Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • nataliad17
    Uczestnik
      Liczba postów: 7

      Bardzo dziękuję za miłe słowa i chęć pomocy. Syn rozpoczął naukę w nowej szkole w Gdyni- cudowne miejsce. Ja od jutra planowałam ponownie ratować związek, (kolejne studia wnętrza- a ja nie znoszę rysować :)) ale zdałam sobie sprawę, że nie warto bo ten związek mnie niszczy i od 11 lat walczę o kogoś komu kompletnie nie zależy nawet na moim uśmiechu.

      Jakubek mam nadzieję, że inaczej popatrzysz na swoją matkę, bo my naprawdę cierpimy, nie lubimy siebie, żebramy o każdą formę uwagi o wszystko, ja jestem sama kompletnie sama, mój syn z Aspergerem nie jest wylewny (nie mam do niego pretensji, cały czas myślę analizuję czy stres w czasie ciąży nie przyczyniał się do chorób syna). Twojej mamie nie było łatwo uwierz wiem jak mnie to 11 lat wyniszcza.

      Jeszcze raz dziękuję

      nataliad17
      Uczestnik
        Liczba postów: 7

        Gratuluję terapia to najlepsze co można zrobić dla siebie, tak jak „truskawek” napisał dla siebie. Bo ważne by myśleć o sobie, kiedy my jako osoby jesteśmy szczęśliwi wszyscy dookoła nas tacy się stają.

        Ja być może wrócę na terapię, jak tylko znajdę chwilę, dla siebie, obecnie jej nie mam. Mąż żyje tylko sobą i swoim życiem, a ja mam na głowie nauczanie indywidualne syna, firmę męża i kontakty z klientami – którzy nie przepadają za nim, i terapię syna średnio 10 godzin tygodniowo, i niestety kompletny brak czasu dla siebie. Mąż uważa, że mogę znaleźć go sobie w weekend tylko w tym czasie raczej trudno o terapie. Zaznaczę, że mąż nie robi nic, zresztą nawet jak coś robi to tak by było przykro.

        Co jest najlepsze pozew złożyłam po niczym wydawało by się ważnym, po prostu mąż kupił mi  ciastko którego nie znoszę, choć mówiłam mu o tym kilka razy on je przyniósł i ja nie wytrzymałam, po prostu nie dałam już rady jak bumerang wrócił, pierścionek, pies spuszczony ze smyczy i pokaleczona dziewczyna (choć prosiłam by tego nie robił on patrząc na mnie puścił psa i ja w ubraniach rzuciłam się do wody by go łapać – nie udało się z czego naśmiewał się mój mąż a na moje pytanie dlaczego to zrobił powiedział , że traktuje go jak członka rodziny wtedy zdałam sobie sprawę z tego , że on może skrzywdzić bez mrugnięcia okiem mnie ale i obcych), i wiele innych to wszystko wróciło.

        Być może mam wiele do przerobienia po tych 10 latach na pewno, ale na pewno bez terapii i jej potrzeby postaram się wrócić, do tego co kochałam kiedyś tańca (mąż nigdy nie porwał mnie do tańca, to zawsze ja go ciągnęłam) muzyki, świąt, słońca, pływania i wielu innych. Mam nadzieję, że syn będzie miał okazję poznać mnie taką jaką byłam przed spotkaniem jego ojca.

        Jedyne czego nie żałuję to mój syn, choć nigdy nie planowałam dzieci, jest cudownym chłopcem, który nigdy nie miał okazji mieć ojca ale i matki bo ta wiecznie skomlała o uczucia człowieka który prawdopodobnie nigdy nic do niej nie czuł.

