Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 72)
  • Autor
    Wpisy
  • ona.ddd
    Uczestnik
      Liczba postów: 73
      w odpowiedzi na: Głód uwagi #479919

      A więc to jest jednak pub/kościół/dom/herbatka. Cóż…

      ona.ddd
      Uczestnik
        Liczba postów: 73
        w odpowiedzi na: Głód uwagi #479869

        Formalnie Truskawek jest moderatorem i jeżeli uznałby, że wpis Annamar24 jest nie w tym miejscu lub w jakimś stopniu niezgodny z zasadami forum to przeni?słby go, ale stało się wręcz odwrotnie. Nie tylko nie przeniósł, a wręcz zadał pytanie ( podjął rozmowę) czy Annamar24 czuje gł?d uwagi i Anna kulturalnie (w Twoim odbiorze ignorująco) odpowiedziała.

        Dżizas, nikogo nie przeganiałam. Wiem że nie ma takiej zasady i wcale nie mówiłam że ma sobie iść. Wiem że może pisać co i gdzie chce, dlatego ja czując się niekomfortowo kulturalnie zapytałam czy może nie chciałaby mieć swojego wątku. Tam chętnie bym pogadała, a tak poczułam się jak napisałam. Nie ja wylałam agresję pierwsza. Ja wylałam żal i poczucie że ktoś mi coś zabiera. Na to dostałam pomyje. A jak są takowe to tak jak powiedziałam, będę się bronić.

        Bardzo charakterystyczne jest też dla mnie takie podejście ( zwrot) ? wiesz jednak Ci nie wsp?lczuję? ? no ale to już zostawiam Tobie

        Nie wiem co masz na myśli.

        ona.ddd
        Uczestnik
          Liczba postów: 73
          w odpowiedzi na: Głód uwagi #479866

          Skecz dobry 😀 i faktycznie w punkt.

          Jak zawieje chłodem, to nie myślę o tym cały dzień, tylko się opatulam, bo ważne, że to było tylko przez chwilę. Nie muszę eliminować wszelkiego chłodu i nie siedzę ze strachem, żeby przypadkiem mi już nigdy w życiu zimno nie było?

          Mogłem wybierać i sprawdzać, a nie dopasowywać się do czegoś,(…) Tak samo ty sobie bierz co chcesz, a nie bierz czego nie chcesz

          Cenne. Zapiszę.

          No, to odkrycie jest mi bliskie ? że mogę mówić na głos przy kimś wprost i jest strasznie dziwnie i trudno, ale nic się nie wali? Że mogę się na kogoś zezłościć i to nie jest koniec znajomości. Albo powiedzieć, że mi na kimś zależy, a ten ktoś się na to nie otworzyć, i nadal możemy rozmawiać potem na tyle, na ile sobie to ułożymy.

          Z czasem to wszystko zyskało jakąś skalę, a nie po domowemu, że albo wszystko zamiatamy pod dywan, albo wszystko się wali i już nie da się naprawić.

          Skala – słowo klucz. Brak mi skali. Partner mi powiedział że ja zawsze tak robię. Jak się bronię to bez skali. Zawsze wyciągam najcięższe działa.

          Uczę się godzić z tym, że mogę tylko próbować i pytać, ale ostatecznie to ja podejmuję ryzyko co zrobię, bo nawet pytanie może być dla kogoś trudne z różnych powodów, o których nie mam zielonego pojęcia.

          Właśnie. Uczę się. Na razie same porażki.

          Ciekawi mnie co gdyby powiedział ci jak on się wtedy czuje, a nie jak mu to wygląda?

          Fascynacja nie była i nie jest skierowana do niego więc się nie może wypowiedzieć w tym temacie :/

          czy z każdym chcesz takiej samej bliskości?

