Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 2,521 do 2,530 (z 2,531)
  • Autor
    Wpisy
  • Fenix
    Uczestnik
      Liczba postów: 2551

      Do Jakubek:

      Bardzo piękne podsumowanie – „Poszukujmy” 🙂

      Sama czasem postrzegam siebie jako takiego wędrowca a nawet bardziej – poszukiwacza.
      Poszukiwacz nowych ścieżek.
      Poszukiwacza dążącego do poszerzania horyzontów, rozwoju wewnętrznego.
      Poszukiwacza spragnionego wiedzy, nowych przeżyć i doznań.

      Jeżeli chodzi o krytyczne spojrzenie na grupę:

      Tak jak wcześniej napisałam, na samym początku mojej drogi chciałam znaleźć odpowiedź na główne pytania:
      Dlaczego jestem jaka jestem?
      Co z tym mogę zrobić?

      Moim celem było uporządkowanie przeszłości, zamknięcie tego rozdziału i rozpoczęcie życia bez zbędnego balastu.
      Myślę, że głównym zadaniem grupy jest pomoc w zbudowaniu fundamentu pod dalszą pracę, a to jak się okazało, w moim przypadku zapewniło czytanie forum. Na uczestnictwo w w grupie zdecydowałam się z czystej ciekawości i chęci jak najszybszego wyzdrowienia. Nie szłam tam z założeniem spotkania pokrewnych dusz, znalezienia przyjaciół. Ale z góry też tego nie wykluczałam. Na moją rezygnację wpłynęło może to, że nie poczułam tej energii, o której pisałeś. Po spotkaniach miałam trochę wrażenie jakbym trafiła do sekty, zamkniętego kręgu.
      A to , ze względu na mój światopogląd, budziło bardzo silny wewnętrzny sprzeciw.
      Czułam, że dalsze uczestnictwo nie przyśpieszy zdrowienia.

      Kluczowy etap:

      Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że do kolejnego, kluczowego etapu przygotowałam się bardzo skrupulatnie. Coś na wzór przygotowania się do dalekiej podróży w nieznane.
      Bardzo dużo czytałam na temat DDA, toksycznych relacji, filozofii kaizen i jeszcze wiele innych rzeczy. Robiłam sobie notatki, założyłam dziennik, w którym zapisywałam własne pytania, przemyślenia i różne mota życiowe.

      W dalszej drodze nie miałam żadnego fizycznego przewodnika. Ruszyłam w drogę z wiedzą, którą sama zdobyłam.
      Lubię wyzwania i chyba ta cecha była motorem do podjęcia ryzyka. Jednocześnie czułam się do tego przygotowana. Zaufałam swojemu wewnętrznemu głosowi i wewnętrznej, głęboko we mnie tkwiącej sile.
      Dałam sobie pozwolenie pozwolenie na przerwanie w chwili, gdy nie będę mogła sobie sama poradzić, bez obwiniania się za to. Gdybym poczuła, że nie daję rady, z pewnością szukałabym pomocy psychologa-specjalisty.

      Ja zaryzykowałam, ale nikomu nie powiem- próbuj zrobić tak jak ja.
      Każdy najpierw powinien dobrze się przygotować, dowiedzieć czego może się spodziewać na takiej drodze, na spokojnie przemyśleć co dla niego jest dobre, zabezpieczyć tyły i zapewnić koło ratunkowe.

      Uważam, że każdy ostatecznie odbywa tę drogę sam, ale dobrze mieć pewność, że nie jest się samotnym i gdzieś w pobliżu jest wsparcie ( w formie grupy terapeutycznej, psychologa czy bliskiej osoby).

      Pozdrawiam 🙂

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Zaczęłam szukać literatury, która pomogłaby mi w tym kolejnym trudnym momencie. Ale tym razem czułam się silniejsza i czułam ten postawiony wcześniej fundament.
        Rozważałam pomoc terapeuty, psychologa, ale nigdy jakoś nie miałam do nich zaufania, postrzegałam jako osoby, które tylko chcą odbębnić robotę i zainkasować pieniądze. Wydawało mi się, że bardzo często mają sami problemy więc jak mnie mogą pomóc.
        Takie spotkanie kojarzyło mi się z pytaniami ?co ani czuje? ?dlaczego pani tak myśli? a ja najzwyczajniej nie wiedziałam do końca co czuję, dlaczego tak czuję i jak wyjść z impasu. Potrzebowałam, żeby ktoś pomógł mi zdefiniować różne myśli i emocje kłębiące się w mojej głowie, dał mi drogowskaz dokąd dalej zmierzać, żebym się całkiem nie pogubiła i wreszcie znalazła drogę do siebie i osiągnęła wewnętrzny spokój.

