Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Dziś czuję się ….. #466469
Dziś…..nie wiem kim jestem.Jestem DDA , w terapii indywidualnej od listopada.Wczoraj był przełom….w końcu zdołałam przypomnieć sobie cokolwiek i powiedzieć cokolwiek…Choć ta terapia to jeden wielki chaos…..BOLI !!!!!!!! Tak bardzo boli, jakby ktoś żywcem obdzierał ze skóry…Zniosiłam 38 lat wszystko….a nie potrafię znieść mówienia o tym co zagrzebałam na samym dnie siebie.Udawałam żę tego nie ma , nie istnieje.Nie wiem czy dam radę.
Czy jeszcze więcej bólu…więcej płaczu i w końcu wściekłości….TAk jestem wściekła!!!!Na siebie , na terapię, na terapeutkę , durny fotel w gabinecie….wreszcie na nich…..na rodziców….za to że jestem ich odlewem….schematem powielanym…kolejne pokolenie.
Kim jestem? Tylko potwornym schematem????Gdzie jestem ja???????
Czy istnieje ktoś taki jak ja?????
Dziś wiszę w jakimś dziwnym miejscu zawieszona między tym co było a tym co jest…..i wrzeszczę w środku po co mi to????
I co dalej???Wiem wiele i nie wiem nic……
Zastygłam w żalu i wściekłości.
Nie potrafię mówić…..potrafię napisać.Jestem gadułą opowiadam ….mogę skrzętne elaboraty namalować bardzo oględnie, uciekając od sedna.
Jak długo można się bać….jak długo uciekać?
Jak długo być niewidzialnym?
Dziś jest piękny dzień.
A ja dziś czuję się rozjechana.Postawiona jak mała dziewczynka w ciemnym pokoju , która nie wie co się za bardzo dzieje…co ma ze sobą zrobić…jest potwornie samotna,płacze, boi się jest bezradna i ……..
Ech
Chcę któregoś dnia napisać tutaj….czuję się dobrze, uśmiecham się!!!Jestem sobą.
Tylko jak do tego dojść????Same chęci nie wystarczają.
Miłego dnia ..wszystkim w rozterce i wszystkim którzy zaczynają czuć …na nowo.
Elfrydaw odpowiedzi na: Dziś czuję się ….. #466045Dziś czuję się….kiepsko, choć nie tragicznie.Czuję strach, bezradniść, trochę smutku, żal,wściekłość, zazdrość…tak zazdrość to nowe nie znane uczucie z którym nie wiem co zrobić….I mimo że tak dużo ludzi wookoło , czuję się samotnie, potwornie samotnie….
Skuliłabym się gdzieś w kącie po cichutku, przytuliła poduszkę, uroniła łzę i zastygła w bezruchu…bo to znam i jest bezpieczne.
Zaraz idę do nowego miejsca pracy, nowe wymagania, nowi ludzie,zmiany…więc nici z bezruchu, poczucia bezpieczeństwa, płaczu.
Kiedy zjawi się ten całkowity wewnętrzny spokój?
w odpowiedzi na: 2017 rok – rozpocząłem Terapię DDA #466042A i jeszcze jedno…Ratowniczko świetny pseudonim.Podobnie jak Ty …mam wszystko i nie mam nic…bo wewnątrz jest jeszcze pustka,którą planuję zapełnić,a w głowie w tej chwili potworny haos, taki który powoduje że zaczynasz wątpić i podważać wszystko…momentami zastanawiam się czy nie podważę tego jak się nazywam.Ale to minie….musi minąć.Ciekawa jestem czy ktoś też tak ma?
