Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 62)
  • Autor
    Wpisy
  • Mary Yellan
    Uczestnik
      Liczba postów: 63

      Witaj Cabotine. Czytając twój post wydaje mi się jakbym czytała o sobie 🙂 z resztą jak już nie pierwszy tutaj post jakiejś osoby. Jeśli mogę coś doradzić (choć pewnie rady kogoś kto sam ma problem są niewiele warte) to spróbuj pójść na terpię prywatnie. Choćby na jedną wizytę i zobaczysz czy to w ogóle dla Ciebie. Ja póki co chodzę na mityngi, a terapię chciałam zacząć na żywo a nie on line, jestem więc dopiero na początku drogi. Idę prywatnie. Odkładam inne pilne wydatki by wreszcie coś ze sobą zrobić, a przynajmniej przekonać się czy coś to da. Dość czasu straciłam. I Tobie radzę to samo. Zrób coś dla siebie, skoro czujesz się źle w sytuacji w jakie jesteś.

       

      Usagi witaj w klubie. Szukaj na pewno w końcu znajdziesz. 🙂 Polecam obranie na początek jakiegoś jednego celu. U mnie było to pragnienie wyprowadzki z domu rodzinnego, co wtedy wydawało mi się górą nie do zdobycia. Albo powrót do zapomnianej pasji z dawnych lat, na którą do tej pory nie było czasu, pieniędzy, albo po prostu rodzina skutecznie odciągała i zniechęcała do zajmowania się nią.

      Tak jak napisał dda93 – zakasać rękawy i iść do przodu.  🙂 Wiem, że to niełatwe tak nagle ruszyć z kopyta, ale znajdź jakiś cel, jeden konkretny. np własne mieszkanie? Z tego co piszesz o małej miejscowości wywnioskowałam, że mieszkasz z rodzicami? Jeśli się mylę to przepraszam. A jeśli jest tak jak myślę to niech ten cel „zmusi” Cię do poszukania stałej pracy. Co do mobbingu to byłam kiedyś w podobnej sytuacji, ale zamiast trzasnąć drzwiami (choć pokusa była silna tym bardziej że pracowałam wtedy tylko  na zastępstwo) i uciec zagryzłam zęby, przeczekałam i trochę dopomógł mi los, a właściwie pokorny cichy, charakter i brak asertywności, że mnie zatrzymano w tej pracy – ktoś akurat odchodził i był wakat, a ja byłam już sprawdzona 🙂 czyli czasem te cechy się jednak przydają. Zatem zaczepiłam się na dłużej w firmie, w której obecnie pracuję i dzięki temu mogłam ruszyć z kopyta i urządzić się we własnym mieszkaniu. Później oczywiście też bywały dni gdy miałam ochotę walnąć wypowiedzeniem na biurko, ale strach przed powrotem do domu rodzinnego (no bo gdzie póki co bym miała wrócić?) trzyma mnie w szachu. Może nie bałabym się tak rzucić wszystkiego gdybym była z kimś, ale póki co mogę liczyć tylko na siebie.

      Co do strachu przed zmianami to myślę, że jest tak jak pisał Jakubek. Wpływa na to wiele czynników, cech osobowości itp. Ja np z osoby kurczowo trzymającej się jednego miejsca teraz najchętniej wyniosłabym się na drugi koniec Polski bo tutaj osiągnęłam to co kiedyś było dla mnie trudne do zdobycia. A nie trzyma mnie tu nic. Rodzina? Ta najbliższa jest toksyczna, a ta dalsza ma swoje problemy i życie, więc na sporadyczne odwiedziny może wpadać gdziekolwiek będę mieszkać. Paradoksalnie najsilniejsza czuję się wtedy gdy jestem z daleka od mojej rodziny. Więc może stąd ta chęć zmiany miejsca.

      Mary Yellan
      Uczestnik
        Liczba postów: 63
        w odpowiedzi na: Relacje z Mamą #481238

