Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Miałem pecha. Co dalej ? #475766
Cześć Quaverr_
Czytając Twoja historię czułam smutek i żal.Ja też jestem osobą zamknięta ,wycofana -mam 33lata .Pracę nad sobą zaczęłam będąc w Twoim wieku,w momencie ,gdy nie chciałam już żyć…Jesteś młodym mężczyzna i wierzę ,że uda Ci sie zmienić swoje życie:) Mnie do alkoholu nigdy nie ciągnęło i nie miałam problemu z popadaniem w nałóg-bo wiem ,ze ciężko potem z tego wyjść…Na przestrzeni tych kilkunastu lat widzę efekty swojej przemiany,pomimo tego, że zawsze chciałam być przebojową i towarzyską osobą ,a jestem spokojną i wycofana -to zaczęłam siebie coraz bardziej akceptować 🙂 Ważne jest dla mnie to ,żeby być sobą i nie udawać kogoś innego.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Kasia
w odpowiedzi na: Sztywność emocjonalna #475628Ja jeszcze chciałam nawiązać do moich emocji ,które wychodzą podczas tańca i jakoś w ostatnim czasie mi mocniej doskwierają,a mianowicie jest to zazdrość o pewną kursantkę ,która niedawno dołączyła do grupy -jest piękna,przebojowa,pewna siebie,ma swoją firmę i ma w sobie taka kobiecość,która ja zawsze chciałam mieć i chyba tego jej zazdroszczę. Tak jak piszesz Marku o swoim poczuciu „gorszości” tak ja przy Niej czuję się gorsza. Do tego jeszcze trener robi do Niej maślane oczy – tego tez zazdroszczę i dziwnie się z tym czuje -analizuje każdy gest ,spojrzenie trenera w jej stronę ,tworzę domysły itd. jakaś chora zazdrość sie pojawiła -okropne jest to…Wychodzi moje poczucie wartości i trudne emocje.Może nawet poczucie odrzucenia ,że znalazł się ktoś bardziej dostrzegany niż ja…Takie zamknięte koło ,którego nie umiem przerwać…Może ktoś był w podobnej sytuacji i powie jak sobie z tym poradził?Jak zbudował zdrowe i mocne poczucie wartości nie porównując sie z innymi ?Pozdrawiam serdecznie 🙂
w odpowiedzi na: Sztywność emocjonalna #475604Cześć Marku,
Czytając Twoja wypowiedź czułam sie tak jakbym o sobie czytała..:( jest mi to bardzo znane…Mam 33 lata ,wyglądam na 17 i jestem traktowana jak małolata…Ten emocjonalny paraliż jest okropny…nie umiem sie wypowiadać w większym gronie ,mówić o swoim punkcie widzenia,swoich uczuciach-jestem po prostu niewidzialna „szara myszka”…Gram role z dzieciństwa niewidzialnego dziecka-nie czuć, nie mówić i nie ufać.Wiem jak to utrudnia życie i nawiązanie relacji -zdrowych i normalnych.Pracuję nad tym już kilka lat-widzę już efekty i wiem ,że z czasem będzie lepiej:) W wieku 20 lat chciałam już nie żyć ,bo stwierdziłam po co ?w wieku gdzie ludzie sie bawią ,cieszą życiem ,ja myślałam o śmierci jako jedynym ratunku…Od tego momentu zaczęła się praca nad sobą .Tak jak wspomniałam widzę efekty tej pracy.Tak jak poprzednicy napisali dobrym sposobem jest sport -ja chodzę na fitness i taniec i to trochę otwiera na ludzi. Tak mi się żal zrobiło i poczułam ukłucie w sercu jak napisałeś ,że masz fantastyczna rodzinę (bo tez taką chciałam mieć i trochę zazdroszcze 😉 ) W wolnej chwili jeszcze napisze cos odnośnie mojej sytuacji i pojawiających się emocjach na tańcu -trudnych dla mnie i jednocześnie mówiącym co jest jeszcze we mnie do uleczenia .Pozdrawiam serdecznie 🙂 Kasia
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 3 miesięcy temu przez
zytka.
