Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 201)
  • Autor
    Wpisy
  • AnnaMaria
    Uczestnik
      Liczba postów: 212
      w odpowiedzi na: dziury w mozgu #76908

      Dziury w mózgu to jest coś co prześladuje mnie od zawsze i w moim wypadku nie ma związku z depresją.
      Nie zapamiętuję autorów, tytułów, dat. Uciekają mi fragmenty rozmów. Jakbym odlatywała w inny wymiar na sekundy.
      Miałam koleżankę, która chorowała na padaczkę i zdarzało jej się, "zawieszała" się w sposób widoczny dla otoczenia. Nie było z nią kontaktu nawet przez kilka minut. Nie wiem czy to nie jest podobnie tylko słabiej i krócej.
      Ostatnio dodatkowo okazało się, że miałam robione badanie eeg i stwierdzono u mnie w wieku 45-ciu lat padaczkę (podobno).
      Nie mam zwyczajnych ataków, nigdy nie zaobserwowano u mnie niczego dziwnego, a jednak fale w mózgu coś nie tak pracują. Inny lekarz kazał badanie powtórzyć, ale ja nie widzę potrzeby. Tyle lat z tym żyję pożyję jeszcze trochę.
      Co do reszty dziwnych zachowań, też zaczynam wiele rzeczy bo nie potrafię skupić się na jednej.

      Prywatnie nie mam sposobu na dziury w pamięci, jednak służbowo sobie radzę. Wykształciło to we mnie pewne cechy, które sprawiły, że uchodzę za osobę bardzo skrupulatną i dokładną. Wiedząc, że za chwilę mogę zapomnieć tego co robię, sporządzam dużo notatek co do sposobów rozwiązań problemów. W efekcie gdy wezmę do ręki jakąś swoją sprawę po czasie, to wiem jak to zrobiłam, i gdyby to wzięła osoba zupełnie niezorientowana też by wiedziała. Wszystko staram się układać wg pewnych systemów. Nie ma przypadkowości. Wiem wówczas, że każdą rzecz znajdę w odpowiednim miejscu. Nigdy też nie przyznaję się przed innymi do tego, że czegoś nie pamiętam, czy czegoś szukam. Mimo systemów bowiem tak też się zdarza. W pracy uchodzę za specjalistkę od znajdowania, bo inni gdy coś gubią to proszą mnie o znalezienie. Jestem jak detektyw. Wszystkie te problemy z pamięcią spowodowały też, że niczego nie wyrzucam, tylko składam wszelkie brudnopisy. Raz na kilka miesięcy przeglądam i wyrzucam najstarsze gdy wiem, że nie będą potrzebne.

      Jest to cały schemat organizacyjny osoby z dziurami w mózgu, ale w pracy daje porządane efekty.
      Nie pomaga to jedynie w nauce bo na egzamin z notatkami iść nie można. Niestety zrezygnowałam już z kształcenia się, bo było to okupione zbyt dużym cierpieniem i stresem. Pewnie na to też jest sposób, ale to już nie ze mną.

      pozdrawiam wszystkich z DZIURAMI

      AnnaMaria
      Uczestnik
        Liczba postów: 212
        w odpowiedzi na: Cechy DDA: kobiecość #67263

