Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 811 do 820 (z 919)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      Just a Girl.

      Jaki pogodny i pocieszający wpis! Bardzo podnosi na duchu. Warto było na niego czekać:) Naszła mnie ochota na podobne ryzykowne doświadczenie – samotną wyprawę do kina. Tylko raz w życiu byłem sam w kinie, dawno temu, naciąłem się wtedy na dziewczynę, w której się ówcześnie podkochiwałem i jej chłopaka, siedzieli w niższym rzędzie dokładnie przede mną. Doświadczyłem w ciągu tych dwóch filmowych godzin całej gamy bolesnych uczuć, od dojmującego poczucia samotności, przez zazdrość i tęsknotę, aż do złości i upokorzenia (kiedy spotkaliśmy się oko w oko przy wyjściu). To była taka „trauma”:), że być może dlatego nigdy nie spróbowałem ponownie. Poznałem za to kiedyś świetną i niezależną dziewczynę, która opowiadała, że samotnie wybrała się pewnego razu do kina i była jedynym widzem siedzącym w sali. Mówi, że to było magiczne doświadczenie. Operator przesłał jej nawet specjalne pozdrowienia z góry.

      Fenix Fenix
      Czasem warto pozwolić sobie na gorszy dzień. Ostatnio nie najlepiej czuję się fizycznie. Dzisiaj nosiłem ciężkie meble i znowu coś mi strzeliło w plecach, a na wynik rezonansu wciąż czekam. Ale patrzę za okno, jest środek lata, już nie pada, zaraz wyjeżdżam nad wodę, może jutro sobie popływam, posłucham ptaków, znajomi jeżdżą do Kambodży albo Afryki, a ja będę miał wieczorem koncert rechoczących żab w trzcinach, może nawet zaklętą księżniczkę-ropuszkę spotkam;). FF, czasami poprawia mi się humor, kiedy zmuszę się do wyjścia z domu, na spacer po ładnej zielonej okolicy.

      Pozdrawiam

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Dziękuję za komentarze i muzykę Fenix Fenix. Trzeba zwracać się do człowieka i dbać o niego.

        Tęsknię też do komentarzy Just a Girl.
        Mam nadzieję, że jej milczenie oznacza wyjazd wakacyjny do ciepłych krajów.

        Pozdrawiam

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931
          w odpowiedzi na: List do matki #467598

          Bardzo piękne. Daje nadzieję na to, że kiedyś przyjdzie czas pogodzenia się z własną przeszłością i wybaczenia.
          Sam jeszcze nie potrafię skierować podobnych słów do ojca. Nie wiem, czy w ogóle zdążę.

          Pozdrawiam

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Od kiedy uznałem się za DDA, postanowiłem zadbać o moje ciało, dać mu trochę łagodnej dobroci i troski. Poniższa historia opowiada jednak o walce z emocjami.

            Jakiś czas temu otrzymałem solidne uderzenie w plecy, po którym miałem nieokreślone bóle. Dostałem skierowanie na rezonans magnetyczny. Ortopeda zapewniał, że to nowoczesna całkowicie bezpieczna diagnostyka, a poza tym wychodzą przy niej także inne poważne choroby. U pewnej jego pacjentki nieoczekiwanie dodatkowo wykryto zaawansowany nowotwór płuc. Poczułem niepokój, ale też ekscytację, nigdy wcześniej nie korzystałem z rezonansu.

            Do szpitala dotarłem wieczorem. Zgodnie z zaleceniami miałem na sobie wygodny sportowy strój. Budynek sprawiał wrażenie pustego.Wewnątrz na końcu korytarza dostrzegłem tylko mężczyznę, który pchał przed sobą buczącą maszynę do czyszczenia posadzek. Od młodej dziewczyny w recepcji otrzymałem kilkukartkowy kwestionariusz. Wpisałem do niego szereg informacji o sobie oraz zgodę na wszystko, co może wydarzyć się podczas badania. Każdą stronę musiałem opatrzyć odrębnym podpisem.

