Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Strach przed bliskością

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 23)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 64

      Witajcie 🙂

      Moim problemem jak pewnie dla wielu dda jest strach przed bliskością.W rozmowach z ludźmi wydaje się otwarta,wesoła,wydaje sie być otwarta na wiele tematów ale jak ktoś chce mnie bliżej poznać to powstaje jakaś blokada.Chce wejść w relacje ale z drugiej strony czuje jakby mną jakaś niewidzialna siła sterowała i mówiła uciekaj.I tak do tej pory robiłam,miałam koleżanki,kolegów ale jak znajomość zmierzała ku przyjaźni lub miłości to uciekałam.Odrzucałam ludzi,słowami,czynami.Przez lata straciłam przez to dużo okazji na trwałe relacje.Przez jakiś czas robiłam to z automatu,bo w sumie to zawsze czułam się jak człowiek automat.Jakiś czas temu powoli zaczełam mieć znów powoli kontakt z własnym ciałem i emocjami ,to był bardzo trudny proces i sama ze sobą walczyłam jakiś czas bo nie chciałam do siebie dopuścić samej siebie.Ale wkońcu po różnych turbulencjach życiowych zaczęłam dopuszczać do głosu swoje emocje i to co mówi moje ciało.Teraz żałuje,że tak się stało,że tyle fajnych okazji i ludzi odrzuciłam ale wtedy nie potrafiłam inaczej przynajmniej tak mi sie wydaje.Teraz karma wróciła do mnie.wiem ze to co wtedy sie dzialo nie bylo z mojej winy do konca ale i tak czuje sie winna i uwazam ze to co teraz przezywam jest czyms w rodzaju pokuty ale i lekcja dla mnie z ktorej chce wyciagnac wnioski i staram sie ale juz niewiem co robic zeby sie tak nie bac.Wiem ze moge byc silna i pewna siebie jak bede o to sie starac  ale poki co dalej odrzucam fajnych ludzi ,nie potrafie im zaufać i to bardzo boli bo wiem że to „tylko” w mojej glowie siedzi i mam swiadomosc ze trace fajne chwile ale strach jest silniejszy.Czy jest Tu osoba,która może miała podobnie i poradziła sobie z tym?

      Pozdrawiam

      sjz39
      Uczestnik
        Liczba postów: 54

        Witaj. Może nie odpowiem na Twoje pytanie, nie mniej jednak, moja „jeszcze” żona zachowuje się podobnie. I mam z tym wielki problem, kłopot. Może mi pomożesz zrozumieć, gdyż mam wiele wątpliwości. Jestem gotów złożyć pozew rozwodowy. Podobnie jak Ty jest DDA. Córkę i mnie odrzuciła emocjonalnie. Jest tylko ciałem a psychicznie, emocjonalnie jej nie ma. Lekcje z córką odrabia na odwal. Są wieczne uwagi za brak lub złe wykonanie zadania domowego. Córka ma 7 lat. Gdy zwracam jej uwagę, mówi, że tylko występuje w jej imieniu reprezentatywnie. Bardzo ją to męczy. Chciałaby, by ktoś zdjął z niej ten ciężar. Gdy tylko jestem w domu, zostawia mnie z obowiązkami domowymi( od porządków, gotowania po lekcje). Mówi, że jest biedna bo przecież pracuje i nie ma czasu. Ona pracuje 8/dziennie. Ja od 8 do 12 godzin/dziennie. Nie ma czasu dla rodziny…. Za to ma czas na wielogodzinne spotkania z koleżankami, którym ROBI ZAKUPY. Tłumaczy to, że one są biedne, bo pracują, maja rodziny i nie mają czasu. Sam, zajmuje się więc zakupami. Jeśli ktoś może mi to wytłumaczyć, pozostawiam swego maila: levus2006@poczta.fm       Pozdrawiam.

