Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: prosze o pomoc #120212
Ola,masz rację, wszystko zależy od tej drugiej osoby. Mnie również psycholog powiedziała,że zdrowa dawka egoizmu jest jak najbardziej wskazana. Nie warto tracić sił, jeśli brak zaangażowania z drugiej strony.
Pomyśl o sobie i dzieciach Aga, one będą szczęśliwe, jeśli będą widzieć Ciebie uśmiechniętą, nieważne z mężem czy bez. On musi sam podjąć decyzję, czy wybiera rodzinę,którą sam założyl czy też ta rodzina, z której wyszedł jest dla niego ważniejsza.
Pozdrawiam:)Kochani, zgadzam się z Wami absolutnie:) Błądzić i wątpić jest rzeczą ludzką. Nie-DDA przeżywają chwile zwątpienia i problemy emocjonalne,a my jako DDA to już szczególnie jesteśmy narażeni na taką ciągłą huśtawkę emocji.
Sama dobrze wiem,że jeden dzień minie mi ok, czuję w sobie przypływ sił i mam wrażenie,że uda mi się zrealizować obrany cel, czy coś tam innego osiągnąć,co zaplanowałam, a następnego dnia budzę się i już wiem,że będzie to trudny dzień…Nadchodzi zwątpienie i brak energii…
No, cóż,ale grunt nie poddawać się!
Ta stronka jest m.in. po to właśnie,abyśmy się dzielili własnymi doświadczeniami i nawzajem dodawali sobie sił.Pogody ducha i dalej, naprzód,choćby pod wiatr;)
Witaj,
z pewnością nie jesteś beznadziejna:) Istnieje coś takiego,jak samo spełniająca się przepowiednia, jeśli w coś uwierzysz, tak się stanie. Wszystko zależy od schematów,jakie mamy w mózgu. Nie powtarzaj negatywnych afirmacji w stylu"jestem do niczego",bo naprawdę w to uwierzysz,ale postaraj się pomyśleć pozytywnie o sobie. O tym, co lubisz w sobie najbardziej,co Ci sie zawsze udaje itd. Ja wiem,że jest cholernie ciężko, też mam kompleksy i wydaje mi się,że nic mi się nie uda. Ale walcze z tym.
Trzeba polubić choć trochę samego siebie i samemu nauczyć się siebie wspierać.Dobrze,gdy jest ktoś,kto nam pomaga,gorzej,gdy bliscy nas jeszcze dołują. Mnie dołują moi rodzice,ale staram się nie poddawać, mimo wszystko…
Masz psa i skup się na tym, jeśli chciałaś go zawsze mieć, to teraz bądź dla niego najlepszym opiekunem,jak tylko potrafisz. Rozumiem,że zdarza się przekierować frustracje na niewinne istoty,ale pomyśl wtedy,że to Twój pies, jeśli okażesz mu serce on doceni Ciebie jak nikt inny i pomoże Ci budować poczucie własnej wartości.
Uwierz mi, też mam wspaniałego psa i gdy on popatrzy na mnie i łasi się by go pogłaskać, negatywne emocje odpływają:)
Zyczę pozytywnej energii i pozdrawiam gorąco:)
w odpowiedzi na: jaki macie zawod?czy jestescie spelnieni zawodowo? #120118Witam,
ja również nie jestem spełniona zawodowo i to niestety bardzo mnie dołuje:(
Miałam szansę zdobyć wymarzony zawód, udało mi się dostać na studia,ale niestety splot różnych okoliczności (między innymi tego,że jestem DDA,ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam) doprowadził do tego, że popadlam w deprechę i poddałam się, zrezygnowałam.Nie miałam siły,by zawalczyć o swoje. Potem wybrałam inne studia, po których niestety nie mogę znaleźć pracy w zawodzie, który też mi się podoba i dawałby satysfakcję.
Wiem,że nigdy nie będę pracować tam,gdzie chciałam, ale to nie znaczy,że usatysfakcjonuje mnie praca byle gdzie i za byle co.. Niestety mamy taką,a nie inną rzeczywistość,że praca wybiera dziś człowieka,a nie cżłowiek pracę!!
I niech nikt nie próbuje wmawiać,że praca leży na ulicy, tylko ludziom się nie chce po nią sięgać. Ludzie często mają nieadekwatne wykształcenie i umiejętności w porównaniu do aktualnych potrzeb rynku pracy, ale tu pojawia się dylemat: kształcić się zgodnie z zainteresowaniami (i potem być bez pracy), czy kształcić się tylko w takich zawodach,które są aktualnie poszukiwane,choć nas wcale nie muszą pasjonować…
Uważam,że nie każdy ma predyspozycje,by wykonywać dany zawód. Dlatego często mamy tzw. fachowców z bożej łaski.
