Trudno mi to pisać, bo jestem na życiowym zakręcie.
W niedzielę odszedłem od mojej ukochanej kobiety i córeczki pomimo tego, że je kocham. Jestem z tej rodziny, o której się mówi „patologia”. Moja była także, ale ona żyje odpowiedzialnie, jest dobrą mamą, a ja… cóż, chyba jestem do niczego. Uciekam przed każdą trudnością.
Wydawałoby się, że wszystko było już dobrze. Moja Ania jest warta miłości, a ja ją kolejny raz zraniłem. Po prostu uciekłem. Nie mam pracy, nie mogę im niczego zapewnić. Nic dziwnego, że moja partnerka ciągle szperała w Internecie, żeby mi pomóc. Zadzwoniłem kilka razy i nic. Załamałem się. Ranię, ranię i nic więcej. Teraz już mi chyba nie wybaczą.
Kiedyś było gorzej, bo podnosiłem na nią rękę, ale ten anioł mnie przyjął z powrotem. Córeczka mnie przyjęła. Było dobrze. Zbliża się rejs statkiem w pałacu, miałem z nimi iść, a zawiodłem. Co jest, że nie mogę zagrzać miejsca tam gdzie jest dobrze? Wolę iść gdzieś z kolegami, muszę być sam sobie jak wolny ptak. Nie wiem, dlaczego uciekam od tych, którzy są dobrzy i pcham się tam, gdzie są jakieś problemy. Nie rozumiem tego.
Wiem, że ona cierpi, bo pisze, że ją skrzywdziłem. A ja nie odpisuję, bo mi wstyd. Już tyle razy mi zaufała, a ja zwiewałem i to tam, gdzie nie było wcale dobrze. A potem przychodziłem do niej i prosiłem o wybaczenie. Przetrzymała mnie dwa lata, ale przyjęła, a teraz pewnie żałuje. Nie wrócę, bo wiem, że nie umiem być dobrym partnerem. Tatą może umiem, ale skrzywdziłem moją małą tymi swoimi wędrówkami. Nie wiem, co ze mną będzie. Jestem u kolegi i na razie tu jest dobrze, bo nie ma obowiązków, bo nie trzeba zająć się dzieckiem, bo nikt nie szuka mi pracy i nie gada, że muszę ją mieć.
Pewnie wkrótce ona sobie kogoś znajdzie, bo mimo że ma 33 lata to jest ładna.
Marnuję wszystkim życie. Nie umiem żyć w rodzinie, bo nigdy tego domu rodzinnego nie miałem, nikt nie mówił, że mnie kocha. To straszne. Nie wiem tylko jak moja kochana wychowuje moją Laurulę, że tak wiele w niej radości. Przecież Ania też jej nigdy nie miała. Czy z tym się trzeba urodzić? Bo ona nawet pomaga chorym dzieciom. A co ze mną?
Norbert, DDA