Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jestem jakoś wyprana z radości życia

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • serena66
    Uczestnik
      Liczba postów: 240

      Mało co mnie cieszy od dłuższego czasu.

      Pracowałam w dhlu. Nie przedłużyli mnie umowy. Do tej pory mnie to boli bo lubiłam ludzi z którymi pracowałam. Obecnie pracuje w salonie Forda na myjni. Niby się powinnam cieszyć z tego bo to związane jest z moimi zainteresowaniami motoryzacyjnymi ale nie umiem.

      U mnie w rodzinie mój brat się żeni i ojcem będzie. Niby to radosna rzecz ale ja nie umiem się z tego cieszyć. Zdarzało się że w domu mi mówili że będę musiała kupować dziecku zabawki, utrzymywać z nim kontakt i je odwiedzać.

      Mam być świadkową na ślubie brata i matką chrzestną. Nie był to mój pomysł. Wiem to od matki że taką podjęli decyzje. Generalnie dla mnie nie jest problemem odpowiedzialność w pracy (ale nie na kasie fiskalnej) ale jeśli chodzi o dzieci to jestem jak najdalej od takich spraw. Sama nie chcę mieć własnych dzieci. Mam 27 lat i wg. biologii to jest dobry wiek ale nie chcę. Od czasu wyprowadzki z domu jestem wygodnicka. W weekendy lubię do południa spać. Poza tym bym takie dziecko skrzywdziła. Pomijam już moją niestabilną sytuacje zawodową bo trafiam na nieuczciwe firmy w których zwalnia się ludzi za nic.

      Myślałam nawet by psychiatrze powiedzieć by do psychologa mnie skierował. Nie rozumiem co jest ze mną nie tak. Same tabletki które od niego mam to powodują tyle, że emocje są stabilne. Ale zdarza mi się zapomnieć o tabletkach. Wtedy wieczorami to leżę przytulona do pluszaka i płaczę.

       

