Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
Hej, zawsze jak czytam wpisy na stronie dda czuje się tak jakby to o mnie. Szukam pomocy u psychoterapeutów ale nie dotarłam jeszcze do grup dda. Nie wiem czy robię to tak, by tam nie trafić, czy naprawdę nie mam szczęścia do terminów. W każdym razie niepokój, poczucie winy i brak radości z siebie, życia i mojej rodziny towarzyszy mi ciągle, z małymi przerwami. Myśli o tym by uciec – mam na co dzień. Unikam sąsiadów, chowam się przed znajomymi, zerwałam wszelkie znajomości z dawnych lat, myślę że jestem toksyczna osoba, boję się że wykańczamy męża, że mógłby mieć lepszą żonę a dzieci lepszą mamę. Współczuję ci zagubiony bo też czuje się fatalnie zagubiona
Ja szukam w rodzinie w której tata pił ale pomimo tego ostrego alkoholizmu najbardziej nienawidziłam mamy. Teraz jestem 37 latka, mam męża dwoje dzieci i depresje. Dlaczego? Nie wiem. Nie umiem kochać, wychowywać i nienawidzę siebie. Doszło do takich akcji depresyjnych że je wstaje z łóżka w różnych okolicznościach, pry
różnych osobach:rodzina,dzieci, znajomi. Mam treggo dosyć, momentami chciałabym zniknac.
w odpowiedzi na: Zdecydowałam się na terapię/ DDA GDAŃSK #464015hej Michalino, ja co roku próbuję i się spóźniam, mają albo mało miejsc, albo mój wiek już nie ten (38 lat). Mam do nich numer ale też nie mogę się dodzwonić, może tobie się uda: 58 301 51 32 – trzeba próbować po 13.30. Powodzenia
Sadness, nie chce cię zniechęcić, ale muszę ci napisać prawdę. Spróbowałam, mam męża, dwoje dzieci, chciałam bardzo innej rodziny niż miałam w alkoholowym domu. Robiłam wszystko, nienawidziłam tego co było. Doprowadziło to do strasznej depresji w dorosłym życiu. Nie potrafię znieść porażek, nie znam się na żartach bo wszystko biorę osobiscię do siebie. Męża sobie wyidealizowałam, choć jest dobrym człowiekiem, często czuję, że nie jestem dobrą matką i takie tam. Byłam na jednej terapii indywidualnej i probowałam dwóch grupowych ale zawsze przerywałam (niewiem dlaczego). Ciągle nieakceptuję siebie, mam niską samoocenę i choć wiem, że życie mi ucieka (37 lat) nie umiem nad tym zapanować.
Wierzę jednak, że przyjdą dla nas czasy kiedy uporamy się z sobą samą i zaczniemy żyć. Życzę tego Tobie i sobie
w odpowiedzi na: Czy ja nie mogę normalnie funkcjonowac? #451349Hej, niestety czas mam teraz wypełniony bo wróciłam do pracy. Przypomniałam sobie jednak, że jak potrzebowałam wsparcia to dostałam je na tej stronie. Jest lepiej, choć wiem że problem nie zniknął. Jestem słaba i prędzej czy później ta słabość mnie zaatakuje. Na razie cieszę się z poprawy mojego nastroju, życzę tego wszystkim. Do usłyszenia bede pisać
w odpowiedzi na: Czy ja nie mogę normalnie funkcjonowac? #449418Z tym dawaniem jest tak, ze owszem ludzie to kochają we mnie, ale ja odpadam kiedy nie mam nic do zaoferowania. Czuję się wtedy niepotrzebna. Wiesz co teraz robię? Nie ma moich dzieci, nie ma mojego męża, a ja drugidzień leżę w sypialni, ryczę, a miałam tyle rzeczy zrobić. Nie cierpię za to siebie i już czuję się beznadziejna ze tak marnuję swoje życie. Ktoś powie zbieraj sie do pracy? Ale gdzie. własnie się dowiedziałam ze w gdańśku grupy dda są tworzone do 26 roku życia. W ogóle bardzo sie boję że nic terapis nie pomoże. Czy ty gdzieś się leczysz?
Opoowiem o mojej rodziny choc na terapiach indywidualnych robiłam to już wiele razy,nie pomogło, bo takie stany załamania mam coraz częściej.
Mój tata był alkoholikiem, mieszkaliśmy na wsi z rodzicami mamy, ja i 2 braci. Tata jeździł do pracy do miasta, a mama trochę pracowała to tu to tam. Powiem ci szczerze że nie dużo pamiętam z lat dziecięcych, chyba nie chcę. jak miałam 11 lat przeprowadziliśy się do miasta. Tam się zaczęło. Mama poznała koleżanki z AA i Al – Anon i zaczęła ratować tatę, uważam że nieumiejętnie, zaniedbując przy tym nas i dom. Były awantury, krzyki, nocne afery. Pamiętam ze bardzo się bałam. JAk zaczęłam dorastać, chodzić do innych koleżanek, zobaczyłam jak może wyglądać prawdziwy dom. Wtedy zaczęła się moja nienawiść do matki, że ona nic nie potrafi. Wzięłam to wszystko na siebie, starałam się sprzątać, robić zakupy, dbać o wyprane rzeczy, czułam sie odpowiedzialna za to wszystko. A jednocześnie miałam swoje życie,którym nikt z rodziny się nie interesował. W ogóle mam wrażenie że żyłam w ciągłym rozżaleniu. Nie lubiłam nikogo zapraszać do domu, bo nie wiedziałam co tam zastanę. Bardzo szybko zakochiwałąm się w chłopcach i po rozstaniach bardzo rozpaczałam. Późńiej mając 16 lat poznałam mojego obecnego męża, zaimponował mi i zaopiekował się mną. JEżdżąc do rodziny męża nie mogłam się odnaleść, wszystko u nich było takie idealne, atmosfera rozmowy, żartów, pięnie nakryty stół, mama zaradna, mądra, spokojna. Dla mnie koszmar i wzór.
