Marta, 25 lat


Cześć Wszystkim. Weszłam na waszą stronę dzisiaj, całkiem przypadkiem, dzięki reportażowi na TVN o DDA. Nie wiem kompletnie od czego zacząć. To znaczy wiem, powinnam chyba od leczenia… Nigdy do mnie nie dochodziło to, że będąc córką alkoholika, sama jestem chora.

Mam 25 lat, mój ojciec pił odkąd sięgam pamięcią. Jedna sytuacja z wczesnego dzieciństwa bardzo utkwiła mi w pamięci. Miałam około 6 lat, a moja siostra 11. Ojciec był bardzo pijany, oczywiście kłócił się ostro z matką. Wylewał pomyje na podłogę, kazał jej to szorować na kolanach, ja zanosiłam się z płaczu, była zima, mróz, śnieg. Siostra, ubrana tak jak stała, wybiegła z domu, a ja za nią bez butów. Ona to zobaczyła i oddała mi swoje buty i w skarpetkach, bez kurtki, uciekła z domu. Nagle płacz, histeria w domu, gdzie jest Ania, poszukiwania Ani, znaleźli Anię. Miała przemrożone ręce i stopy. Do dzisiejszego dnia, ma 30 lat, ma problemy z czuciem w rękach i stopach. Takich sytuacji było mnóstwo.

Mając około 9-10 lat zachorowałam na ospę, ojciec był akurat wtedy za granicą, siostra w szkole, matka w pracy. Miała przyjechać do mnie ciotka i zająć się mną. Nie zdążyła. Przed nią przyjechał jej mąż, a mój wuj, też alkoholik. Chlał na umór. Tego dnia przyjechał do mnie pijany. Co ja mogłam, miałam 9-10 lat. Drobne dziecko, nie miałam nawet jak się przed nim obronić, on postawny, otyły. Molestował mnie, dotykał mnie wszędzie. Krzyczałam, prosiłam i modliłam się, żeby ciocia wreszcie dotarła.

Kilka lat temu nie było tak głośno o molestowaniu, nikt nie uwierzył. Kilka miesięcy później, jak ciotka przyjechała powiedzieć, że on umarł, ja skakałam, śmiałam się, cieszyłam się jak wariatka, ale nikt z rodziny nie powiązał faktów dlaczego. Wuj zdechł, a ojciec dalej pił, pracował za granicą, zjeżdżał i pił. Ja z siostrą dorastałam, była starsza i bardziej rozumna. Siostra zawsze stała za mną, chciała mnie obronić przed tym, próbowała ojca podtruwać, zrzucała ze schodów. Boże ile było zła w tym wszystkim.

Ja zaczęłam się buntować, miałam chyba z 15 lat. Kończąc gimnazjum, jak chciałam zwrócić na siebie uwagę, aby ojciec przestał – wagary, alkohol, narkotyki. Poszłam do liceum, z którego mnie wypierdzielili. Piłam, uciekałam z domu. Ojciec pił, kazał mi wypierdzielać, to wypierdzielałam. Znikałam, nie było mnie kilka dni w domu, a on trzeźwiał i mnie szukał, żeby powiedzieć, że więcej nie będzie pił.

W wieku 18 lat zaszłam w ciążę, myślałam, że będzie ślub, wesele. Okazało się, że trafiłam na takiego samego alkoholika, jakim był mój ojciec. Ciągle pił, jeździł po pijanemu, prawo jazdy miał zabrane chyba 3 razy. W końcu zmądrzałam i rozeszłam się z ojcem córki.

Mój ojciec też się nie zmienił – pił dalej. Moje dziecko mając około 2 lata musiało ze mną uciekać z domu. Zima, a my spałyśmy w samochodzie. Mając 22-23 lata znowu się zakochałam w mężczyźnie starszym ode mnie o 13 lat. Był dla mnie ideałem, dawał mi poczucie bezpieczeństwa, ale tylko przez miesiąc. Później zaczął pokazywać swoje. On też jest alkoholikiem, kłamał od początku. Myślałam, że jest po jednym rozwodzie i ma jedną córkę, a z czasem dowiedziałam się, że był po dwóch rozwodach i ma troje dzieci, ale ja już go kochałam.

Myślałam, że to żadna przeszkoda, że jakoś nam się ułoży… Jestem z nim, znaczy byłam, prawie 3 lata i walczę o każdy dzień. Jest alkoholikiem. Jak ma ciąg to potrafi miesiąc pić, obiecywać, że skończy, a na drugi dzień znowu jest pijany. Próbowałam go ratować, zawoziłam go na odtruwanie, do szpitala odwykowego na leczenie i tak w kółko.

Co zarobi, to przepije, wysprzedaje. Teraz znowu walczę. Ma ciąg już drugi tydzień, nie mam już siły, pieniędzy, zaniedbałam siebie, a przede wszystkim córkę, po to, by mu pomóc.

Myślałam, że wyszłam z problemów z dzieciństwa. Liceum skończyłam, później studia, w między czasie kursy specjalistyczne. Pracę mam, dziecko próbuję wychować jak najlepiej potrafię. Wszystko chcę zrobić doskonale, a okazuje się, że pogrążam się w coraz to większych i gorszych problemach.

Nie mam już sił walczyć. Mam 25 lat, jestem kłębkiem nerwów i osobą, która potrafi płakać, a po chwili śmiać się z tego, że płakała.

Dzisiaj, czytając historię innych, łzy leciały mi ciurkiem. Czy ja będę kiedyś jeszcze normalnie żyła? Czy kiedyś będę miała normalną rodzinę?


Marta, 25 lat, DDA