Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)
  • Autor
    Wpisy
  • wilczek
    Uczestnik
      Liczba postów: 31
      w odpowiedzi na: tolerancja #40189

      No i rzeczywiście, jest to problem powszechniejszy niż myslałem. W tym wszystkim najsmutniejsze jest to, że chcemy zrobić coś jak najbardziej dobrego i jest to skutecznie blokowane i dławione w samym zarodku. Staram się dbać o własny pokoj i w nim utrzymać porzadek taki jak lubię, ale gdy tylko zrobię trochę miejsca to znow zamiast w szafie nagle pojawiaja się ubrania na oparciu krzesła, lub wisza na drzwiach szfy. W moim pokoju znalazły sie zabawki i kołyska dla dziecka z ktorym przyjeżdża moj brat bo jest na to miejsce. Robiac porzadki i usuwajac zbędne rzeczy robie tylko miejsce dla innych zbędnych rzeczy (zabawki dla dziecka to może zły przykład, ale chcę przez to powiedzieć, że mogłyby one leżeć też w innym pokoju gdyby tam był większy porzadek)

      Analogiczna sytuacja jest też z piciem alkoholu. Może nic ciekawego teraz nie powiem, bo wszyscy wiemy jak jest, ale zauważcie jakie to jest podobne do tej sprawy z porzadkami. Nie raz prosiłem ojca by nie pił, by znow znalazł sobie pracę, by poszedł do lekarza, by zajał się trochę rodzina i nic nie pomagało. Uciekałem się do naprawdę rożnych metod i rzadna nie poskutkowała. Wyjatkiem było tylko to, że nie darł sie na mnie tak jak mama przy tych porzadkach. Znow się okazało, że chcę czegoś dobrago dla nas wszystkich i nic się nie da zrobić. Ludzie bardzo chca i dokładaja staran by wszystko pozostało takie jak jest lub było gorsze. Mama nic nie mowi na to co przyniosę do mieszkania, reaguje wtedy jak coś usunę. Ojciec nic nie zrobi jak bym przyniosł alkohol, zareaguje jak bym zabrał.

      Wszyscy chcemy żyć lepiej, jak można zrozumieć kogoś, kto nie chce do tego dopuścić? Mam wrażenie, że oni to wszystko robia złośliwie i sa zadowoleni z tego, że znow udało im się narzucić mi swoje zdanie. Rozumiem, że można nie zauważyć pięknego dębu stojacego obok nas gdy jesteśmy w lesie, ale nie zauważyć go, gdy ktoś go nam usilnie i po raz kolejny pokazuje to już coś, co mi się nie mieści w głowie.
      To ciekawe, ale czuję teraz ogromna ulgę, bo zauważyłem, że trochę naegatywnych uczuć mi odpadło. Bardzo ¼le się czasem czułem gdy po kolejnej rozmowie nic nie osiagnałem. Czułem sie częściowo odpowiedzialny z to jak wyglada moj dom i co się w nim dzieje. Ostatnie przemyślenia doprowadziły mnie do tego właśnie momentu w ktorym uważam, że to nie moja wina że to wszystko tak wyglada. Już wiele razy probowałem coś zrobić i to nie tylko słowami. Dlaczego więc miałbym dalej obwiniać siebie?

      wilczek
      Uczestnik
        Liczba postów: 31
        w odpowiedzi na: „Normalne” związki #39422

