Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 51 do 60 (z 72)
  • Autor
    Wpisy
  • ona.ddd
    Uczestnik
      Liczba postów: 73
      w odpowiedzi na: Głód uwagi #479249

      Truskawek, fragment z Żywotu Brian’a dobry 😀 No tak jest, tak jest… Ale przecież nie zaszkodzi zapytać i usłyszeć, a i pogadamy sobie przy okazji. Ale chociaż to piszę, to też mi wstyd. I boję się. Że właśnie może nie powinnam pytać tak. Albo co jeśli Ciebie albo innych zanudzę, co jak już nikt mi nie odpisze. Napisała tu na forum jakaś pani że chce zrobić ankietę. Ja już taka byłam spragniona kontaktu z człowiekiem, tego żeby ktoś mnie o coś zapytał, że czekałam jak zbawienia na tą ankietę. I nic, cisza. Nie dostałam, a ja mam w głowie już tak namieszane i smutno mi, że nawet na głupią ankietę mi nie chce ktoś odpisać. Nikt nie chce mnie zapytać, rozmawiać, zostawia mnie. Co mam robić, co robię źle. Śmieszne to i straszne – jak z igły zrobiłam widły. Mechanizm znam a i tak swoje…. Wstyd i strach, strach i wstyd. Ból osamotnienia, bycia porzuconym. Nieprzerwane koło.

      O jaką miłość mi chodzi pytasz Truskawek. Od kogo? Jak ma się wyrażać? Najpierw muszę załatać stare dziury, czyli potrzebuję miłości rodziców do dziecka, czyli do mnie kiedy byłam mała. Ale czasu nie cofnę. Zła jestem na rodziców strasznie i ten gniew świadomy za tamte lata trwa już długo (parę miesięcy) i nie przechodzi. Mamie powiedziałam że jak tata mnie bił to ona mnie nie broniła i że tak nie można było robić że to było złe. Ona na to że mnie przeprasza i że nie pamięta tych sytuacji. Chociaż była przy tym. Ja jej mówię że wyparła a ona mi na to to, ty też wyprzyj i spokój… Szkoda gadać. Złość nie mija jak coś takiego słyszę, nawet z tym przepraszam, chociaż szczerym. Nie wiem co musieliby zrobić żebym zapomniała i przebaczyła. Ile by musieliby przepraszać. Mam wrażenie że żadne przepraszam nawet 100 razy powtórzone nic nie da. Więc złoszczę się. I poszukuję plastra na tą ranę. Znalazł się partner na to. On jest moim rodzicem. Ale teraz jest nowa dziura. Brak partnera. także tak jak napisałeś:

      Więc może na przykład to właśnie miłość partnera miała zastąpić coś innego? I tu się zaczyna wielka przygoda z poznawaniem siebie!? W tym sensie terapia jest dla mnie czymś pięknym i otwierającym, a nie łamaniem schematów i walką ze sobą. Bo z kim tu walczyć i po co, skoro można sobie iść i odkrywać?

      Partner zastąpił rodziców. Tego się dowiedziałam póki co. i Fakt, to szukanie, odkrywanie samego siebie jest fascynujące, chociaż czasem strasznie bolesne. Jak już widzisz poprawiło mi się. Ale nie umiem powiedzieć czy przepracowałam, przeżyłam tamten ból, czy schowałam go? Faktem jest że go nie ma. Mogę znowu zacząć nurkować i odkrywać. Chociaż znowu mi głupio i znowu wstyd. Że napisałeś do mnie parę dni temu, a ja nie byłam w stanie odpisać i teraz jaśniepani jak doszła do siebie to elaborat wali i będzie czekać aż ktoś odpowie. Egoizm taki jakiś. Niby nie, niby tak…

       

       

      ona.ddd
      Uczestnik
        Liczba postów: 73
        w odpowiedzi na: Głód uwagi #479247