          Właśnie takie mam skrzywienie że prawie z każdym… Rozmawiałam o tym też z moją panią psych że mam zachwiany balans. Albo wszystkich mam gdzieś i się od nich odcinam albo wszystkich kocham i chcę się otwierać. Tego nie zdążyłyśmy przepracować. Temat jest nietknięty.

          ona.ddd
          Uczestnik
            Liczba postów: 73
            w odpowiedzi na: Głód uwagi #479860

            2wrzod1wtyl pewnych rzeczy nie widzisz  najwyraźniej i dlatego tak piszesz. Moja pani psycholog zauważyła i jej jako specjalistce ufam. Nie jestem żadnym wilkiem w owczej skórze. Bardzo się tu mylisz. Owszem byłam kiedyś, do czasu jak zaczęłam terapię – owcą w wilczej skórze. Ta wilcza skóra była moją metodą na przerwanie, moją tarczą i zbroją. Prawdziwie jestem owcą i tak, jestem bardzo wrażliwa i stresuję się. To nie są pozory. Taka jest prawda.  Prawdziwie chcę też dobrze robić dobrze żyć, traktować innych tak jak sama bym tego chciała dla siebie. Uczę się jak to robić, zmieniam się, ale niestety nie ma zmian bez cierpienia i strat, zarówno dla mnie jak i otoczenia. Tak mówią rożni eksperci.

            Nikt mnie nie zmuszał do odpowiedzi Anamar24, ale zrobiłam to bo chciałam też nawiązać z nią kontakt. Nie chciałam jej zostawiać samej. Mogłam gadać sobie dalej z Truskawkiem – miałam taki pomysł nawet, udawać że nikt nie napisał i ostentacyjnie ją zignorować. Wtedy na pewno by sobie poszła urażona że nikt jej nie zauważył a chciała uwagi. Jednocześnie zadbałam o siebie i napisałam co ta sytuacja u mnie spowodowała. To jest dla mnie priorytetem. Ja jestem dla siebie priorytetem. Mam takie prawo i co ważne tu jest na to miejsce, bo jak mówiłam to nie pub ani herbatka u królowej gdzie będziemy zachowywać pozory i etykietę. Dwa, ja nie jestem terapeutą i forum to nie gabinet psychologiczny. A Anamar24 chyba oczekiwałam że napisze coś i ja rzucę wszystko swoje i się nią zaopiekuję bo ona nagle się pojawiła. Na to się nie zgadzam i dałam temu wyraz najuprzejmiej jak potrafiłam. Jeśli nie wyszło, a nie wyszło to przykro mi, jest to moja porażka. Ale tylko jeśli chodzi o formę przekazu. Jestem pewna że można przekazać różne rzeczy które chce się przekazać w takiej formie że do kogoś dotrze i nie urazi. Tego nie umiem, mam nadzieję że się kiedyś nauczę.

            Na koniec. Skoro Tobie 2wrzod1wtyl dobrze z myślą że dda to nie choroba, proszę cię bardzo. Myśl jak chcesz. Mi jest lepiej myśleć że to choroba bo lepiej mi się z tego podnosić. Jednocześnie nie usprawiedliwiam swojego zachowania chorobą. A z resztą co za różnica czy ktoś się usprawiedliwia że to powodu choroby czy z powodu osobowości, czy z powodu przekonań robi tak albo tak. Liczy się efekt. Ktoś coś zrobił. Jeśli usprawiedliwiam w którymś miejscu swój wyrzut emocji (czy tak robię?) to nie z intencją przekazania że: jestem ddd to mi wolno, tylko: przepraszam, ale jestem ddd która chce z tego wyjść, jestem w trakcie, jestem tu po to żeby to zrobić i jeśli ktoś oberwał przy okazji to niechcący. Chyba że ktoś wprost i celowo robi mi przykrość i nie ma szans na zmianę jego nastawienia – wtedy ząb za ząb. Będę się bronić. Tu nie ma zmiłuj. Wkracza wilcza skóra.

