Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD to nie tak miało być

Przeglądasz 6 wpisów - od 11 do 16 (z 16)
  • Autor
    Wpisy
  • silenzium
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Dziękuję za dobre słowo i cenne rady, ale wytłumacz mi proszę dobry człowieku, czym wg. Ciebie jest ten „prawdziwy PROBLEM” ?

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Prawdziwy PROBLEM masz opisany na tej właśnie stronie www. W zakładce: „12 kroków”, w podzakładce „problem”.

        Sorka za ten skrótowy język, ale po doświadczeniach w 12 krokowych grupach dda z góry przyjmuję, że każdy wie, co to jest PROBLEM. Akoholicy, narkomani, seksoholicy, żarłoki… – w tych wspólnotach problemem jest „nałóg”. We wspólnocie dda nie można wskazać precyzyjego odpowiednika nałogu (syndrom dda, to nie nałóg, choć często współwystępują z nim/w nim nałogi). Jest za to wspólny dla dda PROBLEM, z którym próbujemy sobie radzić.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Cześć. Jestem córką alkoholika, rodzice rozwiedli się jak miałam 14 lat. Tata zmarł jak małam 18. Relacje z mamą delikatnie mówiąc nie należały   do najłatwiejszych. 6 lat temu zastanawiałam się nad najskuteczniejszym sposobem skończenia ze sobą. 3 lata temu, po rozpadzie kilkunastoletniego związku zaczynałam życie od nowa, w kompletnej ruinie psychicznej i praktycznie z niczym. Dziś kocham siebie taką jaka jestem. Mam własne cztery kąty, które poza cięższymi pracami budowlanymi, remontowałam sama bez pomocy nikogo. Do osób majętnych zdecydowanie nie należę. Za dwa miesiące kończę 40 lat. I do tego czasu spełniły się wszystkie moje największe marzenia. Tylko, że   na ich spełnienie ciężko pracowałam. Nie piszę tego, żeby się chwalić czy zbierać słowa uznania. Codzi mi o to, żeby pokazać, że my także mamy szansę na dobre życie. Tylko trzeba w końcu wyjść z roli ofiary, trzeba uporządkować to co było,  zamknąć przeszłość. Trzeba wreszcie zacząć działać. Wbrew pozorom jesteśmy cholernie silni i wiele możemy zdziałać.  Tylko trzeba ruszyć tyłki i samemu myśleć jak poprawić własne życie i spełniać marzenia. Napisałeś,  że chciałbyś napisać książkę.  To zrób to. Nie przejmuj się stylem czy innymi bzdetami. Napisz ją dla SIEBIE. Powodzenia i pozdrawiam 🙂 Feniks

           

          silenzium
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Zaszło pewne nieporozumienie. Nie czuję się ofiarą. Kolega wyżej skierował mnie do działu „PROBLEM”, ale proszę mi wybaczyć śmiałość, ale niczego  tam nie znalazłem co określałoby mój problem.

            Napisane jest tam:

            „W wyniku tego czujemy się wyizolowani i niepewni w towarzystwie innych ludzi, szczególnie autorytetów.”

            W moim przypadku nie czuję się niepewnie. Co więcej, to wręcz chciałbym przebywać pośród autorytetów, ludzi mądrzejszych, bo jeśli ten autorytet jest prawdziwy, to mógłbym skorzystać z takiej znajomości, czegoś się dowiedzieć, nauczyć itp

            Izolacja to też niewłaściwe określenie. Zachowuję dystans z własnej woli, nikt mi jej nie narzuca. Nie mam większego problemu z asertywnością. Jeśli komuś nie podoba się mój sposób bycia, to trudno. Nie myślę za wiele co ktoś o mnie myśli, bo szkoda na to czasu. Ludzie gadali, gadają i będą gadać. Tacy są i nikt tego nie zmieni.