        Tak jak wcześniej napisałam, zaczęłam czytać różne publikacje, robić z nich notatki, analizować
        i przenosić na własny grunt. Zaczęłam zadawać sobie różne pytania, jak w filozofii kaizen, nie skupiałam się na nich, pozwalałam sobie na swobodny przepływ myśli. Stopniowo te pytania zaczęły, przynosić odpowiedzi. Zaczynałam coraz więcej rozumieć i zaczynałam zadawać sobie coraz trudniejsze pytania. Takie podejście w moim przypadku przyniosło bardzo dobre efekty.
        Niestety nigdy nie jest łatwo. Wraz z odpowiedziami pojawiały się emocje, bardzo trudne emocje, które sprawiały, że czułam się jakby dopadły mnie jakieś potwory i próbowały rozerwać na części.
        Nie broniłam się przed nimi pozwoliłam porwać się w wir ich zabawy. W wyniku tego czasem krzyczałam, czasem płakałam, czasem boksowałam poduszkę. Wszystko po to, żeby przestać tłumić emocje w sobie, wywalić je na zewnątrz, żeby nie zabijały mnie od środka.

        W ten sposób dotarłam do małej skrzywdzonej dziewczynki, która potrzebowała czuć się kochana
        i akceptowana.
        Zaczęłam tworzyć coś w rodzaju wizualizacji, wprowadzać się w coś w rodzaju transu podczas, których mówiłam tej dziewczynce wszystko to czego sama potrzebowałam, zapewniałam ją, że może na mnie liczyć i może wreszcie odetchnąć i uspokoić. Ona zawsze we mnie będzie, ale teraz faktycznie czuję, że czuje się spokojniejsza. Wierzę, że kiedyś zacznie się wesoło śmiać, beztrosko bawić i skakać.

        Nie ukrywam, że był to bardzo trudny i bolesny proces ale było warto. Znalazłam odpowiedzi na wiele pytań. Wreszcie zrozumiałam siebie i co najważniejsze zaakceptowałam i pokochałam siebie taką jaka jestem i dobrze mi z tym.

        Została mi do załatwienia sprawa ran, które coraz mniejsze ale jeszcze są. Jednak szósty zmysł albo świadomość siebie podpowiadają mi, że nie do końca wynikają z tego co działo się w domu rodzinnym.

        Odbyłam długą, trudną i krętą drogę, która jeszcze się nie skończyła ale czuję, że zaczyna się prostować. Coraz wyraźniej widzę horyzont, jasne światło zamiast mroku. Z pewnością nadejdą słabsze dni ale one już mnie tak bardzo nie przerażają.

        Czuję się o wiele silniejsza i tego samego Wam życzę. Wystarczy podjąć wyzwanie i pomimo strachu ruszyć w nieznane.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Pierwszą oznaką rozpoczętego procesu zdrowienia było wytłumaczenie sobie, że bycie córką alkoholika nie jest powodem do wstydu i z tego powodu nie jestem wcale gorsza.
          Zawsze przerażało mnie co o mnie myślą inni. Uważałam, że picie ojca może być powodem
          do wyśmiewania się ze mnie i pokazywania palcem ( chociaż nigdy się z czymś takim nie spotkałam).
          Z czasem zrozumiałam, że nie ma ideałów a ludzie plotkują o innych, żeby nie zauważać problemów we własnym domu. Przecież wtedy sami okazaliby się ułomni i trzeba by było zmierzyć się
          z problemami.

          Moje zdrowienie płynęło sobie niczym spokojny strumyk, w którym pojawiają się czasem mniejsze lub większe kłody.

          Pobyt na forum bardzo pomógł mi w początkowym etapie, odpowiedział na wiele pytań z całej sterty. Po długim namyśle zdecydowałam się na uczestnictwo w spotkaniach grupy terapeutycznej. Jednak po kilku zrezygnowałam. Dla mnie wyglądało to trochę jak takie forum w realu. A wtedy już miałam fundamenty i bardziej zależało mi na konkretnych wskazówkach co dalej robić.
          Odpuściłam sobie grupę i zaczęłam rozwijać się zawodowo. Myślałam, że poradziłam sobie
          z problemem i teraz muszę tylko odbudować poczucie własnej wartości. Niestety nie zauważałam,
          że mój związek mimo wszystko zmierza ku upadkowi i jest tylko źródłem cierpienia.
          I nastąpiło bum ? koniec związku.
          Ponownie poczułam się jakby pochłaniała mnie otchłań ale tym razem gdzieś podświadomie czułam, że jestem wystarczająco silna, żeby walczyć a jedynym sposobem na ratunek jest pozwolenie sobie
          na to pochłanianie przez otchłań. Zaczęło do mnie powoli docierać, że głównym moim problemem nie jest alkoholizm ojca a ciężkie relacje z matką. Tylko nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Przecież rodziców powinno się kochać i szanować a stwierdzenie, że zachowywali się niewłaściwie rujnowałoby ten pogląd i stalibyśmy się złymi, niewdzięcznymi dziećmi.
          cdn.

