Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 134)
  • Autor
    Wpisy
  • Jedrek
    Uczestnik
      Liczba postów: 140
      w odpowiedzi na: Wiek DDA a terapia #464142

      Wiek nie ma znaczenia wg moich obserwacji – albo ktoś szuka pomocy, zaczyna rozumieć że pojęcie DDA coś znaczy i jest to określone zjawisko – to znaczy, że chce sobie pomóc i szuka informacji. To jest pierwszy krok. Następnym wg mnie powinna być terapia. Ja przeszedłem terapię, która zmieniła moje życie na lepsze i bez niej dzisiaj pewnie bym był w innym miejscu.

      Ciemna strona medalu jest taka, że:
      – nie da się wszystkiego zapomnieć, można to „przerobić”, zrozumieć mechanizmy, przyczyny i skutki DDA – to pomaga rozumieć skąd te toksyczne emocje się biorą i gdzie jest ich źródło
      – potem ma się do wyboru dwie drogi i chyba nie dotyczy to tylko DDA – albo chcesz coś zmienić na podstawie zdobytej wiedzy, albo skupisz się na swoich toksycznych emocjach i dalej w nie brniesz racjonalizując wszystko wg własnych potrzeb – czyli niewiele się zmienia – jak alkoholik, który wraca do picia. Niestety proces naprawczy wymaga dużej pracy nad sobą i wymaga to dużo więcej wysiłku niż sam się spodziewałem, ale jest to możliwe.
      – DDA wg mnie jest niszczącym uzależnieniem od swoich toksycznych emocji. Ja osobiście karmiłem się DDA bardzo obficie, jest to dosyć wygodne ponieważ nie znasz innego świata emocji i innego świata – ta praca, o której wspomniałem wyżej polega między innymi na szukaniu tych pozytywnych emocji i zastępowaniu nimi tych negatywnych. Niestety to jest poziom poznawczy – na poziomie organizmu, no cóż – jest to bardzo trudne – dlatego ta praca jest taka ciężka i wymaga czasu. Praca ta dąży do tego co nazywasz „wewnętrznym spokojem”, natomiast ja do końca tego stanu osiągnąć nie zdołałem i nie wiem czy jest to do końca możliwe.

      Moje pozytywne informacje z terapii są takie:
      – wiesz w czym siedzisz, dlaczego jesteś DDA, co szarpie Twoją psychikę i dlaczego skupiasz się na emocjach, na których nie powinnaś się skupiać, bo są one bardzo szkodliwe i takie pozostaną, jeżeli jasno ich nie dostrzeżesz. Terapia to jasno pokazuje.
      – z przeszłością możesz pogodzić się tylko Ty – nie ma znaczenia kto Cię przeprosi i czego będzie żałował – jest to dla mnie osobiście – nieistotne. Przy czym jest moment, w którym tą przeszłość musisz uporządkować, zamknąć do pudełka i odłożyć na półkę – do której nie warto potem zaglądać, ale warto pamiętać o tym pudełku. Rozdział zamknięty – cholernie ciężka praca, ale konieczna żeby iść dalej.
      – następnie zaczyna pojawiać się „wewnętrzny spokój” związany z rozliczeniem się z własną przeszłością – podkreślam „WŁASNĄ” – bo za postępowanie innych nie mogliśmy odpowiadać, co też jasno wskazuje terapia
      – ostatnim krokiem dla mnie było rozpoczęcie nowego życia i to też jest trudne. Emocje toksyczne i urazy z przeszłości siedzą głęboko – są już inne, ale nadal są. Objawy psychosomatyczne niestety często pozostają i nie można ich nie zauważać, ale można je kontrolować. Z drugiej strony człowiek uczy się życia na nowo – w świecie, gdzie alkoholu nie było, wśród ludzi którzy tych problemów nie mieli – to też pomaga, bo już nie koncentrujesz się tak bardzo na swoich problemach DDA i widzisz nowy świat, który jest po prostu lepszy.

