Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 54)
  • Autor
    Wpisy
  • j.b
    Uczestnik
      Liczba postów: 56

      „Wybieram szukanie prawdy, choć mogę jej nie zrozumieć. Ale to to nie ważne, ważne są próby. Sama teraz stawiam na siebie. I to w mi w zupełności wystarczy.”

      Pięknie powiedziane, Justyno 🙂

      j.b
      Uczestnik
        Liczba postów: 56

        Nie mam już sił do tego bajzlu w mojej głowie. Zbyt wiele tego wszystkiego, na zbyt małej przestrzeni. Nie sposób tego wszystkiego uporządkować. 🙁

         

        Coraz częściej myślę o terapii, ale zaraz mam tysiąc kontrargumentów – na nic się w tym zakresie nie potrafię zdobyć.

        j.b
        Uczestnik
          Liczba postów: 56

          Po prostu naczytałam/ naoglądałam się za dużo o różnych nieszczęściach i teraz się boję, mielę w głowie, nie mogę się uwolnić od obaw. Bez dodatkowych ideologii ani przekonań o rodzicielstwie. A dzieciom nie okazuję moich obaw bo wiem, że nie ma nic gorszego niż roztrzęsiona „kwoka” – moja teściowa taka jest i aż na wymioty mnie zbiera od tych jej neurotycznych zachowań…

          j.b
          Uczestnik
            Liczba postów: 56

            Bardzo łatwo ulegam rozchwianiu emocjonalnemu. Mam małe dzieci i teraz moja uwaga jest skoncentrowana szczególnie na problemach, które mogą dotyczyć dzieci. Ostatnio byłam u okulisty z dzieckiem, nie udało się mu sprawdzić dna oka za pierwszym razem i aż do kolejnej wizyty, którą najszybciej jak się da udało mi się umówić umierałam ze strachu, że może coś mu tam wykryją… Jakiś czas temu głośno było o dziecku, które zadławiło się na śmierć winogronem. Teraz przedszkolaki szły na wycieczkę i maluch został bestialsko i bezsensownie zamordowany… Moja wyobraźnia non stop pracuje na najwyższych obrotach, stale wyszukuję jakichś potencjalnych zagrożeń…Czy wy też tak mocno przeżywacie swoje rodzicielstwo?

            j.b
            Uczestnik
              Liczba postów: 56

              aktywny187 dziękuję za polecenie, chociaż ja obecnie jestem na nieco innym etapie. Akceptuję już siebie, myślę, że polubiłam już siebie, mam ze sobą dobrą relację itd. Ale w pewnym momencie poczułam, że jednak „ja to za mało”, nie mam tu na myśli czegoś w tym rodzaju że jestem mało ważna czy mało warta, tylko tak po prostu odczuwam potrzebę wyjścia poza „ja”, ku czemuś większemu niż ja.

              ddd92 witaj, masz bardzo ciekawe plany. Co do korporacji to moim zdaniem dobry pomysł. Miałam podobny pomysł i sprawdziło się 🙂 Bałam się ludzi i nie miałam doświadczenia, ale na najniższe stanowiska naprawdę łatwo się załapać, a później to już można nawet brać udział w rekrutacjach wewnętrznych albo zdobyte doświadczenie wykorzystać gdzieś indziej.

               

              j.b
              Uczestnik
                Liczba postów: 56

                aktywny187 dziękuję za miłe słowa 🙂

                 

                Kupiłam antologię wierszy dla dzieci. Taką samą, jak czytała mi mama w dzieciństwie, ale w znacznie lepszym stanie. Nasza była mocno w użyciu. Czytana, czytana, czytana była. Zawsze razem z mamą, bo nikt nie czytał jak mama. Kupa śmiechu była, gdy ekspresyjnie czytała. Spotkał katar Katarzynę. A psik! A potem gdzieś w przeprowadzkach antologia przepadła. I nie było już antologii do poczytania przez mamę. Brakowało mi tej antologii i wieczorów spędzonych przy jej lekturze, zawsze z mamą.
                A teraz jest antologia, ale nie ma mamy.

