Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 44)
  • Autor
    Wpisy
  • marta0006
    Uczestnik
      Liczba postów: 56
      w odpowiedzi na: Trudne nowe życie #419325

      Dziękuje Ci Edyto za te wszystkie mądre słowa. Jak sobie czytam Twoje wpisy to widzę,że zrobiłaś gigantyczny postęp w swoim życiu. Wiesz jak zadbać o siebie ze zdrową dyscypliną traktując się łagodnie i biorąc na pierwszy plan swoje emocję.  Ja swoje zdrowienie zaczęłam zaledwie dwa lata temu… a dopiero od roku intensywnie pracuję nad swoim DDA. Myślę,że to jeszcze jest krótka droga. Ja potrzebuję na dzień dzisiejszy boźdzca: nie jestem sama w stanie wymyślić coś dla siebie dobrego, co może mi pomóc, bo wiem że mogę nie wytrwać, mam zmienne nastroję. Terapia pomagała mi wydobyć te wszystkie emocje z dzieciństwa… ale ja wiem,że teraz bardziej jestem roztrzęsiona po współuzależnieniu.  I nigdy nie mówiłam o swoim związku na terapiach ( a jak już mówiłam to omijająco bądź broniłam partnera). Bo się mega wstydziłam. Wstyd został do tej pory.

      Zastanawiam się nad zrobieniem programu. Być może okaże się dla mnie zbawienny?

      Cieszę się tym co osiągnęłam jednak często tą radość przysłania poczucie smutku i odtrącenia.. Wiem,że moim głównym problemem jest też to,że wciąż potrzebuję czyjeś uwagi, często „wyrywam” ją sobie. Przyjaciel mi mówi,że bywa,że wykorzystuję ludzi dla własnych celów, jak mi są nie potrzebni to mam ich gdzieś… nigdy nie widziałam siebie w takim świetle… aż trudno mi w to uwierzyć… Dużo we mnie zazdrości i pychy: kiedy patrze na innych ludzi jak sobie żyją, mają mnóstwo znajomych, wspólnie spędzają wakacje. Mają normalne, wyrozumiałe matki, które ich słuchają, mają fajnych ojców, rodzeństwo, z którym spędzają czas… U mnie każdy w domu miał swoje życie… Mieszkaliśmy razem wszyscy chyba z jakiegoś przymusu.. przymusu tworzenia ” rodziny”. Nawet „wypady rodzinne” kończyły się awanturami (głównie ze strony ojca). Porozumiewaliśmy się głównie krzykiem a przy imprezach rodzinnych ( np. grill) często ojciec wylewał swoje żale i wszystko kończyło się awanturą… Siedzi to wszystko we mnie, wiem,że chyba wszystkiego nie wyrzuciłam z siebie 🙁

      marta0006
      Uczestnik
        Liczba postów: 56
        w odpowiedzi na: random… #406463

        Świat jest bezlitosny.. ale bardziej karzemy siebie takimi myślami. Nasze oczy chcą widzieć zło a nie dostrzegają pozytywów… A miłość jest na pewno.. tylko w nas samych a nie w innych… Myślę,że możesz być w dość krytycznym punkcie swojego życia i chciałbyś się poddać. Ale poddają się tchórze…

        marta0006
        Uczestnik
          Liczba postów: 56
          w odpowiedzi na: moja historia #404596

          Leliana: wyrozumiałość zawsze bedziesz miała wśród nas, DDA 🙂 napewno też nikt Cię nie oceni (a jeśli ma zamiar to jest skończonym idiotą..)

          marta0006
          Uczestnik
            Liczba postów: 56
            w odpowiedzi na: moja historia #404595

            Wczoraj pisałam tutaj bardzo długą wiadomość do Ciebie Leliana.. ale wywaliło mi internet i nic nie poszło 🙁

            Bardzo Ci współczuję sytuacji, wiem,że jest Ci ciężko mi też bywało nie raz. Napisz do mnie na maila to pokonwersujemy sobie o tym wszystkim… moja historia jest podobna do Twojej, mam nadzieję,że może Ci pomóc….

            marta0006@gmail.com

             

            A tak poza tym… wiem,że możesz nie mieć siły chodzić do psychiatry.. ale może mitingi DDA, grupy wsparcia, spotkanie z terapeutą…??