        Faia
        To co piszesz nie jest bez sensu, tylko każdy boryka się z innymi problemami.
        Ja miałam podobne do Twoich. W sumie nie postrzegałam tego właściwie jako problem, ale po latach spostrzegłam, że był to jeden z powodów mojego życia w pojedynkę.
        Też nie miałam wzorców kobiecych w domu. Mama nigdy nie przejawiała żadnych oznak czułości wobec ojca. Nie była kobietą ale człowiekiem. Ja też zawsze dumna byłam z tego, że mogę o sobie tak powiedzieć.
        Nietrudno nawet to zrozumieć w sytuacji gdy mąż jest problemem, a nie partnerem. Miało to jednak wpływ na moje życie. Jakoś tak się ukształtowałam na kobietę, która wszelkie oznaki kobiecości miała sobie za złe. Wydawało mi się, że wszystko co mogło by spowodować, że jakikolwiek mężczyzna mógłby pomyśleć że ja jestem nim zainteresowana, jest złe. Potrafiłam się ładnie kontrolować. Też potrafiłam być koleżanką, potrafiłam skutecznie budować dystans i to tyle. Nie oznacza to wcale, że byłam zaniedbana. Jednak nigdy moje stroje nie były w żaden sposób seksowne bo uważałam że to jest niefajne, puste i żle o mnie świadczy. Nawet w ramionach mężczyzny nie miałam poczucia bycia kobietą.
        Los płata nam figle. Dopiero w wieku dojrzałym gdy niskie poczucie własnej wartości ustąpiło trochę miejsca tumiwisizmowi, zaczęłam być kobietą. Jestem nią bardziej teraz niż kiedyś gdy byłam niebrzydką dziewczyną. Wówczas oczywiście uważałam że mam wiele braków a teraz patrząc na zdjęcia nie mogę tego pojąć skąd takie wielkie kompleksy.
        Przyznam że serdeczność mężczyzny który zobaczył we mnie kobietę, też sprawiła że tą kobietę również zobaczyłam ja.
        Mimo, że rozumiem jaki masz problem, nie wiem jaki jest sposób żeby odkryć tę kobietę w sobie. Wiem jednak że jest to potrzebne.
        Nie można tego zrobić w sposób sztuczny. Trzeba to poczuć. Może jakoś powoli próbować ją znależć przez pokonywanie kolejnych barier? Z pewnością pokonanie kompleksów by w tym pomogło.

        Teraz ja powiem , nie wiem czy ktoś zrozumie to co napisałam:))

        Może zainteresowani ?
        pozdrawiam
        am

        AnnaMaria
        Uczestnik
          Liczba postów: 212
          w odpowiedzi na: wszystko runęło #64338

          Witaj Sztywny

          Pamiętam Twoją drogę. Zycie pełne jest zakrętów. Sami musimy znajdować odpowiedzi na najważniejsze pytania. Pewnie trzeba czasu aby sytuacja się wyjaśniła. Zyczę Ci abyć ten czas potrafił przeżyć w sposób godny, jako człowiek silny. Próbuj się nie zapadać.
          Wierzę. że Ci z nas dla których modlitwa ma swoją siłę, będą się modlić za Ciebie.

          pozdrawiam

          AnnaMaria
          Uczestnik
            Liczba postów: 212
            w odpowiedzi na: Jak się zakochujecie? #63895

            Dobre sobie
            Czy motyle w brzuchu istnieją???:)) jasne że tak.
            No ale rozumiem, jak ktoś nie miał to trudno mu to zrozumieć.
            Jest to coś czego nie da sie przegonić:P
            Ja np jestem krańcowa. Albo żyję bez jakichkolwiek zainteresowań płcią przeciwną, jakby mężczyżni nie istnieli, wręcz wzbudzają niechęć jako Ci żli, których się boję.
            Albo grom z jasnego nieba i motyle w brzuchu i wtedy stawiam niestety wszystko na jedną kartę. Nie ma pośrodku. Nie umiem sie przyjażnić z mężczyznami. Nie chodzi o kolegów z pracy, z którymi spotykam się na codzień. Z tym nie ma problemu. Chodzi o przyjażnie, o te kontakty, które podtrzymywane są w czasie wolnym.

            Tak że reasumujęc mimo, że mężczyżni nigdy zasadniczo nie wzbudzali mojego zaufania, zakochiwałam się kilka razy. Nigdy jednak nie umiałam z tym nic zrobić, nawet gdy były szanse. Zawsze miałam wrażenie że coś spieprzyłam. Ale motyle są ok.