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Zmotywowałeś mnie do założenia własnego wątku.

            A przy okazji jestem kobietą 😉

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Tekst został wstawiony w takiej formie gdyż pochodzi z mojego osobistego archiwum i jest zapisany w pliku tekstowym bez autora i linku.
              Zaczęłam pisać u Ciebie ze względu na tematy, które poruszasz a także interesujący sposób pisania.
              Swój wątek z pewnością założę, żeby przedstawić trochę inny sposób na zdrowienie niż robi to większość z nas.
              Wybacz za zaśmiecanie wątku.
              Powodzenia i pozdrawiam

              Fenix
              Uczestnik
                Liczba postów: 2551

                Wyzdrowienia postrzegana jako zdobywanie góry kojarzy mi się z takim definitywnym końcem. Wspinamy się, wspinamy, docieramy na górę i co dalej ?
                Ze szczytu widzimy może horyzont, różne interesujące rzeczy ale nie możemy ich osiągnąć.

                Zdrowienia jako pokonywanie góry lodowej kojarzy mi się z nieuniknionym utonięciem. Przecież jej główna część jest głęboko pod lodowatą wodą.

                Zdrowienie jako kręta droga do siebie kojarzy mi się z wyznaczaniem konkretnych celów, do których zmierzamy. Dotarcie do nich zmienia naszą perspektywę widzenia, dzięki czemu możemy dostrzec kolejna ciekawa rzecz, do której będziemy podróżować. Dzięki temu sama droga staje się celem samym w sobie, a nasze życie ciekawsze, bogatsze i pełne wyzwań. Przestaje być ciągłą udręką i zmaganiem a zaczyna być przygodą.

                A przygoda jest o tyle interesująca, że daje nadzieję na lepsze jutro.

                Pozdrawiam

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Masz rację. Najboleśniejsze jest to, że nie ma z kim dzielić małych sukcesów i porażek, radości i smutków.

                  Z drugiej strony ta obawa przed zranieniem przez drugiego człowieka i w związku z tym zniechęcanie innych, nawet do jakiejkolwiek próby zbliżenia się do nas.

                  Jeżeli chodzi o zaopiekowanie się Wewnętrznym Dzieckiem, myślę że mężczyznom trudniej jest to zrobić, bo trzeba wrócić do rdzenia bólu.

                  Łatwiej poradzić sobie ze złością, gniewem niż z bólem. Ból sprawia, że stajemy się wrażliwsi, słabsi, rozklejamy się a te cechy przecież nie są postrzegane za męskie.
                  A według stereotypów facet przecież powinien być zawsze twardy – TOTALNA BZDURA

                  Każdy ma prawo do tego, żeby się roztkliwić, popłakać, przyznać do tego, że się nie ma siły, nie daje się w danym momencie rady, ale nie zatrzymywać się na tym, tylko szukać rozwiązania.

                  Pozdrawiam 🙂

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Polecam książkę Woititz Janet G. „Lęk przed bliskością”. Bardzo dobra pozycja dla samych DDA jak i partnerów. Pozwala zrozumieć zachowania i schematy jakimi się kierujemy.

                    Jeżeli chcesz pomóc zostaw mu „drogowskazy” ale nie próbuj na siłę go holować, bo sama się zniszczysz.

                    Pozdrawiam

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Może warto zacząć od zaprzestania patrzenia na siebie przez pryzmat tego co mówiły o nas osoby, które nas skrzywdziły zaakceptowania siebie takim, jakim się jest ze wszystkimi ułomnościami i całą paleta zalet.3

                      Sam nie naprawisz niczego w relacjach z ojcem, bo pewnie on sam nie widzi niczego złego w swoim zachowaniu albo nie chce widzieć.

                      Każdy ma prawo negatywnie myśleć o zachowaniu innych, NAWET WŁASNYCH RODZICÓW, jeżeli spowodowało ból i cierpienie.

                      Jedno możesz na pewno – walczyć o siebie.

                      Myślę, że grupa terapeutyczna może pomóc na początkowym etapie. Głównie w zrozumieniu, że NIE JESTEŚMY DZIWOLĄGAMI, a
                      bardzo często jesteśmy wartościowymi ludźmi z bogatym wnętrzem. Dodatkowym elementem wspomagającym zdrowienie jest niewątpliwie odpowiednia literatura.