            Psychiatrzy dają tylko leki, które nie leczą bólu w środku.. wiem, bo sama przez to przechodziłam.

             

            Wybaczcie mi wszyscy DDA, którym to się nie spodoba.. ale najbardziej mnie wkurza w DDA dawanie rad i mówienie co ma się zrobić. Brakuję współodczuwania. Rady to można dawać przyjaciółce, którą się zna, a nie osobie która ma TAKI problem i której ciężko.

            A wysyłanie kogoś z syndromem DDA do psychiatry jak dla mnie to nie najlepszy pomysł… ja już to przerabiałam i nie wyszło na lepsze.

            Sorry jeszcze raz, ale wkurza mnie takie zachowanie, jakby Ci którzy tutaj piszą nie byli DDA i nie kumają jakie to ciężkie….

             

            marta0006
            Uczestnik
              Liczba postów: 56

              Zostały emocje, które chciałby teraz wyjść….

              marta0006
              Uczestnik
                Liczba postów: 56

                No ale Ty pijesz. Ja też na początku będąc sama piłam. I odwalałam. I to doprowadziło też do tego,że znajdywałam sobie nieodpowiednie związki, które nie miały prawa być szczęśliwe.

                marta0006
                Uczestnik
                  Liczba postów: 56

                  super,że pomogłam 🙂 sama szukam sobie wsparcia po tym ciężkim czasie, mimo iż minął dopiero tydzień  i dwa dni to mi jest wciąż ciężko… mój partner dostaję dużo wsparcia od rodziny od znajomych… a ja czuję straszną samotność,że ktoś zapomniał o tym,że ja z nim byłam… hym.. może nie że zapomniał, ale nie zadaję sobie sprawy,że to takie dla mnie trudne… dla nich wszystko jest jasne i klarowne. Mi było ciężko opuścić ten związek. Szczerze? woziłam się z tym rok, a od pół roku bardzo intensywnie prowadziłam ze sobą wojnę w myślach…. Tak naprawdę odeszłam od niego tydzień temu jak zaczął pić ale parę dni temu wytrzeźwiał odezwałam się do niego. Ja wiem nie powinnam ale ja znam mechanizmy tej choroby. Nie chciałam go potępiać, wkońcu go kochałam. To też nie jego wina.że jest chory. Nie zamierzałam mu wypominać, na spokojnie się spotkalismy i jak dorośli ludzie stwierdziliśmy,że zniszczył nas ten związek a głównie alkohol. Mojemu partnerowi ciężko to było przyjąć ( wciąż jest ciężko) ale zdał sobie sprawę,że to musiało tak się skończyć. Wkońcu sama wiesz- nie ułoży się normalnego związku z alkoholikiem bo codzień jest masa różnych emocji, nie ma stabilności jest totalna amplituda emocjonalna. A w nas jest lęk, strach- to nie życie. My kobiety zachowujemy się tak jakbyśmy codziennie musiały walczyć o zdrowie,życie nie ma w takim życiu miejsca na bezpieczeństwo, stałość, zaufanie. Angażujemy się, bo chcemy dobrze, bardzo chcemy.żeby partner nie pił. Często się winimy za to,że pije. NIe chce nam się niejednokrotnie żyć gdy nasi partnerzy znowu nas zawodzą. My robimy sobie nadzieję a potem.. jest to samo.. Picie, odtruwanie, obiecanie,że to już ten moment, właśnie chce coś zmienić. My w to wierzymy.  A potem bolesne rozczarowanie. Nikt tego nie jest w stanie zrozumieć jeśli sam nie przeżył tego. Wbrew pozorom myślę,że to właśnie bardziej cierpią kobiety współuzależnione- nikt nie bierze pod uwagę ich uczuć, myśli. Często liczy się tylko partner- czy jak pije, czy jak nie pije, jakie ma uczucia na kacu, na zejściu, trzeba mu pomóc (TO JEST PODSTAWOWY BŁĄD BLISKICH OSÓB- pomagając alkoholikowi daję mu się przyzwolenie na picie). My musimy być wiecznie w gotowości. Zero luzu, zero zadbania o siebie. Dbamy tylko o tych swoich alkoholików. Ale to zgubne. Zatracamy się a potem wypalamy. Ja się czuję wypalona. Zapomniałam jak to jest żyć samodzielnie- robić obiad tylko dla siebie, odprowadzać się samej do pracy czy na spacer, spać samotnie w łóżku. Dbać o swoje wydatki, podstawowe potrzeby. Nowe życie…puste życie. Bez emocji,bez adrenaliny. Bez zamartwień o kogoś. Więc jak dalej z tym żyć…? Jak odnaleźć siebie….