      Na koniec powtórzę to co powtarzać będę zawsze – kluczem do sukcesu w terapii jest znalezienie osoby, która odpowiada Tobie. Jeżeli czujesz, że nie jesteś w stanie odnaleźć tego porozumienia i zaufania w terapii i że zwyczajnie Ci to nie pomaga – szukaj dalej.

      Tyle ode mnie, trzymam kciuki za pozytywne emocje.

      Jedrek
      Uczestnik
        Liczba postów: 140
        w odpowiedzi na: Witam #399194

        Witaj Aga,

        moje doświadczenie pokazuje, że DDA ciągnie się za mną przez większość mojego życia i liczę się z tym, że tak już zostanie. Dlaczego? Pewnie lepszym pytaniem byłoby – dlaczego muszę je sobie zadawać i czy nie można inaczej go sformułować – Dlaczego muszę się tym przejmować?

        Otóż muszę się tym przejmować, ponieważ po swojej terapii wiem, że mnie to nie opuści nigdy do końca życia – nie mogę wymazać tych wspomnień (jak ktoś kiedyś wymyśli patent na programowanie wybranych wspomnień pewnie będzie milionerem, pytanie czy rzeczywiście będzie miało to sens ;). Uporządkowałem wiele spraw, odciąłem toksyczne gangreny, zmieniłem wiele w swoim życiu, dojrzałem, patrzę na świat inaczej, dotykam inaczej, odczuwam inaczej, jestem w innym lepszym miejscu – natomiast tylko i wyłącznie dzięki narzędziom, które dostałem podczas terapii i ciężkiej pracy, którą w to włożyłem – bo bardzo chciałem. Czerwone lampki palą się każdego dnia i muszę bardzo uważać, żeby nie wracać do toksycznych zachowań. I wiem, że tak będzie dalej.

        Nie da się wymazać wspomnień, ale z drugiej strony – nie wyobrażam sobie życia bez tych narzędzi, które dostałem. Wspaniałe jest to, że mam świadomość tego co się ze mną dzieje, dlaczego tak się dzieje – a na poziomie emocji – zawsze jest to mój wolny wybór, czy pójdę w stronę toksyczną, czy lepszą dla siebie. Po prostu to widzę. Obwinianie się za to nie ma sensu – każdy z nas popełnia błędy. Wspaniałe jest to, gdy je widzimy i potrafimy to zmienić – gdy mamy świadomy wybór zgodny z samym sobą.

        Tyle ode mnie, trzymam kciuki za lepsze jutro 🙂

         

        Jedrek
        Uczestnik
          Liczba postów: 140
          w odpowiedzi na: efekty terapii #399185

          Czołem Kitka,

          Z tego co czytam – szukasz siebie i swojej drogi w życiu – jak każdy, w bardziej lub mniej brutalny sposób. W jakiś sposób nie możesz wziąć odpowiedzialności za swoje życie, co jest mi bardzo bliskie.

          Spędziłem dużo czasu wychodząc z bardzo mrocznych miejsc – problemy szeroko pojętego „dojrzewania” są mi bardzo dobrze znane, bo przyszły bardzo późno, a jeszcze bardziej rozumiem Twoje zagubienie jakie mi również towarzyszyło mniej więcej na tym etapie, w którym jesteś.

          Szukam czegokolwiek z moich doświadczeń co mogłoby Ci pomóc i nie doczytałem, że jesteś w trakcie terapii. Może napisz coś więcej jak ten proces wygląda?

          Obecnie czytam „Twój umysł na detoksie” Rafaela Santandreu – nic specjalnie szczególnego, ale pozwala złapać dystans i rozluźnić zwoje mózgowe – poczytaj zamiast siedzieć przed TV w kontekście rozrywki – pozwoli Ci nabrać dystansu do pewnych rzeczy 😉

          pozdrawiam,

          Jedrek
          Uczestnik
            Liczba postów: 140

            Cześć,

            lata mnie tu nie było. Możesz poczytać moje posty z przeszłości jak byłem w miejscu, gdzie Ty teraz jesteś, a być może jeszcze wcześniej, bo nie do końca chciałem sobie pomóc „świadomie”.

