-Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA?
O tym że mogę być DDA zaczęłam myśleć dopiero po rozmowie z siostrą
jakiś rok temu. To właśnie ona uświadomiła mi ze coś takiego istnieje i
ze moje problemy mogą się z tym ściśle wiązać. Wcześniej cały czas
obwiniałam za wszystkie nieszczęścia samą siebie i starałam się być na
swój wiek dojrzała.
-Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
W sumie to po prostu wszystko mnie już przerosło i najgorsze jest w tej
chwili to, że nie potrafię sobie poradzić sama ze sobą. Wpadłam w
depresje i potrzebuje pomocy…
-Jak wygladało kiedyś Twoje życie, a jak wyglada ono dziś?
Odkąd pamiętam ojciec zawsze pił i robił awantury. Przyprowadzał
"kolegów od kieliszka" a potem wszczynał awantury, bił nas. Pieniędzy
nie dawał prawie wcale oprócz marnych alimentów, wiec musiałyśmy z
siostrą i mamą jakoś radzić sobie same. Kiedy chciałam iść na studia to
powiedział mi, że dupą mam sobie na nie zarobić, bo on mi nie da ani
grosza i że już od dawna powinnam zarabiać sama na siebie. A ja
zarabiałam… pracowałam w weekendy i w tygodniu, jak tylko widziałam
jakieś ogłoszenie o pracę to już tam biegłam, bo przecież trzeba było
zapłacić mieszkanie, prąd i gaz. Wiele razy kiedy przychodził pijany, po
prostu uciekałyśmy z domu. Nigdy nie zapomnę tych momentów…
W tej chwili rodzice są w separacji. Siostra od 8 lat nie mieszka z
nami. Ma męża i dziecko. Mama jest osobą niedowidzącą i jest na
emeryturze wiec praktycznie cały dom jest na mojej głowie. Ojciec ma
orzeczona eksmisję, niestety z prawem do lokalu socjalnego, wiec ciągle
mieszka z nami – ale oczywiście nie płaci za nic. Na lokal socjalny może
jeszcze czekać nawet 5 lat, a ja mam go przez ten czas utrzymywać.
Jestem na 5 roku studiów dziennych. Od ponad 3 lat mam już stałą pracę.
Dodatkowo otrzymuje stypendium socjalne, naukowe i specjalne, gdyż
jestem osobą z orzeczonym stopniem niepełnosprawności ze względu na
wrodzona wadę nerek. Ale jeśli chodzi o czas i pieniądze dla siebie to
ich niestety nie mam, bo przecież zawsze są rzeczy ważniejsze…
Jestem w związku od ponad 2 lat. Mam wyrozumiałego i kochającego
chłopaka. Są jednak kwestie, których on nie zrozumie bo tego nie
przeżył, bo nie jest w mojej skórze i nie wie jak wielkie spustoszenie
we mnie w mojej psychice spowodowało 24 lata życia z alkoholikiem pod
jednym dachem. Jestem pracoholikiem i chorobliwie poukładana. Wszystko
muszę mieć poukładane, a jeśli coś mi nie wychodzi, wpadam w panikę i za
niepowodzenia winie zawsze tylko siebie. Nie potrafię już patrzeć na
świat, jest mi źle i chce mi się płakać. Nienawidzę tego człowieka,
nienawidzę go z całych sił. Nie mam już siły… potrzebuje pomocy.
-Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy
skorzystać z jakiejś pomocy?
Sami sobie z tym nie poradzimy. Ja już to wiem i radzę CI zastanów się
nad tym również.
Ewa, 24