Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: BRISTOL, UK, powstał polski mityng DDA #486629
Wątek bardzo stary ale mam nadzieje,że ktoś jeszcze to czyta. Czy wciąż są jakies mityngi w Bristolu ?
w odpowiedzi na: Odradzam związków z DDA/DDD #486625Witajcie !
Przeczytałam wszystkie wasze wpisy, mam nadzieje, ze dacie mi jakaś wskazówkę.O DDA dowiedziałam się stosunkowo niedawno, pare lat temu. Wtedy finalnie mogłam nazwać to z czym tak naprawdę zmagam się długi czas. Wchodzenie w toksyczne relacje, ciągłe niskie poczucie własnej wartości, życie w strachu przez końcem związku, brakiem akceptacji Zaczęłam zauważać mechanizmy które mną kierują w sposób w jaki dobieram partnerów, przechodziłam przez mityngi grupowe nigdy jednak indywidualne. Później wyjechałam za granice, Covid i zostawiłam ten temat, stwierdziłam, ze już „ozdrowiałam”, już jest Ok. Przecież to nie taki big dill
Jednak…
Trafiłam tu dziś ponieważ nie radzę sobie z autodestrukcą. Pierwszy raz w życiu trafiłam na kogoś kto zasługuje na więcej, na kogoś kto nie jest toksyczny, kogoś kto jest kochający, troszczący się o mnie a ja nie umiem w to uwierzyć. Czuje się okropnie wciąż znajdując kolejną rzecz, i kolejną…. Nie mowie nawet konkretnie bo to naprawdę nie mam na co narzekać. Kreuje problem, podświadomie chcąc aby odpowiedzią było „nie” , aby odpowiedzią zapewniono mnie „Tak kocham cie i tylko ciebie” Nie umiem uwierzyć w czyjąś bezwarunkowa miłość, Niszcząc coś co jest piękne, nie panując nad tym krzywdzę jego i siebie.Domyślam się, że potrzebna jest terapia tylko sprawy się komplikują.
Jestem aktualnie w UK, nie wiem czy są tu jakieś placówki, szukałam oraz pisałam do różnych miejsc ale zwykle bez odzewu.
Chciałabym sie poradzić kogoś kto przechodził przez podobne autodestrukcyjne zachowania.
Co robić, gdy czujesz ze zaczniesz „atakować” ? Jak powstrzymać sie by robić czegoś czego nie chcesz ?
Jak zatrzymać nie kończące się myśli?
Jak to zrobić nie angażując drugiej połówki ?
Jak finalnie żyć ze sobą w zgodzie, by nie żałować swojego zachowania chwile później ?
Próbowałam już „zbierać myśli”, myśleć o konsekwencjach itp ale wciąż negatywne emocje jakby przebijały sie przez to by tylko znów zapytać, bo może już mnie nie kocha ?….Przepraszam za trochę chaotyczną notkę, mam nadzieję, ze w miarę zrozumiała
w odpowiedzi na: Czy da się to wyleczyć i normalnie żyć??? #472300Nie znam recepty na udaną miłość ale powiem jedno. Bez zaangażowania obojga nie pójdziecie do przodu. Wspólna długa rozmowa i decyzja czy działacie razem i zmieniacie to co wam się nie podoba czy raczej, któraś ze stron nie ma już sił tego zmieniać. Nie ma co się zastanawiać im dłużej zwlekasz z rozmową tym większa przepaść miedzy wami.
Szczera rozmowa, bez krzyków, bez zarzutów, bez oceniania.Używaj odniesienia się do swojej osoby
„Gdy robisz to i to ja czuje to i to”
Powodzenia
w odpowiedzi na: Toksyczna relacja ze sobą samym – zdrowiejemy #471968Nie wiem czy to ze stronką jest coś nie tak czy co ale nie widzę twojej odpowiedzi.
Krzywda jaką sobie wyrządzam to coś złego,wiem to. Wiem też, że to niczego nie wnosi. ALE
Czuję się właśnie jakbym wciąż chodziła w kółko… Z jednej strony wiem, że takie zachowanie nie ma sensu, staram się odrzucać te myśli kiedy przychodzą ale wracają i mam wrażenie, że im bardziej staram się je odganiać tym wracają gorsze.
Dochodzi do tego, że z pewnej mało istotnej sprawy mogę stworzyć tragedię, coś co pozwoli mi znów czuć złość na siebie, zazdrość o kogoś czy też smutek. Nakręcam się negatywnymi emocjami i wykańcza mnie to. Moja psycholog powiedziała mi, że patrzę na siebie z perspektywy innych. Ma rację, tez to wiedziałam tylko wciąż nie mogę poradzić sobie z obiektywizmem.
Najgorsza jest chyba ta huśtawka nastrojów i świadomość, że zachowuje się nie tak jak powinnam. Kiedy wariuję tworzę scenariusze w głowie a jednocześnie jest w niej ten głos „Ogarnij się dziewczyno przecież wiesz, że się nakręcasz” to chyba powoduje u mnie złość na to co robię i pogarsza całą sytuację. Tak jak mówiłam, błędne koło
Czuję się właśnie jakbym wciąż chodziła w kółko… Z jednej strony wiem, że takie zachowanie nie ma sensu, staram się odrzucać te myśli kiedy przychodzą ale wracają i mam wrażenie, że im bardziej staram się je odganiać tym wracają gorsze.
Dochodzi do tego, że z pewnej mało istotnej sprawy mogę stworzyć tragedię, coś co pozwoli mi znów czuć złość na siebie, zazdrość o kogoś czy też smutek. Nakręcam się negatywnymi emocjami i wykańcza mnie to. Moja psycholog powiedziała mi, że patrzę na siebie z perspektywy innych. Ma rację, tez to wiedziałam tylko wciąż nie mogę poradzić sobie z obiektywizmem.
Najgorsza jest chyba ta huśtawka nastrojów i świadomość, że zachowuje się nie tak jak powinnam. Kiedy wariuję tworzę scenariusze w głowie a jednocześnie jest w niej ten głos „Ogarnij się dziewczyno przecież wiesz, że się nakręcasz” to chyba powoduje u mnie złość na to co robię i pogarsza całą sytuację. Tak jak mówiłam, błędne koło
dorotaa77 głównym problemem jest chyba kwestia tego, że empatii jest w nas wiele ale w stosunku do innych ludzi nie dla nas (przynajmniej w mojej sytuacji).
Jestem dla siebie surowa, wymagająca zupełnie jak mój ojciec kiedyś w stosunku do mnie.
Ciekawi mnie jednak jak nie wpływa w tej sferze to jak traktowała mnie moja matka.Może tu wchodzić w grę to, że zawsze była uległa ojcu i jej troska o mnie, jej okazywanie miłości(przytulanie,pocieszanie etc) nie grają tu już żadnej roli. Jak to możliwe, że to ją kocham, jego nienawidzę a mimo tego zachowanie jest jakie jest. Przecież wiem jak bardzo nim gardzę, jak żałosne było jego zachowanie. Wiem, że to co o mnie mówił nie było prawdą.
Dlaczego więc wciąż gdzieś podświadomie tylko opinia tego „gorszego” rodzica wpływa na to jak widzimy siebie ?
w odpowiedzi na: Czy leci z nami administrator? #470920popieram plus usuwanie jakiś dziwnych angielskich postów kompletnie z dupy
-
AutorWpisy