w odpowiedzi na: Toksyczna relacja ze sobą samym – zdrowiejemy #472015Fenix przeczytalam Twój wątek,mam podobnie w kilku kwestiach…
w odpowiedzi na: Toksyczna relacja ze sobą samym – zdrowiejemy #471994Michał oby udało Wam się jak najszybciej tam pójść 🙂 Naprawdę piękna sprawa! Taniec jeszcze bardziej zbliża,wpływa na kondycję,sprawnośc fizyczną i pamięć (ja mam problemy z zapamiętaniem kroków a zawsze myślałam,ze to takie banalne -tańczyć:D Gdybym miała partnera, to tym bardziej bym chciała z Nim tańczyć 😀 i nie czekałabym tyle lat 😛
w odpowiedzi na: Toksyczna relacja ze sobą samym – zdrowiejemy #471989Cześć moi Drodzy,
Napisałam długiego posta i przypadkiem go skasowałam ,więc zacznę od nowa:)
Mi samotnośc kilka lat temu dała popalić ,doprowadzając do depresji i chęci śmierci,później ją zaakceptowałam i dobrze mi z nią było ,aż do wczoraj gdy naszła mnie refleksja,że dobrze by było mieć takie bliskie osoby wokół siebie ,którę powiedzą ,że jestem ważna ,że dobrze mnie widzieć itd. Z natury tez jestem introwertyczką i samotnikiem ,mało mówię o sobie ,mało daję więc czego mam się spodziewać? W tym roku kończę 33 lata ,wyglądam na 16 co też mi dużo osób mówi ,ostatnio Pan w kiosku stwierdził ,że bilety do 16 r.ż są za darmo ,ja uśmiech i mówie ,że mam raz tyle,a On ,ze ma 5 razy tyle.Chciał może uświadomić mnie o darmowych biletach ,a uświadomił mnie ,ze fizycznie jestem jak dziecko ,tez tak się czuję jak niedojrzała osoba -kobieta(nie wiem ,co to znaczy byc dojrzała kobietą?) jak powiedziałam terapeucie ,że jeszcze dużo pracy na kobiecościa ,on sie uśmiechnął i potwierdził ,a ja dalej nie wiem jak to zmienić ,a terapię skończyłam ,bo uznałam ,ze przerobiłam to co mi najbardziej doskwierało ,a kobiecości nie przerabiałam…Zaczęłam chodzić na tańce i jedna koleżanka zauważyła ,ze sie zmieniam ,ostatnio tańcząc rumbę czyli taniec bardziej zmysłowy ,uczuciowy czułam jak głowa mnie boli,nie umiałam się tworzyc ,chciałam uciec,rozpłakać …a koleżanka mówi „otwórz się „:) taniec pokazuję moję blokady,moją zablokowaną kobiecość …Może sie boję bycia kobietą …Normalna kobieta chce mieć dziecko,dom ,a ja się tego boje …bo nie znam swojej wartości i co mam przekazać dzieciom ?Tu jest chyba pies pogrzebany…Strach przed byciem kochającą i kochaną kobietą…Nieznany grunt…Często zazdroszczę tym co umieją swobodnie okazywać uczucia, po prostu czuć się kochanym i kochać 🙂
Dla mnie samotnośc była takim zapalnikiem ,dzięki któremu podjęłam pracę nad sobą,jestem już w innym miejscu niż kiedyś i wiem ,ze mimo wielu ” minusow „samotnośc ma też swoje „plusy”.Ciąglę uczę sie jeszcze kochać siebie i innych tak zdrowo ,a nie toksycznie …
Może się ktoś podzieli ze mną jak przeżywa swoją kobiecość?
Pozdrawiam Was gorąco!
Kasia
w odpowiedzi na: Moja historia w pigułce #470766Cześć,
Tak Pogmatwana też tak myślę,że inni mają lepiej,łatwiej…Ja w wieku (po 30) niedużo osiągnęłam materialnie,pracuję za prawie najniższą krajową ,nie mam samochodu ,super ubrań ,nawet ambicji,żeby iść do lepszej pracy,nigdy źle się nie uczyłam ,ale z powodu niskiej wartości nie wierzę w własne możliwości,czuję sie jak borok życiowy…Z roku na rok czuję sie bardziej wyczerpana ,nie mam tyle energii co dawniej ,bardziej gorzkniej i uciekam od ludzi( w tym sensie ,że milcze, nie otwieram się ,zwłaszcza w pracy ,gdzie nie raz przekonałam się ,że cokolwiek się powie to od razu obmowa i wszystko idzie w eter). Skończyłam w tym roku terapie i myślałam ,że już będę tryskać energią ,zapałem ,otwarciem na ludzi a rzeczywistość jest inna,choć wierzę ,że jestem w stanie jeszcze się zmienić:)