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73
              w odpowiedzi na: Głód uwagi #479858

              Anamar24… teraz to mi cię nie żal i nie mam dla ciebie szacunku. Właśnie chciałam być kulturalna i  otwarta. Na ciebie i twój problem, ale nie to nie. Wyobraź sobie że TO jest właśnie to miejsce gdzie można się wreszcie poużalać nad sobą. To nie pub, nie kościół, nie dom. Tu się ludzie zajmują SOBĄ. WRESZCIE SOBĄ. Nie widziałaś gdzie wchodzisz, nie czytałaś? A taka oświecona niby…

              Uwazam, ze takie umiłowanie siebie i zawzieta walka o uwage, wynika z ludzkiego egoizmu. Wokol Was zyja ludzie, tez maja swoje problemy i pragna uwagi?. Robicie krzywdę i sobie, bo udręczacie się swoim wewnętrznym światem i innym?. bo jestescie ślepi na potrzeby innych

              A to po ch.. tu piszesz? Szkoda mi nawet czasu na właściwy komentarz tego. Nic nie rozumiesz, jesteś w lesie i wcale nie jest z tobą dobrze skoro tak myślisz. Normalnie bym ci współczuła ale teraz, po tym co napisałaś, a kiś się z tym. Może sobie przypomnisz o tym „egoistycznym umiłowaniu siebie” jak będzie się wieszać, rzucać z okna, albo podcinać żyły bo już nie będziesz dawała sobie rady ze sobą – panienko dda. Bo dda do tego prowadzi. Ale wtedy będzie już za późno na „egoistyczne umiłowanie siebie”. Ciao!

              PS. widzicie? To są właśnie te „słodkie” kobietki o których pisałam kiedyś. Dowalą ci a potem zawsze kończą „zdrowia życzę, powodzenia…taaa nie ma jak sarkazm. To było za to bardzo kulturalne z twojej strony Anamar24, nie ma co. Wzór cnót.

              ona.ddd
              Uczestnik
                Liczba postów: 73
                w odpowiedzi na: Głód uwagi #479857

                Ja z kolei najpierw czytając twój wpis czułem się bezpiecznie, a potem wpadłem w rozpacz, że coś znowu jest źle. Szybko zauważyłem, że pod tym leży przekonanie z domu, że jestem odpowiedzialny za wszystkich, a zwłaszcza za spokój i dobry humor, żeby nie było konfliktów.

                Ja na Twoim miejscu tak samo bym się poczuła. Tragiczne te przekonania są, kiedy to się skończy!? (wiem że nigdy, tak to sobie wykrzykuję i wyrzucam ze mnie jakby). Przykro mi.

                Nieufnie patrzę tylko na słowo ?naprawiać?, słyszę w tym ocenę i odrzucenie (że coś jest z tobą źle). Co powiesz na ?zadbać o siebie??

                Wiele razy słyszałam i pisaliście na forum że ddd/dda to nie choroba, nie jesteśmy psychiczni itd. Ja osobiście patrzę na to przez pryzmat choroby. Mi chyba tak łatwiej. Bo jak chorujesz na coś to robisz to i to i jesteś zdrowy. Zmiana przekonań wydaje się bardziej skomplikowana, niejasna, dlatego sprowadzając mój problem do choroby, jest mi łatwiej z tym iść. Ja tego nie odczuwam jako ocenę czy odrzucenie. Dla mnie „naprawiać się” i „zadbać o siebie” w tym przypadku to to samo. To „naprawiać się” jest nawet takie usprawiedliwiające nawet bardziej. Jestem chora – biedna. A mówiąc: mam toksyczne przekonania z domu – jestem biedna – to jakoś nie trafia do mnie, nie pociesza.