        @marta2985

        Prawdziwe, bo pisane najszczerzej. To jest coś czego nigdy nie robiłam. Tzn. miałam mnóstwo sytuacji gdzie się zarzekałam (nawet sama przed sobą) że jestem szczera, że to prosto z serca płynie ale tak nie było. To jest wbrew pozorom bardzo trudne. Żeby już samego siebie człowiek oszukiwał i nie wiedział nawet o tym… To forum dobrze mi robi. Jest jak moja pani psych. Mówię rzeczy których nigdy bym nie powiedziała, czy nawet pomyślała. Otwarcie i na forum publicznym w dodatku. Jest to coś nowego. Zawsze zamknięta na cztery spusty, kiedyś dopuszczałam jeszcze koleżanki, ale z czasem już nikogo. Wszystko co ze mnie wychodziło było przekalkulowane, przeanalizowane kilka razy. Nie raz słyszałam że jestem wyrachowana. To mnie nie złościło nawet. Uważałam to za oznakę zdrowego rozsądku. Złościło mnie natomiast to, że miałam (czy mam nadal) coś takiego, że podkolorowuję. już ktoś o tym pisał na tym forum. Nawet jak chcesz coś wiernie oddać to zawsze coś wtrącisz dodatkowego, coś lekko przekręcisz, żeby lepiej brzmiało czy wyglądało. Jak mnie to wkurza. I wychodzi że jestem kłamczuchą. I się czuję jeszcze gorzej. Ja już wiem z czego to wynika, ale chyba jeszcze nie odrzuciłam tego nawyku jako zbędnego narzędzia obronnego. Jako dziecko nigdy nie wiedziałam czy tata się wkurzy i o co, więc na wszelki wypadek trzeba było podkolorować coś tak żeby był zadowolony albo usłyszał to co chce. I co wyszło w efekcie? Osoba wyrachowana, kłamliwa, a jak dodamy do tego że zamknięta w sobie i nieufna to klops gotowy. Kto takiego kogoś może lubić? Truskawek napisał:

        „W przypadku dorosłych dzieci jest trudniej się porozumieć, bo nasze filtry są nastawione na obronę, odruchowo bardzo wyczulone na potencjalne zagrożenia(…)”

        O tak jest właśnie. Ile razy ktoś na mnie najechał, nakrzyczał, obraził się, a to ja byłam ofiarą przecież, ja! I ten ktoś nie mógł tego zrozumieć. Ja nie mogłam zrozumieć że ten ktoś nie rozumie, nie widzi mojej krzywdy, że to nie tak, że nie o to mi chodziło przecież, że ja się tylko bronię. Tyle kontaktów, tyle rozmów zerwanych. Ten jeden najważniejszy, zerwany. Bo nie zrozumiał, nie wiedział. Myślał że jestem zła po prostu, niedopasowana do niego. A ja byłam ofiarą z dzieciństwa. Ja taka nie byłam naprawdę. Ale za późno o tym się dowiedziałam. On też. Teraz to bez znaczenia. Nie interesuje go to. Mówienie o tym to „zbyt duża otwartość” jak określił. Już po ptakach. On ma swoją rodzinę, ja mojego partnera. A gdybym wiedziała wcześniej o tym że jestem DDD, a gdybym nie była DDD…

        ona.ddd
        Uczestnik
          Liczba postów: 73

          Nie wysyła Pani?

          ona.ddd
          Uczestnik
            Liczba postów: 73
            w odpowiedzi na: Zapiski (nie)osobiste #479016

            Co to znaczy że ten psycholog nie był godzien zaufania? Czym to się objawiało?

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73
              w odpowiedzi na: Głód uwagi #479006

              Nie wiem. Nic nie wiem. Bardo źle się czuję psychicznie.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez ona.ddd.
              ona.ddd
              Uczestnik
                Liczba postów: 73
                w odpowiedzi na: Głód uwagi #478997

                Coś bardzo niedobrego się dzieje. Nie mogę wrócić do Twoje ostatniej wypowiedzi, przeczytać jej ze zrozumieniem i odnieść się do poszczególnych rzeczy. Chcę tego, tym bardziej że bardzo potrzebuję rozmowy bo jestem tak strasznie samotna ze zaraz zacznę wyć do księżyca chyba. Z drugiej strony jakaś dziwna siła mnie odciąga i nie mogę się skupić na czytaniu, głowa mnie zaczyna od razu boleć, kark, niedobrze mi.  Ja wiem co to jest. Chcę otworzyć się na te emocje które się obudziły i przerobić je ale one są na tle silne i bolesne, że wchodzi mechanizm obronny i zamyka mnie na siłę. Nie jestem w stanie przezwyciężyć tego mechanizmu. Po prostu nie jestem w stanie… To samo kazało mi opuścić terapię parę miesięcy temu. Pani psych. w notatkach napisała”opór”. Jest mega opór. I weź bądź dobry dla siebie i rób zgodnie z własną wolą, traktuj się jak przyjaciela, a nie wroga. Tylko jako że mam dwie wole w sobie to walka jest nieunikniona i koniec końców jestem dla siebie wrogiem.