        Teraz ruszam w nową drogę i mam nadzieję, że nie zawrócę, choć mąż uważa że go krzywdzę, bo teraz on bohater uczestniczy już w 6 spotkaniu kolejnej terapii. Ja życzę mu powodzenia i mam nadzieję, że kiedyś spotka kogoś kogo uskrzydli a nie podetnie mu skrzydła. Aktualnie uważam że to największy egoista świata

        nataliad17
        Uczestnik
          Liczba postów: 7

          Dziękuję, mocno w to wierzę inaczej dalej by w tym tkwiła. Wiesz , że w tym roku nie ubieram choinki pierwszy raz w życiu, co roku słyszałam co za różnica, po co to, a ja zawsze kochałam święta, a w tutaj syn z racji swojej choroby nie cieszy się niczym, i mąż dla którego ja i moje potrzeby nie mają znaczenia. Niestety do czerwca jestem zmuszona mieszkać z nim pod jednym dachem,  oddałam mu wszystkie oszczędności i muszę czekać do czasu sprzedaży mieszkania- mojego ukochanego mieszkania i wtedy wracam z synem tam gdzie byłam szczęśliwa. Już załatwiłam dla syna szkołę i sobie pracę. Od 10 lat winiłam miejsca o to, że nie czuję się szczęśliwa, przenosiliśmy się kilka razy ale zawsze z mężem i niestety nie miejsca były winne a człowiek który o dziwo chętnie z nami szedł i nas niszczył.

          Tak wierzę, że mi  się uda. Potrzebowałam 10 lat by podjąć decyzję

          nataliad17
          Uczestnik
            Liczba postów: 7

            Masz rację , pochodzę z rodziny wielodzietnej, w której bywało różnie, ale było stabilnie, rodzice dawali nam wiele miłości, nauczyli szacunku do ludzi, i dawali stabilizację może nie finansową ale taką psychiczną. Męża poznałam w czasie kiedy spełniałam się zawodowo, szczerze, to był najcudowniejszy czas w moim życiu, po wypadku stanęłam na nogi ( w dosłownym znaczeniu tego słowa, i przenośni być może ten wypadek spowodował że chciała dać ludziom szansę bo ja ją dostałam, pięć lat walczyłam o życie, nadal walczę) zaczęłam satysfakcjonującą pracę (podróże, rozwój, satysfakcja) byłam bardzo szczęśliwa. I pojawił się on, już na drugiej randce opowiedział mi historię swojego życia, niemal że, jak z horroru, i chciałam by był szczęśliwy. Spotykaliśmy się głównie u mnie, to ja go zabierałam na wycieczki, (Paryż, Kijów) nauczyłam jeździć na rolkach, obdarowywałam prezentami i jakoś nie zauważałam dziwności tej sytuacji a on brał, brał i nic nie dawał od siebie. Po kilku miesiącach w końcu trafiłam do jego mieszkania, przeżyłam ogromny szok, brud, zdjęcia byłej na ścianie (spotykał się ze mną od kilku miesięcy , potem okazało się że była mieszka w domu jego już nie żyjących rodziców i on utrzymuje ją i psy), wtedy już chciałam go zostawić ale on wtedy zrobił z siebie ofiarę i mi po prostu było go żal, a i też kochałam go, pech chciał że zaszłam dość szybko w ciąże , czego nigdy nie planowałam, lekarze również mi to odradzali ale on się tak ucieszył a ja wierzyłam , że dziecko wszystko zmieni- jest to taki schemat , kobieta wierząca w zmianę faceta po urodzeniu dziecka. Jak analizuje nasze bycie razem, nie ma chwili która była by fajna. Wszystko w naszym życiu łącznie z jego wyjściem do fryzjera musiałam organizować ja, ja ubierałam, zabierałam na wakacje, pocieszałam, nawet tego nigdy nie zapomnę jak wypadł mu paszport a on służbowo leciał do Indii i jechałam z dzieckiem psem z ty paszportem do Warszawy, gdzie on mógł wysiąść na kolejnej stacji ale nie bo jak wielki Pan, i ja łamiąc przepisy jechałam, i wie Pan co dostałam dwa dni później – pocztą kwiatową wiązankę pogrzebową jako formę podziękowania  . Z powodu choroby dziecka musiałam zrezygnować z pracy, i chyba dlatego trwało to tak długo. Teraz kiedy syn funkcjonuje lepiej i jak szansa, że od wrześnie pójdzie do szkoły (jesteśmy na nauczaniu indywidualnym w domu) ja mogę wrócić do normalnej pracy, obecnie jestem na zasiłku opiekuńczym. Mąż jest na terapii, myślę, że po terapii dojdzie do takiego samego wniosku jak Pan, że ten związek był pomyłką, on nigdy nie walczył o ten związek, więc wielkiej straty nie poniesie. Na szczęście ja znalazłam w sobie siły by w końcu zrobić to co powinnam była uczynić dużo wcześniej, poza tym czas pomyśleć o sobie i dziecku.