                      Jednak dla mnie faktycznym sposobem w wyjściu na prostą jest praca nad sobą, głębokie wejście w siebie z ewentualną pomocą psychologa, terapeuty (ale znających się na tym co robią) lub bliskiej osoby, która będzie nas wspierała (czasem samą tylko obecnością, świadomością, że jest).

                      Dla mnie proces zdrowienia, bo tak to lubię określać, nie jest wspinaniem się pod górę – bo z góry zawsze można spaść, zrobić sobie krzywdę i znaleźć się w punkcie wyjścia. Dla mnie proces zdrowienia jest jak długa kręta droga do siebie, która coraz bardziej się prostuje i coraz wyraźniej widać Słońce i horyzont.

                      Poniżaj wklejam tekst, który mnie osobiście pomógł.
                      „Szkoda czasu na powierzchowną próbę zmiany siebie. To nie da nic, albo bardzo niewiele. Jedyny skuteczny sposób to wejście w siebie bardzo głęboko i uruchomienie najniższych pokładów podświadomosci, które wywołują w nas najtrudniejsze emocje ? najczęściej płacz lub krzyk. Tak, płacz jest leczniczy, bo chodzi o uwolnienie najbardziej blokowanych przez nas lęków, złości. Zmiana musi się odbyć na bardzo głębokim poziomie. Na poziomie, na którym obudzisz swoje wewnętrzne dziecko.
                      Nawet jeśli na co dzień starasz się być świadomy i obserwujesz siebie ? swoje reakcje emocjonalne ? to niewiele da sama obserwacja. Możesz tak obserwować się do śmierci. To ważne, ale niewystarczające, ponieważ te reakcje wynikają z CZEGOŚ. Czegoś, co tkwi w Twoim wnętrzu. Coś je ciągle wywołuje.
                      Jeśli podczas rozmowy (czy w dowolnym innym momencie) zauważasz, że ktoś lub coś wywołuje w Tobie zdenerwowanie, złość, smutek, żal, to może być sygnał dla Ciebie, że właśnie ktoś nacisnął na Twój czuły punkt, przycisk wyzwalający reakcję z Twojej przeszłości. To nie jest tak, że ?ja po prostu taki jestem? ?taki mam charakter? ?jestem cholerykiem?, itp. itd. To Twoje kody z przeszłości, które możesz zmienić.
                      Ludzie często mówią ?nie bardzo pamiętam swoje dzieciństwo?. Najwcześniejsze sceny, które sobie przypominam, to gdy miałem 7 czy 4 lata. A tak się dzieje z prostego powodu. Przez lata wypracowaliśmy sobie mechanizmy obronne, które ułatwiły nam przetrwanie ? byle tylko nie zmierzyć się z danym problemem. A problem polega na tym, że te doświadczenia z przeszłości wpływają na Ciebie jakim jesteś TERAZ. Na to jak reagujesz w danej sytuacji na słowo mężczyzny, kobiety, ojca, dziecka, itd. Na dane ich zachowanie czy konkretne zdanie. Coś ci po prostu (na poziomie podświadomym) przypomina (np. z 7 roku życia) i uruchamia się reakcja (jak u psa Pawłowa), mimo że teraz masz 30 czy 60 lat (nie ma znaczenia). Wydaje ci się, że taki po prostu jesteś, a wcale tak nie jest.
                      Masz szansę się oczyszczać z tych starych uwarunkowań, aby dzisiaj i w przyszłości być emocjonalnie czystym, dojrzałym człowiekiem, a nie reagującym (jak dziecko) ? żalem, fochem, smutkiem, złością, zazdrością, na to co ?zrobi? Ci druga osoba. Ona ci tego nie ?robi?. Tobie się tylko wydaje z umysłu, że to jej wina. Tak naprawdę, to tylko Twoja REAKCJA umysłowa, zakodowany wzorzec, który masz szansę zmienić.
                      Nauczyliśmy się zapominać. Wypierać z pamięci, aby odsunąć ból. Teraz jednak, być może jesteś już gotowy/gotowa, aby się z tym ponownie zmierzyć. Wejść głęboko, przeżyć to ponownie i wypłakać stare. Bez tego nie bardzo można mówić o jakiejkolwiek zmianie.
                      Przykład z wczoraj
                      Jako przykład konieczności zauważenia wewnętrznego dziecka i pracy z nim niech posłuży moja sytuacja z wczoraj:
                      Jedziemy autem, z koleżanką i jej 3-letnim synem. Syn chciał się napić wody, więc zaparkowałem auto, mama wyskoczyła do bagażnika po wodę i dała ją synowi. Mi z automatu przyszły słowa: ?Widzisz jaka twoja mamusia jest dla ciebie dobra? Specjalnie poszła dla ciebie po wodę?.
                      Pozornie ładne i normalne zdanie, ale czy na pewno? Czy widzisz ukryty negatywny wzorzec?
                      To paskudna myśl. Myśl całkowicie odwracająca rolę rodzic-dziecko. Ta myśl pokazuje dziecko WE MNIE, które potrzebuje być zauważone.
