Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Henjo
    Uczestnik
      Liczba postów: 6
      w odpowiedzi na: Związek z żoną DDA #485403

      tak znam to z własnego doświadczenia… przerabiałem to samo… z takimi ludźmi nie da się żyć…ufam że może Wam się uda…ale jeżeli nie to szkoda życia uwierz mi…jeżeli nie będzie zmiany to sprowadzi Cię  do swojego poziomu w odniesieniu do poczucia wartości i potem wdepta jeszcze niżej… będziesz czuł się z tym bardzo źle… widzisz tak to jest, że człowiek z normalnym (w granicach oczywiście norm) poczuciem wartości i nie wolno tu mylić tego poczucia z byciem zwykłym zarozumialcem czy po prostu bucem, w każdym razie taki człowiek nie będzie gnębił czy poniżał innych (przypomnij sobie czasy szkolne jak jacyś gówniarze, zazwyczaj patolka albo inna dysfunkcja, wyszukiwali sobie kozła ofiarnego i go gnoili, jak koleżanki wyśmiewały się z innej bo była gruba piegowata czy coś podobnego) otóż tacy ludzie muszą odbijać się od „ułomności” innych czyli błyszczeć pokazując wady czy niedoskonałości innych, tym samym „ukrywając” swoje niskie poczucie własnej wartości podyktowane tymi czy innymi sprawami…. i tu sytuacja jest tożsama…DDA (w moim przypadku było DDD – ale to jeden ciul) ma zburzone to poczucie….. będziesz winny wszystkiego… będzie szukała atencji wszędzie…będziecie razem będzie w miarę ok pojawi się większe grono ktoś powie komplement okaże zainteresowanie… i po wszystkim …idziesz w kąt jak niechciana zabawka…. wielokrotnie przerabiałem to …po jakimś czasie już nie chciałem nigdzie chodzić… dla mnie wyjście na imprezę (a umawialiśmy się wcześniej że idziemy np. potańczyć) było tożsame że poświęcam mój czas jej…okazuję zainteresowanie… cieszę się ze wspólnie spędzonego czasu i oczywiście jak sobie kolega chciał przyzwoicie popląsać to nie było problemu…. dla niej wyjście razem (ze swoim facetem) oznaczało co najwyżej przebywanie pod jednym dachem… szczytem hipokryzji było kiedy na parkiecie sugestywnie tańczyła a za nią obejmując za biodra dotykając kroczem tyłka wił się jej znajomy…. i wiesz co….dowiedziałem się że to tylko taniec…że coś sobie ubzdurałem… i zrobiłem awanturę z niczego…. wszystko to wytłumaczył mi dopiero (po zakończeniu tej chorej relacji) psycholog…. a przyszedłem do niego z pytaniem „czy jestem pier@@@nięty ?” bo niczego w tym związku nie rozumiałem…. takie to było odwracanie kota ogonem… czyli gaslighting….

      oj długo mógłbym pisać…. ale najważniejsze jest to żebyś miał plan co zrobić kiedy nie będzie chciała nic z tym zrobić bo bez chęci z jej strony do zajęcia się problemem nic nie zdziałasz…. w każdym razie moim skromnym zdaniem na podstawie tego co pisałeś to…bierz nogi za pas…opiekuj się dziećmi… żyj … ..szkoda czasu na zastanawianie się czy zmieścisz się z rogami przechodząc przez drzwi….

      Henjo
      Uczestnik
        Liczba postów: 6
        w odpowiedzi na: Związek z żoną DDA #485329

        tak kolega wyżej ma rację… użyłem skrótu myślowego… DDD i DDA to nie zaburzenia… zaburzenia to co innego…. więc napiszę tak… pod wpływem doświadczeń traum itp wykształcają się u DDA i DDD  zaburzenia osobowości…. których skutki kolega opisuje w pierwszym poście…

        nie zmienia to faktu że z zaburzonymi nie da się normalnie żyć… uciekaj chłopie… póki masz siłę… jej już nic nie pomoże… taka osoba nie wie co to bliskość… lojalność… prawdomówność… uciekaj… szkoda życia

        Henjo
        Uczestnik
          Liczba postów: 6
          w odpowiedzi na: Związek z żoną DDA #485327

          no to tak…..

          nic się tu z Twoją żoną nie zmieni….zawsze będzie kłamać ..inaczej nie umie…oprócz tego że będzie kłamać notorycznie będzie Ci wpierać że to z Tobą jest nie tak bo się czepiasz … o „kolegę”….guzik nie kolega…kobieta ma niskie poczucie własnej wartości będzie szukać atencji u wielu facetów….normalna nie daje telefonu byle komu….nie wierz w to co mówi bo to kłamstwo…zrobi Ci wodę z mózgu zastosuje GASLIGHING (poczytaj o tym) i szereg innych technik manipulacji… zobaczysz jak to się na Tobie odbije… sam zaczniesz mieć problemy…już je masz….złapiesz ją na gorącym uczynku to z największym przekonaniem będzie Ci wpierać że nie widzisz tego co widzisz….

