Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
  • Autor
    Wpisy
  • rosemary
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      ja mogę mówić tylko za siebie –
      mam 25 lat, mieszkam z rodzicami ( i bratem), a dlaczego tak jest…? nie wiem,
      po maturze zaraz poszłam na studia w moim mieście (od urodzenia mieszkam w Wawie ), nie było sensu wynajmować czegoś osobno, tym bardziej, że wszyscy moi znajomi z liceum żyli tak jak ja. Przez ten czas zrobiłam 2 kierunki z czego na jednym z nich dwie specjalizacje. Dorabiam sobie na umowę zlecenie, ale to nigdy nie jest nic stałego ani takie stawki żeby się utrzymać czy mieć pewność, że będzie na czynsz. Dodatkowo jestem na wolontariacie w pewnym miejscu.
      Nota bene wielu moich znajomych z liceum czyli też takich z Warszawy, poszło na studia jak ja- wszyscy pomimo, że też pracowali(czy nawet już pracują np na stałe) i mieli normalne domy także mieszkają z rodzicami. Ci co się wyprowadzili po prostu mają albo – mieszkanie w prezencie od rodziców albo/i mają narzeczonych/pozostają w długich związkach i decydują się razem zamieszkać.
      Jasne gdybym była może bardziej zaradna to może rzeczywiście byłoby inaczej, chociaż dla własnej samooceny wolę myśleć, że i tak sporo rzeczy zrobiłam pomimo kiepskiego stanu psych.

      rosemary
      Uczestnik
        Liczba postów: 11

        Torquemado – dokładnie tak jak opisałeś, normalni nudzą, niszczenie siebie….

        Niedawno byłam u pani psycholog w poradi DDA, mam iść do psychiatry a potem njaprawdopodobniej do kliniki nerwic na 8-10 tygodni. Już rok temu miałam taką diagnozę, ale stchórzyłam. Teraz wszystko się układa – obrona w czerwcu, potem wakacje na terapii, potem znaleźć pracę i współlokatora….i może w końcu żyć bez nerwicy i lęku…

        rosemary
        Uczestnik
          Liczba postów: 11

          dzięki odkopaniu tego wątku dostałam subskrypcję na maila, przekopałam ten wątek i znalazłam swój wpis z 2006 roku gdzie piszę o tym, że mam ochotę czasem go zabić (ojca, nie wątek) i że chcę się jak najszybciej wyprowadzić.
          Minęły 2 lata odkąd szukałam pomocy, do tej pory nie trafiłam na terapię. Nadal mieszkam z rodzicami i nadal mam nerwicę i się wkurzam.

          A co do agresji to ja się z nikim nie szarpię, tylko czuję złość w sobie (ale ponoć złość jest dobra), tłumię ją i mam zachowania autoagresywne.

          Ghandim chyba nie chciałabym być 🙂 i zgadzam się, że na wojnie najważniejsze jest przetrwanie.

          rosemary
          Uczestnik
            Liczba postów: 11
            w odpowiedzi na: Szukam Waszych historii #37605

            ja mam ciężka depresę,w każdym razie nie znalazłam jeszcze psychologa,może nie szukam, zajebię się, akurat teraz o tym myślę, ale ze zwłokami tyle bałaganu….nie wiem sama….nie potrafię się zmusić żeby gdzieś pojść…

            rosemary
            Uczestnik
              Liczba postów: 11
              w odpowiedzi na: związek DDa z DDa? #33843

              a propos metafory ptakow, była kiedyś taka piosenka Mannamu:
              "ja mam jedno skrzydlo, Ty masz skrzydlo drugie, obejmij mnie mocno,lecimy do Słonca to bedzie nasza komunia bez konca" czy jakos tak