            AnnaMaria
            Uczestnik
              Liczba postów: 212
              w odpowiedzi na: Męski wstyd. #63582

              Wiele się uczę czytając Twoje wypowiedzi Torquemado
              Forum pozwala spojrzeć ma rzeczywistość, któa mnie otacza oczami innych.
              Więcej rozumiem.
              Właśnie wydaje mi się, że spotkało mnie coś takiego. Nie usłyszałam tego wprost, ale mam wrażenie, że mężczyzna na którym mi bardzo zależy, ma mi za złe to że można było się nim zainteresować. Nie wiem nawet jak to napisać. Sama tego nie potrafię zrozumieć. Wydawało by się, że każdy oczekuje akceptacji, ale z tego wynika że nie. Niektórzy chyba wolą jak w oczach drugiego człowieka zobaczą pogardę, bo to utwierdziło by ich w złym mniemaniu o sobie. Nie potrafię tego zaakceptować i chyba lepiej faktycznie z takim podejściem do życia trzymać się od płci przeciwnej z daleka. Na tym nie można nawet zbudować zdrowej przyjażni. Wszystko robi się jakieś skomplikowane, a powinno być proste.
              Jeśli kobieta jest widziana jako desperatka to ona to czuje. Zapewniam jednak że nawet kobiety które przez otoczenie mogą być tak postrzegane, wcale nie muszą właśnie z tej desperacji szukać towarzystwa. Może to być po prostu tak, że to u boku takiego "dziwaka " czuje się bezpiecznie?
              Sama nie wiem. Po prostu piszę o sobie. Nigdy z desperacji nie rzucałam się w niczyje ramiona.

              Z wyrazami sympatii

              Edytowany przez: annamaria, w: 2009/05/18 21:49

              AnnaMaria
              Uczestnik
                Liczba postów: 212
                w odpowiedzi na: czy nie jest za późno? #63135

                Witaj Aniu

                Ja też kilka lat temu zastanawiałam sie czy nie jest za póżno, a jestem Twoją rówieśniczką. Absurd myslałam sobie. Teraz to już tylko czekać na koniec, nie warto.
                Dziś juz wiem że warto. Nie moge powiedzieć żebym znalazła sposób na zmianę wszystkiego. Może udało mi sie zmienić siebie tylko trochę, ale nawet dla tej niewielkiej różnicy warto.
                Dodatkowo podobno zmiany to proces długofalowy.
                Powodzenia

                AnnaMaria
                Uczestnik
                  Liczba postów: 212
                  w odpowiedzi na: TUTAJ!! #62572

                  Przyklejony masz rację.
                  Jak czytam takie posty zaraz sobie myslę, że to wraca zły duch sprzed lat. Było już kilka takich osób. Pamiętam między innymi Chepri.
                  Wcześniej już napisano – Nie karmić Trola

                  Pozdrawiam
                  am

                  AnnaMaria
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 212

                    Jesli chodzi o sens pójścia do specjalisty.
                    Uczestniczyłam w zajęciach grupy. Mnie najwięcej dały do myślenia ćwiczenia wydawałoby się na poziomie kilkuletniego dziecka.
                    Pisaliśmy wypracowania na zadany temat. Były pytania w stylu o czym marzysz, albo postanawiam, że. Wiele tego było. Wówczas okazywało się, że nie marzę nie potrafię nic postanowić, nie wiem czego chcę, nie wiem kiedy czuję się szczęśliwa.
                    Tak jak piszesz aqq niby jest to wszystko znane na poziomie samoświadomości, ale w konfrontacji bezpośredniej z takimi odpowiedziami budziło się przerażenie. Jak to? Nie potrafię określić tak prostych spraw? Takie pokazanie mi że mnie w samej sobie nie ma było porażające.
                    Takie ćwiczenia zostawiają ślad po sobie na dalsze życie. Teraz wcale nie jest szczęśliwie i wesoło ale jest inaczej. Czasami potrafię się zatrzymać i przerabiać rozwiązanie problemu z nastawieniem- muszę dojść do tego co jest dla mnie najlepsze. Nie chodzi wcale o stawianie siebie samej ponad wszystko i tłumaczenie tym krzywdzenia innych. Bo wbrew pozorom, wybieranie rozwiązań dla MNIE najlepszych nie oznacza tego. Staram się nie być ofiarą losu która poddaje się stale wszystkim. Zamiast mieć żal do wszystkich że nie rozumieją, że mnie krzywdzą, że wykorzystują, próbuję nie dać się wykorzystywać i nie mieć stale miny osoby pokrzywdzonej.
                    Przebiega u mnie to w ten sposób, że jak już emocje wywołane poczuciem dyskomfortu są na tyle silne że je zauważam, staram się na siłę coś z tym zrobić.
                    Strasznie to wszystko trudne. Nadal mam problemy z dojściem z samą sobą do porozumienia, ale takie ćwiczenia "w terenie" z samą sobą to już coś.