                Pomocy :(((

                ona.ddd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 73
                  w odpowiedzi na: Głód uwagi #478973

                  Przepraszam za tak długa przerwę. Chyba za bardzo mi się otworzyły emocje (chociaż wtedy nie czułam) i musiałam się wycofać. Nie miałam kompletnie siły psychicznej odpowiadać, a właściwie myśleć nad tym co mam opowiedzieć, myśleć o tym co napisałeś. Za dużo tego, a może nie o ilość chodziło, a o treść? Głód miłości też mam. Chyba to i się otworzyło. Codziennie mi się śnią koszmary od Twojego postu. Karuzela normalnie z byłymi partnerami. W snach z każdym jest coś nie tak. Jakieś sceny że mnie zostawiają, albo nie mogę z nimi być. Generalnie chodzi w tych snach o odczucie które jest zawsze takie samo i z którym się budzę i ono trwa. Samotność, tęsknota, rozpacz, żal, zwątpienie, odrzucenie, bezsilność. Gardło mi się ściska, kark mnie tak boli że idzie zwariować. I tak ileś dni. Do tego miałam incydent jakich już bardzo dawno nie miałam (rok). Przytłoczyły mnie sprawy – ilość obowiązków które mam na głowie od dłuższego czasu, plus te emocje ostatnie. I w pewnym momencie zbzikowałam. Nie wiedziałam co mam robić. Siedzieć, stać, robić czy nie robić, zająć się tym a może tamtym. Czym najpierw żeby odgruzować się. Kompletne rozbicie i chaos w głowie. Ciepnęłam wszystkim, robota stanęła a ja poszłam kwiatki przesadzać ni z gruchy ni z pietruchy (nie żebym miała to robić, od tak poszłam). Płakać mi się chcę nawet teraz jak to piszę, w głowie ciasno, a kark sztywny i bolący okropnie. Zmęczenie.

                  CDN.

                  ona.ddd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 73
                    w odpowiedzi na: Głód uwagi #478603

                    Aha, i jeszcze jedno

                    Twoje reguły przystawkowe zapisałam sobie na pulpicie nawet 😀 dzięki!

                    ona.ddd
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 73
                      w odpowiedzi na: Głód uwagi #478602

                      Dialogowo.

                      Trudne jest to wszystko. Dużo tego. W głowie mi się miesza od tej ilości informacji. Próbuję to przetrawić ale nie da się na już. Jak piszesz trzeba czasu.

                      Nie wydaje mi się, żeby to ilość informacji tak sama z siebie działała, słyszę za to silne emocje, jakie one w tobie wywołują.

                      Powiem Ci że ja niestety nie czuję przy tym żądnej emocji 🙁 Nawet nie wiedziałam co to mogłoby być i sprawdziłam nawet w ściądze emocji. Pasuje „przytłoczenie” ale nijak tego nie czuję. Czuję jedynie że głowa zaczyna mnie może nie boleć ale czuję ją. Napięcie się pojawia. Ale emocji? Zero. Nie wiem jak to wydusić z siebie. Do tego jeszcze z moją panią psych. nie doszłam. Przerobiłyśmy smutek i złość.

                      Samo to, że mogę sobie z tobą pogadać, jest dla mnie wzmacniające.

                      Cieszę się 🙂

                      Pamiętam taką scenkę, gdy terapeuta mówił komuś, że może robić co chce, a ta osoba wypaliła natychmiast ??a czego ja chcę?!?. Bawi mnie to wspomnienie, ale pamiętam je głównie dlatego, że w jednym przebłysku pokazało mi coś bardzo ważnego ? do jakiego absurdalnego stopnia zostaliśmy pozbawieni najbardziej podstawowego zaufania do siebie?

                      Ja tak niestety mam. Nie mam pojęcia czego chcę. U mnie na terapii też to było. Pani cały czas powtarzała mi żebym szukała swoich potrzeb, tak samo jak emocji.

                      Z tym co wyłapałeś, czyli wszystkie te: muszę, trzeba, oczywiście, złe, itd. chyba faktycznie nastawione są przeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam tego… a tak niby dbam o siebie i już miałam nie mówić sobie niemiłych rzeczy, a jednak.