                      Ale przez kogo? W tym przypadku wybrałem sobie dziecko znajomej, które powinno pozostać dzieckiem, a nie opiekunem dorosłego (mnie).
                      Taki przekaz jest paskudny, bo uczy dziecko złych wzorców. Tego, że to ja jestem niby dorosłym, ale jednak wewnętrznie, emocjonalnie ? dzieckiem, które wymaga zauważenia. Emocjonalnie wciąż noszę niedojrzałość, która przenosi się na różne aspekty mojego życia. Moje słowa, do niego skierowane, były próbą dopomnienia się zauważenia. Niestety, osoba, do której skierowałem swoje słowa nie jest osobą odpowiednią. To dziecko ? ostatnia osoba, od której powinienem tego wymagać. Swoim zachowaniem uczę dziecko(instaluję mu wzorzec), że dorośli nie są dojrzali emocjonalnie i TRZEBA o nich dbać (sami sobie nie poradzą).
                      Maluch zrobił dobrze, że upomniał się o wodę. Jednak moja reakcja pokazała, że mam jeszcze coś do przepracowania. Nie chodzi o to, by unikać mówienia takich rzeczy. Dziecko i tak przejmie podświadome wzorce. A ty staniesz się sztucznym robotem, całe życie spinającym się, grając tożsamość IDEALNEGO rodzica, który mówi dzieciom tylko ?odpowiednie? rzeczy.
                      To jedno zdanie to tylko informacja dla mnie samego, że moje wewnętrzne dziecko potrzebuje zauważenia. Mimo że dzisiejszy pseudo-dorosły powie: ?Ja!? W życiu. Ja nic nie potrzebuję. Jestem odpowiedzialny, dojrzałym dorosłym i nie potrzebuję niczego takiego. Za kogo ty mnie masz! Uważasz, że jestem dzieckiem?!! Ciężko jest przyznać się do swoich słabości mając na karku 40 lat, a jeszcze trudniej, mając lat 60. No bo ?jak wyglądałoby to wśród innych? Co by o mnie pomyśleli? Będę więc grać twardziela i udam, że ten problem mnie nie dotyczy.?
                      Wiele osób niesie niestety takie (lub inne) programy. W takich środowiskach dorastaliśmy. Często jednak je wypierają mówiąc: ?Nie przesadzaj! Przecież nikt nie miał idealnej rodziny?, ?dziecko trzeba wychowywać twardą ręką?. Nie jest to jednak wytłumaczenie, aby nad sobą nie pracować.
                      Zauważenie takiego schematu to jedno. Samo zauważenie, jednak, to za mało. Aby ROZWIĄZAĆ ten problem musisz dać SOBIE to zauważenie. To jedyny sposób (wyparcie nic nie zmieni). Zauważenia, którego wystarczająco nie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Najpierw muszę dać zauwazenie SOBIE. Wtedy w konsekwencji nie będę więcej wymagał go od świata zewnętrznego. Daj sobie jako dzisiejszy dorosły uwagę ojca, matki, nauczyciela, której wcześniej wystarczająco nie zaznałeś.
                      Jeżeli chcesz, aby Twoje dzieci były szczęśliwe i miały lepsze życie od ciebie zmień siebie. Nie je. Nie ma znaczenia czego ich świadomie próbujesz uczyć. I tak przejmą Twoje podświadome wzorce. To, co ukrywasz. Im bardziej jednak Ty sam się zmienisz, tym bardziej szczęśliwe będą one.
                      Będę INNY niż moi rodzice!
                      Na ostatnim wykładzie, na którym byłem, w pewnym momencie prowadzący powiedział o pułapce czynienia z dzieci ideałów i opowiedział historię, o tym jak dziecko przynosi do domu czwórki, a w domu rodzic pyta: ?A dlaczego nie piątka??. W tym momencie wtrąca się jedna kobieta z sali, mówiąc, że ona właśnie tak miała w domu. Gdy przynosiła do domu dwie piątki, rodzice pytali: ?A dlaczego nie szóstka??. Kobieta mówi dalej, że w wyniku tych doświadczeń, ona teraz nie chce dawać tego samego swoim dzieciom, więc nie narzuca takiego reżimu i daje im swobodę. Na co prowadzący ? ?zauważyłem u ciebie pewien ukryty schemat. Zwróć uwagę, czy przypadkiem to, że chcesz dawać dzieciom wolność nie jest wciąż tym samym, czyli wymaganiem od siebie bycia idealnym. ?Chcę być idealną matką, więc dam dzieciom swobodę?. I tak, przekazujesz dzieciom ten sam schemat perfekcjonizmu (bo dzieci uczą się od ciebie podświadomie), że chcesz być dla nich idealna. Czy dajesz sobie prawo do pomyłek?? Jeśli dasz SOBIE prawo do popełniania pomyłek (czyli odejdziesz od perfekcjonizmu i bycia idealną), tego samego nauczysz swoje dzieci ? że mają prawo popełniać błędy, że nie musza być idealne (by czuły się kochane).
                      Wewnętrzne dziecko
                      Najskuteczniejsza metoda, jaką dotychczas poznałem to przytulanie Wewnętrznego Dziecka.