            Potem pojawiła się kobieta w białym kitlu. Zerknęła pytająco na dziewczynę w recepcji, ta lekko skinęła głową. Kobieta gestem zachęciła do pójścia za nią. ?Pani radiolog zaprowadzi pana?, powiedziała dziewczyna z recepcji.

            Przeszliśmy przez masywne drzwi, które radiolog zamknęła za nami na klucz. Za nimi znajdował się mniejszy, wyłożony płytkami, korytarz, z kilkoma pomieszczeniami po bokach.

            Musiałem oddać portfel, telefon i klucze. Potem radiolog zaprowadziła mnie do niewielkiej sali, w której stało urządzenie. Była to masywna maszyna przypominająca tubę z okrągłym tunelem w środku. Położyłem się plecach na wąskim materacu z głową skierowaną w stronę wejścia do tunelu. Radiolog podłożyła mi pod kolana i szyję miękkie wałeczki, a do ręki wsunęła gumową gruszkę ? miałem ją naciskać, gdybym poczuł się źle, mdlał, wymiotował lub miał atak klaustrofobii. To był sygnał dla niej do przerwania badania. Podała mi też parę gumowych zatyczek i kazała wcisnąć do uszu, od razu zrobiło się ciszej, jakbym znalazł się za grubą szybą. Na koniec nasunęła mi na głowę coś w rodzaju zakratowanego hełmu. Dokręciła jakieś śruby i poczułem, że mam głowę sztywno przytwierdzoną do podłoża. Wydusiłem pytanie, czy będę mógł to zdjąć samodzielnie. Pokręciła przecząco głową i uruchomiła sprzęt.

            Podłoże, na którym leżałem zaczęło wsuwać się w głąb białego tunelu. Był tak ciasny, że ocierałem się o jego boki ramionami. Patrząc sztywno przed siebie między kratami hełmu widziałem jakieś zadrapania na górnym sklepieniu. W pewnym momencie rozluźniłem dłoń i wypuściłem gumową gruszkę ratunkową. W panice macałem dookoła, ale została gdzieś w tyle, a nie mogłem unieść głowy, żeby to sprawdzić. W końcu podłoże zatrzymało się. Czułem się jak korek wciśnięty w butelkę wina.

            Rezonans odezwał się. Były to potężne i przenikliwe dźwięki. Basy, alty, soprany. Jakby cała orkiestra kameralna stroiła wokół mnie instrumenty. Wydawało mi się, że ta fala uderza we mnie jak porywisty wiatr. Zatyczki w uszach nie tkwiły zbyt pewnie i zastanawiałem się co będzie jak wypadną. Nie mógłbym ich poprawić, bo uszy miałem skryte pod hełmem. Miałem wrażenie, że wtedy pękną mi bębenki. Pozbawiony gumowej gruszki nawet nie mogłem powiadomić lekarki. Zresztą wydawało mi się, że już jej nie ma w pomieszczeniu. Nie wiem czy fale magnetyczne powodują jakieś odczucia, ale czułem narastające mrowienie w samym środku siebie. Nie byłem też pewien czy natężenie pola magnetycznego może przekroczyć dopuszczalna normę. Nie pisali o tym w kwestionariuszu. Co wtedy stałoby się z moimi komórkami? Rozpadną się? Wyparują? Skleją w bezkształtną masę? Czy te zadrapania na sklepieniu to ślady po paznokciach innych pacjentów? Poczułem nadciągający atak paniki. Tkwiłem w środku wąskiej rury, z głową przymocowaną śrubami do podłoża, a na zewnątrz psychopatyczna kobieta powoli przesuwała wszystkie przełączniki na maksa. Błysnęły mi kadry z filmu o facecie przygniecionym w górach przez wielki głaz, który na żywca odciął sobie uwięzioną rękę i w ten sposób ocalił życie. Ale ja miałem uwięzioną głowę.

