Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 130)
  • Autor
    Wpisy
  • esmeralda
    Uczestnik
      Liczba postów: 150

      Dziekuje Ci. 🙂 Za dnia wszystko wyglada odrobine inaczej, choc z czasem coraz mniej. Ale dzis jest troche lepiej. Dziekuje.

      esmeralda
      Uczestnik
        Liczba postów: 150
        w odpowiedzi na: odechcialo mi sie #63143

        Niewielemiejsca, dzieki Ci za ten watek. Napisalas na poczatku to, co ja myslalam, ale nie umialam tego nazwac. Ja tez jestem bliska rezygnacji z pracy nad soba. Tyle tylko, ze Ty pisalas o tym, ze czulas, ze wszystko juz jest ok i ze to dda to tylko narzekanie.

        U mnie to zaczelo wygladac tak, ze zrodzila sie we mnie jakas straszna zlosc na to cale dda, na te strony, na te posty, na wszystko co ma zwiazek z dda. Coraz bardziej zaczelam sie od tego oddalac i coraz czesciej sie pojawiaja we mnie mysli, ze to wszystko to tylko jakis chwyt medialny, jakas totalna bzdura. Ze ludzie, ktorzy sa slabi tlumacza sie tym, ze rodzice ich nie kochali i na to zwalaja wszystkie swoje porazki. Po prostu jakos mi to wszystko tak zbrzydlo, ze szok. Pomyslalam sobie: Jak ja moglam sie tak nabrac na to, ze moje niepowodzenia zyciowe maja cokolwiek wspolnego z tym, ze jestem corka alkoholika? Przeciez to jakas bzdura rozdmuchana przez media, przez psychologow, ktorzy szukaja dziury w calym; przeciez przez to tylko narobilam sobie problemow.

        A jakich problemow:

        Wiec moim zdaniem rozmowy o dda, moje zajmowanie sie tym spowodowaly, ze otworzylam sie ze swoim bolem do wielu osob. Wystawilam na pokaz publiczny swoje slabosci. I podczas gdy kiedys uchodzilam za wesola osobe z poukladanym zyciem, dzis okazuje sie, ze jestem osoba z zaburzeniami, z problemami, ktora nagle bardzo stracila na popularnosci. Odkad zaczelam sie zajmowac dda, pogorszylo sie we wszystkich aspektach mojego zycia: w pracy, w domu, z rodzicami, z kolezankami. Nie wiem jeszcze na czym to polega. Ale jestem wsciekla. Czuje, ze przegrywam. Czuje, ze nie jestem juz na przedzie peletonu, ale gdzies daleko w tyle. Wylazly ze mnie jakies straszliwe slabosci, ktorych nie umiem tolerowac w sobie. Jestem pod tym wzgledem dla siebie bezlitosna i nienawidze siebie teraz bardziej niz kiedykolwiek wczesniej. I tu pojawia sie ten problem, o ktorym wspominaliscie: porownywanie sie z innymi. Tym razem widze, ze w tych porownywaniach zawsze wypadam blado.

        W moim zyciu zawsze chcialam byc najlepsza, zawsze lepsza od innych, zawsze madrzejsza, zawsze niezbedna, potrzebna.

        Moje piatki ze szkoly byly komentowane ze smiechem, ze nudne te moje swiadectwa, ze moglabym wreszcie dostac dwoje, to przynajmniej cos by sie dzialo. (nie sa to chyba jakies straszne komentarze).Moi rodzice chwalili…. hmmm, teraz nie umiem sobie przypomniec czy chwalili mnie, czy chwalili sie mna przed znajomymi. W kazdym razie, nie pamietam, zeby mama powiedziala mi, ze jest dumna ze mnie.

        I znow teraz jak to pisze to jestem wsciekla na siebie, bo mysle sobie:
        "Widzisz, nawet nie masz wytlumaczenia! Rodzice Cie chwalili za piatki, nie stawiali Ci poprzeczki jeszcze wyzej! Nie masz co narzekac!"

        Ale dzis np. po rozmowie z moja mama znow czuje sie jak g…. . Mam wrazenie, ze za kazdym razem jak z nia rozmawiam, to ona mi daje do zrozumienia, ze jestem nikim: nic nie mam, niczego nie osiagnelam. Wszystko malo, malo, malo. Inni maja o wiele wiecej, a przeciez na tyle mnie stac, tyle mogalbym zrobic. I nawet nie wiem, czy ona rzeczywiscie tak mysli, czy to juz tylko moje chore wyobrazenia obsesyjne i podejrzewanie jej o cos, co nie istnieje.