        Dziuba napisała :
        "pierwszy raz nie myslalam o Nim,jak o jakiejs zdobyczy,nie chcialam,za duzo do Niego szacunku mialam[mam]…"
        Dlaczego przejście z kumplowania na zwiazek ma oznaczać utratę szacunku, przecież to właśnie odwrotnie jest. Ktoś, Kto zostanie naszym partnerem, zostanie nim dlatego, że poczucie bliskości stanie się jeszcze większe. Rozumiem przeświadczenie, że pewne osoby wolimy zostawić na szczeblu przyjacielskim, bo wiemy co będzie dalej: Zwiazek potrwa pewnie kilka miesięcy, może dłużej, coś pojdzie nie tak i się rozstaniemy, a jeśli nie stworzymy zwiaku to taka osoba będzie z nami dłużej. Oczywiście to wynika z naszej samotności i niskiego poczucia wartości. Tak bardzo uczepiamy się nowo poznanej osoby, że robimy wszystko byle była z nami jak najdłużej.
        Yucca porusza bardzo ważny temat: Poznanie się przed zwiazkiem. Spotkałem się już z lud¼mi, ktorzy po dwoch spotkaniach na dyskotece pytali się: "chcesz ze mna chodzić?" Odpowiedzialny człowiek nigdy tego nie zrobi. Nie podejmie decyzji o zwiazku jeśli kogoś wystarczajaco nie pozna. Nie zapyta o to rownierz jeśli druga osoba będzie wolała pozostać na takiej stopie znajomości jaka jest teraz. Najlepiej jest jak poznajemy druga osobę nie myślac o niej w kategorii przyszłego partnera. Wtedy nic nie blokuje naszej rozmowy, nie musimy robić jak najlepszego wrażenia.

        Podchodzi do was facet i chwilę z wami rozmawia, po czym odchodzi i nie pyta się o telefon, następne spotkanie itd. To oznacza brak zainteresowania Wami z jego strony? Absolutnie nie. Przecież podszedł i porozmawiał z Wami. Po prostu nie jest jeszcze pewny kim jesteście. Ale Wy możecie go zaintrygować. Gwarantuję, że przy następnym zupełnie przypadkowym spotkaniu znow się zatrzymacie i chwilę porozmawiacie. O wiele łatwiej jest jeśli stale kogoś widzimy. Nie musimy wtedy liczyć na przypadek by znow się spotkać 🙂

        wilczek
        Uczestnik
          Liczba postów: 31
          w odpowiedzi na: „Normalne” związki #39411

          Bardzo dobre pytanie Silna 🙂
          Część z Was powie że takich facetow nie ma. Jeśli tak, to nie czytajcie dalej, bo i tak nie uwierzycie 🙂
          Skoro jednak część z Was uważa, że jednak istnieja, to może w niewłaściwy sposob sie ich szukało i dlatego nie znalazło. Tylko nie pomyślcie sobie, że kogoś obrażam. Jesteśmy lud¼mi, ktorzy maja określone problemy, często irracjonalne. Nasze postrzeganie nie jest właściwe. Trzeba wiedzieć przede wszystkim co się che znale¼ć i w jakim miejscu to może być. Więc spokojnego faceta panujacego nad soba nie znajdziecie wśrod kiboli, człowieka pijacego z umiarem lub abstynenta wśrod stałych bywalcow nocnych lokali itd. A gdzie moga być? Na studiach, ktorych jesteśmy, na kursie w ktorym uczestniczymy, na wycieczce na ktora pojedziemy, może to byc facet, ktory często przychodzi do sklepu w ktorym sprzedajemy itd. Tam gdzie my jesteśmy często tam ktoś inny też może być często, więc może warto się takiej osobie przyjżeć. Na przeszkodzie stoja nam tylko własne ograniczenia a więc niska samoocena itd. "silny kochajacy" o ktorym wcześniej mowiłem nie traktuje ludzi przedmiotowo, a więc nie przyjdzie i nie wypali przy pierwszym spotkaniu "daj mi swoj numer" Musicie trochę pomoc takiemu facetowi 🙂 bo jeśli się akurat Wami zainteresował, to musi sie trochę denerwować. Po ich zachowaniu poznacie czy sa zakompleksieni, szukaja następnej zdobyczy, czy tylko troszkę poddenerwowani. Dzięki kilku takim wskazowkom poznacie z grubsza z kim macie doczynienia. Jeśli jest zakompleksiony lub szuka zdobyczy to ¼le, a jeśli jest poddenerwowany, to chyba dobrze no nie?
          To co napisałem to żadna nowość, po prostu nam jest trudno w taki sposob działać. Wolelibyśmy podejść do maszyny, zaznaczyć kilka opcji i wyskoczył by nam z niej wymarzony partner. Nie ma tak lekko 🙂

          wilczek
          Uczestnik
            Liczba postów: 31
            w odpowiedzi na: „Normalne” związki #39387