                Ale spróbowałam. Zmieniając „naprawiać się” na „zadbać o siebie”, mówiąc to sobie głośno nawet, też niczego nie wymyśliłam… 🙁 kompletna pustka. Zaraz po moim pierwszym dzisiejszym wpisie zajęłam się innymi sprawami, poszłam na spacer, potem na obiad do rodziców partnera poszliśmy, było miło, ale cały czas miałam tą sytuację z tyłu głowy i jakiś taki wyrzut czy coś w tym rodzaju że zamiast myśleć o tym zdarzeniu, to ja sobie chodzę na spacerze, uśmiecham się. Zamiast być w tym, przeżywać to, to jestem na obiedzie i miło gadamy. Takie wrażenie miałam, że ja przytłumiam emocje tym robieniem innych rzeczy. Dodatkowo jak tylko skończyłam pisać ten mój pierwszy post dzisiaj to momentalnie mnie ścięło i zachciało mi się spać. Jednocześnie ulżyło mi. Tylko że ja to już znam. Ja tak robię jak się odcinam emocjonalnie. I zaczęłam się bać, że kurcze, ja tu chcę pracować nad sobą, przegryźć się przez ten problem, a tu zaczynam się blokować. Potem poszłam na ten spacer i obiad, uśmiechy, inne tematy i w ogóle miałam wrażenie że zepchałam temat w ciemny kat podświadomości znowu. No ale chyba jednak nie zepchałam bo przecież o tym rozmawiam i wszystko pamiętam (przy odcięciach mam zaniki co było dokładnie, z jakiej przyczyny, kiedy dokładnie itd.). Być może to, że powiedziałam o tym głośno mi pomogło czy pomoże. Nie wiem jeszcze. W każdym razie, bardzo się cieszę że odpowiedziałeś mi Truskawek i tak obszernie. Czuję się „przytulona”. Dziękuję.

                tylko ja mam w sobie lęk, że jak się coś raz zepsuje, to już będzie źle (znasz to??)

                No znam to znam… Bo właśnie żeby można było powiedzieć bez konsekwencji co czuję to ok, ale tu uderzam rykoszetem w Anamar24. Miałam straszny dylemat co zrobić i jak to powiedzieć (bo ja zawsze miałam problem z tym że nie wyrażałam się jasno przez co obrywałam niesłusznie, bo nie o to mi chodziło, a wychodziło tak że ojca uraziłam albo wkurzyłam i było lanie). I mam do tych moich emocji wymienionych wcześniej jeszcze wstyd i poczucie winy, że jestem taka i owaka dla Anamar24. Tym bardziej że dopiero co był kwas z 2wrzod1wtyl a tu znowu konflikt spowodowałam… 🙁 Źle mi z tym i też nie wiem jak do tego podejść. Czy mam prawo tak? Jak daleko mam prawo pójść w swojej obronie? Chciałabym żeby wilk był syty i owca cała, ale czy zawsze się tak da? Pisząc dzisiaj, zrobiłam to myśląc o sobie, chcąc w tym momencie sobie przede wszystkim pomóc. Uzasadniłam sobie to tak że nie jesteśmy w końcu na herbatce u królowej angielskiej tylko niejako na terapii. I ja i Anamar24 jesteśmy w równym stopniu „poszkodowane”. Mogę być tu na forum w roli terapeuty ale jestem też pacjentem (nie wiem jak się nazywają klienci terapeuty – pacjenci?). Także  tego nie wiem jeszcze.

                Na chwilę skupiam uwagę na tym, gdzie jestem i co się dzieje dokoła. Na przykład boję się, że ktoś mi napisze coś, co mnie zaboli. Ale tu go nie ma. Nawet nie widzieliśmy się na żywo i nie muszę mu odpowiadać, nie zobaczy nawet jak się boję. Więc przez najbliższe kilka minut, czy na ile tam wystarczy mi uwagi, nic mi nie może zrobić, bo cokolwiek napisze, to ja tego teraz nie przeczytam. (…) To mi przynosi ulgę nieraz, bo widzę, że ten problem jest ograniczony.

                Tak, to jest dobra metoda i dobrze że to się dzieje w internecie. Zamykam komputer i jestem bezpieczna. Jestem w domu z partnerem, jest ok. Problem jest tam gdzieś. Gdyby mi przyszło doświadczyć czegoś takiego na żywo, a już nie daj boże z moim partnerem, to nie wiem co by było… Nie byłoby gdzie uciec. Tylko głowa by została – jak kiedyś.

