Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • agatka23
    Uczestnik
      Liczba postów: 20
      w odpowiedzi na: Trudna rozmowa z mamą #487179

      Niestety nie mam kompletnie nikogo, kto rozumiałby skalę problemu i był wsparciem. W terapii też nie jestem. Liczyłam, że jak szczerze powiem rodzicowi, co czuję i wytłumaczę skąd się to bierze, to w końcu to zrozumie i przestanie zaprzeczać. Tymczasem czuję się, jak wariatka, która sobie wymyśla na siłę problemy z niczego. Dziękuję Wam za ważne dla mnie odpowiedzi.

      agatka23
      Uczestnik
        Liczba postów: 20

        Dziękuję za każdą odpowiedź, najbardziej mi jednak pasuje do sposobu postępowania partnera to, co napisała Joanna. Myślę, że jest to świadome działanie niestety, co dołuje mnie jeszcze bardziej.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez agatka23.
        agatka23
        Uczestnik
          Liczba postów: 20

          Notatki mi pomagają, nie tyle rozwiązują problem, co próbuję znaleźć ich przyczynę, sedno. BlackPie bardzo utożsamiam się z Twoją wypowiedzią, czytając ją miałam w głowie jedne wielkie TAK, właśnie o to w dużej mierze mi chodzi.

          agatka23
          Uczestnik
            Liczba postów: 20

            Zakładając, że moje notatki nie są niczym nienormalnym (skoro inni też praktykują taką formę wyrazu), to dotykam chyba głębszego problemu. Partner skupia się na tym, że piszę o nim. To jest chyba główny problem.Przekroczyłam próg jego prywatności.  Zaczynam wnikać za głęboko. I choć mówił, że niby rozumie, czemu to piszę, to w rzeczywistości nie wierzy w sens spisywania takich rzeczy, a wręcz zaczął myśleć o mnie, że już całkiem mi odbiło.  Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi🙂

            agatka23
            Uczestnik
              Liczba postów: 20

              Dziękuję za odpowiedź, bardzo cenne dla mnie uwagi. Ja jestem zdecydowana na terapię. Nie mam szans obecnie na prywatność i konsultacje online odpadają. Zostają mi zatem póki co notatki i książki. Żałuję, że w ogóle powiedziałam partnerowi o moim pisemnym sposobie radzenia sobie ze sobą. Z pewnością nie chcę, by je czytał. Myślałam, że spotkam się ze zrozumieniem, na zasadzie: ok, skoro ma Ci to pomóc, ważne że coś próbujesz w sobie zmienić. Efekt osiągnęłam odwrotny.

              agatka23
              Uczestnik
                Liczba postów: 20
                w odpowiedzi na: ucieczka #59414

                pozwolę odpisać sobie ja:) w momencie, kiedy byłam za granicą byłam zupełnie innym człowiekiem. Pracowałam, spotykałam się z ludźmi, potrafiłam się zebrać w sobie i robiłam, co do mnie należy. Nie było kolorowo, ale wiedziałam, że zarabiam kasę, która pozwoli mi rozpocząć po powrocie realizację wyznaczonych celów. Ta wiara mnie uskrzydlała. Mogłam padać na twarz, ale parłam do przodu. Po powrocie jednak nerwica znów dała o sobie znać, z wyznaczonych celów nie realizuję nic, straciłam w wiarę, że mogę się zmienić. Siedząc w domu myślę, wspominam siebie uśmiechniętą jeszcze parę mc-y temu i chcę wracać , jak już pisałam za granicę. To nie rozwiązuje jednak problemu. Zupełnie nie mam pomysłu na siebie, jaką drogę obrać, by trzymać się jej uparcie, by znów coś mnie uskrzydlało i by zmieniać na lepsze swe życie. Brak mi odwagi i wiary.

