Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • jjola
    Uczestnik
      Liczba postów: 23

      Bardzo dobry przykład z tą kasjerką @dda93, sama się uśmiałam i sama też się na tym przyłapuję. @0na887 to, że czegoś nie dostaliśmy w dzieciństwie, nie znaczy, że już nigdy tego nie zaznamy. Znaczy… jeśli będziemy nadal tego oczekiwać od innych, wypatrywać aż ktoś nas ukocha, to są wysokie szanse, że nie zaznamy, bo nikt inny nie da nam już rodzicielskiej miłości, tylko rodzice mogli. Ale jest jeszcze jedna osoba, która wie najlepiej czego Ci potrzeba, która może ukochać Cię tak jak tego potrzebujesz, na początku może trochę nieudolnie, ale z czasem coraz lepiej – jesteś to Ty. Wiem jak to brzmi i pewnie masz ochotę zadać mi pytanie, jak masz się ukochać skoro nawet nie wiesz czym jest miłość. Ale czy na pewno nie wiesz? Sama też byłam na granicy i w takim dołku, że brakowało mi sił na wyjście z łóżka do toalety, a co dopiero by żyć. Sama też nie zaznałam w dzieciństwie wielu uczuć, ale ciągle uczę się ich. Skoro potrzebujesz i szukasz miłości, to choćby intuicyjnie, wiesz czym ona jest. Tylko Ty możesz siebie ukochać jak nikt inny i jest to możliwe, zaufaj nam. Tylko Ty możesz uwierzyć w siebie jak nie wierzył nikt przedtem. Widzisz, że jest nas tu więcej, wszyscy jestesmy po przejściach, chłopaki mądrze tu odpisują. Masz w sobie siłę i wiarę w siebie i miłość do siebie. To wszystko jest w Tobie, tylko musisz to dostrzec i wykrzesać jak ten ogień na kamieniu – ciężka to praca, ale ciepło potem jest cudowną nagrodą za wytrwałość. Czy szukałaś kiedyś terapeuty?

      jjola
      Uczestnik
        Liczba postów: 23
        w odpowiedzi na: Bliskość #484355

        @moja nawa
        Moim zdaniem droga do zdrowej relacji, to jest nieustanna praca nad sobą (nie nad innymi), zarówno przed pojawieniem się odpowiedniej osoby, jak i już w trakcie trwania relacji. To ciągłe przyglądanie się sobie, autoanaliza i wyciąganie wniosków z własnych poczynań. Tylko, by ta praca była skuteczna, by nie zaprowadziła nas we własne mroczne zakamarki (a to będzie zawsze kusiło, bo to najkrótsza i najprostrza z dróg), dobrze mieć w tej pracy wsparcie przewodnika – w moim wypadku była to terapeutka. Zauważyłam, tak jak piszecie, że kiedyś również wyszukiwałam sobie relacje powielające znajome schematy z dzieciństwa, a osoby potencjalnie zdrowe nie interesowały mnie. Ważne było dla mnie zdanie sobie sprawy czemu to robię. Po latach dopiero dostrzegam, że te relacje były uszyte na miarę tego na co byłam wtedy gotowa, były nastawione na to czego szukałam, a szukałam tego co znajome, choć podłe, bo to co przyjemne i zdrowe, było dla mnie nieznane i przerażające. Pamiętam, że kluczowymi momentami po wyjściu z poprzednich związków, było zdanie sobie sprawy, że nie chcę ponownie przechodzić tego co było krzywdzące w tych związkach, a że w każdym było to trochę coś innego, to może dlatego było ich akurat tyle? Bo akurat tyle tematów miałam do przepracowania? Pewnie można było do tego dojść krócej, a może właśnie te lekcje były mi potrzebne. Wchodzenie w aktualny mój związek, który uważam za zdecydowanie zdrowszy, też nie było wcale usłane różami. Normalność była dla mnie na początku przerażająca: brak sytuacji toksycznych był dla mnie czymś nowym i nienaturalnym do tego stopnia, że sama próbowałam je na siłę wyszukiwać. Przykład? Gdy partner szedł spotkać się ze znajomymi wpadałam w lęki, że coś mu się stanie, że go stracę, albo że przyjdzie nawalony, będą awantury i wszystko znów będzie jak dawniej. A okazywało się być zwyczajnie, przychodził wypity i opowiadał jak dawno się nie widzieli, ile się pozmieniało u ludzi i normalnie szedł spać, a ja potrzebowałam czasu, by nauczyć się mu ufać i by nauczyć się uspokajać siebie i swoje lęki. Pomogła mi kontynuacja terapii, choć już nie byłam w toksycznej relacji, a może nadal byłam: ale z samą sobą? Szczerość w związku też jest ważna, by partner wiedział dlaczego właśnie tak lękowo reaguję na ludzkie sprawy, ale też by widział, że chcę nad tym pracować. Jestem z tych co raczej wykładają kawę na ławę i jak chcę z kimś być, to nie wyobrażam sobie udawać w związku kogoś innego niż jestem, więc nie ukrywałam tego z jakiej pochodzę rodziny. Jeśli komuś to nie odpowiadało i odchodził, to chyba lepiej, że okazywało się to wcześniej niż później. Moim zdaniem w związku najważniejsze jest to poczucie bezpieczeństwa, zaufania, szczerość, wzajemny szacunek i duuużo rozmów o tym co uwiera i co chcielibyśmy zmienić w naszej relacji, słuchanie jak druga osoba odbiera pewne sprawy, a często odbiera inaczej niż my, wspólne dochodzenie do rozwiązań problematycznych spraw, oraz możliwość bycia sobą. Otwarcie się przed drugą osobą, ale też otwarcie się na słuchanie tej osoby. I nieustanna praca nad sobą.

