Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA?

O tym ,że coś się ze mną dzieje i że ma to ścisły związek z alkoholizmem mojego ojca wiedziałam długo, ale nie traktowałam tego jak współuzależnienie. Jakieś 1,5 roku temu, gdy moja mama była już w trakcje kilkuletniej terapii, siostra po kilku spotkaniach z terapeutą, odważyłam się przyznać przed samą sobą i najbliższymi, że jestem DDA.

Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?

Moje dziecko… 4-letni synek, przy którym nie panowałam nad emocjami. Zachowywałam się dokładnie tak samo jak moja współuzależniona mama, znerwicowana, zestresowana, rozchwiana emocjonalnie, nie umiejąca radzić sobie sama ze sobą i przez to wszystko wyżywająca się na dziecku. Bezbronnym dziecku… Patrząc w lustro, widziałam ją sprzed kilkunastu lat i nienawidziłam siebie takiej… Synek cierpiał razem ze mną. Cóż takie dziecko może rozumieć? Czemu mama jest ciągle niezadowolona i wrzeszczy na mnie bez powodu?
Bałam się, że kiedyś nie zapanuję nad sobą i zrobię mu krzywdę… To był najważniejszy powód zgłoszenia się na terapię…

Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?

Jak wyglądało moje życie?
Wstyd i ukrywanie prawdy… Wstydziłam się mówić o ojcu, który miesiącami pił… Wychodząc ze szkoły modliłam się, żeby nie stał pod sklepem, a jak tam był udawałam, że go nie znam… Szkołę średnią wybrałam 30 km od domu, więc nie musiałam się obawiać, że ktoś się dowie. Nigdy, żaden z moich partnerów nie wiedział o tym CZYMś… Gdy zaczynały się ,,ciągi alkoholowe’ spotykaliśmy się poza domem lub ja kończyłam związek. Nie wiedziałam jak wytłumaczyć to co się dzieje w domu…Przez to straciłam na wiele lat moją największą miłość… W pracy powiedziałam o tym po wielu latach, gdy musiałam wziąć dni wolne na składanie zeznań na policji lub sprawę w sądzie (o znęcanie się ojca nad rodziną). Równoczesne ze wstydem było poszukiwanie akceptacji i podnoszenie własnej wartości, w sposób znamienny: imprezy (kto wypił więcej ten był SUPER), zmienianie partnerów (przelotne ,,miłostki’, a czasem spotykałam się z dwoma równolegle). Kojarzy się jednoznacznie, prawda? Ale w takich chwilach nie musiałam myśleć o WSTYDZIE. Byłam kimś (w moim ówczesnym mniemaniu).
Potem poszukiwanie stałego partnera i tak naprawdę wzięłam pierwszego lepszego, który był miły i mówił, że kocha. Ciąża, małżeństwo, dziecko,rok udawanego rodzinnego życia a w międzyczasie śmierć ojca (powiesił się po 2-miesięcznym ciągu). Powrót do domu- 4 DDA w domu i małe dziecko… Bezsilność, bycie samą, problemy dnia codziennego i odciskająca piętno na każdym dniu przeszłość stworzyły mieszankę piorunującą. W ostatniej chwili,gdy wybuch był blisko, stwierdziłam, że pora rozprawić się z przeszłością… Zaczęłam terapię. Jestem na początku drogi… I wiecie co? W końcu rozumiem co się ze mną działo i dzieje. Jestem zdrowa… Jestem normalna…Nie mam zaburzeń hormonalnych, nie mam depresji oraz paru innych chorób psychicznych, których ja jak i inni szukali we mnie… JESTEM DDA… Wiem co jest przyczyną tego wszystkiego. Jak to się mawia: znam swojego wroga…Nie jest już dla mnie taki groźny. Atakuje mnie nie raz i będzie atakował, ale ja jestem na to w pewien sposób przygotowana. W końcu jestem świadoma tego co się dzieje… To piękne uczucie.Po tylu latach WIEDZIEć CO SIę DZIEJE…

W listopadzie 2007 roku równocześnie z rozpoczęciem terapii wróciłam do mojej jedynej wielkiej miłości. Mieszkamy razem, wychowujemy moje, a teraz już coraz bardziej nasze dziecko i myślimy o powiększeniu rodziny… Szukam teraz nowego terapeuty w Warszawie ( w związku z przeprowadzką nie jestem w stanie jeździć do tej u której zaczynałam terapię)… I zaczynam od nowa…

Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?

Trzeba sobie głośno powiedzieć 'JESTEM DDA’. Bez uświadomienia sobie spraw z tym związanym nie ruszysz z miejsca. Będziesz się pogrążać… ,,Jutro jest pierwszy dzień reszty Twojego życia’. Masz o co walczyć.

zyletka31