Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • mmmmmmart
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Może i ludzie nie oczekują ode mnie tego, żebym była doskonała, ale podstawą dla nich do wyśmiania i wyszydzenia mnie jest sytuacja, w której się pomylę kiedy coś mówię, albo potknę o coś na ulicy.

      Nienawidzę ludzi.

      mmmmmmart
      Uczestnik
        Liczba postów: 27

        Mówiłam terapeucie że nie lubię ciszy, w sumie tyle powiedziałam, czekam na kolejne spotkanie i mam zamiar rozwinąć ten temat. Terapeuta powiedział, że cisza jest ok i że można sobie czasami posiedzieć w ciszy i nic złego się nie dzieje. Mam taki obraz w głowie, że jeżeli spotkałabym się z kimś po to żeby sobie popatrzeć na gwiazdy w nocy, to wtedy nie stresowałabym się tą ciszą w ogóle, bo spotkałabym się z tą osobą w innym celu niż rozmowa. Jestem na początku terapii i sama terapia, sama obecność terapeuty i sam fakt, że idę tam rozmawiać jest dla mnie stresujący. Druga sesja terapeutyczna była dla mnie jedną z trzech najbardziej stresujących chwil w życiu (poza obroną pracy magisterskiej i egzaminem na prawo jazdy;)), bo wiedziałam, że nie dość, że będę musiała mówić, to jeszcze o rzeczach, o których nigdy nikomu wcześniej nie mówiłam i o rzeczach, które mnie bardzo bolą.

        Na ostatniej sesji siedzieliśmy w ciszy jakieś 10 minut. Chciało mi się uciekać. Słyszałam, że czasami w terapii terapeuta celowo nic nie mówi (mój w ogóle jest małomówny), żeby dać podopiecznemu czas do namysłu, ale ja wtedy nie myślę. Głupie uczucie strasznie, jakbym miała próżnię między uszami;) no po prostu pusto jak w dzbanie, a jeszcze z każdą chwilą jestem coraz bardziej zła na siebie i coraz bardziej smutna bo oskarżam się sama o to co się dzieje. Nie patrzyłam wtedy na terapeutę, wyobrażałam sobie, ze go tam nie ma i że jestem sama w pomieszczeniu, żeby mi jakakolwiek myśl przyszła do głowy. Bo mam normalny flow myśli tylko wtedy jak jestem sama. No i oczywiście jak stamtąd wyszłam, to myśli popłynęły.

        To że jestem beznadziejna powiedziała mi osoba, na której bardzo mi zależało. Ta głupia, beznadziejna pustka dopada mnie w rozmowach z praktycznie każdym mężczyzną lub z osobą, na której mi zależy – im bardziej mi zależy, tym mam większą pustkę w głowie. Small talk jest dla mnie jak rocket science, paraliżuje mnie kiedy jestem w pracy w kuchni i dosiada się do mnie mój szef czy inna osoba, muszę się wtedy maksymalnie wysilać w rozmowie. Z tego powodu nie spotykam się z ludźmi jeden na jeden, jeżeli już, to w grupie. Niestety w rozmowie jeden na jeden jestem świetna po pijaku, mogę wtedy gadać do rana. Z tym, że nie piję jakiś czas (nie jestem uzależniona), więc rozmowy do rana też się skończyły. Wiem o tym, że ludzie czują mój stres, chęć zakończenia rozmowy i ucieczki, wiem że widać mój dystans, ale nie umiem tego „usunąć”.

        Może źle się wyraziłam, nie sądzę, że ludzie myślą że będę ich „zabawiać” rozmową, ale jeżeli już się z kimś spotykam (nie mówię o randkach, nie byłam, nie wiem, nie znam się, nie orientuję się;)), to dobrze byłoby coś mówić.

        Myślę że możesz mieć rację, że boję się bycia ocenioną, ale nie wiem dokładnie. Nie wiem co czuję poza stresem, który mi te myśli blokuje. W ogóle stres i zdenerwowanie to emocje, które czuję najczęściej i w sumie jedyne emocje, o których mogę powiedzieć, że wiem, że je czuję.

