Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Przestrzeń wokół nas #71069
Wiesz Luckra u mnie w domu też nie dba się o wygląd pokojów.Sciany już nadają się do malowania ,ale nie ma komu zabrać się do tego.Nikt też nie zwraca uwagi na to ,że np.firanka jest zaciągnięta tylko do połowy okna albo gdzieś podwinięta, a ja chodze i poprawiam ,żeby było równo.Ojciec zawsze wrzeszczy , że chodzę i poprawiam , że jestem nienormalna.Zazwyczaj też sprzątam po innych itd. bo o porządek też się nie dba,a ja nie lubię bałaganu ,na tym punkcie jestem chyba za pedantyczna.Wszystko musi być idealnie…
w odpowiedzi na: Spotkanie ŚLĄSK #71067Ja jestem z okolic Gliwic.Musimy poczekać ,aż więcej osób się zbierze i wybrać takie miasto ,do którego każdy trafi:)
w odpowiedzi na: Spotkanie ŚLĄSK #71016Witaj!
Ja jestem jak najbardziej za:) Tylko pytanie gdzie i kiedy?
Pozdrawiamw odpowiedzi na: Zawieszenie w stanie nieważkości #70715Tak Sweetpeach84 wiem ,że zarówno On ,jak i ja potrzebujemy czasu .Ja muszę nauczyć się ufać mu itd.ale boje sie tak na maxa zakochać i On też ,żeby później nie cierpieć za bardzo.Powiedział ,że związki z kobietami nauczyły Go ,żeby nie angażować się na 100% bo wtedy mniej boli…
A z tym uciekaniem to masz rację ,bo jeśli ze mna ktoś chce złapać lepszy kontakt to uciekam ,zamykam się w sobie itd.A tym bardziej jak ktoś mnie podrywa ,a ja nic do tej osoby nie czuje …
A najlepsze jest to ,że potrafię kochać tylko platonicznie…
Jak jestem w związku wszystkie pozytywne uczucia sie blokują…To chyba jakis mechanizm obronny…I myślę ,ze związki z osobami mającymi cechy DDA są naprawdę trudne i trzeba wiele wysiłku ,żeby coś pozmieniać…
Pozdrawiamw odpowiedzi na: Zawieszenie w stanie nieważkości #70707Tak Sweetpeach84 ja jako DDa też żyje w ciągłej wegetacji.Qwa już tak nie mogę!Czuję się jakby zawieszona w próżni-ani w dół ani w górę.Mam tak straszne blokady ,że już mam tego dosyć!Też jeszcze nie byłam na terapii ,ale zamierzam iść tylko pozostaje pytanie czy z moim słomianym zapałem uda mi sie doprowadzić ją do końca…?Wiem ,że terapia przynosi efekty ,ale trzeba podjąć sie tej pracy nad sobą a to nie jest łatwe.
Mam chłopaka ,który twierdzi ,że mi pomoże z tego wyjść ,ale ja wcale nie czuję tego ,że On mi pomaga ,a wręcz odwrotnie ,że mnie bardziej odrzuca niż ciągnie ku górze…
Jak mu powiedziałam ,ze oddalamy się od siebie to On tym bardziej przestał się "starać" i nie wiem czy mu zależy na mnie czy już się "poddał".Być może ,że to moja wina ,że sie tak dzieje ,bo ja blokuję swoje uczucia do Niego ,po to chyba żeby nie cierpieć gdybyśmy się rozstali…a On mając świadomość tego ,ze ja się blokuje przestaje sie starac i tak błędne kolo się zamyka…Nie wiem dlaczego tak sie dzieje ,że moją sytaucję rodziną przenoszę na związek i czuje sie w nim tak samo jak w domu tzn. że nikt się mną nie interesuje ,nikt nie pyta jak mi minął dzień itd. i tak samo jest w związku…Powiedziałam chłopakowi ,że gdybym pierwsza nie odezwała się ,nie napisałam to nawet nie wie kiedy się przekręcę ,a On na to ,że jak nie pisze to nie znaczy ,że nie myśli o mnie .A ja potrzebuję chyba tej troski ,której mi nie zapewnili rodzice i może za dużo wymagam? bo sama już nie wiem…
Może gdyby mnie zapewniał,ze jestem dla niego ważna itd i powtarzał mi to w kółko, to udałoby się wydostać z tej próżni…
Przepraszam ,ze sie tak rozpisałam i odbiegłam od tematu ,ale musialam to wyrzucić z siebie!
3 mam za Was kciuki i wierze ,że nasza sytuacja się odmieni po ciężkiej pracy nad sobą!
