Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)
  • Autor
    Wpisy
  • sellma
    Uczestnik
      Liczba postów: 27
      w odpowiedzi na: Rybki #20265

      Było sobie dwoch sasiadow. Jeden miał psa a drugi krolika.
      Pewnej burzliwej nocy facet, ktory hodował psa usłyszał szamotanie na dworze. Wyszedł i zobaczył swojego psa szarpiacego krolika sasiada.
      Oblał go zimny pot. Zabrał krolika do domu. Wyprał, wyszczotkował mu futerko.
      Zakradł się do klatki, w ktorej sasiad trzymał krolika, ułożył go ładnie i czekał do rana.
      Kiedy wyszaedł do ogrodu sasiad zagaił:
      – A wiesz pan, panie co mi się przydażyło?
      – Co?
      – A krolika zdechłego w klatce dzisiaj znalazłem….
      – Ogromnie mi przykro, ale czasem zdarza się, że zwierzęta zdychaja nagle.
      – Tak, panie….ale ja go wczoraj zakopałem.

      sellma
      Uczestnik
        Liczba postów: 27
        w odpowiedzi na: Jak rozladowac emocje? #20028

        agnieszka66 napisał:
        „A na pozegnanie to pierdolcie sie wszyscy, czyli przez milosc do szczescia.
        pozdrawiam”

        o przepraszam przepraszam. słowo "pierdolić" choć niezwykle trafione :)) to z aktem wspołżycia tudzież szeroko pojętej "miłości" ma wspolnego nic 🙁 niestety.
        jeszcze nienajdawniej słowo 'pierdolić’ nie miało takiego wyd¼więku jak wspołcześnie. w blubrach codziennych (czyli gadaniu gwara poznanska) znaczy po prostu – mowić od rzeczy, pierdoły opowiadać w sensie.
        czyli w czym jak w czym, ale w pierdoleniu jestem świetna :))
        pozdrawiam

        sellma
        Uczestnik
          Liczba postów: 27
          w odpowiedzi na: Jak rozladowac emocje? #19948

          ja pozytywne uczucia przeżywam. cieszę się jak dziecko, przytulam i całuje w podziękowaniu 🙂
          chwalę się radościa osiagnięć każdemu kto tylko chce słuchać.
          opowiadam o smutku, bolu, lęku, złości i cierpieniu w miejscu gdzie mogę to powiedzieć i wiem, że ktoś mnie nie zrani.
          uczucia wylawaja się u mnie jama ustna najwyra¼niej. jak nie moge gadać, bo mi się zatnie, to pływam do utraty tchu, bo w wodzie jest cicho. albo ide pospać w solarium, wybieram najsłabsze i sobie śpię.
          czssem udaje mi się używać komunikatow ja, to straszny dziwolag semantyczny, ale skuteczny ( odkryłam jego zbawienne działanie na dzieci):
          thomas gordon pisze o tym chyba w wychowaniu bez porażek w szkole

          sellma
          Uczestnik
            Liczba postów: 27
            w odpowiedzi na: złość #19947

            ja sobie tak (nie) radzę ze złościa, że jak się nazbiera, nazbiera, to z powodu za słonej zupy wszczynam karczemna awanturę. Wszyscy na siebie w domu wrzeszczymy, płaczemu, kurwimy. dzien się nie odzywamy a potem krystalicznie jak po burzy 🙂
            A zdrowo? czasem malutkimi kroczkami bardzo malutkimi wydeptuję swoje granice.bunt się w tedy w domu pojawia, ale co tam. uparcie. im bardziej zaczynaja się ze mna liczyć tym mniej mnie złoszcza. im więcej z nimi rozmawiam i rozumiem tym mniej mnie złoszcza.
            im więcej wiem o chorobie alkoholowej tym mniej mnie złoszcza.
            im więcej się modlę tym mniej mnie złoszcza.
            ale im bardziej mnie maja w dupie tym bardziej mnie złoszcza, więc staram się odpępnić od rodzicow. i tyle.

            sellma
            Uczestnik
              Liczba postów: 27
              w odpowiedzi na: zasady #19946

              hehe
              i ja! ja też 🙂
              niech mnie ktoś zapyta jaki jest moj ulubiony kolor, albo co najbardziel lubię jeść!
              będę myślała tydzien.
              dziś na angielskim jedno z pytan brzmiało "najważniejsze wydarzenie w twoim życiu"
              moje życie nie ma wydarzen moich.
              tylko wydarzenia moich rodzicow

              sellma
              Uczestnik
                Liczba postów: 27
                w odpowiedzi na: stracone szanse :P #19944

                kilka dni minelo i jak lepiej?
                przytulam

                sellma
                Uczestnik
                  Liczba postów: 27
                  w odpowiedzi na: agresja #19657