            Narzuciłem sobie spokojne odechy. Wdech i wydech. Skupiłem się na ruchu klatki piersiowej. To tylko emocje, wmawiałem sobie. Powoli przyszło uspokojenie. Wraz z nim zmieniły się odczucia w ciele. To coś, jakby masaż tylko przeprowadzany od wewnątrz ciała, myślałem. Poddałem się dźwiękom i już nie były tak dokuczliwe. Kiedy się uspokoiłem, ogarnął mnie smutek. Pomyślałem, że rezonans na pewno wykryje jakieś dodatkowe poważne schorzenia i to są ostatnie chwile, w których jeszcze tkwię w błogiej nieświadomości. Prawie słyszałem zbolały głos lekarki: z przykrością muszę pana powiadomić… Poddałem się Losowi. Nie buntowałem się, tylko pomyślałem z rezygnacją, że przyjmę każdą przyszłość. Badanie trwało. Poczułem się bardzo samotny w tej tubie. Nie miałem tu nikogo. Nikt nie wiedział, gdzie jestem. Gdyby teraz cywilizację dotknęła katastrofa, ludzie by zniknęli, zasilanie by padło, zostałbym uwięziony za głowę w tej tubie, dni by mijały, słabłbym coraz bardziej, aż w końcu umarłbym z głodu i pragnienia. Zacząłem się godzić z taką przyszłością. Wydawało mi się, że to wcale nie najgorsze rozwiązanie. Nie byłem tylko pewien, czy nadal będę tak sądził po paru dniach bez wody. Może popróbuję medytacji i dzięki niej zmniejszę pragnienie. Zresztą, nie ma co martwić się tym, co nastąpi za parę dni. Poprawiłem ułożenie ciała i rozluźniłem się, gotów na długie oczekiwanie. Po chwili maszyna umilkła…

            Prozaiczne badanie, a dopadła mnie wtedy taka huśtawka emocjonalna. Jak często reagujemy z przesadą, zupełnie nieadekwatnie do zwykłych okoliczności.

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Fenix Fenix:

              Moja Droga Towarzyszko Podróży, zastanawiałem się później, czy nie przesadziłem z dowcipem, bo w końcu nie znam granic Twojego poczucia humoru. Dziękuję, że mnie nie potraktowałaś surowo.

              Kilka prawdziwych cech ukrywa się w tym opisie. Zwłaszcza w pierwszym zdaniu. Wrażliwa, czuła, trochę niepewna siebie, myślę, że taka osoba może słuchać podobnej muzyki, bo znam osobiście takie wielbicielki ostrzejszych brzmień.

              Co do sceny filmowej, to opowiedziała mi o niej w niedzielę znajoma, będąca wiceprezeską dużej firmy. Dziewczyna w pracy rozstawia facetów po kątach, a przy tej scenie ponoć ma łzy w oczach.

              Pozdrawiam ciepło:)

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                FF:

                Jest to osoba niezwykle wrażliwa i czuła, skłonna do wzruszeń, porywów emocjonalnych, skryta i nieśmiała. Ubiera się długie i zwiewne białe sukienki z falbankami, nosi skórzane sandałki na bosych stopach i gałązkę oliwną w dłoni. Przepasuje się rzemyczkiem. Włosy lubi zaplatać w dwa grube warkocze. W upalne letnie dni ochrania się przed słońcem białą parasolką. Jest nieco egzaltowana, nadużywa zwrotów w rodzaju: kochanieńki, moja milusia duszko, huncwocie niegodziwy oraz superaśnie! (dla wyrażenia zachwytu). Do swych ulubionych rozrywek zalicza szydełkowanie, zdobyła też nagrodę w osiedlowym konkursie haftowania lnianych ręczniczków. Ma pieska o imieniu Pimpuś i kanarka Dziubutka. Jej ulubiona sceną filmową jest fragment Nocy i Dni, w którym Józef Toliboski (grany przez Karola Strasburgera) w białym letnim garniturze wchodzi do stawu i zbiera nenufary dla Barbary Niechcic.