            A ja chciałbym napisać o facetach 🙂 Myślę , że nie należy się dziwić że zwiazki się rozpadaja. W zasadze wyodrębniamy tylko dwie kategorie ludzi: Tych kochajacych i czułych, ktorzy kojarza sie nam ze "słabymi" facetami i ktorym często bez problemu wchodzimy na głowę oraz tych twardych, brutalnych, ktorych oskarżamy o brak uczuć i nieinteresowanie sie naszymi potrzebami. Myślę, że najlepsza kategoria faceta była by trzecia kategoria zawierajaca syntezę cech z obydwu wcześniejszych kategorii. Wiadomo, że nie można pozbierać wszystkich cech i zlepić je w całość, bo moga się wzajemnie wykluczać np: facet ktory mowi że kocha żonę i jednocześnie ja bije. Wiadomo, że to bez sensu. Ta trzecia kategoria to kategoria silnego, kochajacego mężczyzny przy ktorym czujemy się bezpiecznie i ktorego nie odważymy się poniżać dajac mu do zrozumienia, że jakby nie miał nas to niemiałby nikogo. Taki facet krzyknie na ulicy jak jakiś baran się z niego śmieje, wypędzi z kolejki człowieka, ktory się chamsko wepchał, poprosi o nowe nakrycia w lokalu, jeśli zauważy, że coś jest nie tak, zwroci uwagę koledze, ktory zaczyna przeginać sprawę w niektorych momentach i nie będzie się bał, że sie obrazi. Zdaje się, że właśnie taki jest silny facet, bo silnym nie mogę nazwać tego, ktory nie wie jak używać swej siły i po prostu krzywdzi ludzi. Dla mnie taki człowiek jest niezrownoważony i zakompleksiony, jest zwykłym pozerem i tylko udaje silnego. A jak taki silny facet powinien się zachowywać wobec kobiety? To już bardziej skomplikowane. Ale zastanowcie się, czy jeśli facet wam coś zabrania to robi to tylko dla swego kaprysu? Taki facet byłby wtedy tym "złym silnym". Obraża was, czy negocjuje? (obraża też "zły silny"), a może się na wszystko godzi? A więc jest" kochajacym słabym" Nie ma się co dziwić, że "kochajacy słaby" nie budzi zainteresowania na dłuższa metę, bo jest po prostu nieciekawy i myślimy o nim raczej wtedy, gdy jesteśmy już zmęczeni zwiazkami, bo się parę razy nadzialiśmy na "silnego pozera". Ktory nie potrafi nas obdażyć uczuciem ciepła i bliskości. Rozgladnijcie się wokoło i sprobujcie dostrzec, czy w waszym otoczeniu moga być osoby właśnie tej trzeciej kategorii, będacymi w istocie "prawdziwymi mężczyznami" o ktorych tak często się mowi 🙂
            Pozdrawiam.

            P.S. I nie łapcie mnie za słowka, bo to tylko "lu¼ny" tekst majacy za zadanie pokazać, że obok złych oraz uległych facetow sa jeszcze inni. Wiadomo że jest ich mało, ale w koncu sa.