            Ta strona i forum była i jest fantastyczna, a ja trzymam kciuki za każdego DDA, który chce sobie pomóc.

            Przeszedłem terapię, nie było łatwo, ale dzisiaj wiem że każdy musi to zrobić dla siebie. Nie ma ani złotych środków, ani pewnych rozwiązań, a tym bardziej pewności że cokolwiek się zmieni.

            Nie da się zapomnieć. Można z tym żyć, można udawać że tego nie było. Można racjonalizować na wszystkie sposoby – prędzej czy później i tak skutki wyjdą w ten czy inny sposób.

            Terapia jest warstwą ochronną, daje narzędzia do walki z niewidzialnym wrogiem, daje świadomość tego co się stało, pokazuje toksyczne mechanizmy. Leczy umysł, nie leczy duszy, nie daje „zapomnieć”, ale daje narzędzia i perspektywę jak z tym żyć.

            Właściwy lekarz / psycholog dla „danej osoby” to 90% sukcesu – trzeba próbować, jedna osoba to nie cały świat, trzeba szukać właściwej dla siebie.

            Puenta – im szybciej tym lepiej. Nie ma nad czym się zastanawiać. Ludzie na tym forum pomagają bardziej niż często ktokolwiek z rodziny, co jest dosyć oczywiste jak zrozumiesz schemat i konsekwencje bycia DDA – bardzo często nikt inny nie jest w stanie nas zarozumieć.

            A teraz …

            Do roboty i dawaj znać co się dzieje 🙂

            Pozdrawiam,

            Jedrek
            Uczestnik
              Liczba postów: 140

              temat jest prosty i oczywisty, mnie fascynuje jedynie bezczelność ludzi, którzy po prostu chcą dostać papier i nic więcej – osobiście mnie to przeraża – ignorantów w tym kraju nie brakuje, jeszcze bardziej mnie przeraża fakt, że z pewnością ktoś im te ankiety wypełni – ale to brak szacunku do samego siebie w moim odczuciu. Osoby zaangażowane w temat, które wierzą w to co robią nie muszą się prosić "po forach" o pomoc merytoryczną, a pisanie jednocześnie że jest się DDA – to już wykracza poza bezczelność.
              Szczytem szczytów pamiętam jakiś post tutaj, gdzie ktoś podał literaturę i "prosił" o napisanie pracy/artykułu podając termin – hmmm – na prawdę – no comments.

              Ale każdy czyni wg własnej miary, dla mnie osobiście jest to pewnego rodzaju wyrachowane chamstwo – ale gdyby ktoś z obecnych tutaj forumowiczów, udzielających się aktywnie poprosił o pomoc w tej kwestii z pewnością chętnie bym pomógł, a może nawet dodał coś od siebie 😉

              Jedrek
              Uczestnik
                Liczba postów: 140
                w odpowiedzi na: Prośba Wielka:) #91785

                "Sama jestem DDA i wiem jak trudno czasem o tym mówić, pisać, wspominać."

                Tym bardziej nie potrzebujesz naszej pomocy – powinnaś to mieć w "jednym palcu", a Twoje kontakty międzyludzkie rzeczywiście mogą być "upośledzone" 😉

                Jedrek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 140

                  Hej

                  "Dlaczego ktoś komu się pomaga potrafi życzyć innym najgorszego"

                  Dlatego, że sam jest bardziej zagubiony w swoim życiu niż ustawa przewiduje – to nie jest Twój problem, żeby to zrozumieć – wiele osób nie chce nawet zacząć brać na siebie odpowiedzialności za to co robi, bo się tego panicznie boi – nie wszyscy potrafią dostrzec swoje problemy nawet, jeżeli chodzi o najbliższych – to rodzice nas wychowują, ale rzadko zwierzają się ze swoich problemów – być może byłoby prościej, gdyby byli w stanie o nich informować i szukać rozwiązania zanim proces pójdzie za daleko – zamiast np chlać wódę i uciekać od rzeczywistości, która ich przerasta.

