Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 119)
  • Autor
    Wpisy
  • fausta
    Uczestnik
      Liczba postów: 134

      Dziękuję Czarna77. Obejrzałam. Bardzo mi się podabał. Łzy w oczach.

      Chciałam sobie sama dać radę, bez uczęszczania w terapiach, mittingach. Już dużo mi się udało zrobić. Ale znów wróciło. Mam chłopaka ale on mi nie pomaga w sytuacjach kryzysowych, przynajmniej nie tak jakbym ja tego chciała. Jest jedyną osobą na którą mogę w 100% liczyć. Dla niego takie sytuacje kiedy ja nie wierzę że on chce ze mną spędzić czas, że się tym cieszy i w ogóle są męczące. A ja wtedy potrzebuje zapewniania, troski, czułości z jego strony.. Także zostaję z tym sama, bo on tego nie rozumie, czuje się oszukany, jak w huśtawce, raz dobrze, raz źle. Wszystko to przez to że nie czuję się wartościowa. Kiedy mam gorsze dni, byle głupota jest w stanie wyciągnąć ze mnie ten brak poczucia własnej wartości.

      Te ciągłe „potknięcia” na drodzę do szczęścia, normalności są strasznie demotywujące. Wywołują falę napływu starych, złych nawyków, która wraca i uderza bardzo boleśnie.

      fausta
      Uczestnik
        Liczba postów: 134
        w odpowiedzi na: Strach przed ludźmi #463039

        Ja również odczuwam taki strach, na szczęście już coraz żadziej, prawie w ogóle.  U mnie to było tak że ja się bałam że „oni” okryją kim jestem, że strwiedzą że nie jestem niczego warta jak zaczne z nimi rozmawiać. Podniesienie poczucia własnej wartości w dużej mierze zniwelowała to odczucie. Jednak są jeszcze takie sytuacje. Np. przez ostatnią godzinę czułam skurcz żołądka i strach zmieszany z paniką. Bo odryłam że czegoś potrzebuję od swojego chłopaka ale nie potrafiłam się zdecydować jak mu to powiedzieć. Ten brak zdecydowania przerodził się w strach a strach w poczucie odrzucenia przez swojego mężczyznę, choć tak naprawdę on był w innym miejscu w tym czasie i nie miał pojęcia co ja odczuwam.

        Proponuję pomyśleć o tym skąd ten strach. Wiem że z domu rodzinnego, z przeżyć i doświadczeń. Ale chodzi mi o to że czemu akurat teraz w tym momencie go czuję? To dużo pomaga. Choć na początku ciężko siebie samego zrozumieć w takiej sytuacji. Dla mnie początki zrozumienia siebie samej były trudne i powodowały jeszcze większą panikę. Ale za którymś razem udało się spokojnie pomyśleć i zrozumieć. Teraz idzie mi już coraz lepiej, choć nie zawsze się udaje.

         

        fausta
        Uczestnik
          Liczba postów: 134
          w odpowiedzi na: Dziś czuję się ….. #462965

          serena66 nie poddawaj się w swojej pasji, jeżeli jest to czymś na czym Ci zależy z czym czujesz się dobrze to działaj 🙂 pomimo tego jak bardzo jesteś „stara”, nigdy nie jest za późno. Nawet jeżeli usłyszysz jakiś negatywny komentarz to i tak się nie poddawaj. Ci którzy Cię zniechęcają prawdopodobnie sami nie byli by w stanie walczyć o coś co jest dla nich ważne. Może mieli idealne warunki do rozwijania swoich pasji i nie mają pojęcia jak to jest mieć tysiąc kłopotów na głowie i brak czasu i chęci na coś swojego, co się lubi.

          Ja ostatnio podjęłam decyzje że będę biegać, chcę wystartować w jakiś zawodach i cieszyć się tym, tak po prostu. Dopiero teraz do tego dorosłam, też rodzice mnie w tym nie wspierali, wręcz przeciwnie. Ale to już chcę zostawić. Też marzę o przeprowadzce, nawet już odkładam kasę na ten cel z czego śmieje się mój chłopak 🙂 ale on nie ma pojęcia jak to jest mieszkać w takim domu.  Życzę Ci dużo wytrwałości i podziwiam za skąplikowaną pasje (jak dla mnie). Na pewno dasz sobie radę. Może dużo jeszcze czasu przed Tobą żeby być najlepszą w tej działce ale wszystko przed Tobą. Obyśmy jak najszybciej wyprowadziły się z domów i zaczęły życie całkowicie po swojemu. Ciepło pozdrawiam 🙂

          fausta
          Uczestnik
            Liczba postów: 134

            Obejrzałam już prawie cały wykład, bardzo mi się spodobał. Nie do końca się zgadzam ze wszystkim co ta kobieta mówi ale jest dużo w jej wypowiedzi mądrych treści. Biorę się do ponownej pracy nad sobą. Dziękuję

            fausta
            Uczestnik
              Liczba postów: 134

              Dziękuję za odpowiedz sid33 i Poszarpany84. Zaraz zapoznam się z tym co mi zaproponowaliście.