            Edytowany przez: wilczek, w: 04.04.2007 00:21

            wilczek
            Uczestnik
              Liczba postów: 31

              Niewiele miłych rzeczy tu teraz napiszę Mała Gosiu, ale sprobuj przeczytać całość i się nad tym zastanowić. Opieram się oczywiście tylko na tym co sama napisałaś w swoich postach. Czytajac takie przeżycia zawsze zastanawiam się ile w nich jest miłości, przyzwyczajenia do drugiej osoby, uzależnienia od niej i ile chęci pomocy o charakterze misyjnym. Jeśli myślisz że tak łatwo jest się komuś zmienić to gratuluję optymizmu. Wasz zwiazek przeżywa ciężkie chwile i wyglada na to, że Twoj partner stracił już motywację do jego pielęgnowania. Jeśli uda Ci się wyciagnać go na terapię to on zgodzi się tylko dla świętego spokoju.
              Opisujesz kilka podstawowych zachowan w relacjach międzyludzkich, ktore on zawala. Nic nie zrobił gdy pogarszał Ci się nastroj, zaproponował Ci zamiast tego znalezienie pracy byś nie myślała o problemach. Widocznie on też nie chce o nich myśleć. Nie uważa się wcale za winnego całej tej sytuacji (więc kogo może winić? – Ciebie? ). Zajęłaś się jego domem, inwestowałaś w niego, teraz nie wiesz jak odzyskać swoj wkład pracy. "Nie zamierza Cię przytulić, bo nie umie" – po prostu brak mi na to słow. Proba wytłumaczenia: "Po prostu byłaś za dobra" jest chyba najgłupsza jakia kiedykolwiek słyszałem. Jego pojedynczy gest z bombonierka jest malutkim plusem ale nic nie znaczy w obliczu pozostałych jego negatywnych zachowan. Potwierdził że jego zwiazki sa tylko na "chwilkę" – nie uważasz, że powinien Cię o tym wcześniej poinformowac?
              Nie staram się szukać więcej przykładow. Twoj chłopak ma duże problemy i jest możliwe, że nigdy w znaczacy sposob z nich się nie wydostanie. Nie robi nic w tym kierunku. Ty sama musisz mu podsuwać odpowiednie pomysły i materiały. Czy może się on zmienić? Tak, może być jednym z tych nielicznych , ktorzy dokonali znacznych postępow. Może to się stać teraz a może za dwadzieścia lat. Będziesz musiała sprobować dostrzec jakie sa na to nadzieje, bo w przeciwnym razie czeka Cię ciężkie życie.
              Zastanow się czy możesz być wspołuzależniona od niego, bo może to Cię powstrzymuje od rozstania, a może czujesz potrzebę by pomagać ludziom, bo bez Ciebie sobie nie poradza (on), może nie chcesz wracać do rodzinnego domu i dlatego przy nim zostałaś. No i być może naprawdę czujesz, że go kochasz i nie zamierzasz mimo wszystko porzucić. Ale czy to na pewno będzie miłość szczęśliwa?
              W zwiazku ¼le się dzieje, ale nie można od razu mowić o rozstaniu. Należy dać sobie jeszcze szansę, bo konflikty się zdarzaja. Pasuje przemyśleć na nowo co lubimy w partnerze, co nam przeszkadza, co jest możliwe do poprawienia i zachęcić partnera do własnych przemyślen. Upewnić się co się rzeczywiście wydarzyło z naszej winy. Porozmawiać z partnerem rzeczowo nie skakajac z tematu na temat. Jeśli nie będzie z jego strony chęci to chyba sytucja stanie się jasna. Ma on przed soba gro¼bę zakonczenia zwiazku ale mimo wszystko nic nie robi. Takie sytuacje tłumaczę sobie w nietypowy trochę sposob. Zamiast czuć się jak osoba ktora kogoś porzuca i wyrzadza komuś krzywdę, zadaj sobie pytanie jakie masz prawo do bycia z kimś na siłę, gdy ktoś nie daje już znaku że mu zależy. Przyjęło się że porzucanie jest złe, ale na przykład nie jedno z nas chciałoby aby nasi rodzice się rozwiedli i oszczędzili nam tych wszystkich przeżyć, ktore nas spotkały.
              Sprobuj mu najpierw pomoc, daj mu trochę czasu, ale jeśli to nic nie da, to nie niszcz sobie życia a po¼niej dzieciom, ktore możecie mieć.
              Pozdrawiam.

