Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
<p style=”text-align: justify;”>Mam dokładnie to samo. Uciekam od bliskości i sobie z tym nie radzę. Bliską relację odbieram jako coś zagrażającego, jako ryzyko, którego boję się podjąć. Wyobraźnia podsuwa najgorsze scenariusze, pojawia się brak zaufania do drugiej osoby. Ciężka sprawa. Nie wiem czy uda mi się przełamać. Co najdziwniejsze ja w ogóle nie odczuwam potrzeby bliskości. Niektórzy piszą, że bardzo jej potrzebują, a ja nie. Może ta potrzeba została zepchnięta to podświadomości, wyparta. Nie wiem. </p>
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat temu przez Makadamia.
w odpowiedzi na: Kryzys, po raz kolejny #484125@Outsid3r masz rację. Czasem przez DDA czy DDD można nic nie osiągnąć. A walka o cokolwiek jest tak trudna, że czasem chce się odpuścić. I ta głupia presja, porównywanie się z innymi. Dlatego czasem mam żal do losu, że mam taki a nie inny bagaż doświadczeń, pokręcone emocje, które uniemożliwiły normalne życie. Straszny żal, bo życie jest jedno, a tak nierówno wszystko podzielone. Niektórzy pławią się w szczęściu a inni próbują jakoś dociągnąć do wieczora.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat temu przez Makadamia.
w odpowiedzi na: Kryzys, po raz kolejny #484118Nie jest zbyt dobre ustalać granice, że do tego i tego wieku trzeba osiągnąć to i tamto. W dzisiejszych czasach wiek różnych życiowych przedsięwzięć się przesunął. Zresztą każdy powinien realizować i osiągać postawione sobie cele wtedy, gdy czuje się na to gotowy, dojrzały. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że osoby dda, ddd mają problemy, które utrudniają im osiąganie różnych celów, które ludziom bez zaburzeń przychodzą o wiele łatwiej. Był tu na forum wątek o poczuciu opóźnienia w życiu, można zajrzeć.
w odpowiedzi na: Szukam pomocy, rady, rozmowy.. #483944W terapii leczący jest kontakt i relacja pacjent-terapeuta. To Ty masz się czuć dobrze, pewnie i bezpiecznie w kontakcie z terapeutą, by móc poruszać najtrudniejsze problemy. Bez tego nie ruszysz do przodu, będziesz się zniechęcać do terapii.
w odpowiedzi na: Rodzeństwo DDA a dojrzałość do związków #483880Moim zdaniem czy ktoś jest DDA czy Ddd czy też bez żadnych zaburzeń, to czy i kiedy będzie w związku, jak wiele rzeczy w życiu zależy od szczęścia, farta, uśmiechu losu. Po prostu trzeba we właściwym czasie trafić na odpowiednią osobę. Od tego wszytko zależy. Jest wiele osób z różnymi zaburzeniami, po przejściach czy z trudną przeszłością w udanych związkach i tak samo dużo ludzi samotnych, którym się nie poszczęściło w tej sferze. Taki los.
@Jakubek masz sporo racji. Osobiście jestem introwertyczką. Tak jak napisałeś czasem zastanawiam się na ile to tylko introwertyzm, a ile w tym mojej „inności” czy nienormalności. Bo wydaje się, że każdy normalny człowiek potrzebuje bliskich relacji, głównie mam na myśli związki z osobami płci przeciwnej. A ja nie mam takich potrzeb, być może miałam kiedyś, ale gdzieś zniknęły. Mam świadomość, że to pokłosie środowiska, w którym żyję, różnych przeżyć.