        Zytka dokładnie tak i w mojej rodzinie traktuje się depresję. Inne choroby takie dostojnie, takie modne. 🙂 Co do relacji w pracy mam bardzo podobnie jak u Ciebie. Więc nawet nie chce mi się przyjaźnić prywatnie z takimi wampirzycami. Od starych panien wyszydzano mnie odkąd skończyłam 20. Wtedy bardziej się tym przejmowałam bo wydawało mi się, że odstaję od typowego wizerunku młodej osoby. A był czas gdy chciałam być przezroczysta i nie odstawać od reszty. Więc już nawet mnie to nie boli. Co do swatania to mnie próbowała swatać matka (!)  do spółki  ciotką, której życie to jedna wielka jazda bez trzymanki z alkoholem i shizofrenią męża w tle i problemami dda jej dzieci. Moja matka nie widziała mojego strachu gdy szykanowano mnie w szkole, nie widziała objawów fobii społecznej, gdy bałam się wychodzić do większych grup gdziekwiek w sklepie, na weselach, imprezach itp. Nie widziała jak ciężko przechodziłam przejście do szkoły średniej czyli nowej grupy. Ale jak po latach jakoś przebrnęlam przez swe lęki i fobie (z różnymi skutkami i nieraz zerowym przepracowaniem problemu) Ale zauważyła nagle, że odstaję w wieku około 30 gdy zaczęłam sama kierować swoim życiem, że nagle trzeba mnie wychowywać, podstawiając mi faceta na siłę. chyba przez to, że dotarło do niej, iż przejawiam marzenia posiadania własnej rodziny przelewając uczucia jakie mimo wszystko jakieś tam we mnie są, na siostrzenice. Szkoda bo spóżniła się o jakieś 20 lat ze swoimi radami i pomocą…czasami wydaje mi się, że ona mnie w ogóle nie zna i wręcz nie chce poznać. Nigdy nie oczekiwałam od niej takiej pomocy jako dorosła. Potrzebowałam jej pomocy będąc dzieckiem. Na nieszczęście podczas przymusowej tegorocznej izolacji od mych zajęć uświadomiłam sobie że w cale nie chcę być sama nawet pomimo znikomego czasu na zostanie matką. Stąd moje pytanie ile u Ciebie trwała terapia? Indywidualna czy grupowa? Ja jak na razie zaczęłam chodzić na mitingi dda. A terapeutę znalazłam Ale jeszcze nie byłam. I nie wiem czy jest jakaś szansa na odblokowanie się na ludzi. Nie jestem desperatką z tykającym zegarem biologicznym. Nie chciałabym też skrzywdzić swych potencjalnych dzieci swoją niedojrzalością emocjonalną. Ale jednocześnie nie chcę żyć sama dla siebie, więc może chociaż uda mi się poznać kogoś wartościowego innego niż wzorzec mojego ojca  i stworzyć z nim dom o jakim marzyłam, choćby i bez dzieci. I stąd moje nieco dziwne pytanie o czas trwania terapii. Wiem że to zależy od wielu warunków. Po prostu napisz jak było u Ciebie jeśli możesz. Bo napisałaś że jesteś po terapii? Dziękuję Ci za poprzedni wpis. I pozdrawiam 🙂

        Mary Yellan
        Uczestnik
          Liczba postów: 63
          w odpowiedzi na: Przyjaźń #481163

          <p style=”text-align: center;”>Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, bo dlugi czas sama byłam bardzo zablokowana na otwarcie na ludzi. Czasami nadal jestem. Ale tak bardzo boję się odrzucenia, iż myślę (może niesłusznie), że tylko ludzie z DDA czy DDD są w stanie mnie zrozumieć. Ale jednocześnie niekoniecznie sami chcą mówić o sobie. Mam kilku takich znajomych. I nie ciagnę ich na zwierzenia. Wiem, że to musi wyjść od nich. Czasami nie wychodzi nigdy przez całe życie. Każdy radzi sobie na swój sposób. Niektórzy np przez wysmiewanie terapii i wypieranie problemu. Wracając do próby dotarcia do innych z DDA to jestem już zmęczona ciągłym udowadnianiem, że nie jestem kimś gorszym od pozostałych ludzi. (pewnie jak wiele osób na tym forum) I tylko pod tym kątem czasem brakuje jakiegoś wsparcia, zrozumienia. Takiego pomilczenia we dwoje właśnie. Ale nie w sensie jejku co on/ona sobie o mnie pomyśli,  bo się nie odzywam. To już przerabiałam lata temu🙂 kiedyś w takiej sytuacji usłyszałam od kogoś że nie lubi milczących osób bo nie wie co myślą o nim…więc znów ta presja dostosowania się do otoczenia przez brak zrozumienia 🙂jakby nie było to forum też pomaga zrozumieć i poukładać pewne rzeczy. Ale może i w realu kogoś takiego znajdę. 🙂zobaczymy. Najgorsze to tkwić w środowisku osób, które neguje wszystko: istnienje problemu, możliwość terapii i życie wg ich zasad, które wpędzają w depresję. Wtedy nie słyszy się siebie tylko nie chce się być problemem dla nich. I można tak żyć wiele lat w nieświadomości i jednocześnie zastanawiać się dlaczego nic się nie układa w życiu. Trzeba przerwać to błędne koło. Każdy ma jakiś swój sposób. I trzeba to uszanować. Tylko ta osoba wie czy osiągnęła to co chciała.</p>