                  Wiesz czasami wystarczyło by  mi to,że ktoś zadzwoni zapyta jak się czuje,odwiedzi. Człowiek ma wtedy pewność,że mimo tego co się stało nie jest sam,nabiera się więcej sił w swoje możliwości. I faktycznie może się usamodzielnić. Gorzej jeśli nie ma takich osób. Albo są na początku… no bo przecież potem taka „była” współuzależniona sobie już radzi i wszystko jest ok. Właśnie nie jest ok. Niestety często współuzależnione to też DDA. A my potrzebujemy uwagi,zatroszczenia się. Rodzice nam tego nie dali… Musimy same sobie to dać. Ale cholernie ciężko jest to zrobić kiedy ma się wrażenie,że jest się samym…mimo,że ma się jakiś ludzie to jednak ten wszechobecny smutek….

                  marta0006
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 56

                    Rozumiem Cię doskonale.. sama miałam partnera alkoholika. Właśnie z nim skończyłam związek on poszedł na terapię zamknięta. Też czułam,że jego rodzina mną steruję, mówi co mam robić. ALe miałam dość tej kontroli- dzwonili czy piję czy wrzucali mi jakieś rzeczy mówili co mam robic jak robić… nie było od nich czegoś takiego jak współczucie.. tylko na samym końcu był komunikat: sama jesteś sobie winna,że byłaś z alkoholikiem więc ponoś tego konsekwencje… było mi strasznie. Ale odkąd się odcięłam od nich uwolniłam się od kontroli. Nie muszę się już nikomu z niczego tłumaczyć. Rozumiem Ciebie bardzo. To nawet lepiej,że Ci „bliscy” poszli gdzieś od Ciebie… widać nie zależało im na Tobie tylko na Twoim pijącym partnerze. Wbrew pozorom więcej wsparcia daję sie alkoholikowi niź osobie która była z alkoholikiem… nie ma ogólnego współodczuwania, są tylko pretensje i czujesz poczucie winy za to ,że on pił. Miałam tak. Ale myślę,że idziesz w dobrym kierunku. Dbasz o siebie. A oni pewnie żyją wciąż w systemie zależności i współuzależnienia. Może w głębi duszy podziwiają Cię za to, że jesteś taka silna- oni poprostu tak nie potrafią. Myślę,że nie jesteś sama. Masz ludzi DDA którzy przeżywają podobnie. Możesz tym ludziom zaufać. Warto zwracać się o pomoc do takich osób. Możesz pisać o tym na forum. Tu po drugiej stronie komputera są ludzie tacy jak Ty 🙂 nikt nie pozwoli Ci się czuć samotnie 🙂 pamiętaj o sobie i bądź dla siebie dobra 🙂

                     

