Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 31)
  • Autor
    Wpisy
  • ona25
    Uczestnik
      Liczba postów: 33

      Niestety,nie jest to łatwe. Mam poczucie, że straciłam niezależność, finansową i życiową. Nie mam obecnie pracy, dopiero od września gdzieś pojde jak dziecko pójdzie do przedszkola. Mam nadzieje, ze bede miała prace, kontakt z ludźmi i swoje pieniądze. W obecnej sytuacji jest tak, ze zarabia Maz i dopiero od kilku miesięcy mam prawie pełny dostęp do konta. Wcześniej meża nie interesowały wydatki domowe i rodzinne, ja nie miałam juz siły na to, żeby po raz setny prosić go o przemyślane zakupy nowych gier itd, w ten sposób właśnie zaczęły sie moje problemy finansowe. Jednak teraz zakup tej gry zaplanował inaczej i opłacił go z karty kredytowej do której w ogóle nie mam dostępu.

       

      ona25
      Uczestnik
        Liczba postów: 33

        Moje potrzeby mam wrażenie ze są gdzieś z boku. Potrzebuje odpowiedzialnego i rozważnego męża, który otrząśnie się z tego wszystkiego i wreszcie zawalczy o nasze malzenstwo.

        Odnoszę wrażenie, ze mi zależy po prostu za bardzo, za dwoje.
        gdyby nie dziecko, chyba nie dawałabym już temu kolejnej szansy i po prostu odeszła. Mąż ma tego świadomość. Po ostatniej rozmowie (śmiech bo 2 tyg temu) powiedziałam ze wreszcie zostanie sam, skoro woli mnie okłamywać i spełniać swoje zachcianki niż być szczerym i odpowiedzialnym.

         

        w sensie nie wiem co czuje, nie ze złość i żal, tylko co czuje do męża, miłość? Nie wiem.

        ona25
        Uczestnik
          Liczba postów: 33

          Wczoraj wyszło kolejne kłamstwo męża. Kolejny zakup, za pół tysiąca, ukrywany w tajemnicy. Czułam pismo nosem ponieważ potrzebowałam się zalogować na konto na Allegro (do którego miałam dostęp) i nagle okazało się ze jest dodatkowo zabezpieczone. Zapytałam męża kilkukrotnie czy znów coś ukrywa i jeśli tak to żeby to po prostu powiedział. Zarzekał się ze nie, mówiąc: co, mam cię okłamać ze coś kupiłem żebyś była zadowolona? Cóż, znam męża dobrze wiec czułam ze coś nie tak. Na drugi dzień dowiedziałam się od szwagra ze ich wujek odebrał mężowi paczkę z paczkomatu i ze miała to być tajemnica. Dopiero wtedy mąż się przyznał. Powiedział ze nie chciał mnie zawieźć dlatego ciągnął te kłamstwa. Stwierdziłam ze musi ponieść konsekwencje i powiedziałam ze grę ma zwrócić i iść do psychologa bo jego zachowanie nie jest normalnie. Przepełnia mnie żal i rezygnacja.
          jeszcze powiedział ze gdyby to miało zależeć od niego, to on grę by zatrzymał…

          mam wrażenie ze rozmowy nic nie daja, ze on w ogóle nie ma świadomości tego jak niszczy to wszystko nasze malzenstwo. Ja naprawdę nie wiem już co czuje i jak mam się czuć. Czy ja przesadzam?

          ona25
          Uczestnik
            Liczba postów: 33

            Najgorzej, ze ja mam ogromna potrzebę rozmawiania, wyjaśniania sobie wielu rzeczy na bieżąco. Uważam, ze takie rozmowy są potrzebne, ze świadczą o tym, ze chce coś naprawić, wyjaśnić, polepszyć między nami. Mąż niestety nie chce rozmawiać. Mówi ze ma dość ciągłych takich rozmow. Tylko one nie wynikają z niczego, skoro ciagle stawia mnie w takich sytuacjach.