        Mam niską samoocenę, chociaż staram się to ukryć najbardziej jak mogę w życiu codziennym, obecnie chyba tylko terapeuta o tym wie, więc nie sądzę, żeby ktoś mógłby mnie cenić za jakieś cechy.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
        mmmmmmart
        Uczestnik
          Liczba postów: 27

          Witam na forum, też jestem od niedawna:)

          Rozumiem Cię doskonale. Czasem tego nie czuję ale jak się nad tym głębiej zastanowię to właśnie wtedy dopada mnie taki stan beznadziei. Nie wiem dokąd zmierza moje życie, w sumie widzę tylko koniec. Mam 33 lata, ale gdyby ktoś mnie zapytał „kim chcesz zostać w przyszłości” tak jak się czasami pyta dzieci, to nawet w tym wieku powiedziałabym „nie wiem”. Nie wiem do czego dążę, po prostu żyję z dnia na dzień, wstaję rano do pracy, pracuję, odpoczywam, chodzę do sklepu, gotuję, chodzę spać, wstaję rano do pracy…

          Ale mimo tego, kiedy dzieje się coś złego lub nie po mojej myśli, to stres jest większy niż to poczucie bezsensu, co jest w sumie głupie, bo czemu się stresuję skoro i tak wszystko się skończy? Stres jest w zasadzie jedyną emocją, którą czuję i to tylko po tym, że czuję jego objawy, jak kołatanie serca czy pocące się dłonie. Poza stresem jest pustka. A stresuję się w pracy bo mam kredyty do spłaty za rzeczy, które i tak ulegną zniszczeniu i nie zabiorę ich ze sobą do grobu. Co za okrutny bezsens.

          Niesprawiedliwość też odczuwam, czuję ją od dzieciństwa, kiedy mój brat był w mojej rodzinie lepiej traktowany niż ja. W dalszym ciągu to we mnie tkwi. W ogóle czuję się niedopasowana do tego świata, nie mogę się w nim odnaleźć.

           

          mmmmmmart
          Uczestnik
            Liczba postów: 27

            Mam ogromne problemy w kontaktach z ludźmi ale chodzi tylko o kontakt bezpośredni. Na forum jest mi łatwiej „mówić” bo nikogo nie widzę, mam czas na to, żeby pomyśleć o tym co chcę napisać. Paraliżuje mnie bycie z kimś twarzą w twarz, nawet z terapeutą. Powoduje to u mnie dyskomfort i stres bo strasznie boję się chwili kiedy będę mieć pustkę w głowie i nie będę wiedziała co mam dalej mówić. A kiedy już mam tak, że nie wiem co powiedzieć, czuję się jak głupek, strasznie się silę na to żeby ułożyć w głowie jakieś sensowne i logiczne zdanie, ale zazwyczaj nie wychodzi. Kiedyś przez to usłyszałam, że jestem beznadziejna. To jest powód dla którego nie spotykam się z ludźmi sam na sam, jeżeli już to w grupie, bo w grupie uwaga ludzi nie jest skupiona tylko na mnie i nikt nie oczekuje ode mnie że ciągle będę kogoś zabawiać rozmową. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Nie wiem skąd to się wzięło, kiedyś tak nie było. Mam 33 lata, jestem dorosłą kobietą, w pracy na stanowisku kierowniczym, a w życiu prywatnym spotyka mnie taka żenada. Jestem przez to sama.

            mmmmmmart
            Uczestnik
              Liczba postów: 27

              Mnie przed osiągnięciem spokoju blokuje stres przed ludźmi i trudnymi sytuacjami. Przed tym ile wysiłku trzeba wkładać w to żeby w życiu było JAKOŚ i żeby mieć cokolwiek.

