Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Partner z DDA mnie zniszczył. Ostrzegam #467257
Pomyśl o przyszłości z człowiekiem, który tak się zachowuje, odrzuca Ciebie, czasem lepiej jest teraz pocierpieć, by potem zbudować związek, który będzie dawał Tobie siłę, pomagał w rozwoju. Każdy jest dorosły i ponosi konsekwencje za swoje zachowania. Nie może tak być, że całe życie będziemy siedzieć w kącie i zganiać winę na rodziców, którzy nam nie zapewnili normalnego dzieciństwa. Od takiej sytuacji jak opisujesz ja bym uciekała daleko. Przecież chodzi o przyszłość Twojej rodziny, z ciotkami nie będziesz żyła.
Piszę to pozycji DDA. Też, podobnie, jak opisujesz tworzyłam toksyczny związek. Byłam niedostępna emocjonalnie, izolacja, odrzucanie. Parter również z rodziny dysfunkcyjnej więc był to burzliwy czas. Nie znałam emocji, nie potrafiłam ich okazywać, odrzucałam. Natomiast było mi już tak źle, że podjęłam terapię. Trwało to kilka lat, ogrom pracy włożonej. Partner nie chciał leczenia. Rozstaliśmy się po latach, też bardzo burzliwie.
Poznałam po latach kogoś z kim dobrze mi się funkcjonowało, kilka spotkań, wtedy nastąpiło bum, umówił się i nie przyjechał. Potem były przeprosiny, że nie wie dlaczego itp. Zaczęliśmy odbudowywać ,rozmawiać, by nastąpiło kolejne bum, jeszcze gorsze Rano miał wyjechać do mnie i nie dojechał, telefon wyłączony, myślałam, że coś się stało, by rano dostać e-mail, że nie wie dlaczego tak zrobił, że się boi. Jak gdyby nigdy nic, gdzie czekałam z kolacją, mieliśmy plany. Po paru dniach kolejna prośba, by dać szansę i rozpocząć od nowa, by pomóc mu, bo on wie dlaczego tak postępuje. I wiesz co zrobiłam? zakończyłam tę relację. Cierpiałam bardzo, ale kolejne życie „na lodzie” to nie dla mnie. Jestem wolna od wszelkich uzależnień. Uważam, że każdy ponosi odpowiedzialność za własny los, życie. Bohaterem rodzinnym już byłam, troszczyłam się o wszystkich wokoło, dziś ciągle uczę się zdrowego egoizmu, uczę sie odmawiać. Wiem jak ma wyglądać moje życie, ale destrukcyjnym związkom „mówię nie”.
Może zostanę skrytykowana, ale jestem DDa i wiem jak potrafią ranić ,bo sama tak robiłam. Natomiast jeśli on nie chce szukać pomocy, na Twoim miejscu szukałabym innej drogi, co Ci dał ten związek, oprócz chwilowego uniesienia? w jakim jesteś teraz stanie emocjonalnym? zdrowy związek nie na tym polega. W końcu chodzi o Twoje życie. Czy pzowoliłabyś, by Twoją córkę tak traktował mężczyzna? zapewne nie. Więc nie pozwól, by Twoje poczucie wartości legło w gruzach.
w odpowiedzi na: Uwarunkowanie społeczne pt. "facet musi być zdrowy" #467102Zobacz jaki nadałeś sobie nick na tej stronie: bezwartościowy. Dlaczego sądzisz, że tak jest? Nigdy nie pozwalam sobie, o sobie mówić źle. Każdego dnia szuakm pozytywnych rzeczy w sobie. Czy chciałbyś być z kobietą, która powie jestem bezwartosciowa? bo ja nie. Jesteś wartościowym człowiekiem, masz wady i zalety, popełniasz błędy, bo to normalne. Szukaj każdego dnia i wyciagaj swoje zalety, pracuj nad poczuciem wartości, nidy nie wyleczysztego do końca, ale na pewno nei pójdziesz do przodu jeśli sam sobie będziesz dokładał. Trzeba zrobić reset tego co Ci wpajali rodzice, jesteś dorosły więc wiesz co było nieprawdą, nieracjoanlane. Nie powielaj większości bzdur, które rodzice Ci wpajali. (o ile tak było). Gdzieś sie wzięło to, że myslisz tak osobie, ale wyrzuć te myśli. W każdym człowieku jest wartość. Uczeń w szkole, którego rodzice poniżali, dostrzeżony przez nauczycielkę, postanowił, nie będę huliganem, będę uczył się dla n niej, bo ona we mnie uwierzyła. Poczytaj o wewnętrznym dziecku, nie pozwalaj tak myśleć o sobie, jeśli tego Kamila tak rodzice nie dostrzegali, to Ty go weź za rękę i poprowadź. Razem będzie Wam lżej.
