Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Miłość warunkowa a DDA #183402
gdybysmy nie mieli dziecka nasze rozstanie byłoby definitywne, rok temu wyprowadzilam sie, ale nie ułożyłam sobie zycia ani sama ani z nikim innym, on cały czas byl gdzies pod reka. chyba nawet cos zrozumial bo spedzal wiecej czasu z małym niz kiedy bylismy razem, ze mna tez duzo rozmawial, nawet pracy od pol roku nie rzucil, a to długo jak na niego i z tego co wiem to nie zamierza, wiec brawo, zmiana jest. kiedy zaproponowal spróbowac jeszcze raz, pojsc na terapie, to ucieszyłam sie bardzo. tylko ze zanim to zaproponowal poznał kogos, niby niewinna znajomosc,ale miala byc skonczona. niedawno dowiedzialam sie, ze ostatecznie byla, tylko ze pozniej duzo pozniej niz on twierdzil, w dodatku wcale nie taka niewinna, bo sypiali ze soba, podobno nawet mowil, ze ja kocha. wtedy kiedy my juz chodzilismy do terapeuty, kiedy czesto zostawal u mnie na noc. oj bolało i boli nadal, chociaz on sie wypiera, ale z drugiej strony, nie ma zadnej konfrontacji, zadnej rozmowy, traktuje mnie jak powietrze. a ja czasem sobie mysle, ze moze sama wepchnełam go w ramiona tamtej laski. najgrosze, ze gdybym rok temu wiedziala to co wiem dzis, gdybym wtedy poszła na terapie, dzis nie cierpaialabym tak bardzo. wczesniej nie łaczyłam swoich zachowan i niepowodzen tak bardzo z przeszłoscia. stosowałam manipulacje, ale nie widziałam w tym nic złego, balalm sie samotnosci wiec pozawalałam sie upokazac, nie potrafilam ocenic zagrozenia- wiarzac sie z nim wiedzialam, ze to nie jest moj wymarzony ksiaze, ale mialam nadzieje, ze sie zmieni, ze ja go zmienie bla bla bla teraz chce zmienic siebie, tylko siebie, szukam terapeuty dla siebie, bylam na 1 mitingu, ale po nowym roku zamierzam chodzic nadal. mam nadzieje ze odnajde wewnetrzny spokoj. a jak on na to zareaguje, czy widzac moje zmiany-jesli takowe beda- zmieni cos w sobie nie wiem, nie robie tego dla niego tylko dla siebie dla syna, nie wiem czy jeszcze wtedy bedzie mnie obchodzilo co on robi. narazie szukam swojego miejsca. i placze kurcze niemal codziennie płacze. oczekuje rozmowy co z nami,a z drugiej strony nie wiem czego chce sama. nie umiem z nim byc i nie umiem odejsc. wiem, ze nie jestem szczesliwa przy nim, ale bez niego jest pustka. przy nim jest niepokoj, emocje, a bez niego pustka. nie ma we mnie spokoju, normalnosci
w odpowiedzi na: Miłość warunkowa a DDA #183339witaj takasobie. nasi faceci owszem roznia sie, nie zamierzałam ich porównywac. za to nas łaczy conamniej kilka spraw- obie widzac ich wady, takie które nam naprawde przeszkadzaja dalej brnełysmy w zwiazek.
obie próbowałysmy ich zmienic, przerobic tak, zeby nam pasowało
i wreszcie obie mamy do nich zal, ze sie nie zmienili, obie ich obwiniamy o to, a przeciez oni tacy sa- dorosli i ukształtowani faceci zle czy dobrze ale juz ukształotowani, my tylko mogłysmy na starcie widzac te wady, szukac dalej innego gotowca.kulfon- co z sylwestrem- chyba strach przed zamknieciem wszystkiego- jesli nie zgodziłabym sie, to napewno poszedłby z kims innym i tym samym nas juz wogole by nie bylo, a tak zostaje furtka, bo kto wie moze kiedys moze jakims dziwnym cudem to sie wszystko jeszcze wyjasni, moze cos sie zmieni. i tak chciałbym isc raz w zyciu na bal, chcialabym, zeby przez chwile bylo milo, było normalnie, ale tak jak piszesz to gryzie sie z zalem i z bólem. t4ez starałam sie wykorzystywac chwile kiedy bylo normalnie, ale to byly tylko chwile, ale tak doskonale odnalazłam sie w tym napieciu stresie w konflikcie, ze juz chyba inaczej nie potrafie. to jest straszne, własnie swietnie to ujełas czuje jakbym zdradzała sama siebie. swoje poczucie godnosci.
nic nowego Ci nie napisze, idz na terapie zajmij si e soba, moze jesli nie jestes w stanie odrazu wyprowadzic sie od zony, to poczekaj z tym. zawsze jest szansa, ze jesli Ty zmienisz stosunek do samego siebie, ona to zauwazy i inaczej spojrzy na problem, dostrzeze swoje błedy, a moze nawet zechce to zmienic… moze… jesli nie to i tak Ty na tym zyskasz
witajcie kochani! dziekuje wszystkim, którzy pisza. ostatnie kilka dni mialam problemy z netem wiec nie wchodziłam nawet tu.
