Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Ciągłe niezadowolenie i krytyka rodziców, a dorosłe życie #482354
Tak, myślałam nad tym. Zabezpieczanie swojej intymności jest ważne. Co do terapii, to mam z nią utrudnioną sytuację. Bo moja terapeutka zrezygnowała z pracy, a inna, do której mnie przekazała, nie chce mnie wziąć z uwagi na to, że miała styczność z moją matką. I na razie jestem w zawieszeniu, nie wiem, czy ktokolwiek z ośrodka do którego chodzę mnie „weźmie” w terapie. Mam też obawy co do nowego terapeuty. Grupy nie działają, nie ma grup online terapeutycznych w ośrodku, do którego chodzę obecnie. Zastanawiam się też nad przeniesieniem się do ośrodka innego, gdzie nikt nie zna mojej rodzicielki i gdzie nie odbywała ona terapii. Nie wiem co na niej powiedziała, o mnie, o naszej rodzinie i jakoś dziwnie się czuje… Myślałam nad jakimiś mitingami czy grupą wsparcia online, ale problem w tym, ze nie mam prywatności, bo ktoś ciągle do mnie przychodzi i coś chce. I patrzy w to, co robie np. na komputerze 🙁 Więc nie wiem, jak miałabym się tam nawet włączyć. Kiedyś, jak w czasie pandemii rozmawiałam z terapeutką na skype to domownicy stali pod drzwiami i podsłuchiwali i potem miałam 3 dni wyrzutów, albo milczenia… 🙁
w odpowiedzi na: Ciągłe niezadowolenie i krytyka rodziców, a dorosłe życie #482352Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi.
rasputniku, tak… Mamusia ma gadanę, zawsze taka była. Wygadana i jakby patrząca z góry. Nie wiem czym jest to spowodowane ale mam takie wrażenie, ze uważa się lepsza, tym bardziej ode mnie. Chce być lepsza, zawsze była między nami swego rodzaju rywalizacja, nawet, jeśli chodzi o ciuchy… zawsze było to, która sobie kupiła lepsze i lepiej wygląda. I generalnie, czesto wygrywała ona, bo odkąd pamiętam niesamowicie o siebie dbała. Kremy, kremiki, biżuteria, moda itd. Mnie jakoś to aż tak nie pociąga…
Truskawku, nie mam żadnego wsparcia, właśnie dlatego chyba tutaj piszę. Oprócz wyniosłej matki i apodyktycznych dziadków nie mam nikogo. Moje relacje nie istnieją w zasadzie. Nigdy nie miałam koleżanek, bo dziadkowie zamknęli mnie w domu, nikt do mnie nie przychodził, ja też nikogo praktycznie nie odwiedzałam, no, może oprócz dwóch razy, kiedy przyszła do mnie koleżanka. To tyle. Potem zaczęły się nieudane związki, które też się zakończyły i nie mam siły nawet na poznawanie w tym sensie ludzi. Za bardzo boje się kolejnych skrzywdzeń. Właśnie, jak słusznie wspomniałeś, przebywanie w domu to dla mnie ciągła walka i obrona. Chciałabym się wyprowadzić, ale nie ma też na to zgody dziadków, którzy twierdzą, że przecież jak to mogę chcieć się wyprowadzić, jak przecież jest mi tu tak dobrze? Nie widzą w ogóle swoich błędów, nie rozumieją tego, że ja cierpię i co jest nie tak… Jakim prawem w ogóle myślę o wyprowadzce jak mam tu wszystko czego potrzebuję i czego potrzebować powinnam. Cztery ściany, naukę i komputer oraz jedzenie….
Jakubku, dziękuję, że wspomniałeś o tych książkach. Dla mnie też od zawsze były pasją. Czytanie i pisanie jest dla mnie odskocznią od tego, co dzieje się w domu, tylko w tym mogę czuć się wolna, mogę tworzyć swój własny świat, takim, jakim go widzę. A w zasadzie, mogłam… bo teraz już jakoś wszystko we mnie umarło. Ten zapał do literatury i do pisarstwa. Cokolwiek nie napisałam i tak było brzydkie i nie takie. Kiedyś wygrywałam konkursy, nawet niektóre ogólnopolskie w pisaniu, teraz… bardzo chciałabym pokazać komuś swoje teksty, zacząć tworzyć nowe, ale bardzo boje się krytyki właśnie, że sobie z nią nie poradzę… że moje teksty będą do bani i że nikt tego nie będzie czytał. Eh… Choć może warto zacząć znów pisać, choćby dla siebie?
