Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • silenzium
    Uczestnik
      Liczba postów: 8
      w odpowiedzi na: Zdrada i co dalej ?? #476701

      To jest masakra stary. Robiłeś wszystko dla Rodziny, a tu wiadro pomyj spadło na Ciebie. Nie wiń siebie, ani nie wmawiaj, że byłeś głupi. Stawiałeś Rodzinę ponad wszystko i ręce sobie urabiałeś, żeby zapewnić jej wszystko co najlepsze. Podziwiam taką postawę,  bo tak robi prawdziwy mężczyzna. Dlatego to co napiszę będzie kontrowersyjne. Weź się w garść, otrzyj łzy i czas na rewanż. Nie sugeruję niczego, bo to będzie Twój wybór, ale w takiej sytuacji facet, gdzie poświęcił wszystko dla Rodziny nie powinien odpuścić. Skoro dyplomacja nie pomogła, ani po dobroci, to są jeszcze inne środki. Resztę sam sobie dopowiedz.

      silenzium
      Uczestnik
        Liczba postów: 8
        w odpowiedzi na: to nie tak miało być #476686

        Zaszło pewne nieporozumienie. Nie czuję się ofiarą. Kolega wyżej skierował mnie do działu „PROBLEM”, ale proszę mi wybaczyć śmiałość, ale niczego  tam nie znalazłem co określałoby mój problem.

        Napisane jest tam:

        „W wyniku tego czujemy się wyizolowani i niepewni w towarzystwie innych ludzi, szczególnie autorytetów.”

        W moim przypadku nie czuję się niepewnie. Co więcej, to wręcz chciałbym przebywać pośród autorytetów, ludzi mądrzejszych, bo jeśli ten autorytet jest prawdziwy, to mógłbym skorzystać z takiej znajomości, czegoś się dowiedzieć, nauczyć itp

        Izolacja to też niewłaściwe określenie. Zachowuję dystans z własnej woli, nikt mi jej nie narzuca. Nie mam większego problemu z asertywnością. Jeśli komuś nie podoba się mój sposób bycia, to trudno. Nie myślę za wiele co ktoś o mnie myśli, bo szkoda na to czasu. Ludzie gadali, gadają i będą gadać. Tacy są i nikt tego nie zmieni.

         

        I dalej napisane jest:

        „Aby się chronić, staliśmy się ludźmi, którzy stale zadowalają innych, pomimo utraty w tym procesie własnej tożsamości. Podobnie możemy mylić wszelką osobistą krytykę traktując jako zagrożenie. Sami staliśmy się alkoholikami, mamy inne uzależnienia, albo też poślubiliśmy osobę uzależnioną lub mamy oba problemy równocześnie. Jeśli tego uniknęliśmy, znaleźliśmy kogoś z innym rodzajem osobowości kompulsywnej, na przykład pracoholika, w celu zaspokojenia naszej chorej potrzeby bycia porzuconym.”

         

        Nic z tych rzeczy ! Wyżej napisałem, że mam gdzieś co ktoś o mnie myśli i jedyną osobą którą chcę zadowolić to moja lepsza połówka. Nikt więcej. Jeśli krytyka jest konstruktywna to nie mam problemu z jej przyjęciem i nie traktuję tego jako zagrożenie. Nie jestem alkoholikiem, nawet nie wiem jak smakuje alkohol, nie mam też żadnych uzależnień, a osoba którą kocham jest normalna, choć Ona jest ekstrawertykiem, a ja introwertykiem.

         

        Dalej również nic nie ma nic co by określało mój „PROBLEM”. Może to nie jest właściwe forum. Owszem jestem DDA, ale nie czuję się ofiarą.

        Stało się jak się stało i tylko jest mi żal, że prawie wszystko potoczyło się w złą stronę. Może to też poczucie niesprawiedliwości, że jedni mają wszystko na tacy podane, ładne domy, rodziny, a u mnie zawsze pod górę. Żal mi Mamy, że nic z tego życia nie miała. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek była szczęśliwa, choć przez chwilę. To wszystko napawa mnie smutkiem i żalem.

         

         

        silenzium
        Uczestnik
          Liczba postów: 8
          w odpowiedzi na: to nie tak miało być #476682

          Dziękuję za dobre słowo i cenne rady, ale wytłumacz mi proszę dobry człowieku, czym wg. Ciebie jest ten „prawdziwy PROBLEM” ?

          silenzium
          Uczestnik
            Liczba postów: 8
            w odpowiedzi na: to nie tak miało być #476675

            Wybacz jeśli to tak odczułaś. Nie było to moją intencją. Bronię Mamy, bo wiem jak wiele przeszła, jak ciężkie miała dzieciństwo – bieda, utrata własnej Matki w wieku 6 lat, oraz życie z okropną macochą. Jedyną zabawką jaką miała w dzieciństwie był piłeczka od palanta. Nic więcej nie miała.

