Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • Yamyam
    Uczestnik
      Liczba postów: 3
      w odpowiedzi na: Mąż DDA #486190

      Niektórzy ludzie po prostu są takimi egoistami i pustymi osobnikami – że sami palcem nie kiwną, ale do Ciebie pretencha jest – no na terapie nie pójdzie, wspierać nie będzie – ale psy wieszać chętnie i narzekać.  (Albo idą na terapię, żeby mieć wymówkę, lub żeby społeczeństwo dało spokój – a nie z wewnętrznej potrzebby zmiany czegoś)

      Terapia nie jest dla każdego, jak ktoś nie chce się zmienić i patrzy tylko na swój czubek nosa, jest nieempatyczny, niewspierający i tylko bierze, to nic się nie zmieni.

      Są DDA i DDA, niektórzy są po prostu sp!@#$% charakterkiem i tyle, szkoda czasami do tego dodrukowywać historię. Też jestem DDA, ale wspierać np. potrafię, rozmawiać o emocjach, wysłuchać bez pitu pitu.

      Ci którzy tego nie potrafią są po prostu jakby niepełnosprawni. – I w sumie nic w tym złego, tylko zło jest w tym, że nie chcą nic z tym zrobić, a jeszcze innych zarażają. Czasami mam takie myśli, że tych wszystkich ludzi bym zesłał na 1 wyspę, gdzie mają te swoje wspólne wartości, gdzie nie muszą nikogo wspierać, gdzie sobie żyją sami dla siebie, mogą unikać części emocji – i sobie żyć. Podobni – z podobnymi, ale nie – że teraz on maskę założy i sobie będzie wygodnie żył. Póki nie zrozumie – na poziomie intelektualnym (już nie musi nawet czuć) to nie powinien reszty zarażać swoim destrukcyjnym myśleniem, która być moze życzy sobie zrozumieć więcej i być życzliwym dla innych.

      Najgorzej że ci ludzie uczą potem innych swoim postaw, przekonań, wizji świata i to się ciągnie cały czas – jak wedle przysłowia z kim się zadajesz takim się stajesz. Można być życzliwym – ale trafisz na 1 taką osobę i jak nie masz w sobie nieco ogłady, odporności, samo-świadomości, dozy asertywności – to taka osoba Cię potrafi nieźle „przetargać”, bo sama np. nie wie że wykorzystuje, że czegoś się nie powinno, że jakieś zachowanie może ranić.

      Wystarczy przejrzeć wątki z forum, z 20-30% DDA, to nie jedynie DDA, a tam się „grubo kotłuje” w głowie :p

      DDA to pikuś przy jakiś ostrzejszych jazdach i zaburzeniach. Jakby oni się z samym DDA mierzyli to byłoby kolorowo.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez Yamyam.
      Yamyam
      Uczestnik
        Liczba postów: 3

        Byłem w czymś podobnym, może nie miało to aż takiego kalibru jak u Ciebie, ale identyczne schematy.

        Na pewno to nie Twoja rola być jej ratownikiem i to ona powinna wziąć odpowiedzialność za swoje życie i ew. problem z regulowaniem emocji w „zdrowszy” sposób.

        Powiem Ci, że co człowiek to inna historia, zachęcaj do terapii. Jeżeli chodzi o mnie – to ja np. tak bardzo chciałem pomagać takiej zranionej duszycce, a wyszedłem ostatecznie z PTSD i depresją, lekami, wycofany z aktywnego życia na 2 lata.

        Dobry z Ciebie chłop, ale nie zapominaj – że to że Ty chcesz, to może byc za mało. Inaczej – nawet ONA może chcieć – i to również może być za mało. – Ważne jest to, czy ona ma chęci podjąć się terapii, ale też to, czy jest wytrwała (bo można chodzić i opuszczać) oraz czy jest sumienna (wykonuje zalezenia terapeutów).

        Yamyam
        Uczestnik
          Liczba postów: 3
          w odpowiedzi na: Nie kocham go #486161

          Byłaś szczera, choć fakt że go zraniłaś – ale nie można Ci odmówić szczerości – a to już bardzo wiele.

          Ja wgl jestem tu nowy, bo czasami analizuję swoje poprzednie związki i pomyślałem, że a co tam – zobaczę jak mają inni DDA „z internetu” : p

          Bardzo mnie poruszył ten post, bo też sięgam pamięcią do jednego ze swoich związków, w którym – gdyby dziewczyna miała choć trochę podobne myślenie do Twojego, to można by uniknąć szeregu problemów.

          W tym moim ostatnim związku 3,5 letnim – dziewczyna z którą byłem siebie oszukiwała, ale też kłamała wykorzystywała i manipulowała. Ja w trakcie trwania tego związku podjąłem się terapii, a po jego zakończeniu kontynuowałem ją i gdyby nie terapia to jest szansa, że byłbym wykorzystywany do dziś.  (Choć ta dziewczyna nie miała świadomości, że mnie wykorzystuje, na swój sposób to też nie jej wina)