                      Dużo masz tych emocji. I już naprawdę musisz być daleko skoro tyle pozytywnych. A miłość, mi wydaje się że to jest chwilowa i bardzo ulotna emocja. Albo na początku związku, albo na końcu jak ktoś cię zostawia i nagle zalewa cię fala (miłości m.in.). Pomiędzy są raczej inne jak np. szczęście, ufność, spełnienie, spokój (korzystam ze ściągi). Miłość do rodziców albo do dziecka to jak dla mnie (chyba) nie miłość sama w sobie tylko coś innego. Do rodziców to te same co wymieniłam wcześniej. Do dziecka nie mam pojęcia bo nie mam. Także gdzie ta miłość? U mnie już była. I czekam na nią znowu. Bo jest tak jak pisałeś do Ibra parę dni temu:

                      Jak jest spokojnie, to może się też pojawiać lęk, kiedy znowu to się skończy (bo w domu zawsze się kończyło!), i gdy wreszcie coś walnie, to daje ulgę, bo nagromadzone napięcie się uwalnia. To też może być kwestia uzależnienia od silnych emocji. Mnie na przykład było trudno to zauważyć, ale w końcu znalazłem co mnie nakręca. Wtedy do końca nie jest ważne, czy pozytywnie, czy negatywnie ? na przykład zakochanie i porzucenie wydaje się zupełnie przeciwne, ale dawka adrenaliny jest podobna.

                      Dokładnie jak u mnie. Ja się dziś śmieję z tego że kiedyś myślałam że ja po prostu tak mam – taki typ miłości rosyjskiej, że bez przerwy muszą być jakieś jazdy, później szalone powroty, najpierw się obrzucisz błotem a za minutę toniecie w miłosnych uściskach 😀 Ale nie, to nie jest takie romantyczne jednak jak mi się wydawało. To szarzyzna wielokrotnie powtarzanych schematów z domu. Teraz to wiem, niby powinno mi być lepiej ale nie jest. Nudzę się. Tak się nudzę że już nie mogę. Partner mi mówi co ty chcesz, jest spokój jest dobrze. A ja wariuję. Nie wiem czego chcę konkretnie, co miałoby się podziać takiego żeby to ożywić, rozruszać. Zdrowy rozsądek podpowiada że tak jest faktycznie dobrze. Kto chciałby awantury, burzy jakiejś ? A jednak. Czegoś brak. Jest napięcie które muszę jakoś rozładować. Nie ma jak. Bardzo mi z tym źle jest. I przez to czuję się samotna, tęsknię za miłością, za zakochaniem. Może właśnie też tak masz?

                      Twoje 3 ostatnie akapity. Powiedzieć nie. Powiedzieć wprost o swoich potrzebach. Ja aż taka z tym zablokowana nie byłam. Stawiałam się, próbowałam wydrzeć coś dla siebie ale bezskutecznie i oczywiście z konsekwencjami, natomiast w wieku nastoletnim zobaczyłam że są tego pewne efekty jednak, a najlepiej działa atak z zaskoczenia. Np. podoba mi się chłopak, podchodzę i mu to mówię bezceremonialnie. Tego zamuruje i tak zgłupieje że od razu się zgodzi np. ze mną chodzić. I na tym schemacie jechałam latami. Do tego wyniesiona z domu opcja że mam wpływ na wszystko (dziecko bohater) i koniec końców masakra gotowa. Moja wielka miłość sprzed 15 lat, największa namiętność. Zostawił mnie i żadnymi sposobami nie dało/nie da się tego zmienić. Nie jestem w stanie się z tym pogodzić, pozwolić wygasnąć uczuciu. Tęsknię, jestem w rozpaczy że już tego nie ma. Latami miałam nadzieję, teraz już nie mam. Rozrywa mnie ból. I tak 15 lat… Waśnie to miałam na myśli mówiąc że to jest najgorsze. Wszystko przez te dwa schematy – koniecznie chcę przekonać go do mojej wizji bo przecież mam wpływ na wszystko i jasno i wyraźnie mówię mu czego chcę. Zawsze działało. W życiu osobistym, w pracy, w domu (mama robi jak jej podyktuję). Tu nie działa. Wiem że jedyny sposób żeby ból uśmierzyć to przełamać schematy. Póki co, nie wiem jak. Nie wiem co to znaczy w tym przypadku zrobić inaczej niż zwykle. Jak odpuścić? Pani psych zapytała mnie czy mogłabym czymś zastąpic tą potrzebę. No jak niby? Chcę miłości to pójdę na lody? Miłości nie kupisz , nie włączysz i nie wyłączysz. Chociaż tu lekka poprawka bo przecież kto jak kto ale my DDD/ DDA to emocje umiemy wyłączać. I chwilowo nawet to robiłam ale to wypływa ostatecznie. Najgorsze że to jest wtedy tsunami które rozwala wszystko. I tak właśnie wylądowałam rok temu u psychiatry.