             

            I dalej napisane jest:

            „Aby się chronić, staliśmy się ludźmi, którzy stale zadowalają innych, pomimo utraty w tym procesie własnej tożsamości. Podobnie możemy mylić wszelką osobistą krytykę traktując jako zagrożenie. Sami staliśmy się alkoholikami, mamy inne uzależnienia, albo też poślubiliśmy osobę uzależnioną lub mamy oba problemy równocześnie. Jeśli tego uniknęliśmy, znaleźliśmy kogoś z innym rodzajem osobowości kompulsywnej, na przykład pracoholika, w celu zaspokojenia naszej chorej potrzeby bycia porzuconym.”

             

            Nic z tych rzeczy ! Wyżej napisałem, że mam gdzieś co ktoś o mnie myśli i jedyną osobą którą chcę zadowolić to moja lepsza połówka. Nikt więcej. Jeśli krytyka jest konstruktywna to nie mam problemu z jej przyjęciem i nie traktuję tego jako zagrożenie. Nie jestem alkoholikiem, nawet nie wiem jak smakuje alkohol, nie mam też żadnych uzależnień, a osoba którą kocham jest normalna, choć Ona jest ekstrawertykiem, a ja introwertykiem.

             

            Dalej również nic nie ma nic co by określało mój „PROBLEM”. Może to nie jest właściwe forum. Owszem jestem DDA, ale nie czuję się ofiarą.

            Stało się jak się stało i tylko jest mi żal, że prawie wszystko potoczyło się w złą stronę. Może to też poczucie niesprawiedliwości, że jedni mają wszystko na tacy podane, ładne domy, rodziny, a u mnie zawsze pod górę. Żal mi Mamy, że nic z tego życia nie miała. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek była szczęśliwa, choć przez chwilę. To wszystko napawa mnie smutkiem i żalem.

             

             

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              <p style=”text-align: left;”>Niektórym dostrzeżenie tego, że mają problem zabiera długie lata. Mają szczęście, jeśli rozpoczynają pracę nad sobą w okolicach dwudziestki. Za dwadzieścia lat będą może wieść szczęśliwe i spełnione życie. Tacy goście jak Ty czy ja, nie mają jednak przed sobą dwudziestu kolejnych lat na zastanawianie się nad porażkami życiowymi i niesprawiedliwością losu – blisko wtedy nam będzie do emerytury – więc jeśli chcesz coś zmienić w życiu, nie odkładaj tego zbyt długo.</p>
              <p style=”text-align: left;”>Jeśli jednak Problem DDA Cię nie dotyczy i ponadto nie widzisz u siebie innych problemów (poza tymi finansowymi) tym lepiej dla Ciebie. Chciałbym tak.</p>
              <p style=”text-align: left;”></p>

              dorotaa77
              Uczestnik
                Liczba postów: 171

                A ten wybrany wątek (poniżej) – czy nie przemawia do Ciebie?

                „Mając nadmierne poczucie odpowiedzialności, woleliśmy skupiać się na innych niż na sobie. Czuliśmy się winni, gdy stając we własnej obronie nie ustępowaliśmy innym. Dlatego reagowaliśmy, zamiast działać i pozwalaliśmy innym przejmować inicjatywę. Mieliśmy cechy osobowości zależnej. Przerażeni możliwością opuszczenia, byliśmy gotowi zrobić prawie wszystko, aby utrzymać związek i uniknąć emocjonalnego porzucenia.”

                ***

                A co do pisania książek. Można wszystko zaplanować, są różnego rodzaju poradniki, jak napisać książkę. Ja sama kiedyś o tym myślałam (tylko, że chciałam napisać jakąś ciekawą historię taką wymyśloną).

                Jest taka książka „Maszynka do pisania” – Kurs kreatywnego pisania, Katarzyna Bonda. Może znasz? Pisze głównie powieści kryminalne, ale w książce jest wyjaśnione, że pisania, jak każdego zawodu, można się nauczyć. Dużo ćwiczeń, dużo pracy, sporo teorii.

                Jeżeli to Cię nie zniechęci, to życzę powodzenia.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 11 do 16 (z 16)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.