        Ja juz nie moge. Juz zwyczajnie nie mam sily. Jestem na etapie oczekiwania na ten dzien, kiedy (jak to sie zwykle pisze o depresji) nie bedzie mi sie chcialo wstac z lozka. I wiem, ze ten dzien nastapi niedlugo. Nie mam juz sily wciaz walczyc, wciaz sie wspinac. Mam ochote polozyc sie i nie wstawac. I najlepiej odciac sie od wszystkich innych ludzi, ktorym powodzi sie dobrze mimo, ze nie walcza ze soba od samego rana, tak jak ja. Jeszcze nigdy nie nosilam w sobie tyle zalu, bolu, zlosci i rezygnacji.

        esmeralda
        Uczestnik
          Liczba postów: 150
          w odpowiedzi na: Najlepsza cecha dda #63112

          Tak, ta cecha wydaje mi sie przydatna. I zgadzam sie, ze chyba kazda z tych cech ma swoje dobre i zle storny. Z jednej storny jestesmy zaprawieni w boju, troche tak, jak po przejsciu jakiegos survival camp, z drugiej strony ta zaprawa odbywala sie w naszym dziecinstwie, kiedy nie bylismy na to gotowi.

          esmeralda
          Uczestnik
            Liczba postów: 150
            w odpowiedzi na: Najlepsza cecha dda #63109

            Mysle, ze jest to cecha dda, poniewaz jako male dziecko musialam czesto wyczuwac nastroje rodzicow, zgadywac jakiego zachowania ode mnie oczekuja (i wlasnie jest moje pytanie, czy ta cecha to rzeczywiscie cos dobrego, czy nie, dlatego, ze czesto musialam cos grac, byc kims innym: np. kiedy sie balam i chcialo mi sie ryczec, udawalam silna, zeby mamie dodac otuchy, itp.)
            Dzies ta cecha objawia sie tym, ze umiem wyczuc nastroj, np. szefa, meza, itp.
            Nie znaczy to, ze potrafie odpowiednio zareagowac, bo dzis wlasnie wychodzi ze mnie dzieciak.

            esmeralda
            Uczestnik
              Liczba postów: 150

              Nie wiem, czy to tylko moje wrazenie, ale czasem wydaje mi sie, ze lubisz przechodzic ze skrajnosci w skrajnosc: raz jestes samotna i wytrzymac nie mozesz, drugi raz masz czterech adoratorow, z czego dwoch odrzucasz z powodow tak blahych, jak brak wlosow. Sorry, ale mysle, ze ten Twoj post jest super niepowazny i chyba dobrze o tym wiesz. Przeciez to oczywiste, ze na zadnym z nich Ci nie zalezy. Wybierajac ktoregokolwiek z nich zrobisz krzywde i jemu i sobie.
              A jesli chodzi o ocenianie, zebys kiedys nie plakala, jak sie dowiesz, ze ktos odrzucil Ciebie z powodu tego, ze masz za cienkie wlosy. I wtedy bedziemy czytac post pt: Jaki ten swiat jest porabany, albo Ratujecie: odrzucil, bo jestem nieladna.
              Pracuj nad dda, nie nad bawieniem sie uczuciami.

              esmeralda
              Uczestnik
                Liczba postów: 150
                w odpowiedzi na: Muzyka… #62099

                Gonzo, chyba wiem o czym mowisz. Ja tez kiedys bardzo przezywalam muzyke, filmy. Problemy bohaterow byly moimi problemami, przy nagraniach czulam jak boli mnie serce. Dzisiaj, po ponad roku pracy nad soba, jakos umiem sie od tego oddzielic. Nie wiem, czy to dobrze, czy zle i o czym to swiadczy, ale juz nie placze i nie rpzezywam, jak kogos skrzywdza w filmie, juz nie rozrywa mi serca na tysiac kawalkow, jak slucham Pink Floyd. Dzis jest to dla mnie nagranie, film, ktore lubie, kocham, ale potrafie sie od niego "odlaczyc", potraktowac je wlasnie jak film i nagranie. Te dwa swiaty juz mi sie jakos nie mieszaja.

                esmeralda
                Uczestnik
                  Liczba postów: 150

                  acha, a ja jeszcze mialam zabawe pt.: robic odwrotnosc tego, co by sie chcialo zrobic; czyli np. na widok spiacego na podlodze kuchennej ojca mam ochote go kopnac i wyzwac, a zamiast tego delikatnie i czule przykrywam go kocem, lub prowadze do lozka; dzis wyglada to tak: moj szef obcina mi godziny pracy; ja mam ochote sie rozplakac, a zamiast tego mowie mu: dziekuje, bardzo mi to na reke.

                  Zabawa w robienie odwrotnosci tego, co naprawde chce sie zrobic jest chyba w jakis sposob polaczona z moimi poprzednimi zabawami; to co je laczy to opuszczenie siebie, wyjscie poza siebie, ucieczka.