w odpowiedzi na: 2017 rok – rozpocząłem Terapię DDA #466039<p style=”text-align: justify;”>Dokładnie jak Ratowniczka pisze…Olencja widocznie to jeszcze nie ten czas.Ja zanim podjęłam terapię byłam w głębokiej depresji.Przez jakiś czas brałam leki.Wtedy nie wiedziałam jeszcze że to co się dziejdzieje ze mną i moje wszelakie kłopoty w pozornie normalnym życiu mogą być związane z DDA. Ale w tej depresji leżąc w totalnej niemocy, pamiętałam co to za uczucie módz się cieszyć…choćby tylko z tego że świeci słońce.Tak bardzo tego pragnęłam….że w końcu odstawiłam leki i poszukałam terapii.</p>
<p style=”text-align: justify;”>Zajęło mi to mnóstwo czasu, rok dojrzewałam do decyzji.Pójście do gabinetu….kosmos.Nie jestem w stanie opisać ile mnie to kosztowało wysiłku.Pracuję 4 miesiące.Jest poprawa.Natomiast chcę napisać że często tym co nas blokuje i powstrzymuje to błędne wyobrażenie o tym jak taka terapia wygląda i strach przed nieznanym…przed ocenianiem.Ja nastawiłam się od początku że to proces mojego leczenia, że leczenie bywa trudne i że muszę przez to przejść jeśli chcę być zdrowa.</p>
<p style=”text-align: justify;”>Szczerze jest trudno…nie sądziłam że będzie aż tak…mam chwilę zwątpienia, ale też staram się nie poddawać.Ludzie z zewnątrz też zauważają zmianę…słyszę że jestem inna ,spokojniejsza.I tego się trzymam.Dlatego każdego zachęcam do podjęcia terapii i walki o siebie ze samym sobą.Napiszę jeszcze że w rozwianiu moich wątpliwości pomógł mi ,,kolega,, anonimowy z tego forum.Napisał przecież nic tam nie stracisz …możesz się ewentualnie wygadać…I miał rację.Inną sprawą jest to że , na pierwszej wizycie to za wiele nie powiedziałam bo był tylko płacz….przetrwałam, choć czułam się idiotycznie, następna sesja był opór ale poszłam i przetrwałam i tak małymi krokami….</p>
<p style=”text-align: justify;”>Co jeszcze…nie jestem wcale siłaczką…moja terapia jest kosztowna,bo prywatna i indywidualna.Nie byłabym w stanie pójść chyba na grupową…Choć się łamię.Narazie to nie do przeskoczenia, choć kto wie.</p>
<p style=”text-align: justify;”>Nie potrafię się jeszcze cieszyć, wiele rzeczy do przepracowania…ale wierzę że kiedyś mi to się w końcu uda.Radosny dziecięcy śmiech płynący z samego serca z środka…</p>
<p style=”text-align: justify;”>Zachęcam każdego…do walki o siebie, do przełamania własnego strachu, niemocy,znalezienia drogowskazu.Małymi krokami, wielkie i szybkie zmiany u mnie się nie sprawdziły.Trzymam kciuki za Was.Trzymajcie i za mnie.</p>w odpowiedzi na: 2017 rok – rozpocząłem Terapię DDA #466006Witam
Piszę i nie wieżę,że to robię.Nieustannie się ostatnio dziwię….
Chyba też jestem DDA…
Ostatnie 2 lata mojego życia to czas którego nie mogę pojąć.Depresja ,upadek na dno….psychiatra (trafienie tam było dla mnie jakąś abstrakcją….)leczenie przez 8 miesięcy.Tamten czas to niby normalne życie….zewnętrznie normalne.Wewnątrz to kosmos, najpierw czarna dziura z której myślałam ,że nigdy nie wypełznę.Potem życie za szybą.Wszystko działo się trochę jak z perspektywy innej osoby.Jakby mnie nie dotyczyło.Wyjęty czas z życiorysu.
Walczyłam ze sobą 2 lata .W końcu złamałam się , dojrzałam do decyzji i trafiłam na indywidualną terapię do psychologa-psychoterapeuty.
Wszystkim tutaj gratuluję….Nadal łamię się nad terapią DDA. Chyba nie dałabym rady pracować w grupie…To mnie przeraża.Walczę…ale jak to ciężkie nie jestem w stanie opisać słowami.Dziennie się dzieje.
Napiszę jeszcze ,że nie jestem młokoską…pozornie mam wszystko.Rodzinę, męża, dzieci i pół życia za sobą…Wszyscy którzy nie mają ,,bliskich”a przerabiają temat DDA chyba są odrobinę szczęściażami…Jak myślicie …dlaczego?
Od listopada trwa terapia, ludzie zauważają we mnie zmiany.Mówią ,że jestem spokojniejsza.Ale to co dzieje się wewnątrz…ech.Dziwię się tym zmianom, dostrzegam że coś drgnęło, ale czasem jest 2 do przodu 5 do tyłu.Samotna w śród ludzi …
Fajnie byłoby porozmawiać z kimś o podobnych przeżyciach, to skłoniło do zajrzenia tutaj , i szereg różnego rodzaju wątpliwości.Niepewność mnie dobija…Strach.Ja uwielbiająca kiedyś świat karuzeli, pędzący , z ciągłymi zmianami,chłonęłam nowości garściami.Dziś boję się najmniejszych zmian.I choć zaczęłam działać, zmieniać to patrzę na wszystko ze zdziwieniem.Czasem mam wrażenie że moje życie zaczęło się na nowo.Nie wiem kim jestem , co lubię ,czego nie….Jak bym obudziła się z długiego snu…i teraz wszystkiego uczę się na nowo…
Ale mam w sobie już odrobinę mocy i chęć do życia pełną piersią…Opowiedzcie jak trafiliście do DDA. Gdyby ktoś miał ochotę wspomódz w dojrzeniu do kolejnej decyzji klw1978@onet.pl
Trzymam kciuki za wszystkich w wytrwaniu w ich terapiach i walce o dorosłe życie.Spokojne życie.Pozdrawiam.
Elfryda.
-
AutorWpisy