        Kiedyś usłyszałam taką definicję miłości, która zapadła mi w pamięć: że miłość, to pragnienie prawdziwego dobra dla ukochanych osób (my sami dla siebie też jedną z tych ukochanych osób jesteśmy). Oczywiście niezdrowa jest sytuacja, gdy ktoś kto tak myśli spotka kogoś kto myśli zupełnie inaczej i będzie chciał to wykorzystywać. Jeśli będziemy sami siebie również szanować i chciceć prawdziwego dobra dla siebie, nie pozwolimy się krzywdzić. Czyli miłość własna jest równie ważna w relacji z innymi – pewnie nie uwierzycie, ale dopiero teraz to pisząc na to wpadłam.

        Spotkanie drugiej osoby, która myśli podobnie sprawia, że dostaje się jedynie dając, bez poczucia, że się daje więcej niż otrzymuje lub bez ciągłego poczucia potrzeby brania.
        Nie spotkalibyśmy się tu, gdybyśmy się wywodzili z rodzin, w których są od początku przekazywane takie wartości. Ale wiecie co? To wcale nie znaczy, że my nie możemy zdrowej relacji stworzyć. Właśnie, że możemy tworzyć zdrowe relacje i będą one równie dobre, a nawet bogatsze o inne doświadczenia, bo my doskonale już wiemy czym zdrowa relacja NIE JEST. Kwestia tego czy chcemy ją powielać czy szukać przeciwwagi.
        PS. Trochę mnie poniosło filozoficznie, ale dużo myślałam o tym odkąd Moja Nawa opublikowała swój wpis przed tygodniem. I temat miłości własnej jest akurat moim aktualnym tematem w terapii.

        jjola
        Uczestnik
          Liczba postów: 23
          w odpowiedzi na: Bliskość #484274

          Hej, również tak czuję, że tak zostaliśmy niestety zaprogramowani na to ciągłe bycie w napięciu i czuwanie co tym razem nas dopadnie za zakrętem. Gdy pierwszy raz miałam okazję zaznawać spokoju w związku, również miałam bardzo lękowe odruchy według starych, znajomych schematów. To na szczęście da się przeprogramować, potrzebna jest praca z tym i mi pomogła kontynuacja terapii. Sama nie dała bym rady, byłam w tych lękach zbyt zagmatwana.

          jjola
          Uczestnik
            Liczba postów: 23
            w odpowiedzi na: Bliskość #484241

            Hej @dedra, w wielu miejscach pewnie używam skrótów myślowych i zdaję sobie sprawę, że nie wszystko może być tak samo zrozumiałe dla innych tak jak dla mnie. Jednak tak jak napisałam, będąc już jakiś czas w tamtym związku zrozumiałam dopiero dlaczego ciągnęło mnie wtedy do osób z uzależnieniami – ponieważ nadal pozostawałam współuzależnioną i chciałam „uratować ojca”. To moje ratowanie partnera polegało właśnie na motywowaniu go do pójścia na terapię i trwania w niej, oraz na własnym uczeniu się stawiania granic jakich zachowań nie będę akceptować. W pewnym momencie trzeba było ratować siebie, gdy do akcji w jego wykonaniu zaczął wchodzić nóż. Nikomu nie życzę też zmierzenia się z próbą odejścia od osoby, która zdecydowanie tego nie akceptuje i odejść nie da. Pewnie, że pozostawanie dłużej w tym związku było raniące dla OBU stron, ale myślę też, że ostatecznie było potrzebne do wyciągnięcia nauki. Bardzo bym chciała by dla OBU stron. Ale jak to ktoś mądrze powiedział: mimo, że można, a nawet warto dać człowiekowi drugą szansę, to kiedy to już jest trzecia, czwarta, piąta… szansa, to coś tu jest nie tak.

            jjola
            Uczestnik
              Liczba postów: 23

              Bardzo dobrze wytłumaczone @dda93, muszę to sobie zapamiętać.