Pozdrawiamw odpowiedzi na: Lęk silniejszy od miłości? #70301Wiem Koralowa co czujesz…Dla mnie zakochanie to też "koszmar" .Też zablokowana jestem na jego uczucie …Z jednej strony bardzo pragnę miłości a z drugiej uciekam…Czułam te" boom" przez pewien czas i było wspaniale ,ale juz gdy doszło do tego, że jesteśmy razem to w tym momencie powstała blokada przed tym uczuciem…I niby jest to związek ,ale jakiś pusty…Coś w tym jest ,że im silniejsze uczucie ,tym łatwiej uciec czyli w moim przypadku zablokować się na to co czuję…Paranoja…
w odpowiedzi na: Lęk silniejszy od miłości? #70191Słowo miłość pięknie brzmi ,ale w rzeczywistości to bardziej skomplikowana sprawa…Poznałam pewną osobę ,która sie mną zainteresowała ,czułam sie świetnie ,że komuś na mnie zależy .Zyłam tą nadzieja ,że kiedyś będziemy razem.Wszystko było dobrze ,kiesy on powiedział ,że nie może ze mną być ,bo jestem za delikatna i boi się mnie zranić…Zresztą ja sie też obawiałam ,że go zranię moim zachowaniem …Powoli moje uczucie zaczęło wygasać …Pewnego dnia podczas naszej rozmowy on przytulił mnie do siebie i pocałował,tylko że ja w tym momencie już nie czułam tego co na początku…i teraz on jest za bardziej mną, a ja juz nie potrafię sie otworzyć na to uczucie…Mam straszne blokady,czuję sie jak w jakimś kokonie ,z którego nie można sie wydostać…Ciągle myślę o tym jak na "nowo"zakochać się w Nim i żyć pełnia miłości…Czasami myślę ,ze wcześniej zwariuje niż sie zakocham.W głowie natłok myśli ,których nie można powstrzymać. Czuję się okropnie…Moze piszę nie na temat ,ale musiałam się wygadać.
w odpowiedzi na: Lęk silniejszy od miłości? #70190Słowo miłość pięknie brzmi ,ale w rzeczywistości to bardziej skomplikowana sprawa…Poznałam pewną osobę ,która sie mną zainteresowała ,czułam sie świetnie ,że komuś na mnie zależy .Zyłam tą nadzieja ,że kiedyś będziemy razem.Wszystko było dobrze ,kiesy on powiedział ,że nie może ze mną być ,bo jestem za delikatna i boi się mnie zranić…Zresztą ja sie też obawiałam ,że go zranię moim zachowaniem …Powoli moje uczucie zaczęło wygasać …Pewnego dnia podczas naszej rozmowy on przytulił mnie do siebie i pocałował,tylko że ja w tym momencie już nie czułam tego co na początku…i teraz on jest za bardziej mną, a ja juz nie potrafię sie otworzyć na to uczucie…Mam straszne blokady,czuję sie jak w jakimś kokonie ,z którego nie można sie wydostać…Ciągle myślę o tym jak na "nowo"zakochać się w Nim i żyć pełnia miłości…Czasami myślę ,ze wcześniej zwariuje niż sie zakocham.W głowie natłok myśli ,których nie można powstrzymać. Czuję się okropnie…Moze piszę nie na temat ,ale musiałam się wygadać.
Też bardzo dobrze znam to uczucie…Czasami nie do wytrzymania…Pojawia się zazwyczaj w większej grupie osób np.jak idę gdzieś z przyjaciółką ,a ktos z nią zagaduje, mnie po prostu zżera zazdrość ,że ktoś mi ją "odbierze:" Potwornie wtedy się czuję… Mam też tak w sytuacji przy pewnym chłopaku,(który mi się podoba).On ma mnóstwo koleżanek i wtedy ja jestem zazdrosna ,że tamte są lepsze itd.,i mi go odbiorą…Chore myślenie gdzieś ciągle snuje sie za mną…Zresztą mam niskie poczucie własnej wartości i to dlatego…Czasami nawet jak nie czuję ,tego że jestem zazdrosna ,to widzi to moja przyjaciółka i mi to uświadamia ,bo wtedy jakoś inaczej sie zachowuje i zmienia mi sie mimika twarzy…i dopiero wtedy dociera do mnie ,że te uczucie to zazdrość…
Zyczę Wam wytrwałości w pracy nad sobą!
Pozdrawiam:)w odpowiedzi na: Ta terapia to prawdziwa frajda:D:D #70049Ropucha pod tym co napisałaś mogę podpisac się 2 rękami. Ja tez tak mam ,ze wybieram osoby o niższej samoocenie , że one nie odrzucą i my wtedy też jesteśmy dowartościowani.Ja tez nie wchodzę w relacje z osobami zbyt pewnymi siebie ,bo sie wtedy blokuje itd, a przy ludziach z niższą samoocena potrafię być sobą, na luzie i czasami troszkę dominować nad nimi.I zauważyłam ,że jak moją przyjaciółka dominuje( ma cechy szybszego nawiązywania kontaktów,wesoła jest itd.) to od razu włącza mi się ,złość ,agresja, rozsadza mnie od środka ,że ona swoimi cechami nabywa nowe znajomości i ją wolą bardziej ode mnie i ja wtedy czuje odrzucenie.
To są chore reakcje i przez to ludzie mogą mnie źle odbierać ,jak staje sie taka naburmuszona i w ogóle ,ale to silniejsze i nie umiem nad tym zapanować…Być może bierze sie to stąd ,ze mamy potrzebę dominacji i nie lubimy być zdominowani przez tych " silniejszych"…?
Mam nadzieję ,ze praca nad soba pomoże mi to zmienić.Dzięki za ten post:)
-
AutorWpisy