                ++++++++++++++++++++++++++++++++

                „Dojrzale kochać drugiego człowieka to być nie tylko dobrym, ale też mądrym darem dla innych. To zatem być darem, który stawia stanowcze wymagania. Jeśli ten, kogo kocham, nie odpowiada miłością na miłość, lecz krzywdzi mnie, to – dopóki tak postępuje – pozostaje mi tylko kochać go na odległość, czyli naśladować postawę mądrze kochającego ojca wobec marnotrawnego syna. Kochać dojrzale to w taki sposób dobierać słowa i czyny, by wprowadzić kochaną osobę w świat dobra, prawdy i piękna.” – ks. Marek Dziewiecki, „Dorastanie do świętości”

                j.b
                Uczestnik
                  Liczba postów: 56

                  Sorry Boys – Fudżi

                   

                  Rzeczy spakowane
                  Włosy spięte, klucze zdane
                  Idę wąskim korytarzem
                  Coś dziwnego tu się zdarzy

                  Droga jest daleka
                  I niepewność, czy ktoś czeka
                  Ja się trochę zasiedziałam
                  Jak z obrazu się wyłaniam

                  Jak góra Fudżi nad miastem
                  Stoję i boję się zasnąć
                  A życie płynie dalej i dalej
                  Przepraszam, ale nie tańczę
                  Buty się zrosły z asfaltem
                  Utknęłam w drodze z domu do domu

                  Zobacz jeszcze stoję
                  Ale ruszę jak konie w galopie
                  Choć nie mogę ruszyć się
                  To przekleństwo Fudżi jest

                  Droga jest daleka
                  I niepewność, czy wciąż czekasz
                  I czy kiedyś ruszę się
                  To przekleństwo Fudżi jest

                  Przepraszam, ale nie tańczę
                  Buty się zrosły z asfaltem
                  Utknęłam w drodze z domu do domu
                  Przepraszam, ale…

                  Jak góra Fudżi nad miastem
                  Stoję i boję się zasnąć
                  A życie płynie dalej i dalej
                  Przepraszam, ale nie tańczę
                  Buty się zrosły z asfaltem
                  Utknęłam w drodze z domu do domu

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 3 miesięcy temu przez j.b.
                  j.b
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 56

                    Przytulam Cię. Mam podobnie, jestem w podobnym wieku i w podobnym czasie strata. Tu niestety nie ma chyba żadnej złotej rady, może rzeczywiście jak wyżej – czas leczy rany i kiedyś pozostanie sentyment, bez całego bólu, który teraz odczuwamy.

                    j.b
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 56

                      Rozumiem. Daj jej może ochłonąć z tego wszystkiego, poukładać w głowie, może ona teraz potrzebuje takiej przestrzeni na przetworzenie tego wszystkiego, co miała poruszone na terapii. Może to tylko ten kryzysowy gorący moment, który przeminie.

                      j.b
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 56

                        Po pewnym czasie rozmów oraz słysząc o moich pozytywnych przeżyciach z terapeutami O zdecydowała się zapisac na meetingi online DDA, które ruszyły na początku bieżącego roku (raz w tygodnu 2h).

                         

                        Być może będę w mniejszości, ale wydaje mi się, że „nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu” i jeśli kobieta dobrze funkcjonowała, to po co było gmerać gdzie nie trzeba. Terapia jest potrzebna wtedy, kiedy funkcjonowanie jednostki jest nieadaptacyjne. A z tego, co piszesz, ona bardzo sprawnie tworzyła z tobą relację, co często jest problemem u DDA. Więc u niej problemu nie było, niejako wykreowałeś go sam, pchając ją w tę niepotrzebną terapię. Która jest bardzo kosztowna emocjonalnie, a na dodatek, co możesz przeczytać w innych wątkach na tym forum, zdarzają się bardzo niekompetentni psychoterapeuci. To jest bardzo delikatna materia i nie widzę sensu podejmować terapii bez naprawdę poważnej potrzeby. Podobnie jak zazwyczaj nie operujemy się „na zapas”…

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez j.b.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 54)