Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #322886
Skrzacie a co to są te mityngi? Na czym one polegają? Bo ja chodzę na terapię grupową DDA prowadzoną przez psychoterapeutów. Czymś to się zapewne różni? 🙂
Pozdrawiam
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #322519Olu 1977. Przykro mi, że tak cierpiałaś jako małe dziecko . Że miałaś taką zimą i niekochającą matkę, ojca sadystę. To przykre, bo żednemu dzieckum nie powinno się to przydażać. Jak czytam takie historie jak Twoja wypełaniam się złością i jestem wściekła, że Ci dorośli ludzie są aż takimi egoistami i nie potrafią choć trochę dać ciepła i serdeczności małemu dziecku. Są sami sobą zbyt zajęci.
Mam Olu sporo wspólnego z Tobą jeśli chodzi o dzieciństwo. Może trochę inaczej. Ale tak czytając Twoją historię stwierdzam, że Ci Twoi rodzice i moi to strasznie niedojrzali egoiści, z wielką nieumiejętnością okazywania uczuć i zainteresowania istocie, która ich potrzebuje. Jestem wściekła na to. Nie chodzi mi, żeby zaraz wściekać się i zaciąć się w sobie, żeby im nigdy nie przebaczysz. Przebaczyć trzeba, choćby dla samej siebie i swojego spokoju. Tylko chciałaby krzyczeć do „Niebios”, dlaczego tak musi być!
Ja sobie przysięgłam, że ja czegoś takiego dzieciom swoim nie uczynię. Dużo pracy w to włożyłam, bo nie wiele w sobie miałam. Cieszę się teraz jak widzę, że moje dzieciaczki czują się kochane i mają poczucie bezpieczeństwa. Ale jest we mnie jeszcze coś z czym sobie nie mogę poradzić- moja wybuchowość w sytuacjach kryzysowych, skarajnego zmęczenia, trudności. Myślę, że to jest w właśnie ten „spadek” z domu rodzinnego, z którym własną pracą nie mogę sobie poradzić. No i moje depresyjne myślenie, wykrzywione postrzegania świata i ludzi, ich zachowań. Próbuję się z niego wydobywać, ale ciągle mnie wciąga…
Olu napisałaś, że masz męża, którego kochasz. To wielka „kotwica”. Ale spróbuj też sama dla siebie być tą kotwicą.
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #322518Skrzacie fajnie , że terapia się Ci udaje. Mnie średnio. Chodzę na nią rok i niestety nie mam poczucia akceptacji. Moje, powiedzmy, jakieś tam „odchyły” nie są wcale ciepło przyjmowane. Nie wiem, może to ja sama tego nie akceptuję a może różne bywają grupy. W każdym razie, mam wrażenie, że chyba czuję się oddalona od grupy, albo grupa ode mnie. Przy takim odczuciu trudno jest być otwartym i szczerym.
Próbuję coś robić ze sobą, dlatego ta terapia. Wbrew swoim odczuciom idę i staram się pracować. Ale jestem już strasznie zmęczona, już mam trochę lat a dalej w myśleniu jak małe skrzywdzone dziecko.
Też bym chciała móc powiedzieć tak jak Ty: „tam mnie nie ?muszą? lubić, ale tam dostaje zrozumienie, ciepełko, wsparcie”
Pozdrawiam
Byłam tam w tym ośrodku na rekolekcjach z psychologiem. Byli różni ludzie z przeróznymi problemami. I AA i DDA i samotni itd. Polecam. Spokojna atmosfera i bardzo ciekawy ksiądz. Bardzo zżyty z tym środowiskiem. Wie o co chodzi w tych tematach. Taki swój. Mi pomógł w prostej rozmowie. Pani psycholog jest do dyspozycji. tzn. jest też czas na indywidualną rozmowę jak ktoś chce.
Najlepiej zadzonić. Wszystko powiedzą co i jak.
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #320595Joozek z tymi pytaniami co w sobie lubię idt. to nie takie proste. Ja w swoim życiu juz tak dużo analizowałam swoje wnętrze , że jestem tym strasznie zmęczona. W moim przypadku, w moim sposobie pojmowania świata to chyba nie skutkuję.
Więc ostanio wolę się „wyłączyć” i choćby przeczytać w nocy książkę- żeby nie myśleć. Bo to moje myślenie tylko odbiera mi siły i nie wiele wnosi. A zajęcie się czymś np. czytaniem daje odpoczynek umysłowi. Wiem, można sobie też sprawiać przyjemności, ale to już odrębana historia :).