            Ja próbuje z nim rozmawiać bo mam nadzieje, ze to może otworzy mu oczy za którymś razem. A mam wrażenie, ze on to teraz już wpuszcza jednym a wypuszcza drugim uchem. Atmosfera dziś jest tak gęsta, ze aż płakać mi się chce. W takiej atmosferze pojedzie do pracy na kilkanaście dni, zostawiajac nas w domu po takiej niedzieli.
            boli mnie to strasznie…

            ona25
            Uczestnik
              Liczba postów: 33

              Dziękuje za odpowiedz.
              Mąż jedzie jutro rano do pracy na dwa tygodnie, wiec okazji do rozmow nie będzie. Ostatni dzień przed wyjazdem spędzamy w ciszy, praktycznie nic do siebie nie mówiąc, a to dlatego ze mąż był zły, ze nie mógł się zdrzemnąć, w czasie gdy ja zmywalam i szykowałam obiad. Niestety nie mam oczu dookoła głowy i nie byłam jeszcze w tym momencie dzielić uwagi za biegającym dwulatkiem.
              Tez chciałabym sobie usiąść i nic nie robić, bo to fajne i wygodne, ale mając życie rodzinne, ma się obowiązki. Trzeba sprzątnąć, zrobić jedzenie itd. Mam wrażenie, ze ja mając lat 27 jestem bardziej odpowiedzialna niż 36 letni mąż.

              przytlacza mnie już to wszystko… frustracja i żal narasta po prostu, a to nie pomaga

              ona25
              Uczestnik
                Liczba postów: 33

                Witajcie,

                sytuacje w wykonaniu mojego męża powtórzyły się znów kilkukrotnie. Już widzę ze jego słowa nic nie znaczą bo i tak zachowuje się tak samo.

                Z mojej strony narasta ogromny żal i jakieś pretensje w jego kierunku, w związku z tymi zachowaniami.
                Jestem zmęczona tym wszystkim.

                Wczoraj wieczorem zaproponowałam mężowi terapie. Na początku stwierdził ze nie potrzebuje, później powiedział ze może iść i fajnie jak ja bym poszła z nim. Chce go wspierać, tylko mam wrażenie ze powiedział to mi na odczepnego.
                Rozmowa była krótka, wyglądała bardziej jak mój monolog, mąż przytaknął po czym wziął kontroler i słuchawki od konsoli i grał do 4 nad ranem.
                Nie nazwę naszej rozmowy, rozmową.

                Nie zmuszę go do terapii bo to on sam musi tego chcieć. Nie wiem już jak się mam zachowywać…

                ona25
                Uczestnik
                  Liczba postów: 33

                  Czy jest tu może ktoś w podobnej sytuacji jak ja? Mogłabym z kimś porozmawiać na priv lub mailowo?
                  dajcie znać proszę.

                   

                  ona25
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 33

                    Travnick, dziękuje za odpowiedz.
                    Szczerze przyznam, ze od kilku dni miło nam się rozmawia z mężem. Nawet odczuwam pewnego rodzaju tęsknotę, tylko mam tez wrażenie ze coś jakby się wypaliło. Kocham Go, ale zaczęłam się zastanawiać jak wyglądałoby moje życie, gdybyśmy się rozstali. Sama nie wiem, mam mieszane uczucia. Mąż ciagle powtarza ze się boi, ze te pół roku i tak nic nie da. Boi się, ze odejdę i ze nas straci…

                    ona25
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 33

                      Witam.
                      Mąż kilka dni temu odezwał się, przeprosił, powiedział ze odczuł ze nas traci, ze nie chce tego wszystkiego dla nas w taki sposób. Mówił ze się boi, ze odejdę, ze tego nie chce, bo jesteśmy dla niego wszystkim i dotarło do niego jaki był lekkomyślny. Póki co nie robię z tego święta, bo słowami wiele się nie zmieni.
                      Rozmawialiśmy, zaproponowałam żebyśmy dali sobie pół roku na poprawę, tzn żeby sprawdzić czy potrafimy jednak normalnie funkcjonować, poskładać to wszystko do kupy. Jeśli nie, to po prostu podejmę decyzje ze lepiej iść w swoją stronę. Myśle, ze czas zawalczyć o swoje szczęście, o to żeby wstawać każdego dnia z uśmiechem, radością. Dziecko tez musi mieć szczęśliwa mamę.
                      Maz na weekend wrócił z pracy, spędziliśmy ten czas miło, bez kłótni (co było wielka odmiana od dłuższego czasu).  Zobaczymy jak dalej będzie się rozwijać sytuacja.
                      niestety , nauczona doświadczeniem wiem ze często słowa to tylko słowa w jego wykonaniu, ale mam nadzieje se tym razem jednak coś dotarło.

                      ona25
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 33

                        Mam już mętlik w głowie i naprawdę nie wiem jak do tego wszystkiego podejść.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 31)