          Mary Yellan
          Uczestnik
            Liczba postów: 63

            <p style=”text-align: justify;”>Poszukaj. Szkoda  życia z problemem. Jesliby coś było stacjonarnie to pójdź chociaż na 1 zajęcia. I zobaczysz czy to dla Ciebie. Spróbuj. Może to coś pomoże. Nie odsuwaj w czasie rozwiązania, które może jest prostsze niż myślisz. Ja się wybieram. Też kiedyś się bałam. Ale teraz już nie. Chcę to sprawdzić. I żałuję że nie byłam na to gotowa wcześniej. Ale widocznie tak musialo być. Nic nie da udawanie że wszystko jest ok. Trzeba coś w tym kierunku zrobić by było ok🙂 Życzę Ci odwagi. Pomyśl, że tam są ludzie w podobnej sytuacji. I to właśnie jakoś podnosi mnie na duchu. Dlatego myślę, że warto pójść chociaż raz. 🙂</p>

            Mary Yellan
            Uczestnik
              Liczba postów: 63

              <p style=”text-align: justify;”>Hej jak tam się trzymasz? Co do terapii to w Bielsku uruchomili mitingi na miejscu w Bielskim Towarzystwie Trzeźwości. Są tam spotkania różnych grup m.in DDA. Oczywiście trzeba zachowywać wszelkie zalecenia; nosić maseczki itp. Ale to chyba lepsze niż on line.  Mam nadzieję że też znalazłeś coś na swoim terenie. Pozdrawiam 🙂</p>

              Mary Yellan
              Uczestnik
                Liczba postów: 63
                w odpowiedzi na: Rodzinny konflikt #481107

                Widzę, że jesteś związana emocjonalnie z Mamą, ale skoro ojciec jasno pokazał, że nie chce się leczyć to powinno Ci dac to zielone światło. Nawet też dla jej dobra uciekaj stamtąd i zajmij się swoim życiem bo im dłużej będziesz tam tkwiła to ani jej (im) nie pomożesz, a sama zostaniesz wciągnięta w to. Jesteś młoda i powinnaś przede wszystkim zacząć swoje życie by być na tyle silna żeby móc ewentualnie pomóc stanąć na nogi innym. I to z bezpiecznego azylu osobnego mieszkania osobnej rodziny. Nie pomożesz nikomu sama będąc zgnębioną i przytłoczoną. Pomyśl o tym w ten sposób. Wprowadź się jeśli tylko możesz. We dwójkę z narzeczonym dacie radę. Nie czekaj. Z perspektywy czasu ja żałuję że wcześniej się nie wyprowadziłam. Dlatego wydaje mi się to dobrym rozwiązaniem.

                Mary Yellan
                Uczestnik
                  Liczba postów: 63

                  Ciekawe czy byś tak pisał gdybyś sam był DDA? Dlaczego osoby z DDA mają całe życie płacić nie dość za to jakich mieli rodziców, których się nie wybiera. A w dorosłym życiu za porzucenie przez kogoś pochodzącego z normalnej rodziny? Bo tak mu ktoś poradził? Ucieczka to przecież domena tych z DDA? Nieprawdaż? A nigdzie nie jest powiedziane ani udowodnione, że każda osoba z DDA jest tak stracona by nie przejęła przy odpowiedniej terapii właściwych cech czy zachowań od partnera/partnerki? Każdy chce wygodnego życia bezproblemowego. Wychodzi na to że ci z normalnych rodzin najbardziej. Ale życie weryfikuje wiele później. Wystarczy że pojawią się innego rodzaju problemy, z którymi ten z DDA poradzi sobie lepiej. I wtedy taki związek się sprawdzi. Jedna taka próba i następne zamiast wspaniałych rad typu uciekaj od kogoś z DDA mogę zdziałać cuda zamiast kolejnego dorzucania kamyczka do ogródka DDA

                  Mary Yellan
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 63
                    w odpowiedzi na: Czy jestem dda/ddd? #481064

                    Dziękuję i wzajemnie. 🙂 wrcając jeszcze do Twojego pierwszego posta może okaże się że nie masz wszystkich cech dda. Ale niezależnie od tego warto porozmawiać z kimś kto się zna na rzeczy i po prostu będzie widział w czym tkwi problem i pomoże  poukładać wszystko. Moze wystarczy mniej spotkań, albo to zupełnie coś innego. Tak myślę i życzę Ci rozpracowania twoich blokerów. Uważaj na zagłuszacze. 😉 One są dobre. Ale nie mogą zastąpić ważnych momentów w życiu. Czasami można coś przegapić. W każdym razie działaj. Wszystkiego dobrego 🙂