w odpowiedzi na: Porozmawiam z kimś, kto zrozumie #482341Dzięki Jakubku za tą myśl . Oj tak, mam tak. Ciężko mi mówić o sobie. Tym bardziej w grupie osób. Ale jak już się poczuję bezpiecznie, to mogę rozmawiać i rozmawiać. Niestety, przez pandemię została zablokowana spotkań DDA. Jest mi przez to jakoś smutno, powiem szczerze, tak jakby ktoś odebrał szansę…
Edit do pierwszego mojego wpisu: Nie będę miała dostępu do maila, więc jeśli ktoś znajdzie ten post, proszę o kontakt na gg 🙂
w odpowiedzi na: Czym różni się terapia od meetingu dda? #481776dda93, Oskar DDA, bardzo Wam dziękuję za wyjaśnienie. Jakiś czas temu usłyszałam o meeti gach dda. Wcześniej sądziłam, że jest jedynie terapia. Zaskoczyło mnie, że ludzie o takich problemach tworzą wspólnoty pomocowe. To piękne. Teraz muszetylko usiąść i znaleźć coś w swojej okolicy albo jakiś meeting online 🙂
Pozdrawiam.
w odpowiedzi na: Co przeszkadza zdrowieć DDA? #481759Oskar DDA, mogłabym mieć do Ciebie prośbę? Opowiedziałbyś mi coś więcej o meetingach? Jak to wygląda? Ja niestety, żyję w izolacji, może na początek choć jakieś spotkanie na platformie byłoby dobre…
Witajcie. Nie przeczytałam całego wątku, bo jest długi i zajęłoby to trochę czasu, ale co do ostatnich odpowiedzi to przyszła mi do głowy taka jedna myśl. U nie było tak, że zawsze ważniejszym dla mojej matki był ktoś, a nie ja. Najpierw, jak żył ojciec, to zajmowała się ojcem, Oboje też pili. Potem, kiedy ojciec umarł, niestety piła i zajmowała się szukaniem faceta, a potem, kiedy wyszła z nałogu i spotkała swojego obecnego męża, który też jest trzeźwym alkoholikiem, widzę, że bardziej zależy jej na nim, niż na mnie. Fakt, ja z matką nigdy nie mieszkałam, wychowali mnie dziadkowie, bo ona była niewydolna wychowawczo. Jednak teraz widzę, że zawsze troszczyła się bardziej o innych niż o mnie. Może słowo troszczyła jest takie dziecięce. To widać nawet teraz w takich prozaicznych sytuacjach. Ojczymowi mama zrobi kanapkę, mnie nie. Ja muszę wszystko zrobić sobie sama, zadbać o siebie sama, nawet jak jesteśmy na wczasach razem. Mam 23 lata i jestem dorosłą kobietą, wiem, że nigdy już nie dostanę od niej tego, czego nie dostałam jako dziecko, np. tej zwykłej matczynej troski. Uczę się tego nie oczekiwać i zostawić już za sobą tę chęć odzyskania matki z dzieciństwa. Tylko czasem po prostu mi przykro… że inni mieli matki, które się o nich troszczyły, a ja nie…
w odpowiedzi na: Żona na terapii dla DDA #481754Moim zdaniem nie wyręczać żony w aktywnościach związanych z terapią. Ona musi wziąć odpowiedzialność sama za swoją terapię. Wtedy terapia będzie również spełniała swoje zadanie. Co nie oznacza oczywiście, że nie masz z żoną rozmawiać o tym, jak się czuję. Takie rozmowy myślę są ważne, bo czasem na terapii dzieje się tyle w człowieku, że może to przenosić do sytuacji rodzinnej. Wychodzi dzieciństwo, wychodzi ból , wstyd i bardzo dużo trudnych emocji, i tutaj właśnie potrzeba zrozumienia z Twojej strony.
w odpowiedzi na: Żona na terapii dla DDA #481702To, że nie napisała pytania. Hm, też nad wyraz boję się krytyki, ale jednak wycofując się nie podejmuje żadnego działania, a Ty robiąc to za nią, dajesz jej możliwość ucieczki. Tak myślę, wyręczasz ją i w związku z tym, dalej żona tkwi w tym samym miejscu. Nie mierzy się z podjęciem decyzji o napisaniu i poradzeniu sobie, sama. Jesteś jakby jej opiekunem… Ciekawe na ile w życiu jesteś jej opiekunem, a na ile mężem? Wiem, że DDA czasem szukają sobie opiekunów w związku,kogoś, kto ma ich uratować, lub ludzi podobnych do swych rodziców.
Hm, jeśli nie chodzi o genogram, to trzeba dopytać terapeutki. Kolejna sytuacja do pooglądania; czemu żona nie zapytała od razu jak ma wyglądać wykonane zadanie? Bała się oceny, że psycholog pomyśli, że jest gorsza, bo czegoś nie rozumie?
w odpowiedzi na: Kraków, kto sie zaprzyjaźni? #481701Witam, ja nie jestem z Krakowa, ale chętnie porozmawiam z kimś, kto rozumie sytuację mieszkania z trudną rodziną. Mój mail: meliska.nihilistka@gmail.com
w odpowiedzi na: wpisujcie gg #481700A ja szukam kontaktu. Bardzo samotna i niezrozumiana dziewczyna, lat 23, studentka, singielka, z okolic Katowic. Wrażliwa i sympatyczna. Porozmawiam o wszystkim. Chciałabym porozmawiać z kimś, kto wreszcie potrafiłby zrozumieć, ale też porozmawiać o błahostkach.
Gadu gadu: 50016022
Będę wdzięczna za każdy odzew!
M.
-
AutorWpisy