        Anonim
          Liczba postów: 64

          Sjz39- Witaj.Czy żona uczęszcza/uczęszczała na terapie ?

          sjz39
          Uczestnik
            Liczba postów: 54

            Tak, uczęszcza od 2ch lat na indywidualną terapię i …. To jest efekt. A jak mi się nie podoba, to se mam zmienić partnerkę, mówi.

            Anonim
              Liczba postów: 64

              To ,że chodzi na terapie nie oznacza ,że ta terapia jej musi pomagać.Po pierwsze może mieć nieodpowiedniego dla siebie terapeute i wtedy trzeba szukać innego.po drugie może nie jest do końca ze sobą szczera i z nim przez co nawet najlepiej dopasowany terapeuta nic nie zdziała.Ja chodziłam chwilę na terapie ale ,że na tamtem czas nie byłam gotowa i wielu spraw nieświadoma to kłamałam jemu i samej sobie przez co było jeszcze gorzej.Można też spróbować terapi grupowej.Można „przyznać” się do terminu dda u siebie ale tak naprawde nieświadomie robić to po to żeby mieć kolejne wymówki żeby się zachowywać jak do tej pory bo przecież jestem dda i dajcie mi spokój.Ale dopóki człowiek sam przed sobą sie nie obnarzy i nie przyjmie rzeczywistości jaka była i jest i swoich uczuć prawdziwych to nie bedzie wstanie ich przerobic i z tego wyjsc.Ja kłamałam bo całe życie w domu byłam zmuszona wypierac swoje emocje te dobre i te złe.Przez lata nie miałam kontaktu ze swoim ciałem i emocjami a że u mamy widziałam ciągłe kłamstwa to nieświadomie ich używałam jako mechanizm obronny który przez jakiś cAs owzem służył mi w domu i pomagał przetrwać ale potem tylko utrudniał budowanie zdrowego życia.Jest coś takiego jak współuzależnienie nie tylko jak jedna strona pije ale to działa też w przypadku dda/innych chorob jak nerwica ,które dotykaja partnera.Ty teraz też powibieneś iść na terapie uważam.Możecie spróbować razem iść na terapie jak jesteście wstanie sie przed sobą otworzyć i jeśli się dalej kochacie.Zróbcie to też dla dziecka bo one potem będzie płavić za to w swoim życiu.Czasami lepiej mieć rozwiedzionych ale szczęśliwych osobno rodziców niż wychowywać się w domu gdzie rodzice w żaden normalny sposób się ze sobą nie dogadują.Pozdrawiam

              Delta
              Uczestnik
                Liczba postów: 100

                To ,że chodzi na terapie nie oznacza ,że ta terapia jej musi pomagać.Po pierwsze może mieć nieodpowiedniego dla siebie terapeute i wtedy trzeba szukać innego.po drugie może nie jest do końca ze sobą szczera i z nim przez co nawet najlepiej dopasowany terapeuta nic nie zdziała

                zgadzam się Karolalove , też mam odczucie że ta terapia tylko utwierdza żonę sjz39 w zakłamaniu budując jej silniejszą pozycję w związku „to ona rozdaje karty” jednak czuję że terapia bardzo podoba się jego żonie i jakoś nie czuje aby chciała coś zmienić, czuję że odrzuci propozycję nowej terapii , mam też odczucie że nie kocha dziecka, znajdzie jakąś wymówkę , okręci „kota ogonem” i zamiecie sprawę pod dywan zrzucając winę na męża. (sama mogła też nie być kochana i nie potrafi tego odczuwać ani nawet nie wie co to znaczy, nie jest nawet sprawiedliwa).
                Chciała bym się mylić ale żyję z kimś podobnym całe życie (moja matka) i znam psychikę takich ludzi, im nie chodzi o poprawę , rodzinę, oni chcą tylko górować nad innymi, mieć kontrolę i manipulować otoczeniem nawet terapeutami to dla nich szczęście i przy tym nie liczą się z nikim.