Rzeczywiście fajnie byłoby popracować w każdym zawodzie i w końcu wybrać coś, w czym czujemy się dobrze i co nas satysfakcjonuje. Niestety to nierealne:(
W każdym razie nie możemy poddać się i trzeba próbować. Szukajmy,a może w końcu uda nam się znaleźć zajęcie,które da nam nie tylko pieniądze,ale i satysfakcję.
Tego Wam i sobie życzę:)
Edytowany przez: tamaryszek, w: 2012/04/11 14:31
w odpowiedzi na: przyjaciel? a kto to taki? #120117Bardzo fajny temat, jak dla mnie w przyjaźni liczy się przede wszystkim jakość,a nie ilość.
Jako ludzie jesteśmy jednak tak skonstruowani,że osamotnienie nam nie służy,dlatego ciągle,czasem nawet nieświadomie poszukujemy w życiu przyjaźni. Jednakże z różnym skutkiem.Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć,że jako DDA nie jest mi łatwo znaleźć prawdziwą przyjaźń. Kiedyś naiwnie myślałam,że jeśli będę życzliwa innym, to inni wobec mnie również i przyjaźnie jakoś same się zawiążą. Ale dziś wiem,że tak nie jest. Ludzie często oszukują,udają przyjaciół, wykorzystując czyjąś potrzebę posiadania bliskiej osoby, zwłaszcza jeśli sami chcą w ten sposób coś ugrać dla siebie. A kiedy już osiągną cel, często otwierają się nam oczy (niestety zbyt późno), dochodzimy do wniosku,że to byli tylko pseudoprzyjaciele, którzy nas wykorzystali, a my zostajemy na przysłowiowym lodzie. Stąd tak wiele prawdy w powiedzeniu, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Prawdziwy przyjaciel jest przy nas i jest wsparciem zarówno wtedy,gdy jest ok, jak i wtedy, a może zwłaszcza właśnie wtedy,gdy dzieje się źle.
Sama miałam kiedyś "przyjaciółkę"- tak mi się wtedy wydawało, która była dla mnie bardzo ważna. Pomagałam jej zawsze,gdy tego potrzebowała, ale po pewnym czasie okazało się,że mówiła co innego,a zrobiła,co innego, oszukała mnie.
Długo nie mogłam się pozbierać, ona potem, próbowała nawiązać kontakt na nowo,ale ja otrząsnęłam się z tego i postanowiłam zerwać raz na zawsze toksyczną więź i nie żałuję tego.Nie dajcie się wykorzystywać w przyjaźni i ostrożnie dobierajcie sobie przyjaciół, ciężko kogoś prześwietlić jaki okaże się w przyszłości, dlatego lepiej nie nadużywać słowa przyjaciel. Zycie zweryfikuje, czy ten ktoś naprawdę zasłuży sobie na to miano.
Pozdrawiam:)
Możemy podać sobie rękę, też nie nawidzę świąt, to dla mnie szczególnie trudny czas. Wielkanoc to jeszcze jakoś do zniesienia,choć też ciężko, ale Boże Narodzenie, to już prawdziwa masakra,rodzinne święta!
Czasem myśle,że lepiej przeżywać święta w samotności niż z rodzinką,która jest nie do zniesienia:(w odpowiedzi na: Moja historia – proszę Was o POMOC #119560Bardzo trudna sytuacja i nie będzie to proste żeby szybko i łatwo znaleźć rozwiązanie. Nie znaczy to jednak,że jest to niemożliwe. Uszy do góry:) Bardzo Ci współczuję, jesteś sterroryzowana przez własną siostrę,która powiela zachowanie waszego ojca:( Jesteś pod silną presją, uzależniona jak większość z nas od chorej sytuacji panującej w domu i od domowników.
Niby czujesz,że nie jest ok i trzeba wiać,bo nie wytrzymasz kolejnego dnia,ale potem ręce opadają,siły i jakaś tam pewnośc siebie opuszcza i pojawiają się wątpliwości czy dam rade…Dasz radę,ale na pewno potrzebujesz wsparcia, poszukaj psychologa, umów się na wizytę,opowiedz o swojej sytuacji, na pewno da Ci wskazówki, będzie jakimś tam wsparciem.
Dobrze jest mieć jakąś bratnią duszę w takiej sytuacji,kogoś bliskiego, przed kim nie czujesz skrępowania i możesz być soba,no ale nie zawsze jest blisko taka osoba niestety.
Poza tym pamiętaj,że siostra to nie ojciec. Spróbuj walczyć ze strachem i nie pozwalaj wejść na głowę sobie. Pokaż,że też masz prawo mieć wlasne zdanie i siostra nie będzie Tobą manipulować a Ty wcale nie jesteś zobowiązana tańczyć tak,jak ona zagra.
