Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • Sigurd
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Hej! Nie uprawniam się do jednoznacznego proponowania zmiany terapeuty, bo każdy jest inny i każdy potrzebuje innego schematu leczenia, natomiast ja opowiem po krótce jak to u mnie wygląda. W terapii jestem od listopada ubiegłego roku, więc ok. 8 miesięcy. U mnie terapia opiera się na zadaniach, które ja wykonuję, a terapeutka jest tylko przewodnikiem który mnie naprowadza na rozwiązania różnych kwestii. Na pierwszym spotkaniu terapeutka przeprowadziła ze mną szczegółowy wywiad, na podstawie którego wychwyciła rzeczy z którymi mam problem i nad którymi będziemy pracować. Spotkania mam w zależności wagi i skomplikowania zadania co tydzień lub dwa. I na przykład takie przykładowe zadanie – w ciągu tygodnia obserwuję swoje zachowania w różnych sytuacjach życia i opisuję przebieg sytuacji, myśli jakie się pojawiają w mojej głowie, jaka jest najsilniejsza myśl i jakie są konsekwencje tych myśli. Każdej emocji i uczuciu przypisuję wartości od 0-100 jeśli chodzi o ich intensywność. Potem gdy przepracuję te sytuacje i gdy znowu w nie wchodzę obserwuję jak zmieniły się moje schematy zachowania itd. Albo na przykład mam wypisać sobie przekonania o sobie takie jak „Nie jestem wystarczająco dobry”, „Jestem niezdarny” itd. i zastanowić się czy znajdę argumenty potwierdzające to. Jeśli nie, to jest to zachowanie indukowane, nabyte od rodziców – czyli w skrócie nie moje, więc po co przyjmować cudze przekonania o sobie? 🙂 i tak dalej, i tak dalej.
      U mnie nie ma za bardzo takich rozmów o uczuciach, jak coś wychodzi to sam mówię, ale głównie to praktyka. U mnie działa to super, ale początki były okropne. Też miałem uczucie, że to nie działa, bo dopiero stosunkowo niedawno zacząłem widzieć jakieś zmiany (ok. pół roku). W tym czasie miałem załamki, moje stare „ja” bardzo się broniło żebym go nie ruszał i nic nie zmieniał. Miałem bardzo negatywne myśli na swój temat, troszkę żałowałem że podjąłem terapię, bo naruszyłem coś czego nie powinienem. To jest zmiana życia, walka o tą osobę, którą miałem się stać, ale się nie stałem ze względu na problem alkoholowy w mojej rodzinie i toksyczne schematy które mi zaszczepiono. Ale walka się opłaca, wyrzucenie swoich starych butów i szycie sobie nowych jest niesamowitym doświadczeniem. Życzę każdemu wytrwałości w terapii 🙂

      Sigurd
      Uczestnik
        Liczba postów: 8

        Cześć Janusz! Mam podobne doświadczenia co Ty, do poszukiwania pomocy też skłonił mnie ciągle pogorszający się stan psychiczny, ale niestety nie wiedziałem z czym to jest związane. Po usłyszeniu historii mojego życia pani psycholog zaproponowała terapię DDA i jestem w niej od 7 miesięcy i nigdy nie czułem się lepiej. To terapia na NFZ ze świetną terapeutką, ale uważam że bardzo ważnym elementem jest też autoterapia i praca ze sobą we własnym zakresie. Zanim zaczniesz terapię i otrzymasz tego przewodnika w postaci terapeuty, poczytaj o DDA i spróbuj się poznać. Polecam książkę Janet G. Woititz „Dorosłe dzieci alkoholików” i Forward Susan „Toksyczni rodzice” – dostępne w PDF na goglach 🙂 Prócz tego jest masa przydatnego contentu na YT, szczególnie polecam (uważam że najbardziej wartościowego psychologa na YT) kanał Ocalsiebie oraz jego grupę na FB, on wstawia materiały ze wszystkich zakamarków psychologii, ale docelowo jest terapeutą uzależnień i też prowadzi m.in terapię dla DDA (ale cena jak za zboże, bo wszystko prywatnie :). I polecam też oczywiście to forum, w trakcie terapii nie udzielam się tu dużo ale często zaglądam i jest to dla mnie azyl.
        Życzę powodzenia i wytrwałości w terapii – naprawdę warto, to zmienia życie.
        Pozdrawiam!