              Blokuje mnie poczucie braku sensu tego wszystkiego co się dzieje pod słońcem. Blokuje mnie to że wszystko zmierza do zniszczenia i śmierci. Paradoksalnie blokuje mnie strach, że zostanę kiedyś sama chociaż z drugiej strony mam ochotę uciec i być tylko sama.

              mmmmmmart
              Uczestnik
                Liczba postów: 27

                Kwestii zawodowych i finansowych nie poruszam, bo akurat niektòre osoby dda radzą sobie w tym zakresie wręcz przodują a mimo tego czują się na poziomie emocjonalnym, osobistym i relacyjnym niespełnieni.


                @2wprzod1wtyl
                trafiłeś w punkt.

                Ja mam 33 lata, kwestie zawodowe są jedyne, które są w moim życiu ok. Nigdy nie byłam w żadnym, nawet krótkim związku, wciąż mieszkam z rodzicami i nie mam perspektyw ani już dawno nadziei na to, że życie mi się poukłada w taki sposób, żebym mogła się nazwać szczęśliwym człowiekiem. W sumie to w takim stanie beznadziei czekam na koniec, czasem to jest jedyna myśl która mnie trochę rozwesela.

                 

                Ale myślę że jak najbardziej warto porzucić porównywanie się do kogokolwiek. Każdy ma swoją ścieżkę życia i to że ktoś w takim czy innym wieku zrobił to czy tamto przecież nie ma na Ciebie żadnego najmniejszego nawet wpływu. Dla mnie obojętne jest to że moi znajomi coś mają lub kimś są bo to nie wpływa na mnie w żaden sposób, gdyby oni nie byli w związkach to moje życie wyglądałoby zupełnie tak samo jak wygląda teraz, więc jest mi to najzupełniej obojętne. Co z tego że sąsiad ma porsche skoro nigdy do niego nawet nie wsiądę? W takim razie czy robi mi różnicę czy jest to porsche czy maluch?

                mmmmmmart
                Uczestnik
                  Liczba postów: 27

                  Z Zielonej Góry.

                  mogłabym chodzić na terapię grupową ale mam wrażenie że tylko wtedy kiedy nie musiałabym nic mówić. Mam ogólnie problemy w kontaktach z innymi, jestem bardzo zamknięta w sobie. W innym poście widzę (Twoją?) odpowiedź, że na terapii grupowej nie trzeba się wypowiadać ale zastanawia mnie czy taka terapia bez mojego czynnego udziału mogłaby mi cokolwiek dać.

                  Nie czuję się najlepiej:( czuję się dziwnie, tak jak nigdy przedtem.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                  mmmmmmart
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    Problem w tym że ja się nie czuję na siłach spotykać się w grupie, z wielką trudnością przychodzi mi otwieranie się przed jedną osobą a co dopiero przed grupą, a jakby w tej grupie jeszcze byli mężczyźni to już w ogóle.

                    mmmmmmart
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 27
                      w odpowiedzi na: Samotność #483556

                      Mam dokładnie tak samo jak Ty Cerber, z tym, że ja już przestałam wierzyć całkiem w to, że ktokolwiek może mnie chcieć. Z góry odrzucam tą myśl przy każdym kontakcie, co nie oznacza, że niczego nie czuję. Czuję w sobie dużo wstydu, u mnie to się przerodziło w niechęć do ludzi w ogóle do tego stopnia, że ciężko mi patrzeć ludziom w oczy. Wystarczyłoby tak niewiele, żebym kogoś polubiła, wystarczyłoby że ktoś okazałby mi trochę swojej uwagi i byłby przy tym sympatyczny. Uważam, że to żałosne. Moja terapeutka daje mi swoją uwagę, co oczywiste, dlatego czuję do niej za dużo pozytywnych emocji. Nie mogę przestać o niej myśleć. Żałosne.

                      mmmmmmart
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 27

                        Cześć, aktualne? Czy korzystanie z innej formy pomocy (terapia indywidualna w WOTUW) nie wyklucza z możliwości spotkań w meetingach? Czy na tych spotkaniach trzeba coś mówić?;)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 22)