              Przepraszam że dopiero teraz odpisuję i czytam, ale zapomniałam że napisałam ten post. Nie zapomniałam dlatego że czuję się lepiej ale dlatego że ostatnio spadam w dół, nie znajduję czasu dla siebie i czuję się coraz gorzej. hmm.. bez sens. Nie chce znów wracać do tego że obwiniam kogoś za to jaka jestem, a zarazem też nie chcę być obojętna na ludzi, nawet na swoich rodziców do których wciąż mam żal.

              Czy ktoś z was powiedział swoim rodzicom co do nich czuje co do nich ma? Ja nie mam odwagi (mieszkam jeszcze z nimi i utrzymują mnie bo się uczę) ale czasem czuję że tego mi potrzeba. Jednak myśl o tym jaka była by ich reakcja odstrasza mnie, bo chciałabym żeby powiedzieli „masz rację, przepraszamy Cię za wszystko”. Ale oni nigdy tego nie zrobili i pewnie już nie zrobią …

              Nie czuję żeby moje życie miało sens, choć z zewnątrz wszystko układa się lepiej niż kiedykolwiek mogłoby być. Mam nadzieje że to chwilowy upadek z którego powstanę w najbliższym czasie

               

              fausta
              Uczestnik
                Liczba postów: 134

                Cześć czteryiksyxxxx 🙂

                Wiem o czym piszesz, dokładnie to wiem 🙂 znam tą wrogość w nastawieniu do tzw. „normalnych” ludzi. Tyle że ja to mam w dużej mierze za sobą. Wszystko za sprawą mojego paradoksalnie chłopaka z „normalnego” domu.

                W moim przypadku to moja mama była główną osobą, która nastawiła moje myślenie w ten sposób. Uwagi typu, rozpieszczone dzieci, mamin syne itp. O moim chłopaku właśnie mówi mamin synek. Lubi go bardzo jednak nie unika czasem komentarza tego typu. A on po prostu szanuje słowa swojej matki i ją samą, na niczym więcej się to nie opiera.

                Dużo czasu zajęło mi zanim pojęłam całe to moje podejście do takich „normalnych” osób. W sumie czasem wciąż tak jest, ale teraz już się na tym łapie że to nie oni są źli tylko ja o nich źle myśle. Sama chciałam i nadal bym chciała mieć prawdziwą, zdrową rodzinę, sama chcę taką rodzinę załorzyć więc niby co mam do takich ludzi?

                Nikt nie jest gorszy, ani oni ani my, jesteśmy tacy sami tylko wychowywaliśmy się w różnym otoczeniu. Wiadomo, że nie brakuje ludzi zadufanych w sobie. Ale też nie brakuje takich, których wiecznie się nad sobą użalają.

                Uważam, że należy pozwolić sobie na bycie tym kim się jest oraz innym aby mogli być sobą. My mamy wady, oni mają wady. Nas w nich coś irytuje, dla nich czasem my jesteśmy irytujący. Chodzi raczej o taką akceptację drugiego człowieka w pełni takim jakim jest, z jego bagażem, doświadczeniem i z brakiem tego wszystkiego.

                Z moich relacji z chłopakiem wyniosłam, że jest wiele wspaniałych rzeczy od niego płynących, których w życiu nie wiedziałam (w sumie nie miałam pojęcia że rzeczywiście istnieją). Jak np. ukochany mówiący do swojej partnerki: dziękuję za pysznie przyrządzone śniadanie kochanie. Może to śmieszne ale nie miałam pojęcia że tak może być w normalnym życiu (nie tylko w filmie). 🙂 I również on widzi we mnie wiele cech, których nie znalazł by w kobiecie z innego domu.