w odpowiedzi na: Uwarunkowanie społeczne pt. "facet musi być zdrowy" #467101Z mojego punktu widzenia, żeby stworzyć dojrzały związek należy zacząć pracę od siebie, uleczyć to co w nas siedzi, najpierw przede wszystkim dla siebie. Najgorsze co może być to nic nie robić, oczekiwać, że ktoś nas przygarnie i zastąpi nam rodzica. To się nie sprawdza. Szukam partnera, ojca dla dziecka, a nie kolejnego dziecka, którym rzeba się opiekować. Pytanie: jakie podjąłeś działania,by uleczyć ten stan? czy pukasz do kazdych drzwi, szukasz pomocy? pracujesz nad sobą. Czy akceptujesz kochasz siebie? Większość osób ma jakieś poranienia z dzieciństwa, gorsze, mniej gorsze, rodzice byli różni. Jedni sobie radzą inni mniej, jeszcze inni wcale. Pytanie co jesteś w stanie zaoferować na ten moment tej drugiej osobie? oczekujemy, ale też dajemy coś od siebie. Czy Ty chciałabyś być ze sobą, gdybyś wybierał? Czasami dajemy negatywne przekazy poznanej osobie, nie lubiąć siebie, nie mówiąć o akceptacji czy kochaniu siebie. Jeśli my siebie nie akcpetujemy, to tym bardziej trudniej będzie tej drugiej osobie chcie być za nami.
Nie odnoś mojej wypowiedzi do siebie, bo nie znam Ciebie zupełnie.
Reasumując, jeśli ta druga osoba pracuje nad sobą, szuka drogi siebie, jest szansa na stworzenie dobrej relacji bo każdy ma prawo do szczęścia. Natomiast jeśli praca kończy się nad zganianiem wszystkiego na dzieciństwo, jestem już taki jaki jestem, nie będę szukał zmian, to szanse są nikłe i od takich związków ja „uciekam”.
w odpowiedzi na: Zagrać w otwarte karty #466939A ja lubię jak mój syn się złości,po godzinie mija znowu sobie rozmawiamy. Ja nie mogłam się złościć i długo uważałam, że dzieci, które się złoszczą są niedobre. Teraz uważam, że dziecko, które jest grzeczne, spokojne, bez pokazywania złości to własnie zły znak.
Strachu nie lubię i czasami tęsknię za czasem jak miałam problem z uczuciami i w ogóle nie czułam strachu. Jako dziecko musiałam go gdzieś upchać i go nie czułam. Teraz to widzę ile w moim życiu było strasznych sytuacji i nie mogę pojąć jak mogłam sobie radzić jako dziecko. Kiedyś gdy byłam mała ojciec wziął siekierę i walił nią w ścianę w salonie, bo mama schowała obraz jego matki. Jego kolega z którym pił, chciał go powstrzymać i się przewrócili razem z tą siekierą.Mamy nie było, wyjechała do pracy na tydzień, a my z bratem byliśmy z nim. Kiedy udało się odnaleźć obraz i powiesić, zaczął płakać i gryźć szklankę z której pił wcześniej alkohol. Teraz gdy o tym myślę, nie potrafię sobie wyobrazić jak ja musiałam wtedy się bać, ale nie bałam, bo miałam młodszego brata pod opieką. Wiele emocji nie mogąc odczuwać, dziecko upycha albo zastępuje innymi. To chyba jest przetrwanie?
Dziś lubię słuchać ciszy w moim domu. i wcale nie myślę już, że jest przeraźliwa i musi nastąpić jakieś bum.
