Może się coś zmienić w moim życiu



Odpowiedzi na kilka istotnych pytań odnośnie terapii Dorosłych Dzieci Alkoholików udzielił nam Edward Buzun, psychoterapeuta pracujący w Instytucie Psychologii Zdrowia
Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie.


-Jak długo zajmujesz się pomaganiem ludziom?

Edward Buzun: Tu w instytucie jestem od dwóch i pół roku. Wcześniej przez trzy lata pracowałem na oddziale dziennym, dokąd trafiały osoby z rozpoznaniem schizofrenii.

-Wśród osób, które zgłaszają się do tego ośrodka są również DDA czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików. Z jakimi problemami trafiają tutaj takie osoby?

E.B.: Można powiedzieć o trzech sferach życia, w których DDA mają trudności:



1.Kontakty z innymi ludźmi. DDA mają trudności w bliskich, intymnych związkach;


2.Problemy dotyczące siebie. Chodzi tu głównie o problemy z przeżywaniem emocji, szczególnie lęku, złości, ale też wstydu, co widoczne jest zwłaszcza na pierwszej rozmowie, która bywa dla tych osób bardzo trudna. Jeżeli są to osoby, które nie korzystały dotąd z pomocy psychoterapeuty, to przełamanie bariery milczenia wymaga od nich sporego wysiłku. Do tej grupy problemów, z jakimi DDA przychodzą na terapię należy też negatywny obraz samego siebie.


3.Problemy związane z sytuacją życiową. U młodych osób mogą to być trudności z wyprowadzeniem się z domu, od rodziców, trudności ze znalezieniem pracy itd.


-W jaki sposób pracujesz z DDA?

E.B.: Podczas pierwszego spotkania moim zadaniem jest dowiedzieć się, czy pacjent korzystał już z pomocy, czy ma problemy innego rodzaju niż DDA, np. problemy z nadużywaniem alkoholu bądź problemy innych uzależnień albo zaburzenia psychiczne, ponieważ wówczas potrzebna jest mu pomoc innego rodzaju niż psychoterapia. Następnie próbuję ustalić, w jakiej dziedzinie pacjent ma problem i co chciałby zmienić. To jest bardzo ważne. Takie precyzyjne sformułowanie celu czy problemu na samym początku jest szczególnie istotne dla przebiegu terapii, ponieważ pozwala to pacjentowi w łatwy sposób sprawdzać, czy ma jakieś efekty, a poza tym pomaga mu to cały czas widzieć cel przed sobą, co jest terapeutyczne już samo w sobie. Zależnie od tego, jaki cel zostanie sformułowany, dobieram odpowiednią metodę pracy.

-Jak działa terapia grupowa DDA? Czego się można po niej spodziewać? Chciałbym, żebyś przybliżył to dla osób, które się wahają, czy iść na terapię czy nie iść. Co może je spotkać na terapii?

E.B.: Jeśli chodzi o sam syndrom DDA, charakteryzuje się m.in. tym, że emocje u Dorosłego Dziecka Alkoholika uwięzione są w środku i rzutują na jego funkcjonowanie, zarówno na własny stosunek do siebie, jak i na życie w społeczeństwie.
Podczas terapii istnieje możliwość dotarcia do tych emocji, możliwość ponownego ich przeżycia – co też nie zawsze oznacza jakąś gwałtowną ekspresję. To właśnie powoduje zmianę w zachowaniu pacjenta: nie musi on już tak dużo sił poświęcać na to, żeby tłumić trudne dla niego uczucia. I tak też dzieje się w grupie. Ponieważ DDA są najczęściej obciążone dużym wstydem, stąd najpierw zajmujemy się opisem tego, co się działo w domu u poszczególnych osób. Opowiedzenie o własnych doświadczeniach oraz przyjrzenie się temu, jak było u innych, pomaga pokonać barierę milczenia.
Zwykle jest tak, że na początku istnieją różne, naturalne zresztą, wahania i obawy przed otworzeniem się. Jest to tym bardziej zrozumiałe, że w domu rodzinnym DDA nie wolno było mówić o swoich przeżyciach. Na terapii zaczynamy od nauki mówienia o uczuciach. Nie trzeba od razu poruszać jakichś głębokich problemów, ale wystarczy powiedzieć o tym, co się dzieje właśnie w tym momencie w grupie, np. że obawiam się mówić albo z kolei że super coś powiedziałem.
Rolą terapeuty jest dobranie sposobu pracy z poszczególną osobą i z całą grupą. Niektórzy potrzebują np. nauczyć się sposobów powstrzymywania złości czy agresji, a inni wręcz odwrotnie – pozwolić sobie na nie. To jest już specyficzna praca zależąca od osób w grupie. Natomiast pod koniec terapii następuje też taki moment, w którym można planować zmiany w swoim życiu, czyli: jeżeli zadziały się jakieś zmiany i pacjent to zauważa, to może się wówczas zastanowić, jak przełożyć te zmiany na swoje dalsze życie.

-Czyli w skrócie: człowiek, który trafia na terapię grupową, uczy się rozpoznawać swoje, często powstrzymywane, uczucia i przy pomocy terapeuty próbuje bądź to uwalniać je, bądź wyrażać w inny sposób.

E.B.: W skrócie tak.

