Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Moja toksyczna rodzina #480445
Witaj.
Twój list zawiera treść, która nadaje się do ,,przepracowania” z psychiatrą, psychologiem, terapeutą
czy też na meetingach DDA/DDD.
Dobrze, że to z siebie wyrzuciłeś.
Ale internet sam z siebie raczej nikomu jeszcze nie pomógł.
To cenne źródło informacji, ale problemy rozwiązuje się wśród ludzi.
Na chwilę obecną uważam, że warto nawiązać ponowny kontakt z bratem.
Co Cię przed tym powstrzymuje?
Lojalność wobec rodziny, która Cię niszczy?
Nie wiadomo, jak zareaguje na próbę nawiązania kontaktu,
ale być może się ucieszy?
Zauważ, że brat musiał mieć doświadczenia podobne do Twoich,
skoro zdecydował się zerwać kontakty z rodziną.
Zapewne też nie wyjedziesz już jutro, więc warto się zastanowić,
co już teraz możesz zrobić, aby ,,podciągnąć” samopoczucie na wyższy poziom?
Możliwości jest wiele, opisałem je na początku tej odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
i życzę dobrych rozwiązań.
Oskar DDA
Witam Cię Szachisto.
Zadam Ci tylko jedno pytanie…
Ile jeszcze wytrzymasz będąc w niewoli rodziców?
A Twoje życie?
Zauważ, że Twoi rodzice nie próbują zrobić nic, aby Tobie żyło się dobrze.
Przecież jesteś w najbardziej ,,efektywnym” okresie życia.
To dobrze, że podjąłeś próbę wyjścia z impasu.
Może warto nieco rozszerzyć leczenie?
Psychiatra głównie przypisuje ,,pigułki”.
Są często bardzo ważne, choćby aby wygasić lęk.
W iluś tam rozmowach słyszałem jednak, że nie istnieje ,,złota pigułka”.
Pigułka lecząca z wszystkich dolegliwości.
Może warto poszukać obok psychiatry dobrego psychologa?
Leczenie psychologiczne rózni się od psychiatrycznego.
A co do grupy wsparcia…
Zakładam, że są to osoby o podobnych problemach jak Twoje.
Dlaczego czujesz, że nie pasujesz tam?
Też tak miałem.
Bo po pierwsze nie nauczyłem się ,,żyć” w grupie (która nie była związana np. z pracą).
Po drugie… widziałem w takich osobach podświadomie… siebie.
A przecież nie miałem najlepszej opinii o… sobie.
Potrzebowałem czasu aby dostrzec te bardziej sympatyczne cechy (wspólne).
Na meetingach DDA/DDD mamy często taki podział…
Pierwsza godzina, to problemy i radości z ostatniego czasu.
Kto chce, ten mówi, kto chce, słucha…
Wreszcie, jeśli ktoś zauważył coś podobnego w swoim życiu może
o tym opowiedzieć (nie wolno komentować czyichś wypowiedzi).
Tak wygląda nasze wsparcie.
Czasem mówiąc o swoich problemach, dostawałem jak ,,na tacy”
rozwiązanie ( z czyichś historii własnych).
Druga godzina przypomina trochę terapię,
przerabiamy materiał będący teamatem spotkania
( w oparciu o literaturę DDA/DDD).
Zastanów się, co jeszcze możesz zrobić TERAZ, aby życie zaczęło
zmieniać się na lepsze.
Pozdrawiam serdecznie
i życzę dobrych rozwiązań.
Oskar DDA
w odpowiedzi na: 4 Rocznica Grupy DDA/DDD ,,Nadzieja” (Rumia) #480439… Za chwilę wpiszę te życzenia na kartkę urodzinową,
którą wręczę wraz z prezentami wieczorem…
Sto lat, a nawet trzy razy więcej!
Niech ,,Nadzieja” w szczęściu rozkwita.
Życzenia składamy najgorętsze…
Bo czwarty rok w radości już mija.
Niech miejsce to nadal będzie przyjazną oazą…
Aby wciąż mogli odwiedzać ją z ,,Majówki” Przyjaciele.
Przyjaźnie w życiu najwięcej znaczą.
Uczą jak kochać życie coraz śmielej.
Serdeczne życzenia urodzinowe od DDA/DDD ,,Majówka”
P.S. A przy okazji zamieszczam dedykację,
która wciąż za mną chodzi i wywołuje uśmiech…
Bo tak mi się kojarzy, że to piosenka o zdrowieniu.
<div class=”belka-left”></div>
<div class=”belka-right”></div>
Electric Light Orchestra – Mr. Blue Sky(Guardians of the Galaxy Vol. 2 opening scene;
Baby Groot dance)
Słońce wysoko na niebie
Na widoku żadnej chmurki
Przestało padać i wszyscy się bawią
No i, jakbyś nie wiedział
Dzisiaj jest przepiękny dzień, hej hejBiegnę w dół alejką
Widzę, jak słońce rozświetla miasto
Ulice, gdzie zawitała niegdyś troska
A Pan Błękit Nieba zamieszkał dziś tutajREFREN:
Panie Błękicie Nieba, powiedz nam proszę
Czemu musiałeś tak długo się skrywać?