Pewnych schematów tak bardzo utrwalonych w nas w dzieciństwie nie złamiemy. Zawsze będą one nam towarzyszyły. Możemy ewnetualnie to złagodzić aby one nam nie paraliżowały życia. Ale bądź tu mądrym. W chwilach kryzysu wszystko idzie w łeb,
Pozdrawiam
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #320584Aneto 123. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Sama ze sobą nie mogę dojść do ładu. Jestem strasznie zmęczona swoimi myślami. Chciałabym w końcu odetchnąć i powiedzieć jestem szczęśliwa i moje myśli są spokojne. A tu jeszcze rzeczywistość, ścieranie się ze sprawami życia codziennego….
A właśnie Aneto, czy już wróciłaś do pracy po zwolnieniu?
Ty wydajesz się fajną osobą, taką o której inni myślą, mogę się przed nią wygadać. Sama to piszesz. Co cenna umiejętność słuchania innych. Ja chyba takiej nie posiadam. Bo mi nawet już ludzie nie chcą się zwierzać, bardziej traktują mnie intresownie odnośnie zrobienia czegoś, pożyczenia, przysług itd. Słuchać też mnie nie chcą. Ciężko jest mi utrzymać długotrwałe przyjacielskie relacje. Bo właśnie ludzi trzeba umieć słuchać. Ale powinno to działać obustronnie. Powinna to być wzajemna zależność w relacjach przyjacielskich. Ci wysłuchiwani z czasem też powinni chcieć słuchać tej drugiej strony interesować się nią.
Fakt, relacje rozwalają czasami czynniki zewnętrzne. Ludzie wyjeżdzają, dużo pracy, ja mam dużo dzieci co sprawia, że już nie jestem taka dyspozycyjna. Często poirytowana, zmęczona itd. Tysiąc spraw na głowie. Różne problemy zdrowotne i wychowawcze dzieci a to nie jest już takie fajne. W niektórych relacjach próbowałam nie wkładać zbyt dużo o dzieciach i rodzinie. Ale to też mi nie wychodzi. Więc może trzeba spróbować być autentycznym i zobaczyć co z tego wyjdzie.
To, że ludzie chcą się przed Tobą wyżalić to właśnie świadczy o tym, że nie jesteś gorsza. Ludziom nie fajnym człowiek nie chce przecież powierzać swoich spraw, trudności itd. Tak więc tu obalam Twoje powiedzenie o sobie, że jesteś gorsza.
Chodzi tu chyba bardziej o to, że potrzebujesz stworzenia więzi obustronnej z tymi żalącymi się. Spróbuj im opowiedziec o sobie, może nie od razu wszystko i dokładnie. Tak bezpiecznie, stopniowo. A może z jakiś powodów masz problem z odkryciem siebie? Nie wiem, tak tylko gdybam.
I jeszcze nasuwa mi się jedna myśl, którą też ciężko jest mi tu wyrazić. Potrzebujesz Aneto aby w Twoim świecie coś więcej się wydarzyło odnośnie pozytywnych uczuć. Rodzice to za mało… Nie chcę tego za bardzo rowijać, bo to tylko moje gdybanie.
Ja znowu zmuszam się z wyjściem do świata ludzi, chociaż z chęcią bym się schowała :).
Pozdrawiam Cię serdecznie
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #311571„Oliwia wydaje mi się że zbyt wiele od siebie wymagasz,”
Nie wiem, może tak jest. Ale gdyby tak było naprawdę to osiągnęłabym w życiu znacznie więcej. Mam też tendencję do użalania się nad sobą i dlatego muszę się ciągle motywować do jakiegoś działania, żeby całkiem nie zostać w dołku. Łatwiej zresztą przychodzi mi motywowanie innych niż siebie 🙂
Za to Ty Sdsdsdsds wydajesz się dość konkretną osobą…
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #311337Aneto123 napisała:
„Jedno wiem ? gdy zabraknie mojej mamy, to nie będę się zastanawiać co zrobić ze sobą”
Wiem, moja wypowiedź była depresyjna, że aż nic się nie chce.