      BlankaBianka
      Uczestnik
        Liczba postów: 27

        Witaj Serena 🙂 chyba trochę cię rozumiem z tym brakiem cieszenia się różnymi sytuacjami w życiu. Ja mam na przykład tak, że często doświadczam przewlekłych subdepresji. Bywa że tygodniami płaczę, a potem na chwilę to się stabilizuje przechodzi w jakąś rutynę, jest nawet dziwny spokój, bo przyzwyczaiłam się do tego, jednak co jakiś czas wszystko mi się burzy, zaczyna się rozpad wartości, przychodzą ciężkie emocje i uczucia, których nie rozumiem z marszu, bo pojawiają się znienacka, choć nic samo z siebie się nie bierze i wiem, że w jakiś sposób być może sobie na to sama zapracowuje, nie do końca umiem o siebie zadbać, ale chcę się tego cały czas uczyć. Miałam jakiś czas temu, bodajże z miesiące czy trzy wstecz, odwiedziłam moja siostrę i jej chłopaka z inną siostra, poszliśmy na wernisaż, kolacja i spacer po starym rynku, widziałam że dobrze się bawią, ale ja już nie umiałam i gdy to zobaczyłam jeszcze bardziej mnie to bolało, miałam chore myśli by się zabić i fantazjowałam jak to zrobić byleby się od nich mentalnie odciąć, myślałam o śmierci by się uspokoić, by rozwiązać tą przykrą dla mnie sytuacje, że nie jestem na tej samej fali co inni. To nie była pierwsza taka okoliczność. Do końca nie wiem jak na to patrzeć, gdyż mam tak od dziecka, często dotyka mnie smutek, frustracja, czuję się w środku martwa, potem wściekła i na odwrót i nie mam z kim za bardzo o tym porozmawiać. Chodzę na terapię, maluję, umiem pogadać z ludźmi, ale to są zazwyczaj rozmowy trywialne o pogodzie. Od pewnego czasu stwierdziłam, że koniec z udręczaniem siebie samej, że nie cieszy mnie to co innych, że sytuacja powszechnie radosna dla mnie jest nijaka i robić sobie z tego powodu wyrzuty, w praktyce i tak ciężko jest tego nie robić, ale staram się, bo to ja jestem że sobą 24h na dobę i chce się o siebie troszczyć i dbać o siebie, gdy dłuższy czas dobija mnie jakiś smutek to wtedy staram się w niego wsłuchać, poobserwowac go, nie radzę sobie z tym sama, bo jest to niezwykle trudne i pomaga mi terapeutka głównie w tym. Niektórzy ludzie już tak mają, że są bardzo wrażliwi i są bardziej narażeni na udręki egzystencji, ale to nic złego, Ty masz po prostu inaczej i myślę że to jak czujesz jest ok, uczuciami powinno się zajmować, bo one często mówią nam coś istotnego o nas samych, kiedy już to wiemy to można zacząć z tym pracować i się rozwijać. Myślę nawet że duża wrażliwość i delikatność jest wielkim darem, ale też bardzo trudnym do pielęgnowania, dzięki wrażliwości możemy dostrzegać więcej, jeżeli będziemy z nią żyli w zgodzie. Powiedziałabym nawet, że wrażliwość jest i darem i przekleństwem. Czasami tak dużo się w nas dzieje, że potem przychodzi otępienie i nic się nie czuje. Mi brakuje bardzo rozmów o życiu wewnętrznym, takie rozmowy mam tylko na terapii, bo jak tak obserwuje ludzi dookoła to temat smutku czy opowiadanie o skomplikowanych emocjach i uczuciach, które mają wiele poziomów i nie są oczywiste innych przerastają. Często się z tym spotykam, że inni ludzie są bardziej nakierowani na działanie, kiedy rozmawiam z kimś o uczuciach to często mam wrażenie, że jakaś dana osoba nie rozumie do końca co próbuje jej przekazać, nie raz mam wrażenie, że ktoś i mnie traktuje w sposób oczywisty „każdy miewa doly”, „nie jest tak źle, co ty mowisz”, „nie wymyślaj” to są przykłady i kiedy słyszę takie rzeczy to już wiem, że ktoś mnie włożył w jakąś szufladke i dostaje rozwiązanie „nie wymyślaj i ciesz się”. Ale ja nie wyskoczę z polany na górę od tak, pewne rzeczy trzeba przeżyć i dopuścić do siebie, bo potem może być gorzej. Mimo wszystko, że każdy ma doły, nie znaczy że możemy teraz te doły wartosciować i się porównywać, każdy smutek przeżywa na swój sposób i trzeba do tego podchodzić indywidualnie. Takie jest moje zdanie.

        Serena jeżeli jest Ci ciężko to polecam Ci terapię, bo otoczenie niekoniecznie może Ci zapewnić odpowiednie wsparcie, oczywiście nie wiem jak dokładnie wygląda Twoja sytuacja i ciężko mi się właściwie wypowiedzieć, ale terapia to dobry pomysł 🙂

        BlankaBianka
        Uczestnik
          Liczba postów: 27

          Poleciłabym Ci też bezpłatna infolinię, gdzie otrzymasz również fachową pomoc, LINIA WSPARCIA. Spróbuj może poczujesz się lepiej 🙂

          serena66
          Uczestnik
            Liczba postów: 240

            Na codzien mieszkam w innym mieście. Jestem tu sama. Nie odwiedzają mnie bo jak to mówili że jak kupię sobie mieszkanie to wtedy.

             

            Nie rozumieją że takie rzeczy jak ślub czy chrzciny mnie nie cieszą i mam mówić że tak zgadzam się na bycie świadkową.

            Jak przyjeżdżam raz na miesiąc do domu to tylko o ciąży słyszę i ślubie. Staram się malo wydawać swoje pieniądze. Czasem zjem coś na mieście. W barze mlecznym głównie.

            michal84
            Uczestnik
              Liczba postów: 662

              Serena, z tego co wiem to te tabletki mają tonować emocje wiec trudno przy nich się cieszyć. Wiem bo sam przez pewien czas brałem. Po za tym mam wrażanie że skupiasz się tylko na samych negatywach. Cieszyć się można się nauczyć. Wiem bo się nauczyłem i wiem że warto.