                      Wewnętrzne dziecko to ta część nas, która nie jest silna, męska, ale ma swoje radości, smutki i żale. Wiele osób wypiera swoje wewnętrzne dziecko, bo uważa, że powinni być silni. ?W dzisiejszych czasach trzeba mieć twardą dupę?. Niestety, ta mocna część to tylko 50% nas. W połowie składamy się z silnej, męskiej, dążącej do celów strony, a w połowie z delikatnej, czułej i wrażliwej istoty, która kocha, raduje się, ale też i odczuwa ból. Jeśli krzyknął na nas w przeszłości ojciec lub nauczycielka, jako nie bardzo świadome dziecko mogliśmy zakodować sobie pewien schemat, który wtedy nas psychicznie obronił. Dziś jednak może Ci już nie służyć (choć schemat pozostał w Twojej podświadomość a choroba lub spięcie w ciele). To mogła być jednorazowa trauma (której możesz teraz nawet nie pamiętać) np. krzyk nauczyciela lub wieloletni proces (np. ?dzieci należy wychowywać twardą ręką?).
                      Dziś z przeszłych wydarzeń (w 95% z pierwszych lat życia) pozostały już tylko Twoje reakcje. np. Gdy żona robi X, ja zachowuję się w sposób Y.
                      Pomyśl ? co ci ta sytuacja przypomina? Co ci przypomina Ta obecna Twoja reakcja? Być może przypomni Ci się, że tak samo reagowałeś, gdy podobne rzeczy mówiła Twoja mama/ojciec/ciotka/sąsiad/znajomy z podstawówki. Zauważ, że Twoja obecna reakcja to nie jest reakcja dorosłej osoby, ale reakcja tego młodego chłopca (czy dziewczynki). Na dzień dzisiejszy nie jest już potrzebna Ci ta dziecięca reakcja. Jest nieadekwatna do obecnej rzeczywistości. Jest jednak zakodowana w Twojej podświadomości, więc reagujesz z automatu. Nie reagujesz w czysty sposób, ale jesteś uwarunkowany. Możesz to jednak zmienić. Daj prawo swojemu wewnętrznemu dziecku wypłynąć. Inaczej będziesz wyrzucać swoje nieświadome reakcje dopiero, gdy wlejesz w siebie litry alkoholu.
                      Praca z wewnętrznym dzieckiem
                      Metoda jest prosta, ale mocna i bardzo skuteczna:
                      1. Zwracaj na co dzień uwagę na Twoje reakcje (kiedy wybuchasz złością/smutkiem) ? na cokolwiek co sprawia, że nie czujesz się zbyt dobrze. To wszystko, co sprawia dziś, ze czujesz się kiepsko jest często zakodowaną informacją z Twojej przeszłości. Gdy to odczujesz, skup się na tym odczuciu. Poczuj je dobrze.
                      (jeśli nie możesz przeżyć tego w momencie,gdy się uruchomi (np.właśnie krzyczy na Ciebie szef), to wróć do tego później, gdy będziesz gotowy ? np. zamknij się w pokoju, miej pewność, że możesz się w pełni otworzyć.
                      2. Przypomnij sobie tę sytuację. Niczego nie blokuj. Staraj się ją jak najlepiej odtworzyć.
                      3. Pomyśl ? co ci ona PRZYPOMINA? np. jeśli reakcja odpaliła się w momencie, gdy nakrzyczał na Ciebie szef, to być może kojarzy ci się to z krzyczącym ojcem.
                      Jaką sytuację z przeszłości przypomina obecna scena? Być może przypomni Ci się konkretna scena, gdy miałeś 15 lat. Być może, gdy już będziesz skupiał się na 15-latku, nagle przypomni Ci się wcześniejsza scena, gdy miałeś np. 7 lat. Być może jeszcze wcześniejsza.
                      4. Dzisiaj jesteś osobą dorosłą. Zobacz więc teraz jako dorosły, z perspektywy (z trzeciej osoby, z dysocjacji) tego małego chłopca (małą dziewczynkę), która np. stoi przed ojcem i odczuwa straszny ból. Co dokładnie to dziecko czuje? Czy czegoś się boi? Czy jest złe? Pomyśl o jak największej licznie odczuć, które do Ciebie przychodzą. Jak czuje się się to dziecko?
                      Czego potrzebuje to dziecko? Czy chce coś usłyszeć od dorosłego? Czy chce coś zrobić? Jakich uczuć potrzebuje np. od ojca, których wtedy nie dostało?
                      5. Dziś ty jesteś dorosły i możesz w wyobraźni podarować temu dziecko to, czego najbardziej wtedy potrzebowało. Daj mu to. Podejdź do dziecka.
                      6. Powiedz mu miłe słowa. Powiedz np. że jesteś przy nim, że je słuchasz, że jesteś obecny, że jest najlepszą rzeczą, jaka mu się przydarzyła. Daj mu uwagę i obecność. Jako obecny dorosły powiedz wszystko to, co potrzebuje właśnie to dziecko usłyszeć. Nie hipotetyzuj. Powiedz jemu to, co ono potrzebuje.
                      7. Zrób fizycznie to, co potrzebuje dziecko. Jeśli potrzebuje przytulenia, to przytul je. Jeśli potrzebuje pogłaskania, zrób to. Daj jemu to, czego zawsze potrzebowałaś, a nigdy nie dostałaś.
