Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Lęk przed zaangażowaniem… #480335
dda93: Szukałam w różnych środowiskach, najczęściej związanych z moją pasją, bo lubię pisać, tworzyć, nie tylko poezję ale i różne formy… Jednak jakoś zaniechałam tego… Nie wiem czym jest to spowodowane, może tym, że do tej pory za bardzo skupiałam się na rodzinie, chcąc ją „ratować”, a zaniedbywałam siebie? Tak mówi mi terapeutka. Nie było miejsca na mnie w moim życiu… To smutne. Od paru dni wsłuchuję się w swoje potrzeby i emocje, próbuję je zaspakajać i nawet mi to wychodzi 🙂 Jest lepiej. Nie wiem, czy związek nie da mi wszystkiego, kiedyś tak myślałam, ze nie potrzebni mi inni ludzie, potrzebna mi tylko ta jedna, jedyna osoba, która by do mnie pasowała i miałabym wszystko zapewnione, ale może tak nie jest… Wiem jedno, każdy w związku musi mieć swój świat, własny, tylko własny… i dopiero te pełne światy trzeba połączyć… Ale na razie o tym nie myślę… Nie wiem, czy się nadaje do takiej relacji w chwili obecnej… Wiele pracy jeszcze przede mną.
w odpowiedzi na: Lęk przed zaangażowaniem… #480329Wybacz, ze bedzie tak krotko, ale jestem juz zmeczona po calym dniu. To , co wczoraj napisałeś rzuciło mi nowe światło na to, jak janpatrze na te calą sprawe. Fatalizm zaszczepiony w domu moze miec cos z ttm wspolnego. Od najmlodszych lat bylam wychowana w przekonaniu, ze mi sie nie uda, a swiat jest wrogi i zly. Jeszcze babcia, ktora zastepowala mi matke i pokazywala, ze faceci to zlo, bo sama nie byla nigdy szczesliwa w swoim zwiazku… moze atad bierze sie ten brak zaufania w ro, ze w zwiazku moge byc szczesliwa a jeszcze moje doswiadczenia, gdzie rzeczywiscie skonczylo sie zle to spotegowaly? Bo teraz patrze juz na wszystko z fatalistyczna wizja… Ale to pewnie tez przekaz z dziecinstwa. Dziekuje Ci za ta odpowiedz, wiele ona mi dala… naprawde…
w odpowiedzi na: Lęk przed zaangażowaniem… #480324Ja też pewnie nie, a i wiem, ze dowalam sobie porównując się do innych, lepszych. Widzisz, u mnie w głowie wciąż tkwi pewien projekt, który chciałabym zrealizować, ale nie umiem, mianowicie, piszę wiersze, chciałabym je komuś pokazać, ale się boje, że ludzie zobaczą mój wizerunek i mnie wyśmieją, skrytykują, bo mnie poznają, dlatego bardzo często się wycofuję z tego. Lęk przed odrzuceniem i oceną jest tak duży, że aż mnie paraliżuje. Chyba nie znam przyjaznego środowiska, w którym nie byłabym ciągle negatywnie oceniana.
Tak, wciąż wchodzimy w te schematy z dzieciństwa, niestety, u mnie do działa tak, że za każdym razem dostaje odrzucenie, choć się staram jak mogę, dlaczego? Nikt tego nie wie, dlaczego trafiam na takich, a nie innych ludzi? Pewnie, ze pod spodem jest to, czego doświadczyłam w dzieciństwie, ale nie musiałabym trafiać na takich ludzi, którzy mnie odrzucają i bawią się moimi uczuciami, na takich jednak trafiam. Nie wiem, może ja za bardzo się starałam to wszystko utrzymać? Może trzeba było „olać” pewne rzeczy, nie walczyć, nie zabiegać, nie prosić o uwagę? Nie wiem, co robię nie tak, ze zawsze zostaję odrzucona. Kiedy potrafię tak mocno kochać? Mój problem widzisz polega też na tym, ze od razu wchodzę w relacje całą sobą, a potem cierpię, bo cały świat się wali…
Ja na płacz nie mogłam sobie pozwolić i nie mogę do tej pory, bo domownicy od razu panikują, ze coś strasznego się dzieje, a wiem, ze nawet, gdybym im wytłumaczyła, to i tak tego nie zrozumieją, dlaczego płaczę… Po prostu nie spotkałam się ze zrozumieniem w domu… Moi domownicy nie mają wglądu w siebie, żyją życiem innych ludzi, i choć chcą dobrze i mają szczere intencje, to wiem, że po prostu niektórych rzeczy nie są w stanie zrozumieć, np. moich wewnętrznych walk wobec tego faceta. Sprawa dla nich jest prosta, oszukał mnie- mam go zostawić i zapomnieć o nim, a to, że ja czułam jeszcze jakiś czas temu coś innego, to dla nich irracjonalne… Płacz jest dla mnie trudny… Bardzo, ukrywam go, nie potrafię płakać przy kimś.