Emocje są częścią nas. Polecam ABC Emocji A. Łastik.
w odpowiedzi na: Zagrać w otwarte karty #466932Oj! Polemizowałabym „Chłopiec Papuśny”. Uczucia są pozytywne i negatywne, natomiast wszystkie są potrzebne do przeżywania, bo wtedy znaczy, że jesteśmy zdrowi emocjonalnie. Wyobrażasz sobie, że ktoś się boi albo płacze, jest smutny, zły, a Ty mu mówisz, że to są dobre uczucia? Dobre, pozytywne uczucia to te których chcemy na co dzień: radość, entuzjazm, poczucie akceptacji, bycia kochanym. Nie wyobrażam sobie bycia złą przez kilka dni z jakiegoś poważnego powodu i mówienie sobie: to dobre uczucie. Uczucie, które trzeba odczuwać jeśli czuję lęk, dobre z punktu uczucia, które jest adekwatne do sytuacji, ale dla mnie nieprzyjemne. Ja nie lubię uczucia strachu.
Tak to widzę.
w odpowiedzi na: Wyczerpana #466901Nie ma co się nakręcać na zapas. Licznik jest po to, żeby chodził. Nie wiesz jak oni ogrzewali i jakie mieli rachunki. Za dużo nie słuchaj, dopóki nie zdobędziesz faktów, a takie będą jak pomieszkasz u siebie.
w odpowiedzi na: EMOCJONALNY DETOKS #466897Ja uważam, że już całe życie, chociaż z czasem przybiera inne formy. W miarę pracy nad sobą jest lepiej, dobrze, bardzo dobrze, ale na zawsze pozostaniemy dziećmi alkoholików z utraconym dzieciństwem. Nikt nam tego nie zrekompensuje, nie odda, nie da możliwości powrotu i przeżycia dzieciństwa. Myślę, że ciągle trzeba być czujnym. Ja bałabym się chyba oddać wszystkie materiały, książki, zeszyty, całą moją pracę nad sobą. Jest dobrze, ale one są ze mną cały czas, bym w razie co mogła tam sięgnąć.
Czasem mam chwile, jak dziś, że idę sobie wolno przez miasto, które lubię, mijam ludzi, mówię dzień dobry, czuję wewnętrzny spokój, mam dwie prace, wracam do domu, mam wreszcie swój kąt. Wita mnie syn, z którym mam dobre relacje, kot i pies. Za chwilę pies tarza się po trawniku, taki szczęśliwy. I ja czuje szczęście, chcę je zatrzymać, delektuję się tym, uczę się, że ta chwila może być najlepsza z możliwych. Czuję taki spokój, że aż nie potrafię tego ogarnąć. Nauczona z domu rodzinnego, potem związku toksycznego gdzie wiecznie były zamęt, chaos, brak poczucia bezpieczeństwa, nieprzewidywalność, teraz zastanawiam się czy to co jest teraz, to własnie jest to za czym dążyłam, goniłam? to takie proste, zwyczajne, bez fajerwerków, a ja muszę się tego uczyć, tak jakbym czekała na jakieś bum, żeby coś się działo, żeby jeszcze gonić za czymś, bo jak tam można sobie iść beztrosko? To są lata mojej pracy, nad emocjami, przywróceniem ich do przeżywania adekwatnie do sytuacji, do poznania tych pozytywnych i negatywnych i zrozumienia, że złość, lęk też trzeba przeżywać, a nie tłumić. Byłam emocjonalnie zamrożona. Pamiętam jak zaczęłam odczuwać lęk, to nawet tęskniłam do okresu kiedy go nie czułam i jak cyborg szłam do przodu. Trzeba być wesołym, smutnym, złym, bojaźliwym. Jeśli przezywamy te emocje jesteśmy na dobrej drodze.
Na etapie zdrowienia lepiej jest nie mieszkać z alkoholikiem, ale nigdy od tego nie uciekniesz. Mój ojciec nie żyje, a ciągle coś tam pozostało we mnie za czym tęsknię, czasami mam chwile, że głośno wyję, bo nic już nie mogę zmienić w relacji z nim, a nawet gdyby żył zapewne też bym nie zmieniła. To ,że zmieniłam siebie, zmieniły się i uspokoiły moje relacje z nim przed śmiercią, to mi daje ulgę. Czuję się wolna, bo wybaczyłam i mam nadzieję ,że on mi też. Teraz wiele bym zmieniła w zachowaniu do niego, nie walczyłabym z alkoholem, który mi go zabrał. Myślę, że nie do końca wszystko przepracowałam, jeśli chodzi o relacje z tatą, ale już tak to zostawiam. Wypłynęłam na szerokie wody i płynę sobie powoli. Jest dobrze. DDa zgadują co jest normalne, ale myślę, że tak ma być jak teraz i z tego trzeba się cieszyć. Bo ta chwila może być najlepsza z możliwych.
w odpowiedzi na: Zagrać w otwarte karty #466886Obejrzyj polski film „Pręgi.”. Jak czytałam Twoją wiadomość to mi się przypomniał.
