Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • Allen
    Uczestnik
      Liczba postów: 8
      w odpowiedzi na: Toksyczna znajomość #38327

      No tak… Ja też wolałbym nie uchodzić za ofiarę… Czasem myślę sobie, czy to ja nie jestem sprawca, wiecie, "toksyczny" dla tego po drugiej stronie. Przecież ten drugi to też człowiek wrażliwy, czasem może zagubiony, czasem szukajacy kogoś – świadomie lub podświadomie – do wyżywania się na nim. To człowiek, ktory podobnie jak ja nie radzi sobie z wszystkim w życiu… Zatem powinienem go raczej akceptować, hołubić a nie odcinać jak węzeł gordyjski… Myślę, że w życiu boję się jeszcze jednej (albo głownie tej jednej) rzeczy: by kogoś nie zranić, by kogoś nie odrzucić, by krzywdy nie wyrzadzić. Niezależnie czy to dobrze czy ¼le… ja się najzwyczajniej tego boję… Może dlatego, że sam boję się, że zostanę przez kogoś odrzucony…

      Allen
      Uczestnik
        Liczba postów: 8
        w odpowiedzi na: Toksyczna znajomość #38085

        zaczałem służyć jako taki worek na pomyje ponieważ między nimi nie działo się za dobrze

        O tym chyba nie pisałem… ale jak to jest, że scenariusze bywaja aż tak do siebie podobne… Też tego doświadczyłem… A swoja droga, zastanawiajace (już nie tylko w kontekście wspomnianej toksycznej znajomości) dlaczego ludzie tak łatwo "wylewaja pomyje" na innych… W założeniu przecież nie chca ranić, ale obdarować…

        To już pewnie inna sprawa, ale… Czy nie zauważyliście, że ze swa "wrażliwościa", skłonnościa do wsłuchiwania się w problemy innych, wybiegania im na przeciw (co zasadniczo przecież jest dobra cecha) itd… jesteście wykorzystywani? np. zasypywani rozmaitymi "niezobowiazujacymi" smsami (to taka plaga w tych czasach) … Wprawdzie komuś się zrobi lepiej, bo się wygada (choćby przez sms), tylko dlaczego stajemy się zakładnikami ich chorych emocji… o zgrozo stajac się czasem psychologami-amatorami "DING!" 😉

        Tak, czy owak, dzięki Robercie2

        Allen
        Uczestnik
          Liczba postów: 8
          w odpowiedzi na: Toksyczna znajomość #38053

          że zgłaszjac przeciw wobec czyjegoś zdania musimy mieć świadomośc , że ktoś bedzie niezadowolony. Tak to jest bo inaczej zadawalamy wszystkich prawda? Kosztem siebie oczywiście.Kiedyś terapeutka powiedziala: "a co Ci daje ta chwila ze ktos na Ciebie przychylnie spojrzy czy waro? czy warto dla takiego nikłego zwrocenia uwagi tak sie poswiecac?"

          Bardzo dziękuję. Tak… to chyba jest właśnie ważne. Pytam siebie, po co to wszystko? Po co probuję zadowolić wszystkich? Co mi to daje i co to daje tej "zadawalanej" osobie? "Ta CHWILA GDY KTO¦ PRZYCHYLNIE SPOJRZY MI W OCZY. Z jakiego powodu to dla mnie takie ważne? Dlaczego gotow jestem sprzedać siebie, swoje zdanie, swoja wolność za tę jedna chwilę…? Czy nie jest tak dlatego, że wciaż i wciaż szukam potwierdzenia własnej wartości? A może ¼le szukam, nie tam, gdzie trzeba… przecież wszystko, co może mi dać taki ktoś, to tylko "nikłe zwrocenie uwagi"…

          Z czasem zaczałem się uczyć poszukiwania i odkrywania własnej wartości w Bogu. Bardzo pomaga mi świadomość, że Ktoś mnie wybrał, zaplanował, oczekiwał… I chyba przez całe życie odrabiam lekcję, że moja wartość nie wynika z tego, co ludzie o mnie mowia, ale jak i co Bog o mnie myśli…

          Allen
          Uczestnik
            Liczba postów: 8
            w odpowiedzi na: Toksyczna znajomość #37968

            Wiesz… zdarzyło się coś niesamowitego. Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem "magiczne" słowa MAM INNE ZDANIE. Myślałem, że umrę. Ale zrobiłem to… no… a teraz, kiedy już uciekłem – bo więcej do mnie nie dzwoni, nie pisze, nie nachodzi mnie, żyję w poczuciu winy, że może jednak przesadziłem… Całe to dda….

            Allen
            Uczestnik
              Liczba postów: 8
              w odpowiedzi na: Toksyczna znajomość #37967

              Dziękuję… ważne, że jest jeszcze ktoś, kto rozumie… Dzięki

              Allen
              Uczestnik
                Liczba postów: 8
                w odpowiedzi na: nieustanne cierpienie #13994

                Jak wszędzie, pewnie tak i tu, Ci ktorzy traktuja życie na serio, może zbyt na serio, z uwaga i nieśmiało otwieraja się … Ja też.
                Jestem szczęśliwym mężem, ojcem. Mogę powiedzieć pod każdym względem, że moje życie ma sens. Z wielu powodow. Może kiedyś w rozdziale "mowienie o nadziejach" opowiem o tym … Zajmuję się poważnymi sprawami, pomaganiem ludziom (no coż lepszego mogłby robić dda). Przychodza jednak dni, gdy nie poznaję siebie. A może inaczej. Poznaję zbyt boleśnie. Widzę w sobie to samo upiorne zjawisko, ktore zniszczyło moje dziecinstwo. Tych chwil jest coraz mniej. Najpewniej dzięki wierze. Ale o niej jeszcze nie teraz chciałem pisać. Zbyt często dotykam spraw wiary… Chcę zaczać jak należy, od mojej bezilności … Staję się agresywny, używam wulgarnych, krzywdzacych słow, do granic możliwości, perfekcyjnie psychicznie znęcam się (no może trochę przesadzam, ale coś w tym jest) nad tymi, ktorzy na to w ogole nie zasługuja… Wowczas w najpełniejszy z możliwych sposoob widzę w sobie mojego ojca alkoholika. On już dzisiaj nie pije. Ma ponad 10 lat stażu w AA. Ale ja niosę w sobie jego obraz.
                Piszę te słowa, rozumiejac, że w tym forum, nikogo to nie zaskoczy, nikogo też nie zrani. Nie oczekuję pouczania mnie. Nie oczekuję poprawiania mnie. Chcę słuchać. Sprobować być z Wami w waszym cierpieniu. Probować nazwać swoje. I dzielić się nadzieja. Gdy przyjdzie na to czas …

                Allen
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8
                  w odpowiedzi na: nieustanne cierpienie #13985

                  "Dopoki nie przeżyjesz swojej przeszłości, zmuszony jesteś do jej powtarzania"
                  Mam 34 lata. Po raz pierwszy postanowiłem skorzystać z prawa do bycia anonimowym, by przeżyć raz jeszcze swoja przeszłość. Od pewnego czasu, raptem kilku tygodni, wracam pamięcia do najbardziej bolesnych przeżyć dziecinstwa. Po tych kilku tygodniach odnalazłem Was w necie. Nigdy nie trafię do żadnej zorganizowanej grupy w moim mieście, ani w żadnym innym miejscu. Ale chcę z kimś przegadać to co boli. Usłyszeć, że nie jestem sam. Może, gdy będę miał więcej odwagi, podzielić się moja nadzieja…
                  Czy to prawda, że tutaj można?

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)