                Potem wymyśliłem, że trzeba było podejść i się z nią jakoś umówić prywatnie, żeby nie stracić okazji. (…)
                Wtedy pomyślałem, że mogłem podejść i powiedzieć, że było mi bardzo miło się do niej przytulić, i czy możemy się przytulić na pożegnanie. (…)

                To brzmi tak jakby najprostsze rozwiązania były najlepsze. W tamtej chwili dokładnie miałeś ochotę na to przytulenie, a tyle trzeba było błądzić naokoło żeby do tego dojść. A to tylko przytulić… No proste niby – wiedzieć czy się chce przytulić czy coś innego. A jednak nie takie proste…

                (…) tak mogę zrobić, nie udając, że mi nie zależy, ani nie skracając dystansu na siłę, czyli taki, jaki właśnie jestem ? nie udając nikogo innego.

                Ja właśnie tak też robię – albo zamykam się i udaje że mi nie zależy albo, najczęściej,  rzucam się, skracam dystans – to jest ten atak fascynacyjny o którym mówiłam. Próbuję też szukać o co mi właściwie chodzi (jak Tobie o to przytulenie), ale ciężko jest. Ciężko. Właśnie rozmawiałam o tym też z moim partnerem i pytam jak on to widzi, tą moją fascynację, ale tak dokładniej żeby opisał. I on mówi że fakt, jest tak jak pisałeś Truskawek wcześniej, że to jest z mojej perspektywy duże oczekiwanie, nadzieja ale i rozpacz, strach przed odrzuceniem . Z perspektywy drugiej osoby to jest osaczenie, zabieranie przestrzeni intymnej, a słowa atak i agrresywny odnoszą się do opisu sytuacji, nie do emocji. Że z zewnątrz to tak wygląda  – jak atak. Może właśnie jakbyś zaprosił tamtą babkę wtedy to by to był ten atak który ja mam na myśli? Chociaż to zależy też jakich byś słów użył, mimiki, gestykulacji, odległosci międzuy wami itd. Partner powiedział mi jeszcze że ludzie może nie mają nic przeciwko bliskości i chcą nawet z niektórymi czasem ale że ta  moja propozycja zbliżenia się , ta forma w jakiej to robię, to ich odstrasza bo jest to niekonwencjonalne, a każde nietypowe zachowania budzą w ludziach nieufność i wolą się wycofac na wszelki wypadek. Wydaje się to słuszne co mówi ale dalej nie rozwiazuje problemu, dlaczego tak robię i dlaczego nie mogę przestać tak robić.

                ona.ddd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 73
                  w odpowiedzi na: Głód uwagi #479855

                  No i spłoszyłam.

                  O ile jeszcze tu jesteś Anamar24 i czytasz, to czego oczekujesz? Bo nie bardzo rozumiem. Nie chcesz swojego wątku o sobie ale piszesz o sobie na wątku kogoś innego. Nie chcesz też analizować siebie chociaż myślisz o terapii, a terapia właśnie jest tym analizowaniem. Nie jest to zarzut, po prostu pytam jakie miałaś oczekiwania, pragnienia, intencje itd. pisząc tutaj. Ja bym z chęcią pogadała z Tobą tylko to wtargniecie takie było… jednym słowem poczułam się odepchnięta, odrzucona. Nie wiem czy to rozumiesz. Do tego trzeba tej analizy siebie, myśli i słów. Może już byłaś na tym etapie, może jesteś a może jeszcze nie. Ja też chcę żyć dniem dzisiejszym, chcę słuchać i uczyć się od innych, żyć pełnią życia, ale ja do tego potrzebuję najpierw analizy swojej osoby, rozmów o emocjach. I to jest w tym wątku. Jeśli Ty potrzebujesz czegoś innego, to pisz śmiało. Zarzuć inny temat, to pogadamy. Tylko nie tu, a w oddzielnym wątku.

                  ona.ddd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 73
                    w odpowiedzi na: Głód uwagi #479852

                    Ale jestem w kropce… nie wiem co robić z sobą, swoimi emocjami i co napisać.