                Delta
                Uczestnik
                  Liczba postów: 100

                  wydaje mi się że sytuacja powyżej opisana bardziej łączy się z DDD (rodziny dysfunkcyjne) np. moja matka nie była wychowywana przez rodziców alkoholików ale jedno z jej rodziców doświadczyło głębokich traum wojennych i zmagało się z chorobą psychiczną. Dlatego nic w domu mojej matki nie było prawdziwe. Żyła w fikcji i urojeniach jednego rodzica i patrzyła jak drugi ciężko pracuje aby to utrzymać. Podobnie może być jak alkoholizm jednego z rodziców był wynikiem braku leczenia choroby psychicznej. Wydaje się to nie mieć znaczenia ale wtedy w terapii warto sobie uświadomić że podłożem alkoholizmu była choroba psychiczna aby wyjść z fikcji rodzinnej. Dla wielu osób jest to bardzo trudne. Wolą wierzyć w wesołego zabawowego rodzica pijaka niż chorego psychicznie rodzica, żyją w mistyfikacji i na bazie tego budują swoje życie okłamując innych co do swoich uczuć i motywów. Taka terapia jest trudna i bolesna bo podważa podstawy funkcjonowania rodziny dlatego niektórzy nie chcą tego dotykać.
                  Dla mnie kluczowym momentem w terapii było przyjęcie do wiadomości że mama nigdy mnie kochała i że nie ma takiej rzeczy którą mogła bym zrobić aby mnie pokochała bo ona nie wie co to znaczy. Wtedy przestalam się sama oszukiwać i po woli mogłam wychodzić z kłamstw i matactw którymi byłam otumaniona w domu rodzinnym.

                  sjz39
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 54

                    Co do mojej terapii….. to ja chodzę od 6u lat na terapię. Doszło do tego, że chciałem popełnić samobójstwo. Byłem w/g niej wszystkiemu winny. To że jestem taki jaki jestem, że nie ma tyle kasy jak inni, nie ma tego czy tamtego jak inni, „inni – ci lepsi”. Załamałem się. I co usłyszałem? To TWOJA WINA, NIE DBASZ O SIEBIE, WIESZ CO INNI POMYŚLĄ, itd. A wszystko sam musiałem dźwigać, od kredytu, dom, córkę. Ona…? Nie ma czasu bo pracuje… itd.

                    Jeśli chodzi o rozdawanie kart, to zgadza się. Nie ważne co czuję i myślę. Ma być tak jak ona chce, a jak nie, ” to se zmień”.

                    Lubi też wpędzać w poczucie winy. Gdy usiłuję jej coś powiedzieć, że coś mnie boli, to mówi „ty masz problem? Ja to mam problem, bo pracuję, mam ojca, którym się zajmuje. zpracy mnie chcą zwolnić. Ja jestem biedna.”

                    Anonim
                      Liczba postów: 64

                      Delta – mówisz o mojej sytuacji czy sjz39 ?

                      Delta- piszesz,że mama Cię nie kochała.A może kochała bo jednak Cię urodziła ale bardzo głęboko w sobie to zakopała i potem nie potrafiła Ci tego okazać? Albo robiła to może na swój chory ale jednak sposób.

                      Moja mama np. Chciała mi coś stale kupować i w taki sposób jak sobie teraz myśle próbowała okazywać mi miłość.Bo jej rodzice przekazali jej taki sposób wyrażania miłości i ona robiła to samo ze mną bo widocznie nie potrafiła inaczej ,nie nauczyła się okazywania uczuć i nie robiła tego ze mną.A ja zamiast powiwdzieć przytul mnie mamo nigdy tego nie powiedziałam bo byłam nauczona nie okazywać uczuć.Pamiętam jako dziecko spałam na łóżku z tata i chciałam się do niego przytulać a on nie chciał.Bolało mnie i przestałam to robić.Byłam bardzo otwartym dzieckiem ale potem przez działania rodziców i dziadków stałam się lękliwym dzieckiem,który ciągle innym dokucza.