            nataliad17
            Uczestnik
              Liczba postów: 7

              Masz rację, długo czekałam z pozwem, przeszłam przez swoją terapię prawie 6 letnią (po wypadku), która bardzo mi pomogła, ale ewidentnie  nie na tyle by unikać ludzi pokroju mojego męża. Nie odeszłam wcześniej,  ponieważ byłam przekonana, że to ja mam nieprzepracowany problem, mocno pokochałam tego człowieka i chciałam by był szczęśliwy,  a i proszę pamiętać mamy z mężem niepełnosprawnego syna obecnie 9 latka i to nie jest łatwa decyzja. Obecnie po 10 latach upokorzeń i kilku rozpoczętych terapiach męża(każdorazowo, to ja ją załatwiałam) i naszych małżeńskich  podczas których kierowano męża na terapię indywidualną , stwierdziłam, że dłużej nie dam rady. Mąż obecnie uczestniczy w terapii DDA , uważa, że rok wystarczy by pozbyć się problemow ja w to nie wierzę, ponieważ nie wierzę też, że dam radę coś budować zdrowego na tych zgliszczach. Nie jest mi łatwo zaczynać wszystko od początku zwłaszcza z dzieckiem które wymaga opieki, terapii i leczenia,  a biorę pod uwagę, że mąż nie będzie palił się do pomocy, skoro teraz tego nie czyni, to co dopiero po rozwodzie.

              Co jest najśmieszniejsze kiedyś mocno zastanawiałam się jak Kimom udało się tak zniewolić i ogłupić naród w tak krótkim czasie, teraz się nie dziwię, bo wiem, że  wystarczy spotkać na swojej drodze człowieka – niewłaściwego człowieka. Ja po 10 latach rozpoczęłam swoją ucieczkę, próbuję się wyzwolić

              nataliad17
              Uczestnik
                Liczba postów: 7

                Podziwiam Panią ale i zazdroszczę, że nie poszła Pani dalej w ten związek. Ja po 10 latach nie znoszę samej siebie, kompletnie  O- wa samoocena, brak pracy ogólnie dramat. Jeszcze uwierzyłam,  w to, że będzie dobrym ojcem (chciał koniecznie mieć dziecko ja nigdy nie planowałam w swoim życiu macierzyństwa, a teraz zostaję z dzieckiem na dodatek z padaczką i aspergerem), jest fatalny, zero zainteresowania dzieckiem, przez 10 prawie lat nigdy nie zainteresował się potrzebami dziecka, a nawet zabrał nam 500 plus. Chodziłam na terapie, do psychiatry i wszyscy mówili, że to on powinien być na terapii, ale wtedy wmawiał mi że to ja mam problem i ci specjaliści.  Ja byłam zobowiązana go wspierać, bo on biedny i nieszczęśliwy, mama alkoholiczka, tato popełnił samobójstwo a siostra zginęła. I tak 10 lat, zero radości i wszystko co kochałam zostawiłam licząc, że w końcu coś się w nim zmieni, nic przez 10 lat nic a motto naszego życia wypowiedziane przez, jeszcze męża „dawałaś to brałem, ja Tobie nic nie chciałem dać więc nie masz co brać”. Teraz już pozew leży w sądzie- najlepsze, że był na pulpicie przez 8 lat. Ostrzegam wszystkich przed związkiem z DDA, wiem nie powinnam wrzucać wszystkich do jednego wora, ale jestem w takiej sytuacji że wiem  że nie jestem obiektywna, ale lepiej być ostrożnym

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)