                      8. Zabezpiecz na przyszłość ? powiedz, że zawsze będziesz przy nim. Że zawsze je przytulisz i ukochasz, gdy tylko będzie tego potrzebować (dzięki temu w przyszłości będzie ci łatwiej i głębiej wejść w ten dialog)
                      Uwierz, gdy dzieje się zmiana w Twojej przyszłości, zmienia się Twoja przyszłość. Nie ma znaczenia, że dzieje się to w wyobraźni. Nagle otwierają się nowe drogi (dla Ciebie jako dorosłego).
                      Wejdź w ten proces głęboko. Tego nie można odbębnić. To nie ma sensu. Wejdź tak głęboko, aż zaczniesz się trząść. Tak głęboko, aż zaczniesz szlochać jak małe dziecko. Pozwól sobie na to. Nie blokuj swojej wrażliwości. Odczuj te emocje, których nie chciałeś przez ostatnie lata odczuwać.
                      Na początku może być Ci ciężko wczuć się w dany stan, ale z czasem nabierzesz wprawy. Jest ciężko, bo jesteśmy dobrzy w wypieraniu, w zapominaniu o tym, co nas kiedyś zabolało. Mamy słaby kontakt z własną podświadomością ponieważ u większości ludzi jest w niej ukryta olbrzymia ilość syfu. Lepiej więc nie zaglądać pod dywan.
                      Problem w tym, że jeśli nie zmierzysz się z tym, co cię boli, z tym, co zapisało się w Twoim ciele i podświadomości, te stare reakcje będą się wciąż odpalać ? dziś, jutro i za 15 lat. Nic się nie zmieni. Nic nie da zmiana partnera. Nic nie da odsunięcie tej ?głupiej p*zdy, którą uważałam kiedyś za moją przyjaciółkę?. Nic nie da zmiana pracy. Stare będzie wracać, bo wypływa z Twojego zapisanego przeszłością wnętrza. Wciąż będziesz uciekać przed konfrontacją z pewnymi osobami, miejscami lub sytuacjami. Będziesz pewne osoby oceniać, krytykować i atakować. I co najśmieszniejsze ? będziesz uważać, że to normalne. ?oni przecież tacy są?. A prawda jest taka, że oni są, jacy są, ale to Twoje reakcje sprawiają, że ty się czujesz negatywnie. To ty masz odpowiedzialność za wszystkie emocjonalne reakcje, które odczuwasz. Innych zostaw w spokoju. ?Pomóż sobie i daj innym odpocząć?. Inni są po prostu dla Ciebie lustrami i do końca życia będą uruchamiać w Tobie rzeczy, których do tej pory nie zaakceptowałeś. Gdy przerobisz już wiele rzeczy, nagle okaże się, że jesteś oceanem spokoju, że nie wybuchasz już jak dawniej, że konkretne osoby Cię tak nie denerwują. Hmmm?
                      Kim jest ten, kto to czuje?
                      Gdy kolejnym razem nagle poczujesz lęk, zadaj sobie pytanie: Kim jest ten, który odczuwa strach? Ile ma lat? Kim jest ta, która odczuwa złość? Ile ma lat? I na kogo? Kto to czuje?
                      Może się okazać, że to wcale nie jest złość czy żal wywołany daną sytuacją, ale uświadomisz sobie, że nosisz w sobie 5-latka, który musi udowodnić rodzicom, że istnieje.
                      Gdy siedząc przy stole z rodziną nagle odczujesz silną potrzebę zabrania głosu, pokazania swej ważności, zadaj sobie pytanie ? Kto chce być zauważony? Czy przypadkiem nie to kilkuletnie dziecko?
                      Być może, gdyby ta kilkuletnia dziewczynka (czy chłopiec) kiedyś dostała więcej uwagi, dziś nie musiałaby o nią tak usilnie zabiegać? Zabierać głosu, robić z siebie superlaskę, kupować kolejne drogie auto.
                      Obwinianie innych za przeszłość nie ma sensu. Zostaw rodziców w spokoju. Teraz masz szansę pomóc SOBIE- swojej niezaakceptowanej, nie przeżytej części, wypieranego wewnętrznego dziecka. Przytulić je. Powiedzieć ?Widzę cię i jestem obecny. Obiecuję,że już zawsze będę przy Tobie. Nie musisz się zmieniać. Dla mnie jesteś idealna i zawsze będziesz. Zawsze będę Cię kochać?.
                      Nie zdziw się, jeśli podczas tego procesu popłyną ci łzy. Dziś jako dorosły masz dostęp do zasobów, których nie miałeś jako dziecko i właśnie dlatego możesz mu pomóc. Możesz sam się uleczyć. Zmieniając siebie z przeszłości, zmieniasz siebie dzisiaj.
                      Jesteś dla siebie najważniejszy. Jesteś sam dla siebie lekarzem. Możesz się uzdrawiać, jeśli tylko dopuścisz do siebie tę czułą, wrażliwą stronę, serce, dziecko, które potrzebuje być zauważone. Kochaj siebie. Obdarzaj się opieką. Nie bądź dla siebie katem. Jesteś pierwszą osobą, którą powinieneś kochać najbardziej.