Trzeba trafić na dobrego psychologa. Jest ich wielu, nie każdy się nadaje. Myślę, że w kontakcie z nim czuje się czy ci pomaga.
Warto odbyć długą wędrówkę w głąb siebie.Wychowujesz się w destrukcyjnym domu i potem wychodząc z niego zarzekasz się: ja taki nie będę. I jesteś. Myślę, że mu po prostu nie umiemy inaczej, nasze emocje są pokaleczone. Trzeba to wszystko poukładać, nauczyć się wyrażać te pozytywne i negatywne adekwatnie do sytuacji. Złość też trzeba odczuwać, ale nie wyżywając się na innych. Ja nawet w domu nie śmiałam się, tak prawdziwie spontanicznie. Po latach gdy nauczyłam się śmiać i mogłam to robić szczęka mnie bolała od śmiania. Dziś mówią, że jestem zawsze uśmiechnięta. Uśmiech jest częścią mnie, ale uczyłam się tego latami.
Wierzę, że można w każdym wieku zawalczyć o siebie. Natomiast z mojego doświadczenia odczuwam, że tak naprawdę nigdy nie będę taka, jaka mogłabym być żyjąc w rodzinie niealkoholowej, akceptowana przez ojca. Bardzo dużo poświęciłam na swój rozwój, pracę nad sobą, dziś jestem innym człowiekiem, natomiast ciągle mam wrażenie, że choć na chwilę ukradkiem, gdy tylko nie przypilnuję wraca przeszłość do mnie w różnej postaci. Odganiam ją szybko, bo dziś już wiem, że większość to myśli, które są nieprawdziwe, nieoparte na faktach. Często tu wspominam, że dzban raz pęknięty, choć dobrze sklejony nigdy nie będzie oryginałem. Dlatego myślę, że ta część DDA będzie w nas na zawsze, choćby wykonać masę pracy i tak nie będziemy nigdy tacy jacy moglibyśmy być mając normalną rodzinę. Zapewne wiąże to się z utraconym dzieciństwem, nigdy już nie będę małą dziewczynką i nigdy nie będę mieć taty , który nazwie mnie swoją księżniczką. To boli bardzo.
Obejrzyj „Pręgi”, tylko nie w trakcie jakiejkolwiek terapii czy spotkań z psychologami. Może tam znajdziesz choć część odpowiedzi na Twoje pytania odnośnie zachowań podobnych do ojca?
w odpowiedzi na: Osamotnienie #466878Zaznajomić się z samotnością. Nie bać się jej. Na pewno wytyczać sobie cele. Moim jest ogrodnictwo, zaczynam odnawiać język obcy. Mam syna, ale wiem ,że lada chwila wyjedzie. Zostanę z psem i kotem i do nich będę gadać. Natomiast nie zabiegam o tłum. Na pewnym etapie życia szukasz jakości, nie byle jakości. Dziś wybieram świadomie pracę w ogródku od hucznej imprezy. Znajomych mam mało, nie zabiegam o aprobatę. Dzieje tak się na etapie, kiedy po terapii odzyskujesz pewność siebie, poczucie wartości. Mam być dla siebie warta, wtedy wartościowych ludzi przyciągnę niczym magnes.
Czasem boję się, że na starość nikt mi nie poda szklanki wody, ale co tam, póki co daleko mi do niej. Wierzę, że będę silną staruszką 😉
w odpowiedzi na: Wyczerpana #466858Do Nieszczęsliwa13: jest takie powiedzenie: „jeśli nie możesz wstać, uklęknij”. Pomyśl przede wszystkim, że dziecko potrzebuje Ciebie. Znajdź każdego dnia rzeczy, które zrobiłaś, choćby to, że ugotowałaś zupę, pochwaliłaś dziecko. I zapisuj w zeszycie. Zacznij od małych kroków. Od czegoś trzeba…
-
AutorWpisy