Dziś zwróciłam uwagę podopiecznej ,mojej równolatce (która też pochodzi z alkoholowej rodziny)żeby tak nie krzyczała ,bo naprawdę nie umiałam znieść jej krzyku ,a ona „niby”żartowała tym wrzaskiem i stwierdziła ,że sztywna jestem ,bo ją uciszam.We mnie krzyk i pomiatanie innymi od razu budzi agresję,nie umiem słuchać wrzasków ,bo w domu notorycznie rodzice się kłócą ,a tata jak wrzaśnie to włosy dęba stają i mój mózg juz nie wytrzymuje tych tonacji…Dlatego ja nie lubie i nie umiem się kłócić ,trzymam wszystko w środku i to mnie niszczy wewnętrznie…
Pozdrawiam Was serdecznie:)
w odpowiedzi na: Moja historia w pigułce #470661Cześć Pogmatwana,
Czytając Twoją historię zrobiło mi się strasznie smutno.W kilku miejscach czułam jakby czytałam o sobie.Jestem w tym samym wieku-mam 32 lata (choć wyglądam bardzo młodo);podobnie jak Tobie można mi nazdać, napluć, a ja milczę i to jest najgorsze…Nie potrafię się bronic ,nie znam swojej wartości itd.Dałam się molestować ,poniżać koledze z pracy ,ale w tym roku coś we mnie pękło i stałam sie silniejsza ,uwolniłam się od Niego.Podobnie jeszcze wstydze się bałaganu w domu,pomimo że kilka lat nie mieszkałam w domu rodzinnym, to jak odwiedzałam rodziców to najpierw sprzątałam,ogarniałam dom.W dzieciństwie tez wstydziłam się kogokolwiek zaprosić ,bo koleżanki miały fajnie w domu, a u mnie wszędzie coś porozrzucane (ubrania ,kosmetyki itd) wstyd towarzyszy mi na każdym kroku życia.Paranoja jakaś…Nie czuje chęci do zakładania rodziny i posiadania dzieci…Smutne to jest ,bo jako dziecko zawsze chciałam mieć szczęśliwą i kochająca rodzinę ,a teraz w ogóle…
Pozdrawiam Cię serdecznie i do kolejnego postu:)
w odpowiedzi na: Święta 2015 #460200Ja mam podobnie jak Traveler ,że odczuwam sztuczność,nie chciałam iść na wigilię pracowniczą ,bo jak ma siedziec przy stole z kimś kto mnie na codzień wyśmiewa,kpi,a ja mam mu składać najlepsze życzenia to mnie odrzuca wewnetrznie.Zawsze zastanawiam się dlaczego przez cały rok ludzie nie potrafią razem usiaść przy stole i być dla siebie mili tylko w Święta,to jest dla mnie ta sztuczność.Na Wigilie pójdę ,zeby nie „odstawiac szopki”bo co ludzie powiedzą…W domu też nie mam takiej wielkiej radości ,jak byłam dzieckiem może bardziej mnie cieszyły te dni świąteczne.Bardziej przywiązuje się wagę do zewnętrznych rzeczy jak sprzątanie,zakupy itd, a brak tej wewnętrznej duchowości.W pracy juz obmyślają dekoracje ,kolory choinek ,a mnie to jakoś nie rusza…Chyba za bardzo gorzknieję..
w odpowiedzi na: Coraz większa izolacja od ludzi #460197Dziękuję Kaana za ten post ,jakos tak lżej mi jest na duchu i czuje sie lepiej ,bo to jest piękne jak ktoś rozumie drugiego człowieka:)
Dzis odważyłam sie pogadac z tym facetem z pracy ,bo on należy do takich osób towarzyskich i jak widzi ,że ktoś sie nie odzywa to próbuje wszystkimi sposobami „wymusić” słowo choćby nawet służbowo ,więc chcą nie chcą „musiałam ” się odezwać i sie pytam czy wie czemu milczę? on ,że z powodu choroby ,choc przypuszczam ,że tak naprawde wiedział o co chodzi i podał taki powód na odpczepke ,zeby nie słuchać mojej „filozofii” jak później to powiedział.Powiedziałam ,ze nie lubie jak ze mnie kpi (z tego ,ze żyję w czystości ,tak sarkastycznie przy innych osobach i mnie to zawstydzało -a wcześniej chciał mnie naciągnac na romans mówiąc „kocham”i źle trafił,bo ja takich słów nie przyjmuje i od tej pory tak się ścieramy)On nie lubi jak ja go pouczam ,ze dla mnie zdrada to jedno z najgorszych uczuc ,doznan jakie przezyłam i myślał ,ze uda mu sie mnie przekonać ,ale poniósł porażkę i może to go wkurza.Powiedziałam mu tez ,ze jestem bardziej podatna na słowa innych bo mam inną percepcje postrzegania świata ,bo jestem z patologii.A on na to ,że tez powinien byc z patologii ,bo miał macoche i ojca lubiącego wypic ,ale powinnam odciąc przeszłość i na nowo się wykluc ,a ja na to ,ze to nie jest takie łatwe.On może ma lepiej ,ze nie zna tego syndromu ,choc widzę podobne cechy dda u niego jak i u mnie.Pozdrawiam serdecznie:)
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 3 miesięcy temu przez
-
AutorWpisy