              wilczek
              Uczestnik
                Liczba postów: 31
                w odpowiedzi na: sposób na samopoczucie #38482

                ¦piochu, gdyby się tylko dało zrobić tak jak mowisz, to chodziłbym kilometrami za Was wszystkich. Niestety nie masz wyboru, musisz sobie zdrowie sam wychodzić 🙂 Najciężej jest sprobować zrobić pierwszy krok za drzwi, po¼niej wypadało by mieć ze spaceru miłe wspomnienia, tak więc po prostu czerpmy przyjemność z obserwowania przyrody i pozostawmy na ta jedna godzinę nasze problemy w spokoju.
                Ze stresem też mam spore problemy. Tu pomoże przemyślenie czy aby wszystkimi rzeczmi muszę się martwić, bo może niektorymi – martwię się z przyzwyczajenia. Stresowało mnie na przykład każde przyjście do pracy i przetrwanie tych ośmiu godzin. To nawyk z tego czasu, jak byłem nowym pracownikiem, musiałem się szybko stać samodzielny bo były braki kadrowe. Po dwoch latach stałem się jednym z lepszych w pracy, ale jakoś umknęło to mojej uwadze i stresowałem się – irracjonalnymi już pobudkami – dalej. Rozlu¼nianie się to świetne sposoby, ale nie moga być środkami zaradczymi. To przypomina branie przeciwbolow podczas gdy tak naprawdę należało by brać inne leki. Ale na pewno ćwiczenia rozlu¼niajace nam pomoga i przydadza się nawet wtedy, gdy nie mamy problemow ze stresem. Dopadłem ostatnio trening autogenny Schultza i słucham tego nagrania przez słychawki. Chociaż nie wszystkie uczucia udaje mi się wywołać, to trwanie w stanie rozlu¼nienia i odczuwanie ciepła jest naprawdę przyjemne.
                I tak jak pisze Goma – nie ma sensu pędzić nie wiadomo gdzie, bo zbyt wiele rzeczy nam umyka. Nie zastanawiałem się dotad nad tym dlaczego nasza przyroda jest taka piękna. Dla kogo została stworzona, kto ma ja podziwiać jak nie my. Jeśli miałoby być inaczej to rośliny były by brzydkie,drzewa nie rosłyby tak duże by dawać nam cien i owoce, rzeki by nie płynęły aby dawać nam wodę.

                wilczek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 31
                  w odpowiedzi na: sposób na samopoczucie #38399

                  A chciałbym jeszcze wiedzieć w jaki sposob oddychacie. Niestety moj oddech uważam za bardzo nieprawidłowy, jest za płytki i często go zatrzymuję. Bardzo się przy nim spinam. Ulgę mi przynosi gdy nagle sobie o nim przypominam i staram się przez chwilę oddychać głęboko i spokojnie.

                  wilczek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 31
                    w odpowiedzi na: Z zakamarków myśli #38271

                    Dziś ciepły dzien, poszedłem więc sobie na spacerek nad rzekę. Nagle uderzyło mnie jak wiele czasu marnuję bez sensu zamiast poprzebywać trochę więcej na łonie przyrody. W czasie tej przechadzki przypomniałem sobie jedno wyobrażenie z dawnych lat. Patrzac na chmury myślałem kiedyś, że to taki lad, tylko że latajacy w powietrzu, wyobrażałem sobie wtedy jak chodzę po chmurach i spogladam z gory na ziemię, myślałem, że samoloty musza je omijać by się o nie nie rozbić, i że moga na nich ladować, że tam mieszkaja aniołki, bo latajac moga przemieszczać się na inna chmurę. Chmury były dla mnie wielkimi gorami latajacymi w powietrzu. Piękny jest świat dziecięcej fantazji 🙂

                    wilczek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 31
                      w odpowiedzi na: Nadal DDA? #37918

