Mam na imię Ania i mam 23 lata. Odkąd pamiętam w moim domu zawsze był problem z alkoholem. Pił, a raczej nadal pije, mój ojciec. Mieszkam z nim, mamą i starszym bratem.

Moje dzieciństwo, w sumie nie wiem co mam napisać, bo było różnie. Mam kochającą mamę i ona zawsze starała się jakoś to wszystko ogarniać. Ale też pracuje, nie zawsze była w domu, kiedy był z nami ojciec. My nigdy też jej wszystkiego nie opowiadaliśmy, nie chcieliśmy, żeby się stresowała.

Mój ojciec nie znęcał się nad nami fizycznie, ale potrafi dopiec psychicznie. Nieraz mam wrażenie, że jest to dużo gorsze.

Jak byliśmy mali bardziej pastwił się nad moim bratem. Zawsze coś mu nie pasowała, przyczepiał się dosłownie o wszystko. Bardzo dużo było takich historii. Nawet tutaj, teraz gdy to piszę staram się sobie ich nie przypominać, bo boję się, że to do mnie wróci. Co jak co, ale potrafię się oszukiwać, że jest dobrze i że nic mnie już nie rusza.

Denerwuje mnie najbardziej to, że nawet jak ojciec się drze, wyzywa, to moja mama potrafi później w rozmowie ze mną narzekać, mówi, że ma już dość itp., ale jak następnego dnia od rana (bo po przyjściu z pracy ojciec raz dwa i bierze się za alkohol) normalnie gada, to moja mama o wszystkim zapomina. Gdyby chociaż ją przeprosił, ale on nie, po prostu gada jakby się nic nie stało, a ona to samo. Tego nigdy nie rozumiałam i do tej pory nie rozumiem.

Teraz to najbardziej dostaje się mnie. Oczywiście, w domu też wszyscy mają mnie za twardą osobę, bo zawsze mówię, że mam to gdzieś. Mój ojciec często się mnie czepia, że czegoś nie zrobiłam, że za dużo siedzę w książkach, że jak zajmuję się swoimi podopiecznymi, to dla mnie to jest tylko zabawa itp. i tylko czeka, jak mi się noga powinie. Widzę to, bo jeżeli coś mi nie wyjdzie, to ma satysfakcję. Ale mimo to, że tak się zachowuje, to jak nie pije jest ok. Wtedy jest mi go szkoda, sam miał ciężko w życiu i trochę tym go tłumaczę. Jak nie pije, to za każdym razem wierzę w to, że może już nie będzie pił. Wiem, głupia jestem…

Mam bardzo dobry kontakt z moim bratem, cieszę się, że mam rodzeństwo. Nigdy nie rozmawiamy o problemach w domu, ale jak wiem, że jest, to jest mi po prostu raźniej.

Właśnie, jeżeli chodzi o problemy. W sumie o jakie problemy? U mnie w domu nie ma czegoś takiego. Już nie mówię o alkoholu, bo z tego czasem nawet potrafię żartować. Rzeczywiście to jest cholernie śmieszne… Ale ogólnie o problemach. Z jednej strony mam kochającą mamę, ale z drugiej strony wiem, że jak mam jakiś problem w życiu czy na studiach, to jej nie mówię, bo usłyszę, że mogłam zrobić inaczej, że jak jestem niezadowolona to powinnam zrezygnować, albo co ona ma na to poradzić. O właśnie, zrezygnować, zawsze jak coś nie wychodzi to najlepiej zrezygnować. Za nic nowego nie powinnam się brać, bo po co.
I tak moja rodzina stroni od innych ludzi. Ja jestem taką osobą, że lubię gdzieś wyjść ze znajomymi itp. Oni nawet nie lubią jak ktoś przyjedzie.

Jeśli chodzi o innych ludzi, to też jest dziwne. Mam sporo znajomych, ludzie mnie lubią. Ale mimo to czuję się cholernie samotna, może po prostu dlatego, że nikt, dosłownie nikt z moich znajomych, przyjaciół, nie wie, że mam taką sytuację! Sama się nie raz zastanawiam, jak to możliwe, ale nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek o tym powiedzieć. Wszyscy z zewnątrz uważają mnie za osobę bardzo silną, która umie walczyć o swoje. Często słyszę, że mi to chyba uśmiech nigdy nie schodzi z twarzy. Ludzie, którzy mnie poznają, uważają, że jestem wesoła, towarzyska, pewna siebie, otwarta i często słyszę, że mam chyba bardzo troskliwych rodziców, bo jestem trochę rozpieszczona. Śmiać mi się chce, bo nie wiedziałam, że tak świetnie potrafię kłamać.

Obecnie jestem na studiach. Studiuję resocjalizację. Mogę śmiało powiedzieć, że studia to moja pasja. I tu czuje się najlepiej. Podczas różnych praktyk, które w większości miałam w zakładach poprawczych, czułam się tam jak w domu, chociaż nie, nie jak w domu, bo w domu tak dobrze nie jest. Wśród tych ludzi czuję się naprawdę dobrze. I to jest chyba jedyny plus mojej rodzinnej sytuacji. Dzięki temu bez żadnych problemów potrafię nawiązać kontakt z ludźmi niedostosowanymi społecznie, a w Zakładach Poprawczych naprawdę są różne osoby. Często nawet opiekunowie praktyk dziwili się, że wychowankowie podchodzą do mnie z takim szacunkiem. Po opuszczeniu przez nich zakładu utrzymujemy kontakt. Lubię pomagać. Lubię komuś dawać rady i patrzeć jak ich życie zmienia się na lepsze.
Dlatego też nie rozumiem tego, że nie potrafię ogarnąć swojego życia.

O relacjach z mężczyznami już nawet nie mówię. Ciągnie mnie tylko do tych z problemami, a tych ogarniętych omijam szerokim łukiem. I tak nigdy nic z tego nie wychodzi, bo przecież tak cholernie boję się, że ktoś się do mnie zbliży, ja się przed nim otworzę, a on mnie zrani. Nie mogę do tego dopuścić.

Nie wiem po co w sumie to napisałam. Nie umiem też opisać wszystkiego. Sama nieraz nawet chyba nie wiem kim jestem. Ludzie myślą, że jestem wesołą, pomocną Anią, a jak tak naprawdę jestem cholernie samotna i boję się, boję się strasznie życia.

Ania, ania22199@wp.pl