        Sigurd
        Uczestnik
          Liczba postów: 8

          @Meliska, napisałem na podanego mejla 🙂

          Sigurd
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Na pewno masa ludzi ma tak jak my, tylko jesteśmy tak bardzo zakopani we własnej beznadziejności i idealizowaniu innych, że nawet nie przychodzi nam to do głowy. Też podczas nagminnego porównywania się do innych i poczucia gorszości, mam takie momenty, że mówię aż do siebie na głos, że znam (albo czasem i nawet nie, słyszałem z opowieści) tą osobę tylko z zewnątrz, a w domu może być taka sama jak ja. Nie wiem czy podczas Twojej gry w perfekcyjne życie się z takim czymś spotkałaś, ale niektórzy z moich znajomych mówią czasem do mnie „Ja Ci zawsze zazdrościłem samozaparcia i konsekwencji, chciałbym umieć robić pewne rzeczy tak jak Ty” i zawsze mam takie pfff… dla Twojego zdrowia psychicznego lepiej nie chciej żadnych cech ode mnie 🙂 Ja ogólnie jestem świeży w świecie DDA, diagnozę usłyszałem półtora miesiąca temu, od razu też zacząłem terapię i raczkuję w tym naszym świecie. Może to trochę głupio o mnie będzie świadczyć, ale pani terapeutka ostatnio podczas spotkania powiedziała coś w rodzaju „pewien dyrektor banku, który jest DDA…” i zaraz miałem takie „zaraz zaraz, kto?” I zapytałem, jak to możliwe, że DDA zostaje dyrektorem banku? A krytyka współpracowników, ciągłe ocenianie, niska samoocena? Terapeutka wyjaśniła mi, że DDA wybierają bardzo często wysoko prestiżowe zawody i osiągają niemałe sukcesy na polu zawodowym. Zrozumiałem, że DDA nie żyją w jaskiniach, tylko są wokół nas, studiują, jak Ty i ja, pracują. Co do traktowania jak dziecko – u mnie też klasyk. Do dzisiaj jeszcze słyszę jakieś komentarze, na które nierzadko muszę odpowiadać „Mamo/tato, mam 22 lata…”. Odpowiedzią jest „No ja rozumiem, ALEEE…” 🙂 Twoje 4 studia w wieku 23 lat… Szacun, ja bym chyba tak nie potrafił. Potrzeba na pewno wielozadaniowości, samozaparcia i motywacji. Co do propozycji doktoratu – nie uprawniam się absolutnie do dawania rad, ale ja na Twoim miejscu bym rozważył. Wierzę, że uda Ci się uporać z Twoimi problemami i za parę lat możesz żałować, że one uniemożliwiły Ci rozwój i realizację w danym obszarze zainteresowania. Tak, dla mnie dotychczas chyba najcenniejsza wskazówka z terapii to to, że może być mi ciężko, mogę się czuć przytłoczony, mogę nie wiedzieć, mogę popełniać błędy, nie muszę być perfekcyjny, wystarczy, że będę dobry… Dociera to do mnie powoli. Uwielbiam literaturę, naturę i zwierzęta, mam 3 koty 🙂 O jeju, płakać w środku dnia w domu, na samą myśl zgrzytają mi zęby… Nawet nie chcę pomyśleć, z jaką to reakcją by się spotkało… Przepraszam, że to tak chaotycznie wychodzi, ale staram się też to skracać ile mogę, bo ja jestem ogólnie zdolny do pisania ścian tekstu, ale wiem też po sobie, że taka forma zniechęca i nie każdy chce to czytać… Ale na koniec chcę Ci powiedzieć, że nasza przyszłość na pewno będzie lepsza. Mimo wszystko, starałem się w sobie zawsze pielęgnować to ziarno optymizmu i pozytywnego nastawienia, czasem jest ciężko, ale nigdy nie przestałem wierzyć w dobrą przyszłość. Przeszłość była jaka była, można ją tylko zaakceptować, ale przyszłość należy do nas. Nie wiem czy próbowałaś, ale ja lubię sobie wizualizować siebie gdy już skończę terapię… Co się zmieni? Czy nadal będę taki? Co z danym zachowaniem/cechą/schematem? Czasem nawet nie mieści mi się w głowie, że czegoś się mogę pozbyć. Na przykład bardzo bym chciał zobaczyć wysokie poczucie własnej wartości w moim wykonaniu i nie mam pojęcia jak siebie w tej roli umieścić. 🙂 Polecam Ci też.