                  To nieprawda, że zabranie pijanego alkoholika z domu jest rownoznaczne z rozprawa!!!!!!! Macie prawo czuć się bezpieczni w swoim domu, a ojciec ma prawo ponosić konsekwencje swojego picia! Izba wytrze¼wien to nie kara dla alkoholika, tylko obrona WASZEGO zdrowia i życia.
                  JA mam doświadczenia wysyłania mojego ojca na izbę. od tej pory, kiedy zapija, nie wraca do domu, a ja się nie boję.
                  Kiedy policja zabiera alkoholika na izbę, warto ich poprosić o założenie niebieskiej karty. gdyby choroba Twojego taty naprawdę zagrażałaby Waszemu bezpieczenstwu, możecie założyć mu wtedy na policji sprawę o znęcanie się nad rodzina, pomaga wtedy osiadanie niebieskiej karty. Nawet jeżeli odbędzie się rozprawa, to wyroki często sa w zawieszeniu.
                  Wiem ,że to trudne i wstydliwe często. I znam te emocje, kiedy mojemu ojcu zakładali kajdanki na ręce i zima wywlekali w skarpetach do policyjnego wozu. poł ulicy miało ubaw. to było trudne, ale teraz jestem bezpieczna w swoim domu

                  sellma
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27
                    w odpowiedzi na: Jak uciec?? #19656

                    eF napisał:
                    ” No i może ta sytuacja Cię do tego popchnęła. A ja utkwiłam, bo niby tak tragicznie nie jest, a tylko coś nie tak.

                    Przeczytałam ten watek i te dwa zdania wydaja mi się puenta całej rozmowy.
                    Trzy lata byłam w zwiazku z alkoholikiem, miałam wyjść za niego za maż. Bo "nie było tragicznie" tylko trochę nie tak.
                    Ale jak wyłaczyłam wszystkie mechanizmy racjonalizacji to odkryłam, ze jest tragicznie. byłam na trzecim roku studiow. W obcym mieście, na pomoc rodzicow nie mogłam liczyć. W ciagu trzech tygodni znalałam mieszkanie w centrum wa-wy jak za darmo ( bez znajomości), wspołlokatorow, bo nawet na takie tanie mieszkanie nie było mnie stać, pracę. Wyprowadziłam się i zaczęłam sobie radzić. To było trudne i bolało, wymagało codziennej walki, każdego poranka okupionego walka, przełamywania nieśmiałości, żeby pojść do pracy. Tragedia.
                    A potem życie zaczęło powoli zmieniać się, nabierać swojego rytmu i teraz jest zupełnie inne.
                    ale wcześniej musiało naprawdę zaboleć, żebym coś zmieniła.
                    Czytam Twoje posty i myślę sobie, że Ci dobrze jest w tej sytuacji, w ktoej jesteś, na tyle dobrze, że nie musisz podejmować się zmian.
                    Nie masz odpowiedzialności za swoje życie, bo przecież inni Ci wmawiali, nie martwisz się o mieszkanie, rachunki, zarobki, nie musisz wstawać 5:30 i wlec się do pracy.
                    jest dobrze.
                    nie zmieniaj nic,
                    pozostan w swojej krzywdzie, bolu, zranieniach, przecież nie jest tragicznie. nic nie musisz robić.masz wolność bez ograniczen.

                    sellma
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 27
                      w odpowiedzi na: DDA a alkoholizm #19654

                      oczywiście
                      oczywiście
                      oczywiście

                      jestesmy bardziej podatni na uzależnienia, bo mamy większa tolerancję na zachowania alkoholowe, zreszta powodow jest cała masa.

                      sellma
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 27

                        ja mam rożne doświadczenia z terapeutami, bo cyklicznie z rożnych powodow jestem terapiona, najpierw jako dziecko alkoholika, potem jako dda, dalej jako niedoszła żona alkoholika, w koncu jako osoba uzależniona, a teraz znowu jako dda, bo to sedno problemu 🙂
                        i spotkałam dobrych psychologo w życiu i takich, ktorzy mogliby mi zrobić wiele krzywdy, gdyby to była moja pierwsza terapia.
                        nie zawsze jest tak, że to co mowi terapeuta mi pasuje, ale ZAWSZE dobry terapeuta nie mowi mi co mam robić, nie wypowiada się arbitralnie, tylko słucha, gdybuje, a mnie w żoładku kręci, bo gdybuje w okolicach, ktore wolałabym zakopać głęboko. no i sobie ten terapeuta ze mna gada, mi się to podoba albo i nie. jak jestem gotowa, to babrzemy się w najbardziej bolesnych sprawach i ZAWSZE po wizycie u DOBREGO terapeuty wychodzę silniejsza. jeżeli wychodzę słabsza, to się mogę wizytowka i dyplomikami takiego terapeuty obwiesić w toalecie.
                        taka jest moja opinia.
                        bo podstawowa zasada mowi o tym, żeby nie szkodzić.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)