                    Pozdrawiam gorąco 🙂

                    marta0006
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 56

                      Mydestination…. mogę Ci napisać tyle,że… miałam bardzo podobnie jak Ty. Z tymże ja zaczęłam wcześniej „szaleć”. W wieku 15-19 lat (puki nie wyprowadziłam się z domu na studia) zaczęłam życie na krawędzi. Byłam bardzo wycofana, w szkole nie potrafiłam się z nikim dogadać. Czułam się cholernie samotna. Moje przyjaciółki wolały zadawać się ze sobą niź ze mną.. znalazłam więc towarzystwo gdzie mnie „akceptują”. Ale tam się piło. Piłam co weekend. Często do nieprzytomności. Robiłam wiele głupot po pijaku, potem żałowałam… Nikt mnie w efekcie przez to nie szanował- bo ja się nie szanowałam. Wpadałam w mega depresję. Miałam próby samobójcze. Obok mnie nie było nikogo oprócz matki. Ojciec pił i znęcał się nad nami. Brat też wykazywał chamskie zachowania. Miałam wtedy swój własny świat. I tych rzekomych „znajomych” z co weekendowego picia… W drugiej klasie liceum nie byłam w stanie dłużej chodzić do szkoły… więc mama załatwiła mi nauczanie indywidualne.. Zawsze próbowałam znaleść jakieś „wartościowe” znajomości w szkole ale… kiedy wydawało mi się,że kogoś znalałam za chwilę te osoby mnie poprostu zaczęły olewać… Było mi z tym źle- nie mając żadnej przyjaciółki czy kolegi w tym samym wieku.. Dlatego zaczęłam zadawać się ze starszymi od siebie( znacznie starszymi). Tylko z nimi potrafiłam się dogadać. Zawsze myślałam,że coś ze mną jest nie tak skoro nie umiem znaleść wartościowych znajomości z ludźmi w swoim wieku. Może ja nie potrafiłam się z rówieśnikami dogadać? Na studiach było trochę lepiej.. chociać też w pewnym momencie nie miałam z kim rozmawiać. Zamknęłam się w sobie. Zaczęły się lęki. I znowu alkohol. Moi partnerzy byli w większości uzależnieni od alkoholu. W tej chwili jestem świeżo po rozstaniu z alkoholikiem.. ( byliśmy 2, 5 roku). I dopiero teraz jestem w stanie zacząć żyć inaczej. Już nie szukam ludzi po to,żeby poznać swoją wartość ( chociaż może jeszcze tak robię…?) ale napewno nie szukam partnerów którzy dali by mi złudne poczucie bezpieczeństwa… a tak naprawdę to wszystko było bardzo tokstyczne. Moje zachowania były destrukcyjne. Pakowałam się w różne nie przyjemne sytuację. Z nie odpowiednimi ludźmi. Teraz wiem,że nie chce tak żyć. Teraz przestałam bać się samotności. Że nie wszyscy ludzie mogą mi zrobić krzywdę. Teraz wreście mogę zacząć lubić siebie. Mogę się sobą zająć. Oczywiście nie wykluczam spotkań z ludźmi ale teraz to są ludzie dobrzy, którzy są dla mnie dobrzy, którzy dobrze mi zyczą. Chcę wrócić do swojej pasji. Ok. Mam ogromny problem z przyjęciem krytyki. Też częśto bywałam bezsilna. Nieśmiała. Ale to powoli zanika. Kroczek po kroczku wspinam się do góry. Zakończyłam związek który mnie wyniszczał. MOże jeszcze czuję wciąż współuzależnienie ale… już wiem,że nie potrzebuję tego człowieka w swoim życiu. On idzie na terapię roczną… ja na terapię życia. Mieszkam z zupełnie mi obcymi ludźmi ( nigdy w życiu nie miałam takiej sytuacji!! zawsze szukałam mieszkania ze znajomymi albo wybierałam „partnerów” z którymi mogłaby, mieszkać- tak sobie tłumaczyłam swoją niezaradność życiową- bo przecież SAMA NIE ZAMIESZKAM!)… Mogłabym pisać i pisać.. bo moje życie jest bardzo intenstywne…

                      Napiszę tylko tyle,że u mnie w domu rodzinnym wciąż jest pijany ojciec i bezradna matka. Bardzo mnie zranili. Ale ja zrobiłam mega krok w stronę siebie. Nie chce żyć jak oni. Żyję zupełnie inaczej niź oni. Skończyłam dwie terapię. Chodzę na mitingi. ( chce to robić częściej!). Myślę o sobie. Troszczę się o siebie. To trudne  bo są momenty barku osoby dzięki której byłabym „bezpieczna”. Bezpieczeństwo muszę odnaleść w sobie.