                agatka23
                Uczestnik
                  Liczba postów: 20
                  w odpowiedzi na: ucieczka #59391

                  maleńka, też jestem w kraju od września, wcześniej przez pół roku pracowałam za granicą. Próbowałam po powrocie ułożyć sobie życie, takie na poważnie, dorosłe, ale wszystko mnie tu odstrasza i zniechęca. Do tego jeszcze ta pogoda, normalnemu człowiekowi trudno zmobilizować się do codziennego działania, a ja ze swym nastawieniem i brakiem chęci to już w ogóle. Same chęci i próby pozytywnego myślenia nic nie dają. Straszne jest to wypalenie, brak sił do czegokolwiek. Wiem, że moje myslenie jest chore, ale pomimo że za granicą miałam b.ciężką pracę, to byłam tak szczęśliwsza. Chcę tam wrócić, tylko że za rok znów trzeba będzie wrócić tutaj, a obecne problemy dadzą o sobie znać:( Owszem będąc aspołecznym można żyć, pracować wśród ludzi, ale w moim przypadku było to ciągłe przymuszanie się do tego. Obecnie nie widzę już w tym celu, bo straciłam wiarę, że można siebie zmienić, a przynajmniej ogrom pracy, by to zrobić przeraża mnie i poddałam się. Maleńka chcę wierzyć, że jeszcze nadejdą dla nas lepsze czasy. Zyczę Ci tego z całego serca.

                  Edytowany przez: agatka23, w: 2008/12/09 22:10

                  agatka23
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 20
                    w odpowiedzi na: ucieczka #59365

                    Możemy sobie uścisnąć dłonie, bo ja póki co wybrałam podobne życie. Siedzę sobie w mych 4 ścianach od 3 mc/y. Jak pomyslę, że mam wyjść do tego szaroburego świata, do ludzi, z którymi tak naprawdę nie chce mieć kontaktu, robi mi się źle. Tyle tylko, że życie ucieka i wiem, że nie polega ono na ciągłym siedzeniu w domu. Tylko w nim czuję się bezpiecznie, ale z drugiej strony człowiek bez pracy zaczyna popadać w obłęd. I to już w moim przypadku się dzieje, stałam się aspołeczna. Nie wiem czym to jest spowodowane, byciem dda, nerwicą, depresją, może tym wszystkim.

                    agatka23
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 20
                      w odpowiedzi na: zamknieta w klatce #58883

                      Chyba coś w tym jest. W momencie, kiedy nie staram się na siłę udawać szczęśliwą, wesołą, kiedy zwyczajnie zachowuję się adekwatnie do tego, co czuję w środku- jest mi trochę lżej. Za bardzo chyba staram się pokazać ludziom, jaką to chciałabym być, a tak naprawdę nie da się być kimś, kim chcemy tak z dnia na dzień. No cóż i znów sprawdza się metoda małych kroczków.

                      agatka23
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 20
                        w odpowiedzi na: zamknieta w klatce #58857

                        dziewczyny czuję się identycznie. Od dwóch miesięcy siedzę bez zajęcia w domu, miałam szukać pracy, ale zabrnęłam w ślepy zaułek. Pracy zwyczajnie nie znalazłam, bo po paru miejscach, gdzie nie mogłam się odnaleźć, moje poszukiwania zmalały do zera. Przyczyny? Nie potrafię odpowiedzieć sobie, co chcę robić i jak poczuć się swobodnie w towarzystwie nowych ludzi. Do tego szarobura pogoda pogłębia moją apatię i od rana nie mam siły cokolwiek zrobić. Chyba, że muszę , wtedy to robię. Czuję jakbym zwariowała i tak zastanawiam się, kiedy człowiek przekracza granicę i staje się psychicznie chory. Wiem, piszę już głupoty, ale przeraża mnie to, jak się zachowuję. Zycie ucieka, a ja nie potrafię się nim cieszyć. Pytanie, co musi się stać, co zrobić, by zebrać się jakoś w sobie, ruszyć do przodu i opuścić "cztery ściany’" Z góry sorki, bo trochę uciekłam od tematu.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)