                      Pozdrawiam 🙂

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Jakiś czas temu zadałeś tu na forum a raczej sobie dwa pytania :
                        Co zrobić z wewnętrznym, nieutulonym dzieckiem ?
                        Jak oprzeć się pokusie zamaskowania go różnymi sposobami ?

                        I sam sobie odpowiedziałeś na pierwsze z nich : „Chciałbym wreszcie uciszyć to dziecko, uspokoić …”

                        Jak to zrobić ?

                        Stań się dla tego wewnętrznego, skrzywdzonego dziecka takim rodzicem, jakiego cały czas pragnie. Rodzicem troskliwym, wyrozumiałym, akceptującym to wewnętrzne dziecko takim jakie jest. Pozwól poczuć mu się zaopiekowanym i bezpiecznym.

                        Bardzo często oczekujemy od osób, które nas skrzywdziły słów przeprosin. Niestety najczęściej nigdy się tego nie doczekamy. Dzieje się tak z różnych względów, a największe znaczenie ma to, że ciężko jest dostrzec własne błędy i przyznać się do nich. W relacji rodzic – dziecko dodatkowo dochodzi chyba jeszcze obawa przed utratą autorytetu.

                        Dla skrzywdzonego przez rodzica dziecko bardzo trudne jest przyznanie przed sobą, że się zostało zranionym przez najbliższe osoby, pozwolenie sobie na złość wobec ojca czy matki.

                        Prawda jest taka, że ma się prawo do gniewu i nie akceptowania zachowania innych, które nas rani, niszczy. Uwolnienie złości tak naprawdę pozwala nam dotrzeć do zupełnie innego, głęboko ukrytego uczucia – BÓLU.

                        I tutaj pojawia się zadanie dla Dorosłego Ciebie. Twoją rolą jest właśnie ukojenie, uspokojenie i zaopiekowanie się własnym Wewnętrznym Dzieckiem.

                        Czy warto usilnie starać się zamaskować wewnętrzne dziecko ?
                        Myślę, ze nie warto. Podobno w każdym z nas jest wewnętrzne dziecko. Ważne, żeby ono było w dobrym stanie psychicznym.

                        Pozdrawiam 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 2,521 do 2,530 (z 2,531)