<p style=”text-align: justify;”>@Cerber nie mieszkam sama. Mieszkam z rodziną. Myśli o samotności bardziej dotyczą mojej przyszłości. Czy dałabym radę tak żyć. Staram się to zmienić, próbuję wchodzić w relacje, z różnym skutkiem.</p><p style=”text-align: justify;”>U mnie to idzie w zupełnie innym kierunku. Wiem, że są jakby dwa bieguny: albo ktoś potrzebuje relacji, kontaktu z innymi ludźmi, także tych z osobami płci przeciwnej, odczuwa jakby głód tych relacji, albo nie odczuwa takiej potrzeby, unika innych ludzi, dobrze czuje się sam ze sobą. Ja właśnie mogę umieścić siebie na tym drugim biegunie. Lubię być sama, samotność mnie nie przeraża póki co. Czasem mnie martwi jak to będzie kiedyś, na starość, czy nie będzie mi brakować tego drugiego człowieka…</p>
w odpowiedzi na: Ciągłe poczucie odrzucenia i wizja samotności w przyszłości #483809Uczucie wstydu-tak dobrze znajome. Kiedyś wstyd potrafiłam opanować, teraz po prostu mu się poddaję. „Co ludzie powiedzą” – jakby ci ludzie byli najwyższą instancją. Często to słyszę, może dlatego też, że mieszkam w małej miejscowości, jest mniejsza anonimowość, każdy o każdym wie, a plotki szybko się rozchodzą. Ja też wstydzę się siebie, swojego życia przede wszystkim, bo nie jest takie „jak być powinno”, odstaję od normy (nie mam męża ani dzieci, a już dawno powinnam mieć, nie własnego mieszkania albo przynajmniej kredytu). Nie lubię patrzeć sobie w oczy w lustrze ani oglądać siebie na zdjęciach. Ludzi też zaczynam unikać. Problemem zaczyna być wyjście z domu. Mam wrażenie, że wszyscy o mnie mówią i patrzą ze współczuciem i politowaniem. Pół biedy, że ja sama się siebie wstydzę. Gorzej jest słyszeć, że przynoszę wstyd rodzinie i inni wstydzą się mnie. Usłyszałam to kiedyś wypowiedziane prosto w oczy, innym razem przypadkiem, mówione za moimi plecami. Nie było to przyjemne. Moje poczucie własnej wartości i tak bardzo już niskie spadło poniżej zera. Czuję się jakbym była nikim.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Makadamia.
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #483794Dzięki Jakubek za te słowa. Faktycznie czasem kusi mnie by robić już tylko to co dla mnie dobre bez oglądania się na innych. Taki zdrowy egoizm. Staram się sprawiać sobie jakieś małe przyjemności, ale skutek jest średni, bo ostatnio nic mnie nie cieszy. Najgorszy jest ten brak motywacji i poczucie bezsensu wszystkiego. Ostatnio często dopada mnie to uczucie braku sensu życia. I świadomość, że jednak mam jakieś zobowiązania wobec innych, jakiś dług wdzięczności może i powinnam się nieraz poświęcić robiąc coś, co nie do końca mi odpowiada. Zaraz pojawia się poczucie winy, bo inni tyle dla mnie zrobili a mnie nie stać nawet na mały wysiłek.
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #483777Ja po latach szarpania się, walki, prób powoli odpuszczam. Zaczynam godzić się z sytuacją, że nigdy nie będę taka jak inni, nie osiągnę tego co oni choćbym nie wiem co robiła. Za dużo czasu straconego, którego nie da się cofnąć i nadrobić. Przestało mi zależeć nawet. Co do porównań z innymi. Kiedyś mówiłam sobie myśląc o swoich znajomych z normalnych domów „mnie do niej daleko, ona to ma życie, tyle osiągnęła i w pracy i w życiu rodzinnym, jest taka szczęśliwa”. Ale przypomniałam sobie pewne słowa: „Nie sztuka sobie radzić jak wszystko idzie dobrze, jak nie ma się trudnych przeżyć i doświadczeń. Sztuką jest sobie radzić jak ciągle wiatr w oczy, ciągle pod górę i wiecznie kłody pod nogi”. Wtedy przychodzi myśl, że tak naprawdę to wszystkim tym z dobrych domów jest daleko do nas. Do nas, którzy ciągle toczą walkę, pokonują samych siebie by coś osiągnąć. Wtedy ich osiągnięcia wypadają bardziej blado.
-
AutorWpisy