                  Ech, jak to ktos powiedzial: moze nie mielismy szczesliwego dziecinstwa, ale na pewno mielismy najdluzsze; do dzis bawimy sie w podobne zabawy.

                  esmeralda
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 150

                    Moje dwie ulubione zabawy to: czapka niewidka, czyli udaje, ze mnie nie ma; zlewam sie ze sciana, z druga osoba, nie widac mnie, nie slychac, nie mam potrzeb, nie mam uczuc, mozna przeze mnie przechodzic, jak przez powietrze;

                    druga zabawa: jak bardzo potrafisz stac sie nie-soba; w ta zabawe bawie sie do dzis, z tym skutkiem, ze juz sama nie wiem, kim naprawde jestem i czy jest cos takiego jak ja; czy moze jestem tylko zlepkiem wszystkich ludzi jakich do tej pory spotkalam.

                    Dziekuje za temat.

                    esmeralda
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 150

                      Survey, gdybys nie napisala tego zdania:

                      "A wypowiedzi dyktujace Ci, ze powinnas zrobic tak, czy inaczej i czy powinnas sie za to wstydzic wzbudzaja we mnie zlosc."

                      to w ogole mojego komentarza by nie bylo. Po pierwsze nikt Hawanie niczego nie dyktowal, znalazly sie tylko opinie innych ludzi. Po drugie wlasnie Twoja zlosc, to "wkurzenie" sie na opinie innych sprawily, ze napisalam komentarz o wzajemnej adoracji. Moze zrobilam blad, ze nie zaufalam swojej intuicji, ktora mowila mi, zeby nie wdawac sie w zaczepki slowne. Po prostu zareagowalam spontanicznie i napisalam to co napisalam. Moja zlosc byla glownie na to, ze ocenilas poprzednie komentarze tak, jakby to wlasnie te osoby, ktore to napisaly musialy sie wstydzic swoich opini. A przeciez tutaj wlasnie chodzilo o szczerosc. Co do Twojego zdania na temat pozyczania, moj komentarz nie odnosil sie do niego w zadnym stopniu. Szanuje Twoja opinie i jesli zrozumialas to inaczej, to zapewniam Cie, ze moj post do Ciebie byl skutkiem tylko wyzej wymienionego zdania. Jestem bardzo uczulona na ocenianie czyichs wypowiedzi. Wydawalo mi sie, ze przez to zdanie chcialas powiedziec: "Dobrze, ze nie pozyczylas pieniedzy (opinia ktora szanuje), a wszyscy ktorzy uwazaja inaczej sie myla."(to, co mnie wkurzylo). Zaznaczam, nie o opinie Twoja chodzilo, a o ocenianie opini innych.

                      Ufffff, duzo pisania, duzo kruszenia kopii. Szanujmy opinie innych i nie oceniajmy ich.

                      Pozdrawiam

                      P.S. A jesli chodzi o problemy z asertywnoscia, rowniez je mam i rowniez w takiej sytuacji, jak Hawana pewnie nie wiedzialbym jak sie zachowac. I pewnie gdybym pozyczyla pieniadze, to czulabym sie zmanipulowana, a jak bym nie pozyczyla, to czulabym sie podle. Ot, cale dda.

                      Edytowany przez: esmeralda, w: 2009/03/01 01:44

                      Edytowany przez: esmeralda, w: 2009/03/01 01:47

                      esmeralda
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 150

                        Survey, to nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji i kazdy ma prawo powiedziec, co mysli. Wydaje mi sie, ze gdyby Hawana rzeczywiscie nie miala watpliwosci, co do nie pozyczenie pieniedzy, to nie fatygowalaby sie, zeby rozpoczynac nowy watek w tej sprawie i nie czulaby sie zle wydajac pieniadze na bluzke. Chyba nie napisala tego postu, po to, zeby jej przyklasnac, ale po to, zeby poznac szczere opinie innych ludzi.

                        Hawano, jesli chodzi o mnie, to mysle, ze kazda taka sprawa powinna byc potraktowana bardzo indywidulanie. Nie ma chyba prostej recepty: pozyczac, czy nie pozyczac. Tak jak juz ktos wspomnial wczesniej, moze ona napraede potrzebowala i poprosila Ciebie tylko raz. A moze rzeczywiscie powinna sie nauczyc odpowiedzialnosci za to, co robi. Mysle, ze Ty sama wiesz, albo domyslasz sie, jaka to sytuacja. Jednak przyznam calkiem szczerze, ze Twoje zdanie "co mnie obchodzi cudze dziecko" wzbudzilo we mnie niesmak. Jesli zdecydowalas nie pozyczyc, nie pozyczaj, ale komentarze w tym stylu to sa niepotrzebne i moga swiadczyc o braku wrazliwosci. A przeciez sama wielokrotnie zakladasz posty, w ktorych piszesz, jaka to jestes delikatna i wrazliwa.

                        Edytowany przez: esmeralda, w: 2009/02/28 01:46

                        Edytowany przez: esmeralda, w: 2009/02/28 01:48

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 130)