                [https://www.youtube.com/watch?v=W0eSUAPRft4] – scena z Nocy i Dni.

                Trafiłem???

                Miłych snów:))

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Ostatnio katuję się sentymentalną muzyką, pogłębiając swój sentymentalny nastrój. Również w polskim męskim wykonaniu.

                  [https://www.youtube.com/watch?v=WQcAZjoioEw] – od kiedy dowiedziałem się, że facet zostawił Kasię Kowalską z dzieckiem, słucham z poczuciem winy, że utwór tak mi się podoba:)

                  [https://www.youtube.com/watch?v=KvL0tXRmQw4] – kolejny smutas.

                  Ale kiedy chcę poćwiczyć, potrafię sięgnąć po coś bardziej stymulującego:

                  [https://www.youtube.com/watch?v=wmin5WkOuPw] – podebrany od Otylii Jędrzejczak, która trenowała przy tym na basenie.
                  [https://www.youtube.com/watch?v=7mKieArPRkw]

                  Ogólnie brak mi wyrobienia i gustu muzycznego, a ucho mam drewniane:) Muzyka nie jest stałym elementem w moim życiu, raczej używam jej jako wspomagacza nastroju – kiedy chcę się zdołować lub pobudzić. Co mi wpadnie w ucho, tego słucham. Ostatnio odkrywam różne utwory z lat 60-70tych.

                  Czy muzyka, której człowiek słucha, definiuje go jakoś?

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Do Fenix Fenix:

                    Chciałbym, żeby jak najwięcej osób komentowało ten wątek. Tak jakoś wyszło, że go zdominowaliśmy. Musimy wrócić na tory pierwotnej dyskusji, bo trochę zbyt towarzyski kierunek obraliśmy:) Ale przyznam, że dopóki nie wiedziałem, że pisze kobieta, dopatrywałem się tych postach nieco arbitralnego tonu, a jak się okazało, że to kobieta, to od razu inaczej spojrzałem, dziwne, te same treści w ustach mężczyzny i kobiety, brzmią dla mnie zupełnie inaczej.

                    Pozdrawiam:)

                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      Dzieci często bawią się pod stołami, w szafach, w schowkach. Być może małe przestrzenie to coś, co mały umysł jest w stanie ogarnąć.

                      Widziałem film Big eyes, choć nie pamiętałem, że to Burtona. Dla mnie był to też film o umowności pojęcia „sztuka”. Kobieta bez profesjonalnego artystycznego przygotowania mogła swoimi obrazami podbić świat i zarobić miliony. Wystarczyło wypromować jej dzieła (pod nazwiskiem bardziej znanego malarza). To był też ciekawy film o relacji damsko-męskiej, o emancypacji. Film bardzo piękny wizualnie. Kadry jak malowane. Polecam.

                      Motywy muzyczne z tego filmu Lany Del Rey nie każdemu muszą przypaść do gustu, ale dawno już nie wklejaliśmy muzyki, więc poniżej:

                      [https://www.youtube.com/watch?v=_RqPl5i1Mk4] – I can fly

                      [https://www.youtube.com/watch?v=Col9Av1ydS4]- Big eyes

                      Pozdrawiam

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Jedną z najciekawszych szaf była ta z baśni Lew, czarownica i stara szafa. Za wiszącymi na wieszakach futrami przesiąkniętymi zapachem naftaliny znajdowały się drzwi do świata baśni. Ja osobiście lubiłem bawić się w szafie, takie małe zamknięte przestrzenie dawały mi poczucie bezpieczeństwa – może coś na ten temat napisze później.

                        Masz rację FF, faktycznie czasami może coś zaiskrzyć w ferworze konwersacji. W końcu ten wątek stał się niepostrzeżenie bardzo damsko-męski. Trzeba po prostu zwracać na to uwagę i nie tracić z oczu powodów naszej tutaj obecności:)

                        Pozdrawiam:)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 811 do 820 (z 919)