Mam też ciągłą potrzebę poczucia kontroli, ale najbardziej w tym momencie doskwiera mi to, że nie umiem już chyba zaufać ludziom i myślę, ze już zawsze będę samotna, że już nic nigdy się nie zmieni, zawsze będę odrzucona, a jeśli nawet coś jest, to czekam kiedy się to skończy i ta osoba znowu mnie odrzuci, bo przecież tak jest zawsze, nie ma nic trwałego w moim życiu. W prawach DDA jest taki punkt, o tym, że mam prawo do czegoś trwałego, a nie tylko chwilowego, tylko, że ja mam takie mocne przeświadczenie, ze się to nie spełni… jak chwile jest okej to potem jest znowu dół i odrzucenie…
w odpowiedzi na: Lęk przed zaangażowaniem… #480322Cześć truskawku! Miło Cię widzieć pod moim postem! Bo wiem, że zawsze masz coś ciekawego do powiedzenia. Tak, mnie też się bardzo długo związek kojarzył z symbolem mojej wartości, teraz już nie do końca tak jest. Jak to mówi moja terapeutka, nie muszę mieć tych „pleców” w postaci kogoś innego, by czuć się kimś. Ale to jeszcze i tak długa droga do wypracowania sobie poczucia swojej wartości takiej pełnej, ciągle się porównuje do innych, to jest niedobre bo wywołuje u mnie chęć płaczu… Niestety nie ma znajomych świat do tej pory jawił się jako zagrożenie, gdzieś tam w środku we mnie tkwi bardzo mocno przekonanie, że ludzie mogą mnie skrzywdzić, wyśmiać i nie zaakceptować, pewnie wpływ na to też miała szkoła podstawowa, tam po raz pierwszy, postawiona przed rówieśnikami byłam właśnie wyśmiana i odrzucona. Tak jest do tej pory… Choć nie rozumiem czemu. Nie jestem jakimś dziwolągiem społecznym… No a pierwsze odrzucenie było przez mamę, wtedy, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Cóż, tak, ludzie mnie zawiedli, nie znalazłam nigdy ostoi u nich, bezpieczeństwa i uwagi. Byłam odtrącana, bardzo często, bo dobrze się uczyłam, bo interesowały mnie inne rzeczy, bo byłam skromna i grzeczna jako dziecko, a taka byłam z domu… Taka musiałam na tamte czasy być.
A co do terapii, moja terapeutka mówi, że postrzega mnie jako bardzo samotną osobę na tym świecie. Może w tym jest jakby całe clou mojej historii i poczucia bycia inną? Nie wiem dlaczego ludzie mnie nie lubią i nie chcą, a może ja powielam tylko schematy z odrzucenia przez matkę i ojca z dzieciństwa? Jednego, czego teraz doświadczyłam, też dzięki terapii to to, że mam większe poczucie spokoju w sobie… I próbuje się wsłuchać w siebie, w moje potrzeby, ale to dopiero malutkie zmiany…
w odpowiedzi na: Nie daję już rady #480263Witaj… To przykre co piszesz. Mówiłaś o tym jak Ci źle na terapii? Przykro mi z powodu choroby Twojej mamy. Ja też bardzo źle znoszę straty kogokolwiek w moim życiu i bardzo boje się tego, iż zostanę całkiem sama i nikt nawet się do mnie nie odezwie. Tyle razy mnie odrzucano… A z narzeczonym, może powinnaś porozmawiać, pokazujesz mu swoje emocje, czy dusisz to w sobie i nie pokazujesz, jak jest Ci ciężko?
w odpowiedzi na: Lęk przed odrzuceniem i kochanie za bardzo a DDA. #475806Nie wystawianie tego, co się daje z metką, z ceną… mądre słowa Truskawku 🙂 Wiem, że trzeba pozwolić ludziom odejść, jeśli tego pragną i tego chcą. Oni sami w sumie wiedzą co dla nich lepsze jest.
Dziękuję! 🙂
w odpowiedzi na: Lęk przed odrzuceniem i kochanie za bardzo a DDA. #475756Pytanie, które nasuwa mi się po przeczytaniu przytoczonego fragmentu, czy to obsesyjne zakochanie?
