DROGA RZADZIEJ WĘDROWANA,


Peck M.Scott, Wyd. Zysk I S-Ka


Droga rzadziej wędrowana od czasu pierwszego wydania przed dwudziestu pięciu laty, wciąż zajmuje czołowe miejsca na prestiżowych listach bestsellerów; jest najbardziej poczytną książką o rozwoju duchowym człowieka. Napisana lekko, bez uciekania się do naukowej nowomowy, łatwych recept czy ogólnikowych sformułowań. Stawiając znak równości między rozwojem duchowym a psychicznym człowieka, Autor – psychiatra, myśliciel i terapeuta – stwierdza, że psychologia i religia uzupełniają się w procesie dążenia ku Pełni Człowieczeństwa. Autor przedstawia takie metody radzenia sobie z trudnościami codziennego dnia, dzięki którym można je skutecznie pokonywać, a zarazem osiągać coraz wyższe poziomy świadomości.


Fragmenty:

(…) Nie można powiedzieć, by w rodzinach dzieci bez wpojonej samodyscypliny nie panowała swoista dyscyplina. Przeciwnie – wobec tych dzieci często za byle przewinienie stosuje się surowe kary cielesne. Jednak taka dyscyplina nie ma żadnej wartości jako środek wychowawczy.
Tego typu dyscyplina nie ma żadnej wartości, ponieważ rodzice tych dzieci nie są zdyscyplinowani i stają się dla nich wzorcem braku samodyscypliny. Są rodzicami przekazującymi dzieciom: „rób, co mówię, a nie to, co robię”. Nierzadko upijają się w obecności dzieci, biją się, nie zachowują umiaru, godności i zdrowego rozsądku. Bywają niechlujni. Obiecują i nie dotrzymują słowa. Ich własne życie jest chaotyczne, a czynione przez nich próby zaprowadzenia ładu w życiu ich dzieci nawet samym dzieciom wydają się bezsensowne. Jeśli ojciec bije matkę w obecności dzieci, to czy jest sens, by matka biła syna za to, że pobił swoją siostrę? Czy ma sens mówić mu, że powinien nauczyć się panować nad sobą? Małe dzieci nie mają okazji do porównań, więc w ich oczach rodzice są postaciami niemalże boskimi. Jeśli dziecko widzi, że rodzice na co dzień zachowują umiar, dyscyplinę, godność i potrafią kierować własnym życiem, to czuje, że tak właśnie należy postępować. Gdy zaś dzień w dzień jest świadkiem braku opanowania i samodyscypliny rodziców, będzie głęboko przeświadczone, że właśnie tak trzeba żyć. (…)

(…) Co się dzieje, gdy ktoś starannie i długo wypracowywał swój pogląd na świat – pozornie użyteczną, dokładną mapę – lecz sytuacja zmusza go do przyznania, że jego światopogląd jest błędny, a mapę trzeba sporządzić na nowo? Bolesny trud, jakiego wymaga ten proces, wydaje się przerażać i przekraczać granice naszych możliwości. Zazwyczaj podświadomie staramy się ignorować nową sytuację. Często akt owej ignorancji nie jest bynajmniej pasywny. Możemy uznać nową informację za fałszywą, niebezpieczną, za herezję czy dzieło diabła. Możemy wytoczyć jej wojnę i nawet próbować tak pokierować światem, by skłonny był uznać nasz pogląd na rzeczywistość. Smutne, że w ostateczności można zużyć więcej energii na obronę przestarzałego światopoglądu, niż byłoby potrzeba na jego rewizję i korektę. (…)