            Mimo wszystko była niesamowicie pogoda, dobra i uczciwa. Była wspaniałą Matką i bronię Jej, bo nie ma absolutnie niczego, co mógłbym Jej zarzucić. Może tylko poza tym, że związała się z takim, a nie innym człowiekiem.

            Napisałem, że nie potrafię się pogodzić z przeszłością, ale jestem świadomy, że nie zmienię jej. I czegokolwiek nie zrobię to taka już pozostanie. Co chciałbym zmienić gdybym mógł ? Są takie rzeczy, ale czasu nie cofnę, więc szkoda o tym pisać.

            Co do Alzheimera to naczytałem się o tym jeszcze w trakcie trwania choroby i jej błyskawicznych postępów. Istnieje badanie ilości białek we krwi oraz poziomu hormonów DHEA, ale to tylko ocenia ryzyko zachorowania.  To, że dziś zrobię badanie nie oznacza, że na nią nie zapadnę. To samo dotyczy testu genetycznego, które określi predyspozycje genetyczne do występowania tej strasznej choroby.

            Wiem jedno, jeśli to się stanie i określę moment, że przestaję panować nad swoim umysłem to zrobię to co będę musiał zrobić.

            silenzium
            Uczestnik
              Liczba postów: 8
              w odpowiedzi na: to nie tak miało być #476673

              Nie myślę o terapii. Moja Siostra korzysta z terapii od kilku lat i dla Niej to jest sposób na poradzenie sobie z przeszłością, jednak ja nie wyobrażam sobie opowiadać komuś obcemu o sobie i jeszcze płacić za to. Co może mi powiedzieć czego sam nie wiem ? Że ojciec był chujem i tak nie powinno być ? Nie dzięki, ale to nie dla mnie.

              Jest jednak coś co mogłoby sprawić, że byłoby mi lżej. Marzy mi się napisanie książki o Mamie i o domu. Wspomnienie oraz hołd dla wyjątkowej Matki w jednym. Gdybym zebrał ze wspomnień wszystko co pamiętam ja, oraz moja Siostra i opisał to byłoby lepsze niż jakakolwiek terapia. Jednakże pisarzem nie jestem, więc nie wiem jak miałbym się za to zabrać. Na razie to tylko taki

              Innym sposobem byłoby wykupienie od Działu Nieruchomości pozostałości po domu rodzinnym, ale to akurat nie jest możliwe z oczywistych powodów.

               

              silenzium
              Uczestnik
                Liczba postów: 8
                w odpowiedzi na: to nie tak miało być #476671

                @ dorotaa77

                „Zastanawiam się również nad rolą twojej mamy w tym wszystkim, kiedy jeszcze była zdrowa. Przecież to była jej decyzja, że tkwiła w tym związku. Bieda nie nakazuje ani nie zmusza do pozostania w relacji przemocowej. Jeżeli chcesz ratować siebie, to nie będziesz tkwić w bagnie, tylko zrobisz coś, żeby się z niego wydostać.”

                Moja Mama miała na głowie cały dom, pracę na dwie zmiany oraz domowe atrakcje jak pranie (w pralce „Frania” lub ręczne kiedy była zepsuta), gotowanie, sprzątanie, prasowanie. Sądzisz, że miała choć chwilę na to, aby wziąć w ogóle pod uwagę taką myśl jak rozstanie ? Kiedyś pytałem Ją o to, ale odpowiedziała, że przysięgała na ślubie życie razem na dobre i na złe. Przyjęła pokornie rolę męczennicy w patriarchalnym katolickim związku i sądzę, że nie potrafiła inaczej. Poza tym weź pod uwagę ówczesną obyczajowość. Rozwódka z trójką dzieci to wówczas pośmiewisko na głębokiej prowincji. Gdzie miałaby pójść ? U kogo miałaby szukać pomocy ? Nawet dziś kobiety, matki z dziećmi nie mają łatwo. „Niebieska karta” nie załatwia sprawy. Nie ma skutecznych metod odseparowania się od toksycznego męża i najczęściej takie współczesne matki, żony żyją ze swoimi gnębicielami do końca swoich dni lub do jakiejś tragedii.

                 