Co zrobiliśmy nie tak?Hej, istoto z piękną twarzą
witaj w świecie ludzi!
Świętujemy, Pan Błękit Nieba czeka na nas
To dziś jest dzień, na który czekaliśmy.Hej, Panie Błękicie Nieba
To cudownie móc być z tobą
Rozejrzyj się, popatrz co uczyniłeś
wszyscy posyłają ci uśmiechy.Panie Błękicie Nieba, byłeś wspaniały
ale wkrótce przybędzie Pan Noc, wolno stąpając,
już kładzie dłoń na twym ramieniu
Ale to nie istotne – ja zapamiętam cię
zapamiętam cię, jaki byłeś.REFREN:
Panie Błękicie Nieba, powiedz nam proszę
Czemu musiałeś tak długo się skrywać?
Co zrobiliśmy nie tak?Hej, Panie Błękicie Nieba
To cudownie móc być z tobą
Rozejrzyj się, popatrz co uczyniłeś
wszyscy posyłają ci uśmiechy.Ba ba ba ba ba… 🙂
Pozdrawiam i… do wieczora 😉
w odpowiedzi na: Lęk przed zaangażowaniem… #480334Witam.
Ja mimo ,,warunków”, często nie miałem brania wśród pań.
Byłem dla nich ,,fajny”, ,,przystojny”, ale wyczuwały jakąś ,,miękkość”, ,,niezdecydowanie”…
Przede wszystkim jednak ,,małomówność”.
Pomimo tych wszystkich cech, widocznych również dla mnie, nadal dręczyło mnie pytanie…
Dlaczego wybierają takich ,, d…pków”?
Szukałem jednak dalej i… dalej.
W końcu znalazłem dziewczynę skromną, ładną i ,,nierozrywaną”.
Na bazie własnych doświadczeń połączyłem dwa przysłowia.
Nie odnoszą się do opisanej powyżej historii, ale sądzę, że ten schemat często występuje.
(W relacjach damsko-męskich).
,, Kobiety lubią błyskotki lecz nie wszystko złoto, co się świeci”.
Tak, za mało się ,,reklamowałem” (kiedyś).
Wynikało to z mojego niskiego poczucia własnej wartości.
Znam osobiście osoby, które potrafią czarować otoczenie (głównie słowem).
Lecz przy bliższym poznaniu powinny się zapalić ,,wszystkie lampki alarmowe” w głowie.
Ale miłość zawsze walczy z rozumem.
I jeszcze tylko jedno…
Jedna zła osoba potrafi zrazić do dziesięciu porządnych.
Bo zło widać bardziej.
Dobrych rozwiązań życzę i pozdrawiam serdecznie.
w odpowiedzi na: Odradzam związków z DDA/DDD #480333Cześć!
Zastanawia mnie, dlaczego aż dwa razy trafiłeś na dziewczynę DDA/DDD?
Dwa razy to już nie przypadek…
A ja?
Jestem DDA/AA. Chodzę na meetingi i to mi wystarcza.
Moja żona jest DDA, używając powyższych określeń ,,nieleczona”.
Ma za to wiele innych zalet. 🙂
Jesteśmy razem od wielu lat.
Gdy występują konflikty zawsze ,,spotykamy się w połowie drogi”.
Myślę, że nie powinno się generalizować…
Wszyscy mają jakieś wady i zalety.
Chociaż rzeczywiście, można czasem trafić nieszczególnie.
Albo też na kogoś, do kogo mimo pozorów nie pasujemy.
Pozdrawiam
w odpowiedzi na: Trudne rozstanie z kobietą DDA #480282Cześć.
Mogę pytać, więc pytam…
Poznaliście się w kwietniu, kochaliście się kilka razy, a potem zostawiłeś ją samą?
Nie próbowałeś w tym czasie do niej zadzwonić?
A ona zadzwoniła, dopiero gdy poroniła?
Potem to ona po kilku miesiącach przyjechała do Ciebie?
Czy była możliwość Twojego przyjazdu do niej?
Byliście znów krótko razem, następnie rozstaliście się?
A jeszcze potem zablokowała telefon, gdy pisałeś pod wpływem emocji?
Dwukrotnie twierdziła, że potrzebuje dziecko, nie męża, narzeczonego.
Teraz pytanie właściwe.
Co WAS obydwoje łączy, co ma szansę na trwałą więź?
Co było dobrego, tylko nie miało jeszcze szansy się rozwinąć (np. przez wyjazd)?
Nie mnie sądzić (chciałem to tylko sobie uporządkować logicznie).
Odpowiedź tkwi w TOBIE.
Pozdrawiam i życzę dobrych decyzji.
Oskar
w odpowiedzi na: Nie daję już rady #480281Witaj.