                    Mary Yellan
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 63
                      w odpowiedzi na: Czy jestem dda/ddd? #481048

                      Tak te zagłuszacze były dobre do pewnego momentu. To ciągłe życie w biegu i padanie na twarz wieczorem. Ale czy tak się da przeżyć całe życie? Dobrze mieć jakąś pasję poza tym, ale u mnie nawet to w pewnym momencie przestało cieszyć. Oszukiwalam się wieloma zajęciami gdy tak na prawdę rzucilabym w kąt wszystko gdybym tylko miała własną rodzinę. Dlatego nie czekaj. Podobnie jak Dewizka mam wrażenie, że jesteś bardzo młoda, więc im wcześniej zaczniesz coś robić w kierunku pracy nad problemem tym lepiej dla Ciebie. Nie słuchaj innych, którzy będą Cię zniechęcać, odciągać od tego. Słuchaj siebie. Bo ostatecznie pomóc w tej chwili możesz tylko Ty sama sobie. Robiąc ten pierwszy krok.🙂

                      Co do szukania terapii to jak na razie porozsylalam maile do różnych ośrodków w moim mieście i okolic, które dotychczas prowadziły takie zajęcia, Ale póki co cisza. Nikt nie odpisał. Pewnie z racji pracy zdalnej ze względu na koronawirusa. Obawiam się, że skończy  się  na wizycie prywatnej 🤔 no Ale wolę już to niż oszukiwać się dalej. I przede wszystkim tracić czas albo popełniać wciąż te same błędy w relacjach z innymi.

                      Mary Yellan
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 63
                        w odpowiedzi na: Czy jestem dda/ddd? #481047

                        Gratuluję, iż mimo trudnych przejść masz swoja rodzinę 🙂 Pamiętaj jesteś silna i tą będziesz zawsze 🙂

                        Kiedyś nie mowiono tyle o takich rzeczach i stąd potem następne pokolenia cierpiały. Tak chyba było u moich rodziców. A oni nie zdawali sobie sprawy z tego że sami mają problem.

                        Najgorsze to to że gdy zaczynasz widzieć że coś nie gra, rodzina wmawia że jest wszystko ok A to dlatego że sami są współuzależnienii i przez to nie idzie się na terapię dużo wcześniej. Może życie teraz wyglądałoby inaczej. Ale kogo słuchać  jak się nie wychodzi do ludzi będąc młodym i mając tą niepewność? Prawdziwych przyjaciół brak. Blokada przed nowymi ludźmi. Pozostaje się samemu z problemem. Po każdej próbie rozmowy z kimś z rodziny – zaprzeczenie. Rodzina wie lepiej. A po latach okazuje się to największą bzdurą na świecie. Trzeba słuchać siebie. I jak jest samemu sobie źle trzeba iść szukać pomocy na zewnątrz choć to bardzo trudne. Ale trzeba się przełamać. Szkoda że wcześniej nie zaglądałam na takie fora. I nie czytałam o tym. Albo że nie było obok mnie kogoś kto uświadomiłby mi ten problem w którym tkwię.  Zmylila mnie „moda” na introwertyzm. Dlatego jak widzę albo słyszę że młodsze ode mnie osoby piszą o tym to pierwsze co mogą zrobić to iść na terapię. Nie czekać. Bo z tego co tu czytam to taka terapia trwa latami. Wiadomo zależy też wiele od danej osoby. No ale nie oszukujmy się – nie naprawi się w miesiąc czegoś co trwało właśnie latami. Więc ludzie nie czekajcie i nie słuchajcie bzdur w stylu: wydaje się wam, samo przejdzie. Wyrośniecie z tego. bzdura! Po latach odsuwania problemu będzie gorzej więc lepiej się zabrać za to jak tylko zauważycie że coś jest nie tak. Jak wam źle. Nie słuchajcie nikogo z rodziny współuzależnionej. Idźcie do terapeuty! Rozpracujcie to najwcześniej jak się da. Uczcie się  na błędach cudzych. Albo na radach właśnie osób takich jak ja, które chciałyby cofnąć czas. Szkoda najlepszych lat młodości na smutek inpoczatki depresji. Powodzenia wszystkim którzy wybierają się na spotkania. Uda się 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 62)