                  "Mam wrażenie, że oni nie potrafią patrzeć na to że chcę sobie inaczej życie ułożyć, że mam normalnego faceta i że myślimy o tym żeby uwolnić się od tych chorych domowych sytuacji?"

                  Na prawdę chcesz żyć ich życiem, ich postrzeganiem rzeczywistości ? Po co ? Piszesz, że nie potrafią – chcesz im pomóc to zrozumieć ? Wystarczy, że Ty to rozumiesz – Twoje szczęście ma być Twoje – jeżeli masz odwagę aby o tym otwarcie mówić – może w końcu ktoś zacznie Cię słuchać, jeżeli mu zależy – ale nie przeceniałbym roli "zrozumienia" innych w tej sytuacji. Być może to nigdy się nie wydarzy – nie trać czasu na uświadamianie innych, buduj swoje szczęście, dając do zrozumienia innym czym ono jest, zmuś innych do myślenia – na razie tylko Ty się tym przejmujesz z tego co piszesz.

                  "Nie rozumiem, nie rozumiem , nie rozumiem i chyba zwariuje"

                  🙂 nie zwariujesz – ale po co się tak męczyć …
                  Ty i Twoje szczęście nie może zależeć od poczucia "rozumienia" przez innych, więc jeżeli czujesz się wystarczająco silna – możesz o tym rozmawiać otwarcie, albo się od tego odciąć i dać szansę innym się wykazać – jeżeli komuś zależy to być może w końcu zacznie się zastanawiać co jest nie tak – a jeżeli nie – to zrzuci winę na Ciebie – bo tak jest prościej, ale to już na pewno nie jest Twój problem.

                  Jedrek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 140
                    w odpowiedzi na: Jak się przełamac #87940

                    "Jedną z właściwości tej sytuacji są sprzeczności, dlatego trzeba po woli przekładać kamyki z jednej szalki wagi na drugą aż się zrównoważą i wtedy można będzie przyjąć nowy punkt widzenia."

                    Bardzo słuszna uwaga …
                    A jeszcze większą prawdą w tym wszystkim jest fakt, że ta równowaga nie zależy ani od wielkości szalki, ani ilości kamieni, bo to się niestety zmienia w czasie, co oznacza poniekąd że dążenie do stanu "równowagi" nigdy się nie kończy – jedynie możemy regulować wielkość wahań i ich skalę – stan równowagi zazwyczaj trwa tylko chwilę, bo człowiek z natury również zmienia się nieustannie, nawet jeżeli sam sobie z tego sprawy nie zdaje, ale może mieć świadomość i tych zmian – i wielkości wahań – a to już jest dużo 🙂

                    Edytowany przez: Jedrek, w: 2011/04/20 21:12

                    Jedrek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 140
                      w odpowiedzi na: Jak się przełamac #87935