                      Co zrobiłam w swoim życiu? Zerwałam kontakty z nieodpowiednimi ludźmi. Zrobiłam selekcję. Zostali tylko ci, którym na mnie zależy. Grono osób się bardzo pomniejszyło. Mam na siebie plan. Mam chęć zająć się sobą. Oczywiście spożywam od czasu do czasu alkohol. Ale już nie w taki sposób żeby komuś się przypodobać, nie wiem związać się z jakąś grupą czy dla poczucia przyjemności. Bywa że już jestem w stanie zrezygnować z imprezy gdzie się pije. Ostatnio wybrałam miting. Już widzę dla siebie inny korytarz. Nie muszę szukać wrażeń po pijaku. Powoli zaczynam się szanować. I skupiać na sobie. NIe zrezygnowałam z towarzystwa gdzie czuję się dobrze choć tam się piję. Nie upijam się w trupa. Po zerwaniu z alkoholikiem odeszły mi dodatkowe stresy- których już nie muszę zapijać. Nie wiem czy mogę powiedzieć,że uratowałam się od uzależnienia… ale na pewno zatrzymałam się w odpowiednim momencie. Bo szłam zgubną drogą. Chodź mimo iź byłam z alkoholikiem to ja robiłam postępy w swoim życiu a on mnie ciągnał na dno. Ale teraz już nikt mnie nie ciągnie 🙂 Od ponad tygodnia zaczęłam nowe życie… i teraz powoli przestaję się go tak bać 🙂 Doceniam siebie za to co zrobiłam. Jestem dla siebie łagodna.

                       

                      Jeśli mogłabym Ci coś poradzić… mi osobiście nie terapię nie dały tyle co rozmowy z innymi ludźmi.. lecz najwięcej dały mi książki. Polecam Beatę Pawlikowską i jest zbiór książek o życiu. Wiele z nich pomogło mi w życiu. W wielu ważnych decyzjach. M. inn. w zerwaniu z toksycznym mężczyzną.

                       

                      Polecam Ci również mitngi. I znajomości DDA. To bardzo wartościowe znajomości.

                      Jeśli masz ochotę to polecam się do konwersacji : marta0006@gmail.com

                      Dodam,że mam również 24 lata 🙂

                      Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam za Ciebie kciuki ażebyś dała sobie z tym wszystkim radę 🙂

                      marta0006
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 56

                        Dziękuje Wam wszystkim za zainteresowanie moim postem… Czuję się zaaopiekowana oraz „przytulona słowem”. Właśnie stoję przed dźwiami za którymi jest samotność, opuszczenie patologicznego związku i wzięcie swojego życia we własne ręcę. Jestem kompletnie samotna, od paru lat moim „przyjacielem” był mój facet, który wybrał za ” przyjaciela” alkohol. Ja już dalej nie mogę funkcjonować w takim schemacie męczy mnie to bardzo i wyniszcza. Muszę wreście sama stanąć na nogi. Inaczej zrobię sobie większą krzywdę… Mam nadzieję,że mogę liczyć na Wasze wsparcie to bardzo ważna decyzja w moim życiu. Boje się cholernie samotności ale bardzo potrzebuję ładu w swoim życiu i spokoju… Ale wiem,że inaczej nie ma dla mnie szans na wyzdrowienie… Chce być silna. Chce uwierzyć,że mogę liczyć na siebie. Chce przestać mierzyć swoją wartość ludźmi wokół. Wiem,że DDA to jedyne dla mnie wsparcie.

                        Już czuję smutek i żal…. 🙁

                        Marta

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 44)