              Ja DDA, on DDD (powiedzmy po krotce ze on mial rodzine tylko formalnie, emocjonalnie to byla lodowka) no i pomimo naszej milosci nie wyszlo nam, stworzylismy zwiazek burzliwy, gdzie razem zle a osobno jeszcze gorzej, uzaleznieni od siebie, karmilismy sie chwilami szczescia, walczylismy ze soba zamiast byc razem przeciwko swiatu….ot zwykla historia, bez konca

              rosemary
              Uczestnik
                Liczba postów: 11
                w odpowiedzi na: nie wiem :( #33838

                ja tam nie wierzę w coś takiego jak byc stabilnym….przeciez to smieszne,byc stabilnym to chyba byc stoikiem, nic nie czuc, byc ryba, a ja nawet lubię tę swoja dzikość DDA, lubię kiedy mam ekstazy i wybuchy radość, perwersyjnie lubię kiedy coś mnie wkurza i aż ciemno mi się robi przed oczami, czuję jak cała krew uderza mi w piersi i ten smak wściekłości w ustach….kiedy mogę gory przenosić z tej wściekłości….jednym słowem BORN TO BE WILD :d

                a bycie stabilnym kojarzy mi sie ze stabilizacja – może i fajnie, ale to mi wyglada na ciepłe kapcie, tV i spać (chociaz nie powiem, czasem tęsknię do tego)

                rosemary
                Uczestnik
                  Liczba postów: 11
                  w odpowiedzi na: terapia W-wa #33835

                  a gdzie w Warszawie można iść do psychologa (za darmo czyli panstwowego tudziez z umowa NFZ,bo nie mam innej możliwości, nie mogę płacić) najabrdziej interesuje mnie teran Ursynowa/Mokotowa. Wyobrażam to sobie tak:
                  ide do psychologa, ten diagnozuje u mnie to co mam czyli (jak na oje oko ) lekkie DDA/DDD + depresja, i kieruje mnie do psychiatry, a ten wypisuje mi cudowne proszki dzieki ktorym w koncu bede spać normalnie, bede miała sile by wstac rano i bede mogla skupic sie na tym co czytam dluzej niz na 3 zdaniach…..dodatkowo bede nadal chodzila do tego psychologa i bede mu opowiadac o sowich postepach. Czy tak to dziala w naszym kraju? czy to tylko moja marzenia…? :laugh:

                  rosemary
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 11

                    mowię, ale dziwnie mi z tym, potem sie okazuje ze wcale tak nie bylo…
                    czy innym wierzę? coz jak ktos mi mowi ze mnie kocha to na poczatku czuje sie zażenowana, przerażona nawet, a potem kiedy chce to uslyszec to nie slysze juz tego i jest rozstanie

                    rosemary
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 11
                      w odpowiedzi na: Idą święta… #32800

                      jak bylam mala to swieta byly super, z babcia jeszcze, ojciec jakos sie staral,byl zabawny (mimo ze pil odkad pamietam). Od kilku dobrych lat swieta to dla mnie meczarnia, nie dosc ze jestem ateistka a moja matka tego nie rozumie ("nie jedz miesa w piatek jest post!", "nie jestes ateistka tylko ci sie nie chce do kosciola chodzic" etc) to musze sprzatac o ogolnie pomagac, a potem siadamy do wigilijnej kolacji i jest ladnie, tylko ojciec wlacza TV, gada ze nie znosi ryby i to gowno jest nie jedzenie, jest jzu pijany bo jak ja z mama,bratem i ciocia caly dzien robimy pierogi itd to on pije piwo przed tv albo wychodzi do auta i pije wodke, zasypia smierdzacy i chrapiacy a my – czyli reszta przenosimy sie do kuchni.

                      Marzę o swietach moich, kiedys, z moim ukochanym, ze jest cieplo i pieknie, ze bardzo sie kochamy i takie swieta mimo ze ateistyczne to spedzamy razem w milosci.Niestety teraz rozstalam sie po 2latach i jest mi tym bardziej ciezko… 🙁

                      rosemary
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 11

                        ja nieraz miałam ochotę go zabić, czułam się już na granicy wytrzymałości, niby nic takiego nie robił bo on nie jest agresywny tzn jest upierdliwy i gada do telewizora albo np jak ide to on tupie nogami jakby udawal ze to ja tak ide albo przedrzeznia mnie itd, no jak wariat a czasem przy jakiejs awanturze mam ochote go wypchnac przez okno albo zglanowac i skakac po glowie, jeszcze nigdy sie to nie zdarzylo, dlatego chce sie jak najszybciej wyprowadzic bo mysle ze ten dzien nastapi,a nie chec potem siedziec w pierdlu reszty zycia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)