              Blanka, przerażający opis mnie sprzed kilku lat.

              Dziewczyny. Przez wiele lat prowadziłem smutne życie. Ale nie dlatego ze cały świat się na mnie uwziął jak mi się wydawało ale dlatego że radość była dla mnie przerażająca. Po prostu byłem tchórzem. Bałem się cieszyć, bałem się mieć radość życia bo bałem się ze ktoś mi to odbierze.  Uważałem się za wyjątkowego. Wszyscy mówili mi ze jestem wrażliwy. Aż zacząłem pracować nad sobą i usłyszałem ze jestem nadwrażliwy. Smutno mi się robiło jak widziałem że w Afryce jest głód, ale nawet kromki chleba nie dałem głodującym w Polsce. Czemu?? Bo tak naprawdę gówno mnie obchodzili inni. Ja po prostu nie umiałem żyć bez smutku i udręczania się. I tak było. Życie jest piękne mimo różnych kolei losu. Zdarza się czas na smutek w nim u mnie dziś. Ale kiedyś tyko na to był czas. Pamiętam sytuacje gdy byłem z nastolatkiem. Gdzie cała moja rodzina siedział w kuchni śmiała się i panowała ogólna radość i spokój w domu ( gładkość ) a ja poczułem że coś mnie dusi. Ta atmosfera wywołała u mnie atak paniki. Musiałem stamtąd wyjść. A przecież właśnie marzyłem żeby w moim domu tak było.  Tak bardzo nauczyłem się żyć w tym moim smutku, użalaniu się i poczuciu wyjątkowości że normalność o której marzyłem była dla mnie koszmarem.

              Dziś jest inaczej. Dziś żyje normalnie. Mam bliskie mi osobę z którymi rozmawia na różne ważne tematy ale mam też znajomych z którymi rozmawiam na bzdury i to też mnie cieszy.Bo dla mnie to jest właśnie życie. Normalność. Spytać się sąsiada jak leci choć tak naprawdę mam go w dupie ot tak tylko żeby znać swoich sąsiadów i mieć z nimi normalne stosunki, powiedzieć pani przy kasie dziękuje mimo że to jej praca bo zawsze na mój widok się uśmiecha i to mnie buduje bo widzę ze uważa mnie za uprzejmego, i to podnosi moją wartość.

              Wiecie jak ja mogłem się cieszyć z czegokolwiek ja nigdy nie byłem z siebie zadowolony. Nigdy tego nie zrozumiem ale moja droga do zmiany siebie prowadziła prze akceptowanie siebie taki jaki jestem. Jak zaakceptowałem to ze jestem taki smutas przezwałem nim być. Jak zaakceptowałem to że jestem niecierpliwy okazało ie że mam coraz więcej cierpliwości.

              Dziewczyny macie w sobie wiele fajnych cech. Są też takie których nie chcecie ale jesteście jakie jesteście. I nie ma drugiej takiej osoby. Nauczcie się kochać i akceptować Siebie a świat stanie się piękniejszy. Wierze w o bo u mnie to zadziałało.

              A tak na marginesie mam depresje i próby samobójcze za sobą. Radze sobie bez leków mimo ze jest czasem ciężko dziś chce żyć bo życie jest piękne. Chce żyć bo w końcu spróbowałem żyć a nie tylko wegetować i okazało się że życie jest fajnie.

              Zyczę wam pogody ducha i byście pokochali siebie takimi jakimi jesteście.

              serena66
              Uczestnik
                Liczba postów: 240

                Z tym skupianiem się na negatywach to jest u mnie tak że wychowywałam się w takim otoczeniu.