                      ona.ddd
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 73
                        w odpowiedzi na: Czy jestem DDA ? #478594

                        I jeszcze takie przemyślenia:

                        Zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie moja wina i na nikogo nie zwalam, sam jestem odpowiedzialny za to co robię i czynniki zewnętrzne nie mają wpływu na to co ja zrobię. Wiem też że nie jestem wyjątkowy…

                        Nie użalam się absolutnie i nie narzekam, bo wiem że mnóstwo ludzi miało w domu terror, grubą patologię, biedę czy ogarniało cały dom i rodzeństwo za pijanych rodziców, w porównaniu z tym to moje dzieciństwo to była sielanka. U mnie problemem było tylko i wyłącznie picie…

                         

                        Po pierwsze to nie jest Twoja wina. Rodzice Cię w to wrobili. Od tego się zaczęło. Ja też tak myślałam kiedyś, a rodziców broniłam bo w sumie np. mama zawsze dobra była, a to tata mnie bił. Ale gdzie była wtedy mama? Jej zadaniem jako rodzica było mnie bronić. Nie zrobiła tego.  Rodzice nauczyli mnie też że trzeba być „odpowiedzialnym”. Jak ojciec się nachlał i zrobił w domu rozpierdol, pobił wszystkich w domu, to jak wytrzeźwiał na drugi dzień i był obrażony na cały świat (SIC!) to wtedy mama mi mówiła – idź powiedz mu żebyśmy się pogodzili, przeproś też tak na zapas. Nie-nor-mal-ne. A na co dzień luz, rodzinka ładna, kultura, nic nie było, nic się nie stało. Dlatego do niedawna myślałam też tak jak Ty że inni mieli gorzej. A to błędne myślenie. Nie ważne jakie miałeś przeżycia. Nie ma czegoś takiego że inni mieli lepiej czy gorzej. Inni to nie Ty. Bałeś się, wstydziłeś? Tak. Ja też. Połóż to na wadze. Nie zmierzysz czyje cięższe. Emocja to emocja. Beret dziecka został zryty. I teraz jesteśmy w jednym worze DDD czy DDA. Tu faktycznie – jesteśmy bardzo podobni, można nawet powiedzieć że nie jesteśmy wyjątkowi ale to tylko jeśli chodzi o reakcje organizmu. I to akurat jest dobre, bo masz nadzieję że wyjdziesz z tego jak inni. Poza tym, JESTEŚ wyjątkowy i GODNY uwagi.

                        @2wprzod1wtyl pisze:

                        Po przeczytaniu swoich wpis?w, ona_ddd a teraz Twojego uświadomiłem sobie, że w podtekście budujemy sobie takie ? piękne obrazy? a rzeczywistość jest mimo wszystko bardziej szara…

                        ..i ten piękny obraz to obraz fałszywy, bo wyidealizowany. Możliwe, ale nie do końca też. Bo niby dlaczego miałoby być nieprawdą że :

                        dobra praca, studia w trakcie, uważany jestem za inteligentnego i towarzyskiego gościa

                        Wiara w siebie jest ważna, bo po drugiej stronie mamy przecież samoocenę na poziomie zero. Ja zawsze nosiłam w sobie właśnie te dwa obrazy siebie. Z jednej str. wypas, z drugiej dno. Ten dualizm był ultra wyniszczający. Mówiąc, odrzuć maskę, na tym etapie życia najłatwiej odrzucić ten piękny obraz, a nie ten negatywny i wtedy deprecha…

                        I ostatnie, a narzekaj chłopie ile wlezie, płacz, użalaj się, bądź dzieckiem – to nam pomaga. Wtedy właśnie zbliżasz się do prawdziwego siebie.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 51 do 60 (z 72)