Marzyłam o rodzinie, mój mąż też. Pojawiło się pierwsze dziecko i wyszło, że nie radzę sobie, nie wiedziałam co z nim począć. Moja mama nie była dla mnie autorytetem, mamę męża głupio było poprosić o pomoc (bo nie umiem). Okazało się że dziecko było chore, parę wizyt w szpitalu i powoli wszystko mijało. A ja bez pomysły na wychowanie. JEstem miękka, potem się denerwuję że dzieci mnie nie słuchają. Nie potrafię współpracować zmężem bo się z nim nie zgadzam. Jedno jest pewne – nie radzę sobie jako matka. Myśl moja jest jedna: każdy wychowałby je lepiej ode mnie. To mnie zabija.
Niewiem czy przeżycia z dzieciństwa (które opisałam po krótce) mają wpływ na moje obecne życie. Bywają lepsze miesiące, ale nigdy nie jestem spontaniczna, nie potrafię przyjaźnić się z ludźmi i się na nich otworzyć, do domu zapraszanie ludzi jest dla mnie stresem nie do opanowania. Wielokrotnie myslałam ze trzeba to skończyć, ale nie mam odwagi.
Tyle z mojej strony, dziękuję że zapytałeś o moją historię, tutaj łatwiej ją z siebie wyrzucić, choć to mała część mego życia. A ty jak sobie radzisz? CZy jesteś po jakiejś terapii? Co u ciebie w domu było nie tak? Jeśli oczywiscie masz ochotę się tym podzielić
w odpowiedzi na: Czy ja nie mogę normalnie funkcjonowac? #449403Chciałabym żeby ktoś mi pomógł żyć szczęśliwie bo mam ku temu warunki. Wczoraj usłyszałam, że nie potrafię brać, potrafię tylko dawać, wszystkiego się boję, wszystko biorę bardzo bezpośrednio do siebie, nie widzę niczego pozytywnego w sobie. Uważam też że jestem kłamczuchą, wolę zatuszować sprawę żeby nikt o mnie źle nie pomyślał, właśnie bardzo mi zależy na opinii ludzi, nie umiem utrzymywać bliższych kontaktów, nigdzie nie czuję się swobodnie i bezpiecznie. Uciekam, bo wiem ze kiedy jestem sama nikogo nie krzywdzę. Właśnie powinnam jechać do pracy i nie zbieram się, czy to normalne?Leżę w łóżku, bo tak jest prościej. Autodestrukcja. Nie nawidze siebie. Sergiu może i mogłabym sie wygadać, ale co to da. Gdzie, na maila?
w odpowiedzi na: Czy ja nie mogę normalnie funkcjonowac? #449388Witam, jestem tu pierwszy raz, choć nie pierwszy raz słyszę i myślę o DDA. Mam 37 lat, od 14 lat jestem mężatką, matką dwójki dzieci. Na pozór naprawdę życie ułożyło mi się cudownie. Tata nie pije od lat 17, mama jest dziwna, tzn. toksyczna, ale oczywiście zaraz ją usprawiedliwiam, mam też braci. Rodzina męża w porządku, kochają rodzinne spotkania, uwielbiają pomagać, są uczynni. A ja….depresyjna, dorosła, nie radząca sobie ze sobą kobieta. Mam tego dość od dawna i choć po drodze próbowałam szukać pomocy, kiedy poczułam się lepiej, wszystko rzucałam. Nienawidzę siebie, uciekam od ludzi, od sytuacji różnych, uważam, że nie potrafię wychować dzieci, nie umiem funkcjonować w małżeństwie. Wszyscy radzą sobie lepiej ode mnie. Jestem też świetną aktorką i wszyscy mają mnie za duszę towarzystwa (potrafię, ale ze stanu euforii szybko wpadam w tydzień płaczu i narzekania na siebie). Przeszkadza mi to w życiu. Kiedy czytam wasze różne historie widzę tam siebie, choć zawsze tłumaczę, że u mnie w domu nie było tak źle i pewnie nie mogę się z nikim tu porównać, że powinnam się wziąć w garść bo tylko szukam dziury w całym. Nie mam już sił tak sobie tłumaczyć. Nie potrafię się cieszyć z życia, prezentów, tego że ktoś chce ze mną spędzać czas, nie cieszą mnie wczasy, wakacje. Jak to możliwe? Mam wszystko a jednocześnie jestem nieszczęśliwa. Gardzę sobą, że tak to czuję, że nie potrafię być wdzięczna losowi za to co mi daje!!!Oczywiście zgłosiłam się do psychiatry, dostałam leki bo kilkukrotnie, podczas odwiedzin rodziny męża , kładłam się do łóżka i bałam się do nich dołączyć. Potem targały mną wyrzuty sumienia, ze tak się zachowałam. Myślałam, że leki pomogą ale niestety nie. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, wydaję mi się, że wszyscy byliby szczęśliwsi beze mnie.
-
AutorWpisy