                    Byliśmy z Truskawkiem w środku rozmowy, miałam kontynuować odpowiedź i Anamar24 napisała, ale nie nawiązując do naszej rozmowy, tylko zaczynając nowy wątek tutaj jakby. Może warto byłoby założyć osobny? Piszesz Anamar24 że jesteś nieśmiała ale tutaj na forum gwarantuję Ci, że jak będziesz mieć swój wątek, dotyczący Twojej osoby, to sama z nim nie zostaniesz. No chyba że chcesz nawiązać do rozmowy w innym temacie, to co innego i oczywiście zapraszam do siebie.

                    Nie wiem czy ujęłam to wystarczająco dobrze i łagodnie. Nie chcę ani urazić ani spłoszyć Anamar24. Jak najbardziej jesteś tu mile widziana.

                    Teraz co czuję ja. To już jest bardziej do Truskawa pisane jako że jest w temacie. Ale jeśli ktoś inny też jest, bo czyta to wszystko i chce się wypowiedzieć co myśli to chętnie posłucham/poczytam.

                    Teraz jak to piszę, czyli jakieś 40 minut po zobaczeniu wymiany zdań na moim wątku między Anamar24 i Truskawkiem, emocje opadły już dość mocno ale jak to zobaczyłam, to było straszne… Złość ogromna, ścisk w brzuchu, ból głowy. Czyli zauważyłam tą emocję – złość, ale wiem że to jest maskowanie innych emocji. Szukałam. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zazdrość i strach. Poczułam się jak w piaskownicy w której bawię się z kimś i  przychodzi inne dziecko i zabiera mi to, z którym się bawiłam do tej pory i idą ode mnie bez słowa. Pamiętam takie zdarzenie z dzieciństwa – nie jedno z resztą. Rozmawiałam sobie z Truskawkiem. Czułam się dobrze i bezpiecznie. Moje potrzeby były spełniane. Nie zawłaszczam Truskawka tylko dla siebie bo przecież wiem że rozmawia też w innych wątkach ale to jest mój wątek, moja piaskownica i przychodzi inne dziecko i mi zabiera Truskawka. Zaczyna swoją zabawę. Nie przychodzi się pobawić z nami, bo przecież inne osoby też na tym wątku pisały i takich odczuć nie miałam, bo pisały „w temacie”. A tu nowa osoba, nowa zabawa, inne zabawki – nie moje i jeszcze poczułam ból i zlekceważenie kiedy Truskawek zapytał czy Anamar24 też czuje głód uwagi i ona na to że pierwsze słyszy. A pisze nawet przecież w wątku pt. głód uwagi. To są moje słowa, mój tytuł, moje zabawki i one zostały zlekceważone, tym stwierdzeniem „pierwsze słyszę”. Poczułam że to jest nieważne, mój głód uwagi jest nieważny. Wydumany problem. Popatrz na moje, są lepsze, chodź idziemy. Mam straszny żal teraz i jak bym była małym dzieckiem to bym ryczała jak bóbr – nie zabierajcie mi Truskawka! Faktycznie płakać mi się chce teraz (jak byłam mała i były takie sytuacje to nie płakałam). Źle mi. Plus tej sytuacji jest taki że jest to nowe doświadczenie i sytuacja w której mogę się ponaprawiać. Widzę już swoje emocje, ale nie wiem co mam z nimi zrobić. Czy mam pozwolić im wybrzmieć? Zostawić to, niech się rozmowa toczy a ja mam pozwolić sobie na ten żal, zazdrość, strach? Czy mam coś robić z tymi emocjami? Widzę, jako obserwator emocji, że sytuacja jest dramatyczna TYLKO z punktu widzenia moich przekonań i przeszłości, czyli że obiektywnie nie ma powodu się tak denerwować (zbiorę te wszystkie emocje w słowo „denerwować” żeby było zwięźlej). I ok, wiem że obiektywnie tak jest, tylko co dalej ja mam z tym zrobić? Jak ddd powinno się w tej sytuacji zachować chcąc wyjść na prostą?