                    Forum natomiast jest mi bardzo pomocne z kilku względów. Był czas że sama się tutaj wypłakiwałam. Teraz jest natomiast pomocne w zrozumieniu tych co mnie otaczają. Widzę z historii osób piszących że ludzie nie dzielą się na krzywdzonych i krzywdzących tylko są po prostu rózni. Dzięki temu widząc w swoim środowisku zachowania których nie rozumiem, nie zakładam już że są koniecznie skierowane przeciwko mnie. Nie jestem pępkiem świata i inni ludzie też nie potrafią czasami sobie poradzić z życiem.

                    Chyba jak zwykle mocno nakręciłam, ale może ktoś coś z tego zrozumie?

                    Pozdrawiam wiosennie

                    am

                    Edytowany przez: annamaria, w: 2009/03/29 11:01

                    AnnaMaria
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 212
                      w odpowiedzi na: Rozczarowanie na starcie #61177

                      To forum daje mozliwość spokojniejszego przeczekania. W czasie kiedy otworzyłam puszkę z tym całym szmelcem o sobie, wchodziłam tutaj bardzo często. We dnie i w nocy. To pomaga, jest jak w poczekalni. Pisałam i czytałam i tak w kółko. Zwariowałabym bez tego miejsca. Tak silne były emocje że nie dawałam sobie z nimi rady. Myslałam że już sie uzależniłam i nie będę umiała funkcjonować bez możliwości wylewania z siebie tego co siedzi w środku. Jednak to przeszło. Nie jest idealnie, pewnie nigdy nie będzie ale chyba jest lepiej. Oby jak najdłużej.
                      Warto próbować.
                      am

                      AnnaMaria
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 212
                        w odpowiedzi na: Skazany na samotność #61175

                        Polubić siebie, zadbać o siebie, własnie to są takie trudne stany.
                        Ja nie zaczęłam od tego, a na dodatek wydawało mi się to wręcz niemożliwe. Przecież znam siebie i wiem że nie potrafie siebie lubić.

                        Jednak jest to możliwe. Dopiero w trakcie zajęć na terapii grupowej uświadomiłam sobie jak bardzo zaniedbuję najbliższą mi osobę.
                        To charakterystyczne, że wielu z nas potrafi dbać o innych. Ty też Ted piszesz że świadczysz przysługi znajomym. To potrafisz. Pomyśl o sobie jak o swoim bardzo dobrym kumplu dla którego możesz coś zrobić. To tak niewiele. Gdyby poprosił Cię kolega o to abys dowiedział sie o dobrego ortopedę bo ma problemy z nogą, to zrobiłbyś to. Gdybyś miał poświęcić mu czas i go zarejestrować to zrobiłbyś to.
                        Skieruj swoją troskę we własną stronę. Zapytaj siebie czego Ci potrzeba aby lepiej Ci się żyło we własnym towarzystwie. Może pomocy w przepracowaniu tego wszystkiego?
                        Ja zbierałam sie do pójścia do poradni prawie pół roku. Po tym mniej więcej czasie zadzwoniłam i na szczęście po tamtej stronie była miła kobieta która wcale mnie nie wyśmiała.

                        Nadal się staram być dla siebie przyjaciółką chociaż tak trudno o tym pamiętać na codzień.

                        Powodzenia

                        Edytowany przez: annamaria, w: 2009/02/26 23:10

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 201)