Ale wydaje mi się, że Twoja jeszcze bardziej (nie , nie jest to zarzut). Tylko ja próbowałam coś wydobyć, aby może ktoś spróbował mi powiedzieć jak sobie pomóc z ciągłym poczuciem odrzucenia a Ty? Mam wrażenie, że się Aneto poddałaś. Nie rób tego. Napisałaś, że masz mamę, widocznie to ważna osoba w Twoim życiu. Masz pracę (no może narazie sobie od niej odpoczywasz- masz prawo). Czy naprawdę jesteś taka sama? Czy nie możesz gdzieś wyjść? spróbować gdzieś bywać? Wiem, wiem, mądrzę się a sama mam duże problemy z relacjami ludzkimi. Ja zmuszam się do bywania w różnych grupach np. kurs tańca, terapia grupowa (daje poczucie jakiejś tam przynależnośći), są różne grupy ludzi gromadzące się wokół różnych nawet całkiem głupich zainteresowań. Siedzą i robią coś tam. Zmuszam się i jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie. I jeszcze ten brak słońca 🙂
w odpowiedzi na: Wszechobecne poczucie odrzucenia #311334sdsdsdsdsds napisała:
„Czyli:
? zostanę sama ? nawet jeśli to co z tego?
? będę cierpieć ? nawet jeśli to co z tego?
? nikt mnie nie lubi ? nawet jeśli to co z tego?”
Dzięki za napisanego posta. Czasami też tak sobie sama mówiłam.
Wiesz to co piszesz pewnie ma jakiś sens. Jakoś tam działa. W jakimś czasie i w jakiś sytuacjach, ale nie da rady tak przejść przez kawał życia. Człowiek musi mieć jakieś odniesienie. Istnieć w jakiejś grupie, wspólnocie, rodzinie. Człowiek ogólnie jest takim „zwierzęciem”, że ciągnie go do drugiego i może się lepiej poczuć i zrozumieć w odniesieniu do innych ludzi. Samemu żyjąc można „ześwirować”. Można sobie tworzyć jakieś tam własne życie, własne schematy obronne aby łatwiej to wszystko znieść.
Chodzi mi o to, że ja próbuję funkcjonować w jakiś tam grupach i jest bardzo ciężko. Moja nieumiejętność wchodzenia w relację w końcu w dalszej perspektywie czasowej niestety sprawia, że jestem sama i nikogo to nie obchodzi. Zresztą nie lubię litości i ludzie też unikają „biadolących” ludzików.
W relacjach np. z koleżankami najczęściej albo jestem tą, która pomaga i jestem potrzebna na czas pomocy, albo jestem w roli „sierotki”, której trzeba pomóc i ciężko mi wejść w rolę tzw. równorzędną kiedy to ludzie chcą się spotykać dla samego lubienia i potrzebują się podzielić po prostu życiem. Po prostu przyjaciele. Nawet ciężko jest mi się teraz wysłowić i opisać swój problem. Mam już sporo lat a dalej czuję się strasznie nieudolnie w relacjach. Relacje koleżeńskie gdzieś mi unikają mimo moich starań. A jak próbuję coś wyjaśnić, coś naprawić to robi się jakieś „bagno”. Nagle okazuje się, że nie ma możności porozumienia więc taka znajomość „odpływa”. Bo jak coś nie działa, trzeba sobie odpuścić.
Chyba muszę się z tym pogodzić, że tak jest. I funkcjonować wśród zdawkowych, płytkich, pozornie poprawnych relacji w całym mnie otaczajacym świecie. Czuję się czasami zamknieta jak szklanej kuli.
w odpowiedzi na: 40-letnia DDA #289701Edyto: tak sobie pisałam o swojej siostrze, ale sama nie wiem jak ja jestem postrzegana. Niby miła, odpowiedzialna, wytrwała w dążeniu do celu, ale jednak przyjaciół to raczej nie mam. Czyli też pewnie nie jestem fajna. Jestem trudna, może tylko trochę inaczej niż moja siostra. No cóż :)…
Odnośnie swoich dzieci: też jak Ty zastanawiam się jak traktuję własne dzieci, też chwalę, potrafię przeprosić itd. Też chcę aby mieli radość z życia. I niestety też jak Ty potrafię się drzeć na swoje dzieci tak jak to u mnie w domu bywało. I tego nie znoszę u siebie. Dlatego chodzę na terapię DDA. Mam nadzieję, że to mi w czymś pomoże.
Pozdrawiam
-
AutorWpisy