                Ostatnio stwierdziłam że narazie zrezygnuje z robienia technika pojazdów samochodowych. Muszę sobie ustabilizować sytuacje zawodową.

                serena66
                Uczestnik
                  Liczba postów: 240

                  To brzmi też tak jakbym miała kochać to że mam predyspozycje do mechaniki samochodowej. Przypadkiem mi to wyszło w badaniu u doradcy zawodowego odnośnie zawodu. Trudne to jest bo się przekonałam do tego, że nie chcą za bardzo brać kobiet do takiej pracy. Dla mnie to nie jest problemem pracować z samymi facetami. Zwłaszcza, że nie czuje się kobietą a facetem w ciele kobiety.
                  Wczoraj mi się znów zebrało na płacz. Nie pracuje w dhlu, a do tej pory mnie to boli. Lubiłam osoby z którymi pracuje. Zdarza mi się jeszcze je wspominać.
                  Odpuściłam sobie szukanie pracy na wózku widłowym (a mam uprawnienia) bo mam za małe doświadczenie.
                  Żartować to nie umiem za bardzo. Generalnie nie wiem czy jak coś powiem to jest jako żart czy co.

                  BlankaBianka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    Mi się wydaje, że na wszystko przychodzi czas i każdy ma swoje tempo. Serena u Ciebie może jeszcze nie ma piekła bo jesteś tutaj, szukasz pomocy to bardzo dobry znak, że zależy Ci na samej sobie. Ja na Twoim miejscu skorzystała bym z lini wsparcia, gorąco polecam 🙂 terapie też polecam. Ludzie mają różne problemy, a głęboki i długotrwały smutek to poważna sprawa, nieleczony może być groźny. Opieka terapeutów to dobra opcja, ja sama z niej korzystam. Jesteś sama z tym problemem, a rodzina może Ciebie nie rozumieć, bo zapewne nie mają świadomości Twojego stanu, bo po prostu może nigdy tak nie mieli co nie znaczy, że nie jesteś dla nich ważna. A z pracą, ja sama mam pracę której niecierpię nie raz, ale pracę zawsze można zmienić 🙂

                    michal84
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 662

                      Serena a czemu masz nie kochać tego ze masz do czegoś predyspozycje?? Przecież to ty:)

                      Uwierz że w głowie nosisz kosmos. Twoja głowa ma potężną moc dla Ciebie tak jak moja dla mnie. Latami niszczyłem sobie życie komplikując najprostsze sprawy i szukają w życiu negatywów z tchórzostwa. Gdy zmieniłem swoje myślenie i nastawienie do świata i okazało się że życie jest prostsze a świat piękniejszy mimo że z przyczyn wypadków losowych i nieuczciwości moja sytuacja materialna jest tragiczna. A i tak nie boje się zrezygnować z pracy jak się w niej meczę. I nie szukam dziś nowej tak jak kiedyś 3 miesiące tylko potrafię w tydzień.

                      Udało mi się uzyskać spokój ducha mima kruchej sytuacji na wielu płaszczyznach. Uzyskałem go dzięki wierze w Siebie i nauczeniu się podejmować decyzji. Przestałem żyć przeszłością. Czasu nie cofnę. Żyje dniem dzisiejszym. To prosta receptura której nie umiałem wdrożyć bo sam sobie to komplikowałem.

                      Tak naprawdę brakowało mi odwagi do życia zwalając odpowiedzialność na rodziców.

                      Szczęście to stan umysłu a nie rzeczywistości która nas otacza. Mając zgodę ze sobą i kochając Siebie jestem szczęśliwy mimo różnym koleją losu. Dziś jestem szczęściarzem bo umiem się cieszyć z małych że bo umiem sam z Siebie być dumny.

                      Serena głowa do góry. Będę trzymał kciuki byś pokochała i zaakceptowała Siebie taką jak jesteś.

                      serena66
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 240

                        Do biura nie chcą mnie przyjąć. Wózki widlowe odpuściłam sobie. Mam za mało doświadczenia. Za dużo płakałam już z tego powodu że nie chcieli mnie wziac do pracy

                        U mnie z pracą to jest tak że jakakolwiek to po miesiącu mi się trafia. Ale wolałabym pracować w ciepłym pomieszczeniu. Nie mam pomysłu gdzie iść pracować. A te predyspozycje mechaniczne przypadkiem mi wyszły.

                        Tylko co z tego jak do mechaniki samochodowej nie wezmą kobiet.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.