                Miłość i akceptacja innych osób niszczy podział na beznadziejnych i niebeznadziejnych ludzi 🙂

                Pozdrawiam 🙂

                fausta
                Uczestnik
                  Liczba postów: 134

                  aktototaki pięknie napisane 🙂 🙂 🙂

                  fausta
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 134

                    buccaneer rozumiem ze jest to dla Ciebie straszne w tej chwili. Pamiętam jak dowiedziałam sie o dda, plakalam i czułam sie totalnie niewartosciowa. Nawet teraz jak przeczytałam ze czytales moje wcześniejsze posty poczułam strach bo wiem ze to byly smutne posty, to byl czas kiedy czułam sie calkowicie źle i boje się, nie chce żeby to wróciło. Jednak wiem ze teraz mam pojęcie jak sobie z tym radzić i chce walczyć każdego dnia o to co dla mnie wartościowe,w tym również o siebie samą.

                    i tak jak napisal Pawel – nigdy nie przestaniemy byc dda, ale to nie musi byc smutne, to moze być tez duma z tego co mamy pomimo ze mielismy o wiele gorzej niż inni. 🙂

                     

                     

                    fausta
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 134

                      Cześć. Jestem od Ciebie o rok starsza. Znam to wszystko co piszesz. Ale o dda dowiedziałam się kiedy miałam 16 lat więc już wtedy zaczęłam powoli budować swoją świadomość. Wcześniej w gimnazjum chodziłam na oaze, wyjazdy na rekolekcje (w których jednak wiele tematów dotyczyło alkoholizmu) także miało to też na mnie duży wpływ. Świadomość tego że Bóg Cię kocha tak bardzo bardzo, i możliwość porozmawiania z nim, wypłakania się z myślą że On to widzi daje bardzo wiele.

                      Obecnie jestem dużo bardziej otwarta. Nawet myśle że sięgam powoli tego czego zawsze chciałam – nie bać się ludzi. To wcale nie znaczy że mam mnóstwo znajomych. Mam jedną przyjaciółkę, z którą nie widuję się czesto i chłopaka który sprawił że dużo łatwiej mi z otwieraniem siebie na innych (jednak nie pomyśl że potrzebny do tego chłopak, wydaje mi się że wystarczy jakaś jedna osoba która wysłucha, czyli może to być na przykład pójście na mittingi)

                      Ja odkryłam że zawsze tak bardzo chciałam mieć mnóstwo znajomych, ale chodziło o to żeby poczuć się przez to wartościową. Zawsze jak zaczynałam coś nowego (np. nową szkołe) pragnęłam właśnie tam zdobyć te znajomości. Jednak to zawsze spotykało się z lękiem, a także z tym że próbowałam odgadnąć jakimi Ci nowi ludzie chcieli by mnie poznać, na dłuższą mete to męczyło i poddawałam się, twierdząc że to Ci ludzie są dziwni. Teraz obrałam inne podejście. Nie szukam juz wszędzie znajomych z którymi będę mogła spotkać się, pójść do kina, na koncert itp. Po prostu spotykam ludzi i mimo strachu, myślę o tym, że każdy go odczuwa a wygrywają Ci którzy się nim nie przejmują. Tak też staram się robić. Rozmawiam z ludźmi, staram się pokazać jaka jestem, a jak nie potrafię to słucham ich i zadaje pytania dotyczące ich życia. I to wcale nie sprawiło że pojawił się ktoś, kto mówi: wpadnij do mnie na grila, wyjdźmy gdzieś razem, ale sprawia to że czuje się o wiele lepiej, przede wszystkim sama z sobą.

                      Rozumiem jednak że potrzebujesz jakiejś bliskiej osoby. Więc jeżeli nie masz takiego kogoś komu możesz zaufać, pomyśl o mittingach.

                      I wiedz że da się wszystko zmienić, tylko kieruj się nadzieją i wiarą że jeżeli się walczy i w coś mocno wierzy to się w końcu udaje.

                      Życzę Ci powodzenia 🙂 Jesteś wartościową osobą, tylko ludzie których spotkałaś sami nie czuli się wartościowi i bali Ci się tego powiedzieć (to znaczyło by dla nich że jesteś lepsza, ludzie o niskim poczuciu wartości nie potrafią docenić wartości innych)

                      Dam Ci jeszcze link do audycji, które budzą we mnie duży pokój, zwłaszcza kiedy myślę że wszystko jest źle.

                      fausta
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 134

                        Mieszkanie socjalne to chyba gmina przyznaje.  Więc może warto było by tam pójść i zapytać, przedstawić sytuacje. Z resztą przy gminie działa także opieka społeczna (przynajmniej u mnie tak jest) i oni powinni wam udzielić wszelkiej wiedzy w tej kwestii.

                        P.S.: Jestem pod wrażeniem podjętej decyzji i konsekwencji w działaniu, życzę powodzenia.

                        U mnie w gminie pracuje prawnik, który pomaga w kwestiach sądowych jeżeli chodzi o eksmisje, tylko wszystko to działa poprzez pracę opieki społecznej. Podejrzewam że wszędzie będzie to tak funkcjonowało, więc warto zapytać.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 119)