Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 37)
  • Autor
    Wpisy
  • Makadamia
    Uczestnik
      Liczba postów: 37
      w odpowiedzi na: Milczenie #485876

      Dla naszego społeczeństwa problemem jest, gdy ktoś  nie ma męża /żony, dzieci i kredytu. Zresztą chyba nie tylko dla naszego, bo w innych krajach są plany takich ludzi opodatkować. Jakby to była gorsza kategoria ludzi, których jeszcze trzeba ukarać. Tak jakby to był obowiązek konstytucyjny zakładać własną rodzinę. A kto się z tego wyłamuje to jest dziwny, inny, odmieniec. Nikt nie myśli, że może niektórzy nie czują potrzeby bycia w związkach. Jakoś nikt nie dziwi się wegetarianom, że nie jedzą mięsa. To już jest do przyjęcia. Niektórzy pewnie decydują się na związek nawet jeśli tego nie czują, tylko po to, by być jak reszta, by tak nie odstawać. Niewielu ma odwagę się przyznać, że tego nie chcą i zamierzają żyć w pojedynkę.

      Makadamia
      Uczestnik
        Liczba postów: 37
        w odpowiedzi na: pomoc dobra rada #485792

        A mnie właśnie żal takich zagubionych osób. W ogóle osoby DDA czy DDD mają z góry przechlapane życie, często nie z własnej winy. To ktoś im je zmarnował. Niewiele mają szans na normalne życie, zwykłe ludzkie szczęście. Tylko odrzucenie, bo lepiej trzymać z normalnymi.  Terapia czasem pomoże, czasem nie, trzeba mieć na nią siły, a taki człowiek już zawsze będzie pokręcony.

        Makadamia
        Uczestnik
          Liczba postów: 37

          Co do niechęci do terapii mogę napisać tylko na własnym przykładzie. (Terapia przerwana z braku funduszy). Brak motywacji, obojętność na wszystko. Strach i niechęć do rozdrapywania i przerabiania wszystkiego od nowa. Lęk, że można dowiedzieć się o sobie czegoś co może być trudno zaakceptować. Poczucie, że to nie ma sensu, bo to przeszłości nie wykreśli z pamięci. Zbyt wiele straconych, najlepszych lat, których nic nie wróci, czasu nie cofnie. Może gdybym była 10 lat młodsza, a teraz nie ma już o co walczyć… Obawa, że terapia jeszcze pogorszy niż poprawi samopoczucie. To może niektóre z przyczyn niechęci do terapii, każdy ma inne.

          Makadamia
          Uczestnik
            Liczba postów: 37

            Ogólnie rzecz biorąc osoby DDA i DDD mają w życiu przechlapane jeśli terapia czy leczenie farmakologiczne nie wyprowadzi ich na prostą. A i to nie zawsze pomaga. Nie dość, że sami mają małe szanse na szczęście, bo zawsze przeszłość, chore emocje i schematy będą się za nimi ciągnąć to jeszcze unieszczęśliwiają innych. Może to jednak dobrze, że związki rozpadają się (zwłaszcza te, które nie trwały długo). W ten sposób takie osoby mogą uchronić innych przed konsekwencjami bycia razem. Chociaż  rozstania są bolesne.

            Makadamia
            Uczestnik
              Liczba postów: 37

              <p style=”text-align: justify;”>abcd Czyli ma jeszcze „tatusiowi” współczuć i głaskać po główce, że biedaczek sam ma problem i dlatego jej rujnuje psychikę? Bo sam jest usprawiedliwiony przez to że coś złego się z nim dzieje? Porażka….</p>

              Makadamia
              Uczestnik
                Liczba postów: 37

                A może jakiś wolontariat jeśli oczywiście masz trochę wolnego czasu? Lub jakaś grupa przy parafii? Tam chyba można poznać wartościowych ludzi.

                Makadamia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 37

                  2wprzod1wtyl Nie chcę porównywać sytuacji dda i ddd.  Racja, że dla każdego jego sytuacja jest najcięższa. Dobrze, że ktoś tak wyraźnie zarysował te dwie różne sytuacje dzieci z trudnych rodzin. Tylko żal tych dzieci  z rodzin alkoholowych czy innych dysfunkcyjnych, bo mogłyby być zupełnie innymi ludźmi, szczęśliwszymi, lepszymi. Życie jest tylko jedno, a ktoś „naznaczony” od wczesnych lat nie zawsze jest w stanie wykorzystać później cały swój potencjał. Oczywiście nie każdy, bo znam ludzi z rodzin gdzie był alkohol i nie widać po nich żadnych lub tylko niewielkie negatywne skutki tych przeżyć. A wiem, że z terapii nie korzystali. Ale to temat na osobny wątek.

                  Makadamia
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 37

                    Często mówi się tylko o problemach osób DDA. Osoby z rodzin dysfunkcyjnych, ddd, też często przechodziły piekło. Może z mniejszym nasileniem niż dzieci z rodzin alkoholowych, ale jednak. Bez alkoholu też można komuś zrujnowac życie. Chyba nawet gorzej to świadczy o takich katach, bo nie potrzebują do tego alkoholu, tylko często świadomie niszczą innych. Nie można wtedy zwalić winy na alkohol i chorobę takich ludzi.

                    Makadamia
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 37

                      „Dlatego czasem warto omijać takie osoby zanim się do nich przywiążesz”. Przykre jest to, że osoby z ciężkimi przeżyciami z przeszłości, z rodzin dysfunkcyjnych są nieraz z góry skazane na bycie nieszczęśliwym w życiu. Na ciągłą walkę ze sobą, z przeszłością. I to nie z własnej winy. Muszą płacić za błędy swoich bliskich. Kiedyś ktoś napisał, nie pamiętam czy na tym forum, że „Jesteś tym co inni z ciebie zrobili”. Chyba to trafnie oddaje sytuację takich osób. Można chodzić latami na terapię. Czasem to pomoże, czasem nie. Ale w czasie gdy ludzie z zaburzeniami walczą latami na terapiach o powrót do normalności, inni cieszą się życiem. To przykre. Trochę nie na temat, ale nasunęła mi się refleksja.

                      Makadamia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 37
                        w odpowiedzi na: Bliskość #484140

                        Moja_nawa dzięki za dobre słowo. Też mam nadzieję, że mi się w końcu to odblokuje i będę mogła funkcjonować w miarę normalnie w relacjach.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 37)