agamo – u mnie własnie jest cos podobnego.jego obojetnosc budzi we mnie jakis dziwny niepokoj nie umiem sobie z nim poradzic.
dzis byl u mnie Ksiadz z wizyta kolendowa- oczywiscie pytał mnie jak ja sobie dalej wyobrazam zycie, czy jeszcze zamierzam cos zrobic zeby scalic swoja rodzine? tylko do cholery co ja mam zrobic?
zgodzilam sie ostatecznie na tego sylwestra wspólnie- sama nie wiem po co, na co ja licze!? meczy mnie to wszystko strasznie, mam takie wahania nastroju, przez chwile juz mi sie wydaje, ze radze sobie w tej chorej sytuacji, a nagle nachodzi mnie jakis koszmarny snat rozchwiania, ze nie umiem sie na niczym skupic nic zrobic tylko mysle o nim. a on nic, zabrał synka na kilka dni do siebie, i pod pretekstem tego czy tamtego dla dziecka i tak codziennie tam wpadałam- on mnie o to prosil, probował mnie jakos zaczepiac, ale nic konkretnego no nic zadnej powaznej rozmowy. nie wiem czego sie spodziewac po tym sylwestrze. niech ten cholerny czas sie wreszcie skonczy, nie bedzie przerw moze, te spotkania z grupa, rozmowy z Pania psycholog pomoga mi odnalezc spokoj. bo ja tylko o tym marze, o swoim wewnetrznym spokoju…hoaidaho- mam podobna tendencje, jak Ty, do wplątywania się w dziwne zwiazki z niedojrzałymi osobami. ja nie jestem sama- mam synka. teraz akurat jest u ojca, a ja pisze tu, zeby wylac z siebie, to ze zaluje ze nie jestem dzis z człowiekiem, ktory mnie okłamuje zdradza poniza i ignoruje. przyszedł po synka wieczorem, taki zupełnie obojetny, a ja chcialam powiedziec – przytul mnie, badz dzis ze mna… nie powiedzialam oczywiscie, ale pozniej wysłałam mu i tak smsa z wyrzutami… oj to jest okropne…
tylko u mnie jest o tyle trudniej, ze synek chciałby, zeby tata byl z nami, a ja naprawde chciałabym mu to dac, tylko nie takim kosztem, chcialabym, zeby on mial takie same pragnienia, a nie ma…
ja nie pogodzilam sie z tym do konca…
mysle jedno, a czuje drugie…
i czesto dzialam pod wpływem impulsu…dziekuje.
gdybym tylko potrafila wytrzymac i nie okazaywac mu tego co czuje.
wsciekam sie i uzalam widzac jego obojetnosc, wysyłam mu jakiegos smsa z wyrzutami, a pozniej mam jeszcze wiekszego moralniaka, ze sie ponizam.może jak zaczniesz się zmieniać i powoli doceniać siebie to dasz radę zaakceptować rozstanie.
moze, mam nadzieje…
Panama- gratuluje, to chyba dobry powod, zeby złożyć gratulacje 😉
ja ostatecznie zrobiłam Wigilie u siebie, brata oczywiscie z nami nie bylo, nie moge powiedziec, ze mnie to nie obeszło, mialam nawet ochote do Niego zadzwonic z zyczeniami, ale skoro nie chciał przyjechac, to po co? telefon dziala w obie strony, on zostawia nas co roku…
za to z drugiej strony nie wytrzymałam i wsyłalam smsa do swojego m, z jakims wyrzutem, ze dzis wigilia, a my nie spedzamy jej razem chociaz jeszcze kilka tygodni temu, myslałam ze tak bedzie, ale po tym co zrobil… ze nie widze u niego jakiegokolwiek zalu w zaistniałej sytuacji… jaka jestem głupia 🙁 on mnie ignoruje, a ja pokazuje mu jak cierpie… poplakałam sobie znowu oczywiscie… kiedy ja wreszcie bede mogła powiedziec, ze nikt mnie juz nie obchodzi, ze jestem wolna… oj moze kiedys mi tez sie udamy w takiej własnie separacji jestesmy juz od roku, mialam nadzieje, ze ta propozycja terapii bedzie powaznym krokiem zeby to zmienic…
w kazdym razie, poki co wrocil wczoraj (on mieszka u rodziców) i nie ma krzyków nie ma nic, wogole zadnej rozmowy, widzielismy sie dzie 2 min kiedy zabierał synka do siebie na wigilie, nawet zyczen sobie nie złozylismy, jak zupełnie obcy ludzie. nie wiem czy on nic naprawde nie czuje, czy to kolejny sposob, zeby uzyskac swoj efekt… przetrzymanie, ignorancja… moze tak jest lepiej… chociaz chcialabym szczerze porozmawiac, nie wiem po co, ale czuje taka potrzebe szczerej rozmowy. on chyba nie -
AutorWpisy