                      Jak się przełamać …

                      Wyobraź sobie studnię, głęboką studnię.
                      Na powierzchni tuż przy tafli są ludzie, tacy jak każdy inny, albo zupełnie inni niż Ty. Swieci słońce, każdy się śmieje, wszystko jest fajnie. Ot takie prozaiczne codzienne życie.
                      Schodząc w dól tej studni, zanurzając się w niej – jest coraz mniej światła, a kontakt z ludźmi, których zostawiasz na powierzchni jest coraz bardziej utrudniony.
                      Owszem na początku nurkujesz płytko, nie zastanawiasz się nad tym, że Ci to przeszkadza, ale wiesz że im głębiej się zanurzasz tym bardziej utrudniony jest kontakt z tymi co zostali na powierzchni.
                      Potem zaczynasz schodzić coraz niżej, jest coraz bardziej zimno, nieprzyjemnie, ale nadal wydaje Ci się, że bez problemu możesz dotrzeć do powierzchni. Nadal widzisz te promienie słoneczne, mniej ludzi, ale jednak blisko.
                      W końcu promieni już nie ma, wynurzyć się nie potrafisz, tych ludzi też nie ma, bo mało kto schodzi tak głęboko, bo nie ma takiej potrzeby, a Ty nagle przestajesz mieć z nimi jakikolwiek kontakt, bo jesteś już na poziomie z którego nie potrafisz wypłynąć na powierzchnię o własnych siłach.
                      Ludzie, którzy zostali na powierzchni Cię nie widzą, nie wiedzą że istniejesz, część z nich nawet zapomniała o Tobie, a niewielu z nich chciałoby iść za Tobą w dół.
                      Słońca też już nie ma, jesteś tylko Ty, sam ze sobą i cicha szczelna pustka, która Cię otacza. Chcesz wypłynąć, ale z uwagi na brak światła – nawet nie wiesz w którą stronę masz zacząć – po prostu jest ciemno i nagle nie wiesz gdzie jesteś.

                      Otóż ta studnia to świat alkoholowy, w który jesteś wciągany. Powoli, stopniowo, bez żadnego uprzedzenia. Wpadasz do środka i nie masz pojęcia jak bardzo zaczynasz się zanurzać. Kiedy już wiesz, że coś jest nie tak – zazwyczaj jest za późno, bo nikt Ci nie powiedział, że to zanurzanie i podróż na dno – nie powinno się wydarzyć i że to nie Ty jesteś za to odpowiedzialny, ale najgorsze jest to – że nie widać drogi powrotnej.

                      Ja byłem na swoim dnie tej studni, nieświadomy, bezbronny, zniszczony i sponiewierany. Mogłem się utopić całkowicie, ale stwierdziłem że nie mam już sił nawet na to. Wtedy zacząłem szukać pomocy.

                      Właściwa odpowiedź na pytanie, które zadajesz dla mnie osobiście nie jest "jak się przełamać", bo to nie jest żaden przymus, wstyd czy hańba. To jest indywidualna decyzja. Wolna wola i potrzeba jednocześnie, do której trzeba dojrzeć.
                      Moje pytanie brzmi – co jeszcze musi się wydarzyć, abyś się przełamał i dojrzał do tej decyzji – skoro już dzisiaj czujesz, że coś jest nie tak – które swoje dno chcesz osiągnąć ?
                      A przyznanie się przed sobą samym w tym wszystkim i zaakceptowanie własnej słabości jest kluczowe. Duma Ci nie pozwala ? Przecież nic nie tracisz. Terapie nie są dla "świrów" jak to czasami się uważa.
                      Dzisiaj zadaje proste pytania ludziom (które mi również zadano), którzy nie mają nic do czynienia z DDA np Kim jesteś, czego chcesz, dokąd zmierzasz – po kilku minutach rozmowy okazuje się, że czasami Ci ludzie są bardziej zagubieni niż ja byłem wcześniej przed swoją terapią.
                      Dla zrównoważenia tego o czym piszę – nie każda terapia działa, nie każdy terapeuta, grupa pomaga, to też są ludzie, dlatego uważam że trzeba szukać właściwego dla siebie – jeżeli działa ok – jeżeli nie działa – czas na zmianę.
                      A czy warto ?
                      Po 2 latach pracy nad sobą – warto, bo świat wygląda zupełnie inaczej – niestety boląca prawda jest taka – wszystkie zmiany wprowadzamy MY, nie terapeuta – tą odpowiedzialność trzeba przyjąć na siebie, bo niestety nasze problemy mogą być rozwiązane tylko dzięki nam – i jest szansa, że znowu będziemy na powierzchni – ale wspomnienia z pobytu na dnie studni – tego wymazać się nie da 🙂

                      Jedrek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 140
                        w odpowiedzi na: Doładowanie :):):) #87886

                        nie wystraszył się, tylko spożywał, nie mylić z konsumował 😉 – a tymczasem również dobrej nocki 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 134)