-Czy taka grupa to jest jedno spotkanie, które trwa pięć dni, czy może kilka spotkań w dłuższym okresie czasu?

E.B.: Jest i tak i tak. W cyklu pięciodniowym organizujemy cztery spotkania, natomiast jest też możliwość wzięcia udziału w grupie ambulatoryjnej, wówczas zajęcia odbywają się w każdym tygodniu przez okres około pół roku. Ogólnie przyjmuje się, że terapia grupowa powinna trwać około 150 godzin.

-Z różnych opowieści moich przyjaciół i znajomych wiem, że niektórzy trafiają na pseudoterapeutów, którzy oferują im pomoc, a tak naprawdę po krótkim czasie związek, który miał być terapeutyczny, leczniczy okazuje się krzywdzący i ludzie wychodzą z takiej relacji pełni złości i zranień. Co możesz poradzić osobom szukającym terapii? O co mają się spytać, czego dowiedzieć? Jak odróżnić dobrego terapeutę od złego?

E.B.: Ważne jest na pewno, czy osoba, do której przychodzimy ma odpowiednie wykształcenie, doświadczenie w pracy, ważne jest czy ta osoba brała udział w szkoleniach, czy ma za sobą własną terapię, po prostu czy jest terapeutą, czy też uważa siebie za terapeutę. Osoba ze średnim wykształceniem, która skończyła swoją terapię nie jest terapeutą. To tyle odnośnie kwalifikacji. Natomiast jeśli mówisz o tym, czy to jest dobry czy zły terapeuta, to w grę wchodzą tutaj różne czynniki. Może się na przykład zdarzyć, że osoba, która bierze jakiś czas udział w terapii, nie jest zadowolona z tego, co aktualnie dostaje od terapeuty i stąd jej ocena. Ale to nie musi oznaczać, że ten terapeuta jest zły.

-Pewna mądra osoba powiedziała mi, że warto się dowiadywać, czy terapeuta ma swoją superwizję.

E.B.: Tak, to należy do kwalifikacji. Terapeuci właściwie przez cały czas uprawiania zawodu powinni korzystać z superwizji.

-Superwizja czyli?…

E.B.: Superwizja to dalszy ciąg własnego szkolenia. Jest ono bardzo osobiste, ponieważ na superwizji istnieje możliwość omawiania konkretnych przypadków z własnej pracy. Superwizja stanowi wielką pomoc. Terapeuta jest też człowiekiem, może czegoś nie dostrzegać, dlatego pomoc osoby trzeciej, innego terapeuty, jest tu tak ważna.

-Co możesz powiedzieć, żeby zachęcić osoby, które się wahają, obawiają, żeby coś zrobić w swoim życiu?

E.B.: Nie zawsze rozwiązanie leży w pójściu na terapię. Są jeszcze inne kroki. Ale jeśli chodzi o terapię DDA, z doświadczenia wiem, że takie wahania dotyczą zwykle samego skorzystania z pomocy. Są to obawy, że trochę jakby oddaję się w ręce innej osoby i tracę kontrolę nad tym, co się ze mną dzieje. Podobne wahania są często konsekwencją przekonań wyniesionych z domu i z pewnością stanowią duże utrudnienie w korzystaniu z terapii. Myślę, że wtedy najlepiej jest popatrzeć uczciwie na swoją sytuację i zastanowić się, co mnie będzie więcej kosztowało: ten moment przejścia przez obawy i lęk czy pozostawanie dalej w tej samej sytuacji, która jakiś czas trwa i ma określone konsekwencje. Bo to będzie ten jeden moment.

-Warto pamiętać, że taka osoba ma zawsze możliwość wyjścia z terapii. Umawiam się na konsultację, ale jeśli coś się stanie, zawsze będę miał prawo się wycofać.

E.B.: Tak, to jest kwestia umowy. Oczywiście jest możliwość, żeby terapię przerwać. Z tym że jeśli podejmujemy taką decyzję, warto o tym poinformować terapeutę, bo może to być znaczący z punktu widzenia terapii moment, jakieś ważne przeżycie. W trakcie tarapii zaleca się w ogóle podejmować decyzje z pewnym odroczeniem czasowym i nie działać pod wpływem chwilowych, silnych emocji.

– Od czego zależy powodzenie terapii z puntu widzenia pacjenta?

E.B.: Na pewno ważna jest motywacja pacjenta, a przede wszystkim, czy to jest jego własna motywacja. Czasem przychodzą osoby kierujące się taką motywacją: „ach, pójdę już na terapię, niech mama ma spokój”. Ale to tak naprawdę jest motywacja, żeby nie tyle pomóc sobie, ile żeby mamie było lepiej. To też dotyczy żony, dzieci, otoczenia… Jeśli pacjent nie ma własnej woli, to w trakcie terapii nic się nie zadzieje. Terapeuta nie jest w stanie zmienić życia pacjenta bez jego własnego w tym udziału. Tak naprawdę terapia czy terapeuta może tu tylko pomóc. Ważna jest też nadzieja, że może się coś zmienić w moim życiu. Z drugiej strony ludzie, którzy przychodzą na terapię, pewien poziom nadziei już w sobie mają. I to jest bardzo pozytywne.




pytał Wojtek
Warszawa, 2000