Pozdrawiam Ciepło i życzę mnóstwa siły i przesyłam pozytywną energię:)
WALCZ O SIEBIE!!!w odpowiedzi na: Potrzebuję pomocy #118893Widać,że kochasz matke,mimo że jest alkoholiczką, skoro tak cierpisz z jej powodu. Uwierz,że też kiedyś miałam ochotę skończyć ze sobą naiwnie mając nadzieję,że może ojciec zwróci choć na to uwagę i zmieni się, przestanie pić i olewać wszystko. Dziś wiem,że nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia. Dlatego już tego tak nie przeżywam. Jest mi obojętny. Ale przez to,że kiedyś tak to przeżywałam sama na tym straciłam. Nie warto było. Masz jeszcze ojca. I pomyśl o sobie. Jeśli do mamy nic nie dotrze, niech pije. To jej wybór. Alkoholika na siłę nie zmienisz. Pomyśl o sobie i tym,co dla Ciebie ważne,o swojej przyszłości. Zycze dużo wytrwałości i siły:)
w odpowiedzi na: oj ten tato… #118688Moim zdaniem Wasz tato, wyczuł Waszą słabość w stosunku do niego i umiejętnie to wykorzystuje. Moja rada jest taka,skoro tato jest inteligentny i wykształcony, to zostawcie go i niech spróbuje się wreszcie "usamodzielnić". Może nie tak drastycznie od razu,ale powoli małymi krokami,ale stanowczo dać mu do zrozumienia,że nie jesteście jego niańkami. Macie własne życie. A tato niech wreszcie dojrzeje albo i nie. nie daj się wykorzystywać w taki sposób. A wyrzuty sumienia w tej sytuacji to normalna sprawa u DDA. Tato tam z pewnością nie ma wyrzutów sumienia,że Was "dręczy" swoim infantylnym zachowaniem.
w odpowiedzi na: zemsta na rodzicach #118687Witaj Kamilu,
ja mam podobny problem, cały czas jestem w konflikcie z rodzicami, do ojca mam ogromny żal,że przez alkoholizm i zaniedbywanie rodziny, właściwie zniszczył cała naszą rodzinę, a do matki mam pretensje,że nie potrafiła się skutecznie postawić, przełamać ten nacisk i presję, jaką na nią wywierano,żeby rzucić to wszystko i podjąć przynajmniej próbę normalnego życia bez takiego męża jakim jest mój ojciec. Przez to ja chyba straciłam najwięcej i zmarnowałam sobie bardzo ważną kiedyś dla mnie życiową szansę. Chodziłam na rozmowy do psychologa, który rozjaśnił mi w głowie i teraz wiem,że moi obydwoje rodzice skutecznie podcięli mi skrzydła. I nawet do tego nie przyznają się, w ogóle tak,jakby nie było to ich winą. Sami gryzą się ze sobą często jak wściekłe wilki i w zasadzie do niczego to nie prowadzi. Konflikt trwa i trwać będzie już do końca. Jestem tego pewna.
W związku z tym żalem, jaki do nich mam, odczuwam też często ogromną złość i agresję w stosunku do nich. Czasem wybuchnę złością i wyrzucę z siebie,to co mi się skumulowało, te negatywne emocje,ale jest to tylko na pewien czas jakaś tam ulga. Potem wszystko znów wraca jak bumerang. Do matki mam ambiwaletne uczucia,z jednej strony jestem na nią wściekła,z drugiej staram się zrozumieć jej położenie i jest mi jej po ludzku szkoda. Tak więc trudna,patowa sytuacja, w którą wszyscy jesteśmy uwikłani jak w pajęczej sieci.
To dobrze,że chodzisz na terapie, mam nadzieję,że jakoś pomoże,choć trochę. Ale sam musisz wypracować sposób na odreagowywanie złości i negatywnych emocji. Ja uczę się tego.Zemsta tak naprawdę nic nie da, może zniszczyć Ciebie. Podobno każde zło, które kiedyś wykrządziliśmy komuś wraca prędzej czy później do nas, podobnie jak i każde dobro. Nasi rodzice sami siebie w pewien sposób ukarali, choć oczywiście nas też jako dzieci. A przecież nas się nikt nie pytał,czy taki układ nam odpowiada,czy chcemy żyć w takiej rodzinie toksycznej, czy też nie.
Czasu cofnąć się nie da,ale trzeba nauczyć się żyć tu i teraz, bez zbędnego zaglądania w przeszlość i rozgrzebywania starych ran. Wtedy te negatywne emocje będą słabsze. Trzeba uczyć się żyć w miarę normalnie. To trudna sztuka…ale warto się starać. -
AutorWpisy