                @Jakubek

                Teraźniejszość ? Również jest trudna. Z domu odszedłem właściwie z niczym. Dosłownie trochę ubrań zabranych w pośpiechu. Dekadę temu wynająłem mieszkanie w którym mieszkam z moją Panią. To w zasadzie jedyny pozytyw, że mam dla kogo żyć. Różnie bywało, raz lepiej raz gorzej, ale zawsze byłem wobec mojej Pani uczciwy i najlepszy jak tylko mogę być. Dawno temu obiecałem sobie, że nigdy nie będę jak mój stary i nie popełnię jego błędów. Poniekąd można powiedzieć, że to akurat mi się udało.  W domu rodzinnym zawsze były awantury o palenie papierosów w domu i o alkohol. Tak wyszło, że nigdy nie piłem i nie paliłem, bo nie chciałem być w tym aspekcie ułomny jak mój stary. Chciałem być lepszy.  Uznałem też, że nie będę miał dzieci jeśli miałby wychowywać się w biedzie jak ja i moje rodzeństwo. Wpadki więc też nie zaliczyłem. Staram się pragmatycznie myśleć i żyć. Choć chciałbym mieć normalną rodzinę to jej nie mam, bo nie mam warunków na to. Nie stać mnie na taki luksus. Nie mam swojego domu, ani swojego miejsca na świecie. Swego czasu próbowałem zdobyć kredyt hipoteczny na mały drewniany domek z działką na zadupiu tak jak sobie to wymarzyłem, ale nie udało się. Miałem zbyt małą zdolność i szlag to trafił. Co więcej ? Na pewno nie umiem się bawić. W sensie takim jak ludzie się bawią. Nigdy nie trawiłem zabaw, dyskotek i wszelkich imprez jak wesela itp. Sądzę, że to też efekt takiego, a nie innego wychowania. Po prostu nie to miałem w głowie kiedy dorastałem i tak mi zostało. Dziś też jest ciężko, ale cel nadal jest ten sam. Własny dom i rodzina. Tutaj już tylko zostają dwie możliwości. Drugie podejście do kredytu hipotecznego, ale przez moją Panią, albo wyjazd zagranicę i rycie przez kolejne 7-10 lat, żeby zarobić, odłożyć i kupić wymarzone 4 kąty. Czemu to takie silne jest to pragnienie posiadania domu ? Jak się go nigdy nie miało to takie się mi marzy. Tam gdzie mieszkałem, to był budynek państwowy, nie własnościowy. Przedwojenna ruina, bardzo mała, ale wydawało mi się naiwnie, że to nasz dom. To było jedno z większych rozczarowań dzieciństwa, kiedy dotarło to do mnie, że nie mamy własnego domu. I bardzo mnie to zasmuciło. Miałem wtedy może 7-8 lat. Dzieciaki w szkole przechwalały się swoimi ładnymi domami, a ja nie dość, że miałem naprawdę brzydko w domu to jeszcze się okazało, że nie jest nasz. Parę lat później właśnie moja Ukochana Mama postarała się, żeby w końcu doprowadzić bieżącą wodę, bo wcześniej od dziecka nosiłem wodę ze studni wiadrami, oraz sprawiła, że w końcu pojawiło się normalne WC i kabina prysznicowa. Nie wyobrażacie sobie jak było wcześniej. Wypróżnianie się do koszmarnej dziury oraz mycie w miednicy oraz metalowej balii to naprawdę ciężkie wspomnienie. Już nawet nie mówię o sobie, ale nie wyobrażam sobie jak trudno miała moja młodsza Siostra. Musiało być Jej bardzo ciężko. No, ale znów piszę o przeszłości, a miało być o teraźniejszości. Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie spotkał mojej Miłości. Jest dla mnie najważniejsza, ale z tym też wiążą się zobowiązania. Lata lecą i choć Ona jest równie pragmatyczna, to wiem, że zazdrości koleżankom ze studiów, że mają stałą pracę, dzieci, swoje domy. Nie mówi mi tego, ale ja to wiem. Sama też nie miała łatwo i również jest uczulona na taką przeszłość i nie chce powtarzać błędów swoich rodziców. I tak leci…

                 

                silenzium
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8
                  w odpowiedzi na: Przyjaźń #476652

                  Wielu ludzi przewinęło się przez dotychczasowe życie. Niektórych w pewnym czasie mógłbym nazwać Przyjaciółmi, ale jak to w życiu bywa, każdy poszedł w swoją stronę. Z czasem kontakt stawał się coraz rzadszy, aż w końcu rozmył się całkowicie. O ile jeszcze rozumiem tych co mają założone rodziny, dzieci itp. więc zrozumiałe, że nie będą to ludzie na każde zawołanie. Mają swoje życia i skoro sami nie widzą potrzeby kontaktu to widać, że mają ważniejsze rzeczy. Inna rzecz, że mam też dwóch znajomych od podstawówki. Single, bez żadnych związków. A i tak nie ma z nimi kontaktu. Próbowałem wiele razy jakoś się zorganizować, ale niewiele razy się udawało. Zresztą…nawet kiedy udawało się spiknąć, to są to rozmowy o niczym. Frazesy typu „jak leci ? czy co u Ciebie?”. Nie ma to sensu żadnego. Inni powyjeżdżali poza granice Polski, pojawiają się raz w roku – przy okazji załatwiania swoich spraw. Przyjaźń zdegradowana do znajomości. Podsumowując, przyjaźń, braterstwo znane z seriali czy holywoodzkich filmów to rzadkość. Inna rzecz czy kto zrozumie kogoś z bagażem DDA ? Jeśli sam tego nie przeżył to nic nie wie, bo wiedzieć nie może.

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)