Jest wiele bólu i strachu w Tobie. Słowo ,,strach” pojawia się w wpisach najczęściej. Jest to bardzo bliski mi temat. Przez wiele lat tak właśnie funkcjonowałem. Nie wierzyłem w siebie, pomimo, że dokonywałem wielu wspaniałych rzeczy. Rodzice nauczyli mnie lęku przed jutrem. Potem, nawet gdy już z nimi nie mieszkałem kultywowałem strach. Nazywałem to ,,troską o jutro”. Dzięki tym lękom straciłem wiele szans, strach obezwładniał mnie w godzinach wyzwań danych przez los. Jeśli odnosiłem zwycięstwa, to tylko wtedy, gdy o lęku zapominałem. Byłem zamknięty w sobie, małomówny. Wydawało mi się, że wszyscy dookoła prowadzą normalne, pełne sukcesów życie. A przecież to bzdura. Dopiero gdy zostałem przyjęty do Ruchu DDA/DDD zacząłem stopniowo otwierać się. Nie od razu. Wpierw dużo słuchałem. Uczestnicy Ruchu zresztą też z początku wydawali mi się lepszymi ode mnie. Niektórzy byli wieloletnimi uczestnikami, inni po terapiach. Zauważyłem ze zdziwieniem, że mają podobne do moich doświadczenia, porażki, zwycięstwa nad sobą. Niektórzy tak jak ja obawiali się ,,otwierać”, przynajmniej na początku. Największym jednak zdziwieniem było to, że nikt nie krytykował moich pierwszych, dość nieporadnych wypowiedzi na wyznaczony Inwenturą temat meetingu. Byli przecież podobni do mnie. Myślę, że najważniejsze dla mnie były dwie sprawy. Pierwsza to systematyczność w chodzeniu na spotkania (zwłaszcza wtedy, gdy mi się nie chciało). Druga, to zaufanie. A przecież byłem tak chorobliwie nieufny (tyle razy się zawiodłem na kimś). Warto było zaufać. Pomyślałem sobie, jeśli już w czymś uczestniczę, warto to robić dobrze. Może więc uda Ci się zaufać terapeucie? A jeśli nie, to może znajdzie się inny, bardziej warty zaufania albo skuteczniejszy? Co do narzeczonego… On już tkwi w orbicie Twoich zdarzeń. Ja zaufałem swojej żonie, jest dla mnie olbrzymim wsparciem. Owszem, każde z nas ma pewną ,,higieniczną” sferę indywidualną. Ale najważniejsze sprawy są wspólne. Może Twoj narzeczony pragnie Ci pomóc i warto dać mu szansę? Każda droga, nawet najdalsza zaczyna się od pierwszego kroku.
Życzę Ci, abyś zdobyła się na odwagę jego uczynienia.
Pozdrawiam.
Oskar
w odpowiedzi na: Czy ktoś też tak ma? #480232Hej.
Też tak miałem.
Wiem jak to jest, gdy świat staje się szary, ja jestem przeźroczysty jak ze szkła a w środku czuję zwój drutu kolczastego. Mój ojciec dodatkowo ,,wariował” po pijaku.
Myślę, że najbardziej szkodziło mi, gdy matka stawiała za wzory moich kolegów.
Ja nigdy nie byłem chwalony, a każdy błąd powodował skrupulatne osądzanie.
Wiele lat dorosłego życia było obarczone lękiem przed wszystkim, niskim poczuciem własnej wartości,
depresją, wewnętrzną nerwowością.
Momentem zwrotnym był rok 2012. W moim przypadku Majowie nie pomylili się.Mój kalendarz się skończył. Mogę powiedzieć wręcz, że moje najgorsze lęki (i kilka o których nie pomyślałem nawet) spełniły się. Pomyślałem wtedy… albo coś zrobię ze swoim życiem, albo życie mnie wykończy.
Uzyskałem pomoc od mądrych lekarzy, na warsztatach DDA/DDD, w ruchu.
Przede wszystkim wciąż chcę zmian na lepsze.
Wiem jednocześnie, że wszystko potrzebuje czasu i na wszystko przychodzi czas.
Byle tylko nie odkładać realizacji ,,na potem”. Bo potrafiłem zbyt wiele rzeczy odkładać nawet na… lata.
Wiem, że jutro jest meeting i znów ,, naładuję akumulatory”.
A w środę odwiedzę inną ,,zaprzyjaźnioną” grupę DDA.
I to jest fajne.
Życzę wszystkiego co najlepsze i samych dobrych rozwiązań.
Pozdrawiam.
w odpowiedzi na: Usunięcie konta #480231Korekta.
Nie doczytałem drugiej strony, a korekta wpisów jest tu utrudniona.
Nie wiem więc, czy zostanie skorygowany mój powyższy wpis.
A tu usuwający konta zmienili się.
Nie wiem, czy jako aktywny uczestnik potrafiłbym spokojnie czytać
innych. Prościej byłoby trenować nie wchodzenie na konto.
To możliwe, jeśli się dany portal omija.
Tak właśnie zrobiłem z (chyba?) 10 portalami poetyckimi i 1 społecznościowym.
Były mi potrzebne dla jakiegoś okresu życia, niech więc pozostaną.
Może kiedyś, za ileś lat tam wejdę?
Wpisy mają jakąś wartość.
Dobrze byłoby aby pozostały.
Jest tam cząstka mojej dawnej duszy.
Pozdrawiam.
-
AutorWpisy