          Nie odpowiadałem dziewczynie, unikała mnie, choć z początku wszystko było „jak w bajce”. W początkowej fazie relacji bardzo ją idealizowała, a następnie ja – jako osoba jawiłem się dla niej jako „wiecznie niewystarczający”. Umniejszała mi bardzo, porównywała do innych facetów, wzbudzała poczucie winy, później sama wobec siebie też czuła się niewartościowa. Właściwie sama nie wiedziała co jej jest, miewała takie momenty ala dysoscjacyjne. Stwierdziła, że nie mam się nie przejmować, że jeśli dalej będziemy mieć problemy to podejmiemy terapię + seksuologa (gdy pojawiły się problemy łożkowe), (choć ja na swoją już uczęszczałem). Temat terapii współnej ucichł z jej strony. W momencie gdy chciałem przerwać tę samonapędzającą się karuzelę, ona się nagle zmieniła – że niby już jest szcześliwa, ze jest ok, ale właściwie tylko na parę miesięcy, bo finalnie mnie rzuciła jak śmiecia, jak rzecz taką zużytuą i już nie potrzebną, później wyszło że odeszła do gościa 20 lat starszego (a przed tym jeszcze mi powiedziała, że ona chodzi na terapie ale nic nie mowiła – strasznie nieuczciwie, tak jakby robiła to dla samej siebie, żeby się utwierdzić w tym – że robiła co mogła, choć działań nie było żadnych).

          Ostatecznie, bardzo jej współczuje bo miała trudną przeszłość, ale to co zrobiła było też jednocześnie bardzo nieuczciwe wobec mnie – i przez długi czas dochodziłem do siebie, miałem symptomy PTSD, depresję, byłem bardzo nieufny wobec kobiet itp. Do dziś mam czasami fleszbeki z tej relacji. Długo pracowałem nad tym, bo nie chcę kiedyś skrzydzić innej bogu ducha winnej osoby tylko dlatego, że trafiłem na taką poturbowaną i skrzywdzoną przez życie dziewczyne. – Jednak nie powiem, że boli czasami to, że ona chciała zrzucić połowę swojej odpowiedzialności za związek i przypisać jego całość wyłącznie mi. To nieuczciwe.

          Pamiętam do dziś słowa terapeutki, że 'być moze’ miała osobowość zależną i dodatkowo jakieś zaburzenie, ale też żebym nie próbował na siebie brać problemów innych ludzi i też nie dawał im grać na współczuciu.

          Gdy przeczytałem Twój post – to 1 co pomyślałem, to między innymi to, że uchroniłaś tego chłopaka od poczucia bycia oszukanym i wykorzystanym. Może nie kochasz tego chłopaka, ale nie kryjesz tego i przede wszystkim nie zaogniasz – masz świadomość tego że płynięcie z nurtem moze być jeszcze gorsze w skutkach.  – a może być i to nawet opłakane w skutkach.

          To jest przejaw tego, że jesteś samo-świadomą, empatyczną, dobrą dziewczyną oraz że liczysz się nie tylko ze swoimi uczuciami, ale i z uczuciami innych.

          Bo wiesz – ludzie się czasami rozstają i nie ma nic w tym złego. Rozstanie można przeżyć. Zdrady – można wybaczyć. – Ale gdy ktoś okazuje Ci brak szacunku, mówi Ci – że jest z Tobą, ale za plecami odbywa się zupełnie inna historia – to jest traumatyczne przeżycie dla partnera i zostawia ślad na bardzo długo. 🙁

          Gdy miałem 20 lat to też byłem w jednej relacji, gdzie to ja zostawiłem wspaniałą dziewczynę – tyle, że odbyło się wszystko podobnie jak w Twoim poście. – Ja później w trakcie dojrzewania, zobaczyłem że po prostu się znudziłem. Byłem w niej zakochany itp, ale się znudziłem. Nie, że to nie była miłość – tylko >JA< nie potrafiłem kochać w ogóle w taki dojrzalszy sposób, a nie że akurat jej. Że nie byłem gotowy na związek i nie potrzebnie dziewczynę skrzywdziłem. Czasami się smieje do siebie, że dziś zupełnie inaczej bym „tamtą relację” traktował, a wtedy byłem gnuj. – A później no trafiłem jak trafiłem, że chciałem strasznie  😀

          Jeśli chodzi o rozumienie i znaczenie „miłości” to tak jak niektórzy wcześniej pisali, również uważam, że ma to wiele wspólnego z decyzyjnością, aniżeli uczuciami. – Nie twierdzę, że ich nie ma w ogóle oczywiście, ale uważam – że gdy zdarzają sie w życiu sytuacje, które nas z tych uczuć odzierają (a różnie w życiu bywa), to potrafimy cały czas darzyć inne osoby miłością, pomimo np. doświadczania braku uczuć. Uczucia, to uczucia. Nie jesteśmy tylko uczuciami.

          Zachęcam też do nie życia w poczuciu winy zbyt długo. Zachowałaś się uczciwie, nie stała się żadna tragedia. To są w miare świeże rzeczy, nie ma hipoteki, dzieci, samochodów itp – choć to oczywiście jest i tak bardzo ciężkie do przeżywania.

          Aż mi się przypomniał jeden z odcinków „7 metrów pod ziemią”, gdzie córka ojca homoseksualisty opowiadała, że on przez 20 lat okłamywał żone i później sobie stwierdził, że no w sumie się nie przyznawał bo otoczenie. No śmieszne tłumaczenie. Ta żona później popełniła samobójstwo. <- I (tu moje domysły), myślę, że nie popełniła samobójstwa tylko dlatego że on ją zostawił – ale dlatego, że była długo wykorzystywana i okłamywana, miała poczucie zmarnowanego życia w kłamstwie, iluzoryczną rodzinę – a długotrwałe wystawienie siebie na takie doświadczenia to jest prawie ala psychoza. (może być tego skutkiem).

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)