Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: nieobecna matka #464528
dziękuję za wszystkie wpisy 🙂 W każdej z Waszych historii widzę kawałek siebie. Wydaje mi się że każdy z nas przechodzi lub przechodził przez podobny schemat – jakimś cudem zazwyczaj trafiamy na osoby, które pozornie są świetnymi przyjaciółmi a jak przyjdzie co do czego to zostajemy z naszymi sprawami sami. Ja też dochodzę do wniosków że zawsze przyjaźniłam się z dziewczynami, które brały, brały a kiedy ja się znalazłam w jakichś tarapatach to nagle ich jedynym wsparciem było wysłuchanie, a i to nie zawsze. Najgorsze, że tkwiłam w takich relacjach zupełnie bez refleksji i jak już się budziłam to było to bardzo nieprzyjemne przebudzenie. Z drugiej strony takie relacje pozwalały mi powielać to co tak dobrze znałam z dzieciństwa z relacji z mamą – trzymać się gdzieś z tyłu i być na każde wezwanie, a właściwie nawet bez wezwania. Tak jak dorotaa77 byłam doskonale wyszkolona w dogadzaniu i domyślaniu się co trzeba zrobić żeby innym było dobrze. Najpierw w domu nauczyłam się jak zachować żeby relacje były znośne, jak załagadzać kłótnie, jak rozmawiać z ojcem żeby mniej pił. Żeby mamie było lżej już od podstawówki codziennie zmywałam naczynia, sprzątałam, prałam, itd. Żeby mamie było lżej nie wychylałam się ze swoimi sprawami, nie upominałam się o siebie. Ale pamiętam, że jak się np. rozchorowałam to pierwszą reakcją mamy była złość na mnie. Zresztą przejęłam to od niej i dużo czasu mi zajęło żeby przestać się na siebie złościć za to że złapałam przeziębienie.
Może to przewrotne ale w jakiś sposób pocieszyło mnie, że tak jak piszecie – można żyć bez przyjaźni, zwłaszcza jeśli ma być chora. Niby o tym wiedziałam, ale nie mam zbyt wielkiego zaufania do siebie 😉 i usłyszenie tego od innych osób bardziej mnie przekonuje.
Ostatnio chodzę z taką myślą na temat matki – nie zaopiekowała się i już się nie zaopiekuje. Boli. Ale może jak się z tym jakoś pogodzę to przestanę wchodzić w chore relacje i szukać na siłę bliskiej przyjaciółki?
P.S dorotaa77 -też mam psa i też uważam że to najwierniejszy przyjaciel 😉
w odpowiedzi na: 40 letnie DDA #464077ja również dołączam – jestem po 40-tce, w trakcie terapii, ale takiej nie tylko skoncentrowanej na DDA. Ostatnio jak bumerang wróciły do mnie uczucia z dzieciństwa. Jest ciężko. Ponownie uświadomiłam sobie jak bardzo było przerąbane mieć taki dom. Jest tutaj ktoś z Lublina lub okolic?
w odpowiedzi na: Terapia DDA Lublin #464076Cześć, ja też jestem zainteresowana grupą wsparcia bądź terapeutyczną dla DDA w Lublinie. Czy macie może jakieś namiary? Jesli takich informacji nie można zamieszczać w postach to proszę o info, podam mój priv.
-
AutorWpisy