Z tym pozyskiwaniem partnera jako opiekuna, to prawda.
No i jeśli założyć, że tak po prostu funkcjonują stosunki międzyludzkie, to dlaczego np. u wielu ludzi przyjaźnie z szkoły średniej przetrwają długie lata a u innych nie, bo ktoś nie chce.
I czy odrzucenie nie odzwierciedla stosunku do kogoś? Myślę, że może być spowodowane różnymi sytuacjami, jednak jak to mówią, „jeśli chcesz, zawsze znajdzie się jakiś sposób”.
Można więc, albo przyjąć, że ten porządek śwata, wraz z odrzuceniem po prostu jest i się z nim pogodzić, albo też nie. Ja sama tego uczynić nie portafię, bo jednak myślę, że to zależy od ludzi. Na terapii mówili, że inni odchodzą, bo my się tak zachowujemy, że sami ich „przeganiemy”, i może w pewnych relacjach to jest prawda, ale jak np. nazwać takim „przeganianiem” fakt, że chciałam pomóc mojej koleżance, byłam przy niej w najtrudniejszych chwilach, gdy walczyła o życie, pytałam, co tam u niej, mogła przyjsć pogadać, ja do niej w sumie też, teraz ma mnie gdzieś. Jeśli by tego nie chciała, to zapewne już na poczatu relacji, zerwałaby kontakt. Chyba zbyt dużo żalu we mnie…
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 miesięcy temu przez
Meliska.
w odpowiedzi na: Miałem pecha. Co dalej ? #475748Witaj… Twoja historia, którą bardzo precyzyjnie opisałeś wzbudza we mnie żal. Może i jestem wrażliwa, może zbyt ale jest w niej coś, co przykuwa uwagę… Zostałeś skrzywdzony. Ciekawa jestem, czy jako bohater, dałeś sobie kiedyś prawo (wcześniej) do czucia się dzieckiem skrzywdzonym. Nie chcę tu obwiniać Twoich rodziców, bo sami jak widać, mieli problem (z jakiegoś powodu pili, a potem już samo picie było problemem), ale bicie i znęcanie się to krzywda, niestety.
Rozumiem Cię, bo sama tez jestem bohaterką w swojej opowieści. Gdyby nie ja, to boje się pomyśleć, co byłoby z moją mamą… Równie miałam podobne problemy na terapii, kiedy była indywidualna jeszcze jakoś szło, kiedy byłam w małej grupce, jeszcze jakoś, ale kiedy nagle terapeuci wrzucili mnie na dużą grupę to było dla mnie cieżkie. Też nie zbyt potrafię rozmawiać o swoich wszystkich absolutnie problemach, a wiem, że jeśli się ich nie powyciąga, to nie można ich przepracować.
Bardzo duż przeszedłeś, traum i silnych negatywnych emocji,a Twe pójście w „przyjemności tego świata”, może to odbieranie straconego dzieciństwa? Jego smutków i żali? Że kiedy teraz wreszcie możesz, to sobie pożyjesz jak chcesz, przyjemnie i fajnie… ale widzisz, te schematy, które mamy w sobie nie zawsze prowadz do dobrych przyjemności, musisz więc teraz znaleźć w sobie siłę, by zawrócić z tej ścieżki. Wierzę, że nic sobie nie zrobisz, przecież jestem bohaterem, więc musisz to wygrać.
Ja sama staram się przekuwać swoje bohaterstwo z dda w bohaterstwo w życiu- po prostu odpuszczając. Tak, by „zwycieżyć”, ale zupełnie innym stylem i sposobem… wychodząc z schematów, które mnie trzymają w złej klatce.
Moje dzieciństwo też pamietam jak ratowanie mamy, godzenie rodziny, staranie się o dobre wyniki w szkole- to jedynie mi coś dało, bo teraz mogę studiować dwa kierunki i mieć wykształcenie. Jednak we wnętrzu jestem zraniona, odrzuceona i samotnie dźwigam swe schematy, bo niestety rodzina ich nie widzi. Mam 21 lat i moja osobowość, według najnowszych badań niby ma się już kończyć kształtowć, aż boje się co z tego wyjdzie 🙂
Jeśli chciałbyś z kimś pogadać, (nie z psychologiem) to możesz napisać: panna_brzeginka@interia.pl
w odpowiedzi na: Lęk przed odrzuceniem i kochanie za bardzo a DDA. #475747Witaj Pawle!