            Sigurd
            Uczestnik
              Liczba postów: 8

              Cześć Melisko!
              Jak tak czytam Twoją historię, to zaraz widzę siebie. Moja historia miała w prawdzie bardzo odrębny od Twojej przebieg, ale trapią mnie bardzo zbliżone problemy co Ciebie. Ojciec, który jest rzemieślnikiem, zawsze pragnął, żebym poszedł w jego ślady i wyuczył się jego fachu. Mnie natomiast w ogóle do tego nie ciągnęło, wolałem czytać książki, swego czasu bardzo interesowałem się historią i dużo o niej czytałem, oraz uczyć się języków obcych. Ojciec, gdy przyłapywał mnie na którejś z tej aktywności, zawsze kwitował tylko „Za coś pożytecznego byś się wziął” itd. Miałem zrobioną własną siłownię w stodole i z podwórka było widać jak ćwiczę, i babcia jak przechodziła zawsze kwitowała „Co ty tam robisz? Ogródek byś przekopał to byś nie musiał ćwiczyć”. Nigdy nie otrzymałem wsparcia od domowników. Też doszedłem do etapu chowania się z moimi pasjami. Ale na szczęście, w 2017 musiałem wyprowadzić się na studia i opuściłem ten dom. Wtedy zaczęło się tak naprawdę dla mnie odpowiedzialne życie dorosłe. Myślałem, że teraz wreszcie ruszę z kopyta, poprawię poczucie własnej wartości, znajdę super dziewczynę, będę pewny siebie, będę wymiatał. Ale Disneyland nie trwał długo. Okazało się, że nie potrafię sobie poradzić z najprostszymi rzeczami, bałem się krytyki, uciekałem od relacji międzyludzkich, siedziałem na 12m2 całymi dniami nigdzie nie wychodząc. Rodzice wtedy dzwonili i mówili „Co tam tak sam będziesz robił, przyjedź tutaj, pomożesz w domu”. No i wracałem, wygrywał syndrom sztokholmski i tarzałem się na powrót w licznych dysfunkcjach, na które zawsze mogłem liczyć w tym domu. Musiałem jednocześnie znaleźć swój sposób jak przetrwać w tym świecie, jak unikać krytyki, jak nie pokazać moich słabości, żeby inni się ze mnie nie śmiali? Od dobrych 2 lat jestem na drodze samodestrukcji. Na studiach wykładowcy mówią do mnie „To jest niebywałe, jest Pan idealny. Nie ma Pan wad. Chciałbym mieć tylko takich studentów jak Pan”. Dziewczyny, z którymi się spotykam, odsuwają się ode mnie. Kwitują najczęściej znajomość ze mną czymś w rodzaju „Nie mogę z Tobą być, czuję się przy Tobie głupia i gorsza, Ty tak wszystko ogarniasz”. A ja nic nie ogarniam, tylko się niszczę. Nie odpoczywam, nie relaksuję się, tylko zapie****am. Mam poczucie winy, gdy w czasie wolnym się nie uczę. Jestem z wykształcenia filologiem, teraz kontynuuję studia, gdzie uczę się kolejnego języka. Licencjat z wyróżnieniem, znam w młodym wieku kilka języków obcych, uwielbiam się ich uczyć i się w nich rozwijać. I co z tego? Przyjechałem ostatnio do domu, oglądam na CNN komentarze po zwycięstwie Joe Bidena. Ojciec wchodzi, pyta się „Co Ty tu oglądasz, przecież i tak nic z tego nie rozumiesz” 🙂 Oczywiście że nie, bo niby czemu bym miał robić coś dobrze, na co poświęcam całe życie? Bardzo Ci współczuję i uważam, że jesteś bardzo silna wytrzymując tyle lat w takim domu. Ja bym na pewno się załamał. I już nie mieszkając w domu rodzinnym niejednokrotnie ja, człowiek idealny, wzór cnót, który nie może się pomylić, płaczę nad swoim życiem, bo wracają do mnie te wspomnienia.

              Sigurd
              Uczestnik
                Liczba postów: 8

                dda93, dzięki bardzo 🙂

                Sigurd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  dda93 i Jakubek, dziękuję bardzo za Wasze odpowiedzi. Ja szukając tej terapii dla DDA zadzwoniłem do dwóch ośrodków, w pierwszym wpisano mnie na listę oczekujących i nie powiedziano nawet mniej więcej jaki może być czas oczekiwania, pani na słuchawce mówiła że tak najczęściej do miesiąca. Stwierdziłem, że poszukam też czegoś innego, może będzie szybciej. Drugi ośrodek był uważam bardziej profesjonalny, najpierw umówił mnie na konsultację z ich lekarzem, a ten po wywiadzie przekierował mnie dalej na terapię indywidualną. W tym samym okresie, po dosłownie kilku dniach, zadzwonili jednak z tego pierwszego ośrodka i powiedzieli „Zapraszamy dzisiaj na spotkanie z panią terapeutką” 🙂 To poszedłem. I teraz wygląda to tak, że jestem już zapisany do tej jednej pani terapeutki co 3 tygodnie i mam na 17 listopada termin na terapię indywidualną do tego drugiego ośrodka. Pomyślałem, żeby spróbować też tam, bo może będą te spotkania częściej, ale parę dni temu słuchałem programu Drogowskazy, audycję o DDA i tam goszcząca pani terapeutka powiedziała, że nie można mieć równolegle dwóch terapeutów, bo to zakłóca proces leczenia. Czy faktycznie tak jest? Ja się jeszcze zastanawiam co zrobić, nic nie odwołuję, w tym tygodniu mam kolejne spotkanie, może ta częstotliwość spotkań się zwiększy.
                  Jakubek, co do autoterapii i samodokształcania to ze sporym zaangażowaniem wszedłem w ten temat i faktycznie sporo na ten temat się uczę z różnych źródeł. Przyznam się szczerze, że czytając te materiały czasem mam taki „strzał”, czyli czytam o czymś 1:1 identycznym co mi się w domu/w relacjach przydarzyło. Pomaga mi to też zaakceptować i jednak przekonać się, że jednak jestem DDA i też mnie to dotyczy. Dziękuję za artykuł i będę miał na uwadze materiały które są dostępne tutaj na forum 🙂

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)