              jjola
              Uczestnik
                Liczba postów: 23

                Dzięki za dobre słowa Ivone. Współczuję Ci Twej choroby, a problemy z zapamiętywaniem chyba trochę rozumiem. Problem mam podobny, może nie na tak wielką skalę. Mnie na studiach też przerażało, że niewiele rozumiem, a zapamiętywanie tego czego nie rozumiem jest u mnie niemożliwe. Studia I stopnia zrobiłam na uczelni prywatnej i do tej pory uważam, że chyba tylko dlatego je zrobiłam. Gdy poszłam na II stopień na szanującą się uczelnię szybko odkryłam braki w wiedzy i, podobnie jak piszesz, niepamiętanie nawet tych zasad matematyki, z którymi w wcześniej w podstawówce byłam dobra… tych studiów nie skończyłam.

                Jest tu na forum wątek o tym, czy inni też czują się „opóźnieni w rozwoju” w stosunku do rówieśników z rodzin niedysfunkcyjnych, i też się czuję w tej grupie. Myślę, że to co przeżyliśmy nie pozwalało nam rozwijać potrzebnych w życiu dorosłym umiejętności miękkich i możemy mieć takie odczucie, choć to wcale nie znaczy, że jesteśmy gorsi. Też uważam, że mogłabym mieć inną, lepszą pracę, ale brak mi i kierunku i motywacji do rozwoju, a i też pieprzonych znajomości, bo w dzisiejszych czasach na rynku pracy się przydają…

                Nie jesteś sama Ivone, jest nas wielu i jesteśmy w tym wszystkim tu razem. Pozdrawiam ciepło.

                jjola
                Uczestnik
                  Liczba postów: 23
                  w odpowiedzi na: Bliskość #484197

                  A propos książki „Koniec współuzależnienia” – mam ją akurat do wydania potrzebującym. Jeśli jesteś zainteresowana @Ivone09, to napisz do mnie na maila jolaloooola[tutamałpa]yahoo.com

                  jjola
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 23
                    w odpowiedzi na: Bliskość #484191

                    Acha, co do „bezbronnego słabego dziecka” – owszem czasami tacy bywamy, ale bezbronne i słabe dziecko nie zaczyna szukać terapeuty i pomocy, masz w sobie siłę do walki @Ivone09, by zawalczyć o siebie!

                    jjola
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 23
                      w odpowiedzi na: Bliskość #484190

                      Będą łzy @Ivone09, będzie dużo łez podczas terapii, i teraz myślę, że to dobrze, choć też kiedyś się ich wstydziłam. Ten ból musi się wykrzyczeć, wypłakać przed kimś kto zrozumie i wytłumaczy. A że tymi ludźmi nie byli nasi rodzice, nie mogą być nasi bliscy, to najlepszym wyjściem wydaje się być terapeuta. Życzę Ci byś szybko trafiła na dobrego specjalistę.

                      jjola
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 23
                        w odpowiedzi na: Bliskość #484187

                        @Ivone09 Droga, pełne zrozumienie ode mnie, dla Ciebie. Po takich przejściach, to nic dziwnego, że tak lgniesz do innego człowieka, nawet (a może szczególnie) toksycznego i bez terapii ciężko może być to poskładać. Kiedy jeden z moich partnerów powiedział mi, że jest narkomanem to nawet się ucieszyłam, że przecież mogło być gorzej (i tu każdy mógłby wstawić pierwsze lepsze wytłumaczenie, które mogło by być gorsze od narkomanii). Terapia pozwoliła mi znaleźć na to inne spojrzenie: podświadomie szukałam takiego związku, bo tylko na taki związek byłam gotowa, więc nic dziwnego, że się spontanicznie „ucieszyłam”. Dziś uważam, że był mi potrzebny, bym znów trafiła na terapię i przepracowała rzeczy z dzieciństwa i wyleczyła się z potrzeby uleczenia i uratowania kogoś jeśli on sam nie jest na to gotowy – jak od dziecka próbowałam ratować ojca, potem partnera. Związek trwał 3 lata, ale przez rok próbowałam z niego wyjść (rozstania, powroty) czyli w sumie 4. Twoje 10 lat z alkoholikiem, o których piszesz, brzmi mocno. Wydaje mi się, że przeskakując tak energicznie z związku na związek lub trwając w czymś toksycznym tak długo, byle tylko nie być samej, pozbawiamy się możliwości pobycia samej ze sobą i wysłuchania swoich ran (a najlepiej pod okiem terapeuty). Przeszłaś ogrom strasznych rzeczy, z tego co piszesz, i należy Ci się wsparcie. Zaoferuj je sobie, niech to będzie pierwszy krok do zdrowienia, w prezencie od siebie dla siebie. Życzę zdrowia i powodzenia.
                        Jola.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)