To smutne, co opisujesz. Cóż, moja mama też mnie odtrąciła, choć może nie w tak brutalny sposób. Wiem, ze gdzieś tam to we mnie jest i daje o soebie co jakiś czas znać, wszak, to właśnie, co przeżywamy za dziecaka bardzo nas kształtuje, uczymy się reakcji na różne sytuacje, a także odczuwanie, przeżywania świata… My nauczyliśmy sie, że trzeba bać się odrzucenia, bo przynosi ono tylko ból i rozpacz, należy też za wszelką cenę być przy drugiej osobie,nawet jak krzywdzi, bo zawsze może jej nie być, można ją stracić, a potem zostaje tylko smutek.
Myślę sobie, że żadne życie nie jest warte poświęcenia za sytuacje i decyzje, którą kiedyś podjęli bliscy. Dlatego warto i bardzo ważne jest, byś walczył i dostrzegł w sobie tę siłę, która mówi, że życie jest…potrzebne. Akurat ja wiem i myśle, że wiele osób stąd również jak to jest, gdy nie chce Ci się rano wstać, gdy odcinasz sie od ludzi, gdy nie ma już nadzieii. A co w tym wyadku mówić o związku… to raczej rozpaczliwy obłęd poszukiwania osoby, która będzie w stanie z tego nas podnieść, pocieszyć, dać trochę słońca. Ale niestety tak zwiazek wygladać nie powinien.
Też brałam swego czasu leki przeciwdepresyjne, miałam epizody depresji… jakbyś chciał wymienić się spostrzeżeniami, albo chciał powymieniać się historiami, przemyślaniami, to mogę podać maila 🙂
w odpowiedzi na: Lęk przed odrzuceniem i kochanie za bardzo a DDA. #475730Dziękuję Wam za tak dużo odpowiedzi, nie sądziłam, że ktoś się odezwie w tym temacie.
Fenix- Cieszę się, że udało Ci się wyjść z najgorszych stanów, już kiedyś o tym pisałaś, cieszę się, że czujesz się kompletna i chyba, o ile dobrze zrozumiałam, wystarczająca, sama dla siebie. Wierz, mi, tak samo się czułam kiedy powiedziałam swojemu ex, że to koniec, że nie czuję się w tym związku dobrze, że mnie ciągle rani, zupełnie tego nie widząc i już teraz tego nie chcę takiego życia. Tak, wtedy czułam się silna i nadal gdzieś tam wiem, że potrafię to zrobić, obronić się, nie dać się ranić, że mam w sobie tę siłę, tylko to pozostanie ze sobą samą jest trudne, nie to, żebym siebie nie lubiła. Mam mnóstwo zajęć, pasji, studia, kursy, praca, którą lubię, ale jednak jeśli chodzi o relacje, to nie jest już tak kolorowo. Jedyna koleżanka, z którą wiele przeszłam też mnie wystawiła, stosunkowo w bardzo młodym wieku wzięła ślub i już nie pamięta o naszej relacji. Myślę, że nakłada się na to wszystko, nie tylko brak związku jako takiego.
Truskawek- Znam ten stan,kiedy widzisz kogoś i zastanawiasz si, czy on by pasował do Ciebie, potem myślisz, że przecież to głupie, to obca osoba, też robię sobie przerwy i właśnie najwięcej osób paradoksalnie spotykam, gdy nikogo „nie szukam wzrokiem”, ostatnio spotkałam tak przez czysty przypadek nawet fajnego kolegę, kiedy byłam bardzo zła na facetów, po tym rozstaniu. Ale nic sobie nie wmawiam tym razem, ot, poczekam, zobaczę… Nie chcę się nakręcać.
Jakubek- na terapię chodziłam przez około rok, niby było i jest lepiej, ale wciąż właśnie pojawiają się smutek i przygnębienie w obszarze relacji, bo wcześniej i później ludzie mnie zostawiają, albo ja zmuszona jestem zostawić, jeśli ktoś jest niedobry dla mnie. Dodatkowo na terapii ten temat nie był jakoś specjalnie poruszany, a i realia mojego życia były inne. Teraz niestety nie mam możliwości powrotu na ciągłą terapię.
Limonka- Przykro mi z powodu, że cierpisz. Zastanawiam się jednak dlaczego te wszystkie zachowania, które tak Ci się podobają u innych par (radość, spontaniczność), są dla Ciebie sztuczne. Czy czujesz coś do Twego partnera, co Cię powstrzymuje, by cieszyć się z nim chwilą, czy może jakiś wewnętrzny schemat nie pozwala, czy może jest jeszcze coś innego…
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 miesięcy temu przez
-
AutorWpisy