                     

                     

                     

                    ona.ddd
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 73
                      w odpowiedzi na: Głód uwagi #479814

                      Jeszcze dopiszę, że to że dla mnie matriarchat i dyskryminacja mężczyzn są abstrakcyjne i nieznane to nie znaczy że nie wierzę że są. Wierzę i widzę że wychowując się w takim schemacie jak Twój mogłeś tego doświadczyć. Ja natomiast nigdy się po prostu z tym nie spotkałam. Może to jet właśnie to, że mężczyźni raczej nie mówią o tych rzeczach i generalnie o emocjach.

                      ona.ddd
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 73
                        w odpowiedzi na: Głód uwagi #479813

                        rodzice (żeby było ciekawiej oboje) wyśmiewali i mieli mi za złe, że beksa, ciapa itp. Oczywiście koledzy też gdzieś do końca podstawówki. Ale ja tego w ogóle nie rozumiałem, cierpiałem tylko z wyśmiewania nieporadności, a że z czasem (od liceum) nikt już się tej mojej ?kobiecej? wrażliwości nie czepia, to przestałem mieć z tym jakikolwiek wstyd czy problem.

                        Ja z moją męską częścią osobowości nie miałam problemu nigdy, bo ona dawała mi siłę i nikt też niczego nie wyśmiewał. Być może ona powodowała, że ludzie byli na dystans bo się „bali” zbliżyć, ale o to mi właśnie chodziło. Są na dystans, więc nie skrzywdzą mnie. Paradoksalnie ten dystans był dla mnie niedobry bo bardzo potrzebowałam bliskości przecież i akceptacji. Ta cała męskość zaczęła mi przeszkadzać dopiero niedawno – może rok, 2-3 lata maksymalnie. Tzn. może było to wcześniej ale nie byłam świadoma, że to ta męskość jest problemem. Mnie akurat interesuje ile mam cech męskich, a ile kobiecych, bo czuję że jest mi nierówno, że spycham kobiece cechy na rzecz męskich. Z jednej strony może faktycznie szufladkowanie cech osobowości na męskie i kobiece jest bez sensu, bo to są po prostu cechy, a ostatecznie chodzi po prostu o władzę. Ala ja mam chyba bardzo mocno zakorzeniony ten podział (przez doświadczenia z domu) i tak łatwo nie porzucę tych szufladek na rzecz jednego worka. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Jest to dla mnie jakieś ułatwienie, bo uproszczenie. A jeśli chodzi o kwestię matriarchatu i dyskryminację mężczyzn, ten temat jest mi tak obcy i tak abstrakcyjny jak ufo. Ja nie dostrzegam takich sytuacji (czy nie chcę dostrzegać?). To że we wschodnim rozumowaniu energia kobieca to tworzenie, a męska to świadomość, to wg mnie bzdura i puste gadanie nie wiem po co. Może w gruncie rzeczy to jest właśnie to samo co szufladkowanie przeze mnie cech na męskie i kobiece? W słowiańskiej kulturze też tak było jak we wschodniej. Kobieta to tworzenie. Miała przypisywaną magiczną moc przez możliwość dawania życia. I z jednej strony był szacunek bo był strach przed nieznanym, a z drugiej właśnie przez ten strach przed nieznanym było przypisywanie negatywnych cech kobietom jak niestałość, nieobliczalność, złe intencje, słabość, nieczystość, itd. Koniec końców chyba dla „bezpieczeństwa” kobieta była zniewalana, ograniczana, kneblowana, tłamszona, pogardzana, podporządkowana – czy to na wschodzie czy u nas. Na wschodzie może nawet bardziej. Ja to tak widzę. Wieki historii, moja rodzina…

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 72)