                      Sjz39 – obydwoje macie spore problemy.Możecie w takiej sytuacji siebie wspierać nawzajem albo ciagle drzeć koty.Twoja żona ma bardzo rozwinięte mechanizmy obronne i musi odpuścić przyznac sie do tego kim jest,że ma problem ale tak szczerze ,inaczej nic z tego nie bedzie.Widze na przykladzie moich rodzicow.Obydwoje maja problemy ale zamiast przyznac przed soba ze tak jest ,robic cos w kierunku wyzdrowienia to tylko ciagle sobie dokopuja jeszcze bardziej.To do niczego dobrego ich nie prowadzi.Lepiej dla nich bylo by sie na ta chwile rozstac i zeby kazde z nich zajelo sie swoimi problemami jesli nie potrafia na dana chwile robic tego przy swpim boku.Dlatego sjz39 próbuj bo czas leci a dalej tkwiac w tym i nie zmieniajac nic w tym kierunku moze byc coraz gorzej.wiec albo postawicie na szczerosc i powoli zaczniecie cos zmieniac albo Wasze dziecko bedzie coraz bardziej krzywdzone.Zrob to chociaz dla dziecka Proszę Cie.

                      Delta
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 100

                        Karolalove
                        pisałam do sjz39
                        moja mama mnie nie kochała „bo mnie urodziła” jak piszesz, ona mnie urodziła dla interesu, tzn. chciała coś tym osiągnąć, pokazać komuś w rodzinie że może mieć dzieci bo wcześniej miała poronienie i ponoć plotkowali o niej że jest bezpłodna. Rodząc mnie udowodniła swoją wartościowość. Moja matka wszystko co robi w swoim życiu zawsze po to aby coś udowodnić komuś, pokazać jaka jest dobra a jacy inni są źli. Nawet jak się pyta „co u ciebie’ to nie pozostawia nawet 30 sekund na to by ktoś powiedział co u niego tylko sama rozpoczyna nieprzerwany monolog jakie ona ma zesrane życie i jaka jest dobra a inni jacy źli. Gdy komuś coś kupuje to nigdy nie myśli o tej osobie tylko kupuje to co jej się podoba bez żadnej refleksji czy to coś będzie pasować komuś, czy ten ktoś tego chce itd., dlatego większość prezentów od niej to nikomu nieprzydatne buble.
                        Mój ojciec pije całe życie ale ja na jego miejscu bym nie tylko piła ja bym się chyba powiesiła gdyby nie mogła od kogoś takiego uciec. Najgorsze jest to że ona ma niespożyte siły na gadanie a jak zacznie to tak gada że prawie krzyczy i jest w tym niezłomna, nie spocznie aż wszyscy nie poczują źli , niegodni i nie poczują jak bardzo ją krzywdzą. Moje dziecko po 2 dniach ferii zimowych u niej dzwoniło „mama zabierz mnie od tej babci bo ja już nie wytrzymam”.
                        Czy ma powody do narzekań ? Moim daniem nie ma, mieszka sobie w pięknym domu z ogrodem, całe życie nie musiała pracować , ojciec zarabiał i płacił za nią składki ZUS aby miała emerkę, tak więc teraz odbiera emeryturę choć nie pracowała zawodowo, ma swój osoby luksusowo urządzony pokój z telewizorem i obok luksusową łazienkę z udogodnieniami, nieopodal ma piękny park i jezioro i przez 30 lat nigdy nie poszła tam na spacer. Oczywiście wdł. niej jest biedna i poszkodowana a ojciec który to wszystko dla niej zbudował, znalazł działkę w pięknym miejscu jest zły i ją krzywdzi.
                        Moja matka jest swego rodzaju kuriozum i zaprzeczeniem wszystkich teorii typu „Sekret” , „Kreuj sobie bogactwo przez pozytywne myślenie” bo u niej to działa dokładnie odwrotnie ona dostaje wszystko co chce za negatywne myślenie, narzekanie na innych i wzbudzanie w innych poczucia winy. Dlatego jeśli ona kogoś kocha to nie wiem kogo ? może jakiegoś belzebuba albo diabli wie kogo.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 23)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.