                      Kilka dni temu na spotkaniu z pania psycholog poruszyłem temat mojego "wyleczenia". Ona rownież uważa, że przez dwa lata dużo się we mnie zmieniło. Powiedziała, że największa zmianę osiagnałem zrywajac z myśleniem w stronę przeszłości. Wracałem do niej przy byle okazji i zawsze miało to zwiazek z żalem. ¯ałowałem wielu rzeczy: tego co straciłem, tego co mnie ominęło, tego czego nigdy nie miałem. ¯yłem tymi myślami, wiele tematow ucinałem mowiac, że gdyby nie „coś” w przeszłości, to… wszystko byłoby inaczej. Patrzyłem zazdrośnie na bogatszych kolegow w szkole, ktorzy mieli wiele, mieszkali w ładnych domach, grali w piłkę z rodzicami… Nawet teraz kręci mi się łezka w oku na myśl o takim dziecinstwie. Dziś o wiele częściej myślę naprzod, a wiele z tego, co mnie ominęło jest do nadrobienia teraz. Robię więc sobie wycieczki po Polsce w strony, w ktorych nigdy nie byłem, interesuję się rzeczami, ktorymi się wcześniej nie interesowałem, znajduję czas dla ludzi i nie przejmuję się tym, że nie zawsze mam cos do powiedzenia. I jakoś nikt nie chce mnie wywalić z grupy. Staram się dobrze przemyśleć ważniejsze decyzje i nie działać przy nich pochopnie. Uzgodniliśmy, że moja terapia potrwa jeszcze poł roku i zakonczy się, jeśli wszystko pojdzie dobrze. Zaczałem dostrzegać swoje sukcesy i cieszyć się nimi. No i nie daję się już nabrać na stereotypowe rady rożnych ludzi, ktorzy dawaja je innym, a sami robia co innego. Gdzieś wyczytałem w fajnej ksiażce, że nawet nad najbardziej prawdopodobna informacja należy się zastanowić i przemyśleć, czy jest prawdziwa.
                      Pozdrawiam 🙂

                      wilczek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 31
                        w odpowiedzi na: Kto ma Odwagę? #37200

                        Nie będę probował definiować słowa "kocham", ale sprobuję opisać co dla mnie znaczy. Nigdy nie mowiłem "kocham" do koleżanki czy kolegi by przekazać w ten sposob jak ważnym jest dla mnie przyjacielem. Mogę to po prostu określić innymi słowami, chociaż dopuściłbym na przykład zdanie "kochana z ciebie kumpela" lub coś w tym stylu. Słowo "kocham" mowiłem dotad tylko dziewczynie, ktora stała się mi szczegolnie bliska i do ktorej żywiłem uczucia znacznie głębsze niż do przyjaciołki. Nigdy się z tym nie śpieszyłem i zawsze musiałem być pewny, że druga strona też czuje coś więcej. Często się mowi, że kocha się swoje dzieci. Nie wiem co bym odpowiedział, gdybym je miał i zostałbym zapytany: "tato, kochasz mnie?" Wię¼ między rodzicem a dzieckiem jest dla mnie rownież czymś szczegolnym, ale na dzien dzisiejszy wolałbym, aby istniało inne słowo by ja określić. Dorośli ludzie rozumieja rożnicę między miłościa do partnera, do dziecka i do przyjaciela, ale dziecko zna tylko jedno słowo, więc pewnie czeka mnie kiedyś poszerzenie znaczenia słowa "kocham".
                        Za tym słowem idzie w parze określone postępowanie. Nie można mowić "kocham" i krzywdzić jednocześnie druga osobę. W takim przypadku mam wrażenie, że ktoś mowi to słowo, ale jest ono przez ta osobę gdzieś tylko zasłyszane i nierozumiane. Służy do opisania uczuć, ktorych nie czujemy a powinniśmy czuć. Druga osoba oczywiście nie potrafi czytać w naszych myślach i się nabiera. Dalszy ciag zancie.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)