Marek z Warszawy, lat 32


Na imię mam Marek, lat 32, Warszawa. Piszę do Was chyba w akcie desperacji. Mam wrażenie, że jestem osobą z DDA.

Problem mój jest bardzo bieżący. Wszystko się zaczęło od mojej choroby nowotworowej kilka lat temu. Dwie operacje i chemioterapia. W sumie pozostawiony byłem z tym problemem sam sobie, nie miałem wsparcia psychologicznego od rodziny, zamknąłem się w sobie, unikałem imprez towarzyskich. Największym problemem jest moja matka – alkoholiczka.

Mieszkam z nią i z bratem w jednym mieszkaniu, aczkolwiek każdy jest na swoim gospodarstwie. Moja matka od dawna pije, ale nikt z tym nic nie robił. 2 lata temu sąsiadka zadzwoniła do mnie, abym przyjechał do domu, bo matka ma schizy, omamy alkoholowe. Gdy wszedłem do domu faktycznie z mamą było źle. Byłem w szoku, że alkohol tak może zawładnąć umysłem. Zadzwoniłem na pogotowie. Zabrali ją do szpitala psychiatrycznego, w którym przebywała 2-3 tygodnie. Pobyt tam zrobił na niej wrażenie i zarzekała się, że nie będzie już pić. Nie piła ponad rok. Ogólnie przechodziła w etapy „ciągłego” picia i abstynencji.

W ostatnim miesiącu przychodziła do domu pijana, przez ponad tydzień. Jej alkoholizm siadł na mnie psychicznie. W tygodniu jej picia, gdy wracała do domu, dzień w dzień wylewałem do zlewu po 5 – 10 piw, robiła awantury. Jak nigdy nie wzywałem policji, tak w tym okresie wezwałem trzykrotnie. Miałem wybór: albo wezwać policję albo z nerwów zrobić jej niechcący krzywdę. Policja zaproponowała mi, że założą matce tzw. „niebieską kartę”. Od tamtego momentu matka się do mnie nie odezwała.

W ostatnich dniach wywiad zrobili ze mną i z matka pracownicy OPS i dzielnicowy. Po wyjściu pracownika OPS matka weszła do mego pokoju i powiedziała, że „matki już nie mam”. Ogólnie nie odzywamy się do siebie już 2 tygodnie. Zostałem z tym tematem sam. Brat nie chce stanąć po którejkolwiek stronie.

Czuję, że jestem wyczerpany psychicznie. Przecież chciałem tylko tego, aby matka zaczęła się leczyć – w końcu choruje na serce. A wyszło na to, że to Ja jestem ten NAJGORSZY. Normalnie płakać się chce. Co mam robić dalej? Proszę o jakąś podpowiedź, pomoc.


Marek, 32 lata, mail