          nie bierz do siebie tego co piszą wyżej bo też piszą w większości głupoty…. oczywiście zrobiłeś bardzo źle stosując przemoc wobec żony…jest to naganne …ale jest to też z Twojej strony agresja reaktwyna…. może to ciutkę Cię usprawiedliwia ale tak czy owak dałeś ciała….

          przetestowała Cię raz ….przetestowała drugi…. wie już na co może sobie pozwolić…. i będzie to robić dalej… po drugim razie definitywny kop w cztery litery…. bo wszyscy będą cierpieć… dzieci najwięcej… pozbieraj się idź na terapię i do przodu…jej już nic nie pomoże…

          jeżeli pójdziecie na terapię razem do kogoś kto nie zna tematu: toksycznych zachowań, manipulacji toksyków,  Narcyzmu (poczytaj o tym) to Ty będziesz grilowany…. ona zmanipuluje niedoświadczonego terapeutę….

          generalnie tego typu zaburzeń osobowości nie da się skutecznie leczyć a już na pewno bez mega zaangażowania ze strony „toksyka”….. ot cała prawda o DDD i DDA…. osoby zaburzone….

          uciekaj chłopie….uciekaj jak najszybciej póki masz siłę żyć…..

          pozdrawiam

          Henjo
          Uczestnik
            Liczba postów: 6

            znamienne jest również to jak tu trafiłem jak pokojarzylem fakty opowieści z dzieciństwa wraz z moimi obserwacjami…. wpisywałem w „internety” pytanie „dlaczego jej na mnie nie zależy”….  no i dotarłem tutaj…. poczytałem… potem pszukalem już bardziej „naukowych” informacji…. wszystkie książkowe objawy…. przysiadłem…. pewnie jak każdy miałem postanowienie że razem coś z tym zrobimy że jej pomogę…..

            Henjo
            Uczestnik
              Liczba postów: 6

              dzięki za odpowiedź… masz rację związek ma też inne strony… te dobre… nie przeczę … tylko…. no właśnie to „tylko”… gdzieś tam zatraciłem siebie… po to tylko aby stanąć na wysokości zadania aby sprawić jej przyjemność aby była zadowolona…. nie mówię że cały czas jest źle ale też w tygodniu to standard… mogło by być częściej ale starałem się zagryzać zęby…. generalnie jak pisałem wyżej zero zwracania uwagi na drugą osobę…. czasem ciśnie mi się na usta pytanie jak można być tak bardzo „głupim” emocjonalnie…. dlaczego zawsze wmawiasz mi że coś co mnie dotyka to wymysł i nie dotyka mnie wcale tylko sobie to wymyślam…. no dramat….

              masz rację trzeba znaleźć w sobie na tyle siły aby skończyć toksyczny związek i zająć się sobą swoimi „rzeczami” odłożonymi gdzieś na późnie …  dawać i prosić żeby wzięła to już chyba za dużo….

              z tyłu głowy kołacze się jednak cały czas pytanie… jak można być aż takim egoistą…. i niby odpowiedź znam… wiem dlaczego wiem że nie ma tu prostej odpowiedzi bo to jest jak rozmawianie ze ślepym o kolorach… wszystko wiem i rozumiem…..

              a jednak nic nie wiem i gówno rozumiem…..  strasznie głupi stan…..

              Henjo
              Uczestnik
                Liczba postów: 6

                cześć… nowy tu jestem przegladam forum szukam wiadomości wsparcia jakiegoś no i trafiłem na post ludwika… i aż mnie zmroziło najbardziej to : „Kochający partner próbuje pomóc, zlatuje następne 2-3 lata. Potem to już nie walka o związek, tylko o dobro dziecka i ani się człowiek obejrzy, mija dekada walki, poświęceń dla kogoś, kto ma wszystko gdzieś i pluje na koniec w twarz, obraca kota ogonem, bo nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny”

                potwierdzam zwłaszcza o odpowiedzialności za swoje czyny… „nie to nie ja to  jakoś samo tak” u mnie zazwyczaj jest tak że jeżeli coś się stanie co mnie zrani to najpierw jest: naprawdę ???? takie coś ??? nie dzidziusiuj potem że źle to odebrałem potem że nie miała nic złego na myśli / nic złego nie chciała zrobić potem że przecież przeprosiłam więc się już nie przyp…. j… i koniec…. nie można wrócić do tematu bo od razu że gnębię…. generalnie zero inteligencji emocjonalnej… to że pewne jej zachowania mogą ranić to dla niej fizyka kwantowa – nie do pojęcia…. i to przekonanie że zwykłe przepraszam resetuje wszystko…. do następnego razu.. tylko ile tak można ?  powielać sytuacje…. gdzie jest koniec? mam wyrażenie że szybiej nauczyłbym kamień mówić niż ją tego co mnie rani….

                czytałem wiele jak reagować… co robić…. najsensowniejsza